GoldenEye 007: Reloaded - recenzja

Rafał Dziduch
2011/11/21 17:00

Kto nie chciałby być jak James Bond? Agent 007 od lat ma licencję na zabijanie, co zwłaszcza w strzelaninie powinno obfitować w ekscytujące akcje i wybuchowe atrakcje. Z drugiej strony to tajny agent, już nie tak dystyngowany jak dawniej, ale nadal ceniący sobie działanie w ukryciu w stylu „tajnos-agentos”. Niestety Goldeneye 007: Reloaded nie dostarcza nam w nadmiarze ani jednych atrakcji, ani drugich, serwując za to raczej sztampowe wyżynanie głupich jak but przeciwników. Ekipa Eurocomu nie była jednak w stanie przenieść rozgrywki na jakiś wyższy poziom i przez to powstała produkcja dość banalna, która zwłaszcza na tle dzisiejszych kilerów w postaci Modern Warfare 3 i Battlefield 3 wypada po prostu słabo.

Kto nie chciałby być jak James Bond? Agent 007 od lat ma licencję na zabijanie, co zwłaszcza w strzelaninie powinno obfitować w ekscytujące akcje i wybuchowe atrakcje. Z drugiej strony to tajny agent, już nie tak dystyngowany jak dawniej, ale nadal ceniący sobie działanie w ukryciu w stylu „tajnos-agentos”. Niestety Goldeneye 007: Reloaded nie dostarcza nam w nadmiarze ani jednych atrakcji, ani drugich, serwując za to raczej sztampowe wyżynanie głupich jak but przeciwników. Ekipa Eurocomu nie była jednak w stanie przenieść rozgrywki na jakiś wyższy poziom i przez to powstała produkcja dość banalna, która zwłaszcza na tle dzisiejszych kilerów w postaci Modern Warfare 3 i Battlefield 3 wypada po prostu słabo. GoldenEye 007: Reloaded - recenzja

Pierwotnie Goldeneye 007 (bez podtytułu Reloaded) powstało w 1997 roku na leciwą już dzisiaj konsolkę N64. Ponieważ była to jedna z ciekawszych produkcji na ten sprzęt, Activision Blizzard odświeżyło ją, mocno przemodelowało (zmienił się nawet aktor odtwarzający agenta) i wydało przed rokiem na Wii i DS-a, co było o tyle fajne, że można było poczuć się trochę jak Bond używając Wii Zappera (kontrolera imitującego pistolet). Jednak wersje gry z 1997 i 2010 roku znacząco się różniły, choć oczywiście nawiązywały do filmu. Z kolei to, co teraz zostało wydane na X360 i PS3 jako Goldeneye 007: Reloaded, to gra, która bazuje na wersji z Wii, poprawiona nieco pod względem technicznym i wzbogacona o nowe tryby. Nowy Bond ma podbite tekstury, dodany tryb Mi6 Ops Missions, czyli wariację na temat Spec Opsa z MW2, w którym czeka na nas szereg różnorakich wyzwań oraz rozbudowane multi. W wersji na PS3 wspiera też Move'a, ale ja bawiłem się na X360, więc tego elementu nie testowałem.

Gadżeciarz i tajniak? Nie tutaj

Chyba tym, co najsilniej kojarzyło się z postacią 007 przez lata, były unikatowe gadżety, którymi się posługuje, jak również fakt, że jako agent musi działać dyskretnie i w ukryciu. Jak autorzy gry wypełnili te klasyczne motywy? Moim zdaniem bardzo słabo. Weźmy choćby atmosferę. Misje ułożone w kampanię charakteryzują niby klimatyczne wprowadzenia (ba, nagrali je aktorzy kojarzący się z serią), niby za każdym razem mamy typowe dla agenta wyzwania (np. infiltracja bazy, wykradanie dokumentów, spotkanie z informatorem itp.), ale jednak cała otoczka, która temu towarzyszy wydaje się mocno plastikowa, nienaturalna i sprawiająca wrażenie sztucznej. Gra jest piekielnie liniowa. Gdy trafiamy np. do klubu, gdzie w tłumie gości trzeba odszukać pewną, istotną dla fabuły osobę, okazuje się, że ścieżka dojścia do wspomnianego człowieka wiedzie przez korytarz, pomiędzy gośćmi dyskoteki stojącymi jak kołki i wpatrującymi się tępo w niekreślone punkty. Naturalność i wiarygodność takiego miejsca pryska jak bańka mydlana i ciężko po prostu identyfikować się z bohaterem, który przemierza świat zaludniony manekinami.

