The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów - recenzja

Rafał Dziduch
2011/11/11 16:00
8
0

Pomińmy może wpadkę, jaką jest dodanie polskiego podtytułu grze The Cursed Crusade, bo najwyraźniej ktoś chciał zarobić na popularności serii Assassin's Creed i nie za bardzo zaprzątał sobie głowę historycznymi realiami. Ponieważ jednak w grze studia Kylotonn toczymy głównie bardzo krwawe walki i wymachujemy dziarsko różnorodnym orężem, zacznijmy może od tego, co autorom wyszło najlepiej.

Pomińmy może wpadkę, jaką jest dodanie polskiego podtytułu grze The Cursed Crusade, bo najwyraźniej ktoś chciał zarobić na popularności serii Assassin's Creed i nie za bardzo zaprzątał sobie głowę historycznymi realiami. Ponieważ jednak w grze studia Kylotonn toczymy głównie bardzo krwawe walki i wymachujemy dziarsko różnorodnym orężem, zacznijmy może od tego, co autorom wyszło najlepiej. The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów - recenzja

Trzeba przyznać, że największym atutem The Cursed Crusade jest całkiem udany i rozbudowany system walki, który zyskuje jeszcze za sprawą niemałej ilości dostępnego oręża. W zasadzie te dwa aspekty dostrzega się już od pierwszej minuty zabawy i przez moment nie mogłem się nadziwić, że autorzy – bądź co bądź prostej siekaniny – pokusili się o tak rozbudowane opcje walk. Przede wszystkim nasz średniowieczny zawadiaka zwany Denz de Bayle (a także jego przyjaciel, hiszpański najemnik Esteban Noviembre, gdy gramy w coopie lub multi) tachać mogą ze sobą łącznie cztery sztuki oręża oraz tarczę. Broń została przyporządkowana pod krzyżak w ten sposób, że jeden przycisk odpowiada za kuszę i łuk, drugi za broń oburęczną (np. za wielgachny miecz lub topór), trzeci za broń jednoręczną (np. lekki miecz), a czwarty za kombinację dwóch broni jednoręcznych i tarczy. Na początku trzeba się do tego przez moment przyzwyczajać, ale potem ten podział okazuje się nad wyraz sensowny.

Niezliczone oręże, rozbudowane kombosy

Można w dowolnym momencie podnosić porzucone przez przeciwników bronie, a stosowna ikonka informuje, co wymienimy na co. Zresztą o nówki sztuki troszczyć się trzeba niemal bezustannie, bowiem w The Cursed Crusade – za co duży plus – oręże szybko się zużywa. Gdy nasz ulubiony miecz przybierze czerwony kolor (dowiemy się o tym, wduszając lewą gałkę), oznacza to, że najbliższemu wrogowi pęknie na plecach, a bohater zostanie z ogryzkiem, który krzywdy nie zrobi nawet mrówce. Wówczas trzeba szybko wymienić go na coś innego lub gorączkowo podnosić broń z ziemi. Sprzętu w grze autorzy nie szczędzili, dlatego nastawcie się na zdobyczne miecze różnych rodzajów, buławy, topory, włócznie, halabardy i co tam jeszcze średniowieczne rzemiosło było w stanie wyprodukować (nie spotkałem się chyba tylko z młotami). Ponoć w grze dostępnych jest 130 odrębnych modeli, ale oczywiście nie liczyłem tego, więc nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Inna sprawa, że w obrębie danego rodzaju broń rożni się tylko z nazwy i nie ma podanych właściwości w stylu gier RPG.

Niezliczone oręże, rozbudowane kombosy, The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów - recenzja

Ważne jest to, że dla obu rąk uzbrojenie można DOWOLNIE różnicować. Oznacza to, że nauczymy się walczyć dwiema buławami, albo buławą i mieczem, albo buławą i toporem, albo toporem i mieczem, albo – zresztą rozumiecie już o co mi chodzi. Dlaczego piszę o tym zróżnicowaniu? Otóż dlatego, że w The Cursed