Gears of War 3 RAAM's Shadow (DLC) - recenzja

Michał Ostasz
2011/12/08 15:45
4
0

Studio Epic Games jest niczym dobra mama. Dlaczego? Po wspaniałym obiedzie, czyli grze Gears of War 3 przygotowała dla nas deser. I to zanim jeszcze zdążyliśmy zgłodnieć! Owy słodki poczęstunek to rzecz jasna fabularne DLC o nazwie RAAM’s Shadow. Znajome twarze, starzy wrogowie i dużo, dużo strzelania – same pyszności?

Studio Epic Games jest niczym dobra mama. Dlaczego? Po wspaniałym obiedzie, czyli grze Gears of War 3 przygotowała dla nas deser. I to zanim jeszcze zdążyliśmy zgłodnieć! Owy słodki poczęstunek to rzecz jasna fabularne DLC o nazwie RAAM’s Shadow. Znajome twarze, starzy wrogowie i dużo, dużo strzelania – same pyszności?

Ci, którzy cykl Gears of War kochają przede wszystkim za przedstawioną w nim opowieść, a nie rozgrywki sieciowe, ostatni raz na skąpaną w ogniu konfliktu planetę Sera odwiedzili we wrześniu. W trzeciej części cyklu zamknięto właściwie wszystkie wątki, a Marcuowi Feniksowi, głównemu bohaterowi serii, pozwolono w końcu odłożyć karabin, którego ze swych ogromnych rąk nie wypuszczał on przez ostatnich pięć lat. W dodatku RAAM’s Shadow na szczęście, co trzeba podkreślić, nie powołano go znów do służby. Tym razem wcielimy się niewypuszczającego cygara z ust Barricka, który przeżył już niejedno (jego losy przedstawione są w komiksie Gears of War: Hollow) i nie jest już w stanie zliczyć ilu przedstawicieli Szarańczy przepołowił on swym bagnetem łańcuchowym. Twardziel.

Twórcy po raz kolejny wrzucili nas w same oko cyklonu – tym razem uczestniczyć będziemy w ewakuacji mieszkańców miasta Ilima, która ma miejsce zaraz po Dniu E., ale przed wydarzeniami znanymi z pierwszej części serii. Horda właśnie zaczyna swój atak, a dodatkowo lada chwila ma rozpętać się kryllburza, przed którą nie sposób uciec. Każda minuta jest na wagę złota, a sytuacja, jak zawsze, komplikuje się. W Oddziale Barricka o nazwie Zeta, gdzie poza głównym bohaterem służą także Minh (Gears of War), Tai (Gears of War 2) i Valera - nowa kobieca postać, poproszony zostaje o odnalezienie doktora Wisena i jego podopiecznych, którzy według ostatnich przekazów schronili się w oddalonej od centrum miasta szkole. Bohaterowie zmierzą się nie tylko z chronicznym brakiem czasu na skoordynowane działania, ale przede wszystkim z tytułowym generałem RAAMem, najtwardszym sługusem Szarańczy widzianym przez nas ostatnio w pierwszej odsłonie cyklu. Łącznie to pięć rozdziałów przepełnionych wymianami ognia i kilkoma adrenalinopędnymi momentami, które możemy ukończyć samemu lub w kooperacji, grając nawet z trzema innymi osobami. Wzorem Gears of War 3 tryb współpracy oferuje dwa warianty, klasyczny i zręcznościowy, w którym rywalizujemy na punkty z naszymi sojusznikami. Mniam! Gears of War 3 RAAM's Shadow (DLC) - recenzja

Scenariusz dodatku trzyma poziom i choć umiejscowiony jest przed wydarzeniami z poprzednich części, to nie jest on zrobionym na hollywoodzką modę prequelem. To raczej rozdział z bogatej historii uniwersum przybliżony nam w naszej ulubionej grywalnej formie. Ludzie z Epic Games nie chcieli eksperymentować i dostarczyli to, za co pokochaliśmy tę serię. Treścią gry nadal jest strzelanie i chowanie się za zasłonami - co najważniejsze wciąż się to nie nudzi. Jednakże RAAM’s Shadow znacznie bliżej jest do pamiętnej „jedynki” niż do ostatniego rozdziału trylogii. Autorzy znów postawili na klimat zaszczucia i beznadziei, który pamiętajmy z przeboju z 2006 r. Kolorów jest mniej niż w Gears of War 3, dominuje szarość, co tylko potęguje wrażenie, że bohaterowie znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Co ciekawe, do serii powróciły również... elementy horroru. Ostatni raz na fotelu można było podskoczyć grając we wspomnianą już wielokrotnie debiutancką odsłonę serii. Jeden z poziomów RAAM’s Shadow potrafi naprawdę przestraszyć – zdradzę też, że w czasie jego eksploracji przez długi czas nie oddamy nawet jednego strzału! To małe arcydzieło i swoisty „gwóźdź programu”. Zostanie on w Waszej pamięci na długo. Podobnie jak potyczka z inną starą znajomą. O kogo chodzi? Pozwolę Wam przekonać się samemu. Boli tylko to, że o zabijakach z Zety w czasie rozgrywki dowiadujemy się naprawdę niewiele. Wydaje się, że są to ciekawe charaktery, a zwłaszcza Barrick, ale osobom, które nie zaznajomione są z komiksami nawet po skończeniu dodatku nie będą one nawet odrobinę bliższe.