Gadżeciarz i tajniak? Nie tutaj, GoldenEye 007: Reloaded - recenzja

007 potrafi działać w ukryciu i może np. zabić wroga w walce wręcz, lub przycelować pistoletem z tłumikiem. Jednak to tylko teoria, bo w praktyce niemal każda taka akcja zostaje zauważona przez kompanów denata, co w efekcie kończy się podniesieniem alarmu. Dlatego, dość szybko okazuje się, że Goldeneye 007: Reloaded zmienia się w typową jatkę, a wysublimowane elementy skradanki są często po prostu niepraktyczne. Czasami czułem się tak, jakby to autorzy narzucali mi sztucznie, w jakich miejscach uda się wykonać daną akcję po cichu, a w jakim jest to niemożliwe. I tych drugich jest niestety więcej. Jeśli chodzi o gadżety, to też nie poszalejemy, choć to pewnie można wytłumaczyć nowym podejściem do filmowego Bonda. Do dyspozycji jest smarfon, który służy do automatycznej komunikacji z przełożonymi w MI6. Można nim robić również zdjęcia podejrzanych (automatycznie przesyłane na serwery) albo łamać zabezpieczenia (typowo – przytrzymujemy przez chwilę przycisk, reszta robi się sama). W ten sposób otworzymy zamknięte przejścia lub włamiemy się do systemów obronnych, by karabiny maszynowe skierować na przeciwników. Sporadycznie skorzystamy też z noktowizora, szkieł kontaktowych, które chronią przed granatami błyskowymi i kilku innych mniej znaczących zabawek. W sumie jednak jest ich mało i gdyby nie zadania z nimi powiązane, nie odczułbym ich obecności.

MI6 i multi

Kiedy już znudzi was już kampania (jakieś 6-7 godzin), pozostaje tryb MI6 oraz zabawa wieloosobowa. O MI6 muszę powiedzieć tyle, że jest to w sumie dosyć prostacka rozgrywka, do której chyba również zbyt mocno się nie przyłożono. W sumie dostępnych jest po kilka misji, które rozgrywa się w czterech trybach (Assault, Elimination, Stealth i Defense). Zabawa toczy się na planszach znanych z kampanii, wiec szybko można się ich nauczyć. Przeciwnicy pojawiają się ciągle w tych samych miejscach, więc nie stanowią większego wyzwania, tym bardziej, że głupie SI w Goldeneye 007: Reloaded to jeden z większych mankamentów całej zabawy. Z kolei same zadania, jakie nas czekają nie należą do zbyt oryginalnych, ale w sumie nie wiem co jeszcze można nowego w strzelaninach wymyślić. Znajdziemy więc walkę w stylu hordy, określoną ilość przeciwników do wystrzelania i kilka innych, typowych zadań. Za ukończenie zabawy otrzymujemy gwiazdki, które odblokowują dostęp do kolejnych poziomów. Goldeneye 007: Reloaded ma też multi, w którym czeka na nas ponad 10 trybów zabawy, przeznaczonych maksymalnie dla 16 graczy. Hulać można po kilkunastu zróżnicowanych mapach, co jest wynikiem całkiem przyzwoitym. Trochę mniej podobało mi się to, że część z trybów dostępna jest od początku, do części uzyskamy dostęp dopiero wówczas, kiedy przejdziemy kampanię i zaliczymy misje w MI6.

MI6 i multi, GoldenEye 007: Reloaded - recenzja

GramTV przedstawia:

W multi Goldeneye 007: Reloaded uzyskujemy dostęp do ponad 40(!) postaci znanych z kina i książek. Poza Bondem pojawiają się np.: Alec Trevelyan, Jaws, Oddjob, Julius No., Auric Goldfinger czy Rosa Klebb. Każda z nich ma jakąś umiejętność specjalną. Np. Oddjob potrafi rzucić swoim kapeluszem, by jednym zagraniem wykończyć przeciwnika, a Jaws ma zmniejszone obrażenia przy strzałach w głowę, ze względu na swe stalowe zęby. Te smaczki będą pewnie dla fanów serii całkiem miłe. Wśród dostępnych trybów znalazły się zarówno te znane z Wii (np. Golden Gun, License to Kill, Team License to Kill) jak również kilka nowych (np. Bomb Defuse, Escalation). Nie zabrakło też najprostszych w założeniach: Conflict (a więc typowy deathmatch), Team Conflict, czy Black Box (zajmowanie rozmieszczonych na mapach skrzynek). Fajny jest zwłaszcza Golden Gun, w którym tytułowa giwera zapewnia fragi i dodatkowe punkty zdobywane jednym wystrzałem, ale za to jej przeładowywanie trwa bardzo długo, więc jest się wówczas wystawionym na ogień przeciwników. Z czasem za postępy w multi otrzymujemy punkty doświadczenia, nowe umiejętności i modyfikatory. Multi w Goldeneye 007: Reloaded jest bardzo elastyczne i możemy sobie ustawić takie parametry jak np.: długość biegu, zliczanie wyłącznie headshotów czy włączenie/wyłączenie radaru. Warto jeszcze wspomnieć o bardzo rajcownym split screenie dla czterech graczy. Ja grałem tylko we dwóch i zabawa była świetna, więc we cztery osoby radochy jest pewnie dwa razy więcej.

My name is Bond. James Bond

Jeśli chodzi o wykonanie techniczne, to Goldeneye 007: Reloaded nie jest złe, ale uczciwie trzeba powiedzieć, że do najlepiej wyglądających gier obecnej generacji konsol jej jednak wiele brakuje. W stosunku do wersji na Wii dodano oczywiście obsługę HD, wiec patrzeć na to da się bez obrzydzenia. Najładniej wykonano wszelkie wstawki filmowe i momenty QTE lub te, które przyjdzie nam rozegrać w slow-mo (trafiają się, kiedy wpadamy do pomieszczeń z większą liczbą przeciwników). Można nawet zaryzykować, że momentami jakością dorównują tym z MW2. Problem jednak w tym, że tak dobrze nie jest cały czas, a o wiele częściej będziemy narażeni na słabej jakości tekstury w bardzo powtarzalnych i monotonnych pomieszczeniach. Chrupie również animacja przeciwników, a postaci, które po prostu pojawiają się w polu widzenia (jak we wspomnianej scenie z dyskoteki), to najsłabszy element oprawy graficznej. My name is Bond. James Bond, GoldenEye 007: Reloaded - recenzja

Lepiej jest pod względem udźwiękowienia. Grę otwiera (i kończy) motyw filmowy (choć nie śpiewa go Tina Turner, ale Nicole Scherzinger - to jest nadal ponadczasowy), a głosy znanych z ekranu aktorów (głównie: Daniel Craig i Judi Dench), którzy wcielają się w kluczowe postaci to miód dla uszu. Chociaż zapewne będą tacy, którzy woleliby Pierce’a Brosnana zamiast Daniela Craiga, ale „to se ne vrati”. Ogólne udźwiękowienie, a więc odgłosy broni, otoczenia, wybuchy itp - to po prostu standard.

W sumie Goldeneye 007: Reloaded to średniak, który nie zagości zapewne na dłużej w naszych konsolach. Będzie tak po trosze ze względu na poziom wykonania, a po trosze na termin wydania gry. Kto bowiem, zamiast szaleć w multi z BF3 czy MW3 będzie wolał wskoczyć w lakierki Bonda? Najwierniejsi fani oraz ci, którzy dobrze wspominają całkiem udaną i ładną wersję z Wii zapewne wiedzą, czego się spodziewać i docenią nowe tryby w singlu i multi. Jeśli jednak nie macie ochoty na zabawę w sieci lub kanapowe multi, samą kampanią i MI6 możecie się trochę rozczarować.

6,5
Jaki jest Bond, każdy wie. Ten jest trochę wstrząśnięty, ale nie za dobrze zmieszany
Plusy
  • całkiem dobre multi
  • fajny split-screen
  • fajne filmiki
  • momentami dobra grafika
Minusy
  • liniowa
  • sztuczny świat
  • mało gadżetów
  • słabe AI
  • mało skradania
Komentarze
12
Usunięty
Usunięty
21/11/2011 23:56

A gdzie tpp, które mi się tak podobało [no dobra nie było idealne - ale było w miarę przyjemne].Zdecydowanie wolę gry bonda z widoku trzeciej osoby, a w ostatnim misje nie wydawały mi się aż tak bardzo nudne jak w quantum of solace no i były nie aż takie złe pościgi - a tu? Jakoś mnie nie zachęca ta gra...

hans_olo
Gramowicz
21/11/2011 20:16
Dnia 21.11.2011 o 18:32, Almarcino napisał:

BOND SIE NIE SKRADA!

Woot? Jeden z utworów do "Golden eye" ma nawet tytuł "Sneaking into the manticore". Bond się skrada, ile może, tylko jak zwykle coś mu zawsze nie wychodzi i musi uciekać/gonić, strzelać, niszczyć, palić.

Usunięty
Usunięty
21/11/2011 20:06
Dnia 21.11.2011 o 19:46, Henrar napisał:

Piszesz o BF3 i MW3?

Z tego co się orientuję to BF3 ma ładną grafikę, więc raczej chodzi mu o MW3. ;)




Trwa Wczytywanie