Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2012/01/19 15:00
8
0

Niestety premiera polskiej przygodówki Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek przeszła bez większego rozgłosu - szkoda, bo to wyjątkowo udana gra zasługująca na wysoką ocenę.

Niestety premiera polskiej przygodówki Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek przeszła bez większego rozgłosu - szkoda, bo to wyjątkowo udana gra zasługująca na wysoką ocenę. Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek - recenzja

Wśród polskich twórców gier znanych za granicami naszego kraju znajduje się CD Projekt RED odpowiedzialny za obie części Wiedźmina; Techland, znany ostatnio z Dead Island, a wcześniej choćby z serii Call of Juarez; oraz City Interactive, autorzy między innymi Sniper: Ghost Warrior. Podana kolejność jest jak najbardziej przypadkowa. W ich cieniu pozostaje zabrzańskie studio Artifex Mundi, specjalizujące się głównie w przygodówkach. Jedną z nich jest Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek, gra, która ujrzała światło dzienne we wrześniu ubiegłego roku. Jak się okazuje, producenci tego tytułu są niezwykle utalentowani i – zanim przejdę do sedna – napiszę, że z niecierpliwością oczekuję premiery ich kolejnej gry.

Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek nie jest zwykłą przygodówką, w której wyłącznie zajmujemy się śledzeniem opowieści i wykonywaniem kolejnych zagadek. Artifex Mundi poszło o krok dalej i zaserwowało nam ciekawe połączenie typowego adventure'a z produkcją typu hidden object. Natomiast oklepana, choć momentami zaskakująca fabuła, świetnie sprawdziłaby się również w powieści kryminalnej. Jest to detektywistyczna opowieść, pełna niewiadomych, a gracz – kawałek po kawałku – musi poskładać wszystko do przysłowiowej kupy.

Rzecz dzieje się w tytułowym Maple Creek, które zlokalizowane jest w stanie Vermont, w Stanach Zjednoczonych. Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek początkowo może zniechęcić do siebie tym, że po raz n-ty w roli głównej bohaterki osadzono postać cierpiącą na amnezję. Kim jest? Co tutaj robi? Co się w ogóle stało? Odpowiedzi na podstawowe pytania uzyskujemy dość szybko, choć z notatnika, który odnajdujemy na drodze, ktoś jednak wyrwał z niego kilka kartek, więc nie wszystko jest do końca jasne od początku. Okazuje się, że przez okolicę przeszła burza, a my, jako detektyw, mamy za zadanie odnaleźć zaginioną nastolatkę. Początkowo wydaje się, że nasza rola ograniczy się wyłącznie do tego, ale później niespodziewanie musimy również zająć się kilkoma innymi sprawami. Aby zbyt mocno nie spoilerować dodam jedynie, że na naszej drodze spotkamy kilka przerażających postaci, a zwroty fabularne są często zaskakujące.

Akcja gry Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek toczy się w obrębie zaledwie kilku kluczowych lokacji. Spodziewałem się, że po kilkudziesięciu minutach lub może w połowie rozgrywki, zostanę przeniesiony do zupełnie innego miejsca, ale ostatecznie cały czas zbierałem dowody i rozwiązywałem zagadki kręcąc się w kółko. Kościół, stodoła, opuszczone ulice, pobliskie domy, las, stacja benzynowa – przede wszystkim tam rozgrywają się najważniejsze wydarzenia. W międzyczasie śladów szukamy między innymi również w aucie. Mimo iż miejscówek nie jest zbyt dużo, nie ma mowy o jakiejkolwiek nudzie – dlaczego?

Tym, co przykuwa skutecznie do monitora i nie pozwala ani na chwilę od niego odejść, jest wyjątkowa atmosfera. Jestem w stanie zaryzykować twierdzenie, że Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek to najbardziej klimatyczna produkcja, z jaką miałem styczność w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. To gra, w której momentami po prostu zatrzymujemy się nie po to, by pomyśleć nad rozwiązaniem zagadki, lecz z zupełnie innego powodu – bo chcemy nacieszyć nasze uszy świetną ścieżką dźwiękową, a oczy fenomenalną grafiką. Oprawa audiowizualna jest, oprócz zagadek, największym atutem recenzowanej przygodówki. Wszystkie lokacje, które odwiedzamy podczas rozgrywki, zostały ręcznie narysowane, a muzyka idealnie wpasowuje się w to, co widać na ekranie. Gdy trzeba, aktywuje się mocniejszy utwór, innym razem, kiedy następuje zwrot akcji, z głośników wydobywa się kawałek budujący odpowiedni nastrój grozy. Małą rysą na diamencie jest voice-acting: angielski, którym posługują się bohaterowie nie należy do zbyt rozbudowanych, a kwestie przez nich wypowiadane brzmią bardzo sztucznie. Nieznacznie psuje to ogólne wrażenie, ale można spokojnie przymknąć oko.

GramTV przedstawia:

Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek nie oferuje nic nowego w zakresie zagadek natury logicznej. Tradycyjnie kluczem do sukcesu, czyli pomyślnego rozwiązania łamigłówki i zazwyczaj odblokowania dostępu do kolejnej lokacji, jest właściwe wykorzystanie przedmiotów dostępnych w inwentarzu i/lub skojarzenie faktów. W trakcie zabawy zbieramy bowiem nie tylko porozrzucane tu i ówdzie rzeczy, ale również dowody (zdjęcia, narzędzie zbrodni), które gromadzimy na specjalnej tablicy. Na odnalezionych fotografiach widnieją wskazówki bezpośrednio związane właśnie z zagadkami. Na tym jednak zabawa się nie kończy – szare komórki wysilamy we wspomnianych już fragmentach doskonale znanych z gier typu hidden object: u dołu ekranu widnieje lista dziewięciu przedmiotów znajdujących się w danej lokacji, które musimy wychwycić. Część z nich zauważymy od razu, ale zlokalizowanie wszystkich zazwyczaj zajmuje trochę czasu. Zwłaszcza dlatego, że do końca nie wiadomo czego dokładnie mamy szukać. Przykładowo na liście widnieje napis „koń”, a okazuje się, że należało podnieść figurę szachową.

Artifex Mundi doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak mocno zmienił się rynek w ostatnich latach – gry stają się rozrywką dla mas i są coraz łatwiejsze. Chcąc zwiększyć grupę docelową potencjalnych odbiorców stosuje w swoich grach (nie tylko w Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek) system podpowiedzi. Jeśli na dłużej utkniemy w danym miejscu, możemy skorzystać z ułatwienia. Liczba wskazówek nie jest ograniczona – wystarczy poczekać kilkadziesiąt sekund, aby ponownie móc jej użyć. Jak to działa w praktyce? Klikamy w odpowiednim miejscu i specjalna poświata kieruje się w stronę przedmiotu, który musimy podnieść lub miejsca, do którego mamy się udać. Warto również dodać, że bardziej skomplikowane zagadki logiczne można po prostu przewinąć.

Ważną kwestią jest czas rozgrywki – w tym przypadku rzeczona produkcja nie wybija się z tłumu. Przejście gry zajęło mi siedem i pół godziny, ale muszę zaznaczyć, że kilkukrotnie uległem pokusie i użyłem podpowiedzi. Mowa tutaj o głównej fabule, gdyż w edycji kolekcjonerskiej znajduje się także bonusowy epizod, oferujący kilkadziesiąt minut zabawy. Wspomniane, bogatsze wydanie, zawiera także kompletny opis przejścia w wersji cyfrowej, który jest dostępny z poziomu gry, artworki, tapety oraz możliwość przejrzenia fragmentów z ukrytymi obiektami.

Enigmatis: The Ghosts of Maple Creek można nabyć za pośrednictwem serwisu BigFishGames w dwóch wydaniach: standardowym lub kolekcjonerskim. Przed podjęciem decyzji o zakupie warto wypróbować demo. Mimo iż gra powstała w naszym kraju, jest dostępna wyłącznie w angielskiej wersji - nie oczekiwałem polskiego dubbingu, ale liczyłem, że pojawią się choćby przetłumaczone napisy. Byłem rozczarowany, więc brak spolszczenia umieściłem w ramce z minusami. Jeśli przymkniecie na to oko, to gwarantuję, że będziecie niezwykle zadowoleni z dzieła Artifex Mundi.

8,7
Must have dla fanów przygodówek i nie tylko
Plusy
  • zagadki logiczne
  • hidden object
  • niesamowita atmosfera
  • oprawa audio-wizualna
Minusy
  • słaby voice acting
  • oklepana fabuła
  • polska gra bez polskiej wersji językowej
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
01/02/2013 22:20

Oszukancy ;D mnie wciagnelo tak ze przeszedlem w ok. 5 godzin ;)

Usunięty
Usunięty
26/01/2012 11:12
Dnia 19.01.2012 o 21:47, Harpen napisał:

Perry_Cox ->> to hidden object potraktuj jako mini grę w klasycznej przygodówce:)

Tak, to będzie bardzo mądre....

Usunięty
Usunięty
26/01/2012 07:48

Przeczytałem tutaj recenzję, zachęcony zagrałem w demo i będąc bardzo pozytywnie zaskoczony wysoką jakoscią gry kupiłem ją za... 2,57 dolara, bo tyle własnie kosztuje! Dzięki za cynk :)




Trwa Wczytywanie