DLC zaskakuje tym, że pozwala nam wskoczyć w buty samego RAAMa! Dwukrotnie jako ten ponad trzy metrowy drab zmieciemy z powierzchni ziemi siły koalicji. Etapy generała Szarańczy dająca dużo frajdy odskocznia od wymagających pełnego skupienia rozdziałów rozgrywanych jako Barrick. RAAMem kieruje się inaczej niż zwinnym żołnierzem. Jest on powolny i nie może chować się za przeszkodami. Jego oręż stanowią nietoperzopodobne krylle, których stado w kilka sekund rozszarpuje żołdaków Koalicji, a wolnych od mordowania chwilach służy mu za tarczę. Okazjonalnie, i jakże efektownie, korzysta on również z gigantycznego noża. Niestety, poziomy tego elitarnego wojownika i największego wroga ludzkości są dość krótkie i wykonane na jedno kopyto. Widać, że znacznie więcej „pary” poszło w przygotowanie standardowych fragmentów gry, aczkolwiek możliwość nadziania Bogu ducha winnego żołnierza COG na kilkudzięcio centymetrowe (nie)sławne ostrze, którym posługuje się RAAM zaliczam jak najbardziej na plus. Podobnie jak dłuższe momenty, gdzie przez zastępy wrogów przebijamy się jako Barrick. Fani serii będą usatysfakcjonowani.

GramTV przedstawia:

Jednakże nie ma róży bez kolców. W RAAM’s Shadow zabrakło mi chociażby krótkiego poziomu „na szynach”. Pamiętacie efektowną przeprawę łodzią podwodną z „trójki”? Niestety o podobnym emocjach możemy tutaj zapomnieć. Wielka szkoda. Nie pokuszono się również o żadną nową broń, co woła wręcz o pomstę do nieba. Nie wierzę, że w głowach pracowników Epic Games nie pojawił się żaden nowy pomysł na posyłanie Locustów na tamten świat. Możliwość operowania Młotem Świtu z perspektywy satelity znajdującej się na orbicie to puszczenie oka w stronę fanów, ale to stanowczo za mało. „Czekoladowy” skin broni również się nie liczy.

Grając starałem się „lizać” wszystkie ściany w poszukiwaniu znajdziek i nieśmiertelników, co od czasów Gears of War 2 stanowiło miły dodatek do prawie nieustannej rzezi. Ponownie zły adres, nad czym ubolewam. Zwłaszcza, że dokumenty, na które moglibyśmy natrafić rzuciłyby nowe światło na znane już wydarzenia i być może zapoczątkowały nowe wątki. Czy tylko ja wyczuwam w tym miejscu zmarnowany potencjał? Podobnie jest z nowymi osiągnięciami. Standardowo, jak na DLC, do zdobycia jest 250 punktów, które gra wypłaci nam za ukończenie jej z kilkoma kumplami (i to kilkukrotnie!), wykonywanie efektywnych zabójstw jako RAAM oraz rozegranie Hordy drużyną Zeta. Tak na marginesie - w Barricka, Minha, Taia i Valerę możemy się od tej pory wcielić również w standardowych rozgrywkach multiplayer. Zabrakło mi jednak jakiegoś akcentu humorystycznego i wyzwania, o którym mógłbym powiedzieć „intrygujące”. Na pewno „intrygujące” jest jednak to dlaczego SI naszych kompanów reaguje na poczynania gracza gorzej niż w „podstawce”! Kiedy Barrick wpadł pod silny obstrzał i czołgał się w kierunku któregoś z Gearów po pomoc niejednokrotnie zostawał on pozostawiany samemu sobie. Kilka razy zdarzyło się też, że wykrwawiał się leżąc metr od żołnierza, który nawet nie strzelał!

Narzekam i narzekam, ale tak naprawdę RAAM’s Shadow to kilka godzin porządnego grania! Dobrze przeczytaliście – kilka godzin. Decydując się na wybranie jednego z wyższych poziomów trudności szykujcie się na nawet na ponad pięć godzin jatki. To sporo, a zabawa wciąga tak mocno, że łatwo jest zapomnieć o bożym świecie. Szaleńcze tempo, dynamiczne wymiany ognia i satysfakcja, którą daje każde użycie piły łańcuchowej połączone są tu ze świetną, jak zawsze w przypadku tej serii, oprawą audiowizualną. Gdyby wszystkie gry wyglądały tak, jak RAAM’s Shadow to jeszcze przez najbliższe trzy lata nawet nie musielibyśmy myśleć o nowej generacji konsol. Oczywiście grafika nie prezentuje się znacząco lepiej niż w nadal doskonale prezentującej się „trójce”, ale potrafi ona sprawić, że ciągnięta z dużą siłą szczęka odrywa dolną wargę od górnej pozostawiając gracza z grymasem a’ la „wow!” na twarzy. Ciężko go się pozbyć! Kryllburza, płonące budynki, gra świateł i masa drobnych smaczków potrafią zachwycić. I wyjątkowo skutecznie maskują to, że poziomy, choć ciekawie zaprojektowane i przepiękne, są tylko długimi korytami, gdzie z punktu A do B prowadzi nas tylko jedna ścieżka. Filmowych wrażeń dostarczają również nowe kompozycje muzyczne. Budują one napięcie i wprowadzają odpowiedni nastrój. Jak samo DLC potrafią przestraszyć i zadziwić, zmotywować do walki, a nawet sprawić, że na krótką chwilę w sercu zagości smutek. Głosy, którymi obdarzono bohaterów tego dramatu pasują do postaci, ale nie można też powiedzieć, aby były to pamiętne występy. Do poziomu Davida Haytera z serii Metal Gear Solid wciąż im daleko, choć słuchając dialogów nie można się krzywić.

Osobny akapit należy się polskiemu tłumaczeniu. RAAM's Shadow oferuje kinowe spolszczenie, co oznacza obecność napisów w rodzimym języku. Jakość tłumaczenia oceniam na piątkę z minusem. Wolne jest ono od błędów, literówek i zbędnego patosu. Członkom drużyny Zeta zdarza się też siarczyście zakląć - ten element tłumaczenia także nie wypadł sztucznie. Minus przy ocenie dopisuję za drobny błąd - nazwy poszczególnych osobników Szarańczy, którzy towarzyszą RAAMowi, w dwóch specjalnych poziomach zostały pozostawione w oryginale. Dziwne, gdyż mają one swoje polskie odpowiedniki i co najlepsze znalazły się one w pozostałych fragmentach gry! Ten kiks traktujcie jednak jako skazę na diamencie.

Epic Games bezsprzecznie przygotowało największe i, nie bójmy się tego powiedzieć, najlepsze DLC dla cyklu Gears of War. RAAM’s Shadow nie jest pozbawione wad, ale z podniesionym czołem wkracza do panteonu najlepszych dodatków ostatnich lat. To po prostu wspaniała przygoda, którą warto przeżyć. A jeśli przy okazji jest to także badanie rynku pod kolejne rozszerzenia to już mogę powiedzieć, że z niecierpliwością wyczekuję kolejnych epizodów traktujących o ciężkiej walce ludzkości z Szarańczą. Posiadacze Season Pass mogą zacierać ręce, gdyż RAAM’s Shadow dostaną „za darmo”. Tym, którym pozostaje wydać 1200 MP proponuję... po prostu to zrobić. Nie zawiedziecie się.

8,0
Tak powinno wyglądać każde DLC. Prosimy o więcej!
Plusy
  • Ciekawy scenariusz
  • powrót do klimatów z pierwszej części
  • elementy horroru
  • poziomy RAAMa
  • jakość polonizacji
  • oprawa audiowizualna
Minusy
  • Brak znaczących nowości oraz "znajdziek"
  • problemy z SI
  • niewyszukane osiągnięcia do odblokowania
Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
11/12/2011 20:09

Grałem w pierwszą częśc Gears of War i mam nawet EK z tym fajnym kubkiem. :))) Przyznam, że gra spodobała mi się, ale nie na tyle by kupować wszystkie części.

Headbangerr
Gramowicz
08/12/2011 22:07

1200 MP to może nie jest jakoś wyjątkowo mało za DLC, ale wygląda na to, że w tym przypadku przynajmniej wiemy, za co płacimy. Pewnie się skuszę, jednak za jakiś czas, bo póki co Gearsy 3 mi się przejadły i muszę zmienić klimat.

Usunięty
Usunięty
08/12/2011 16:49

Łysiejący zawodnik z cygarem w gębie daje radę, a gameplay chwilami przebija podstawkę. Zaciekawiło mnie kto też używa tego wariackiego młota świtu ;] Aczkolwiek pancerne drzwi zabezpieczone kodem dające się otworzyć z bara przez dwóch gości na dodatek uderzających w nie na przemian mnie rozbawiły :) I ten obojętny tekst: "To była dobra drużyna", jakby Pani komentowała przed chwilą zjedzony smaczny posiłek :D




Trwa Wczytywanie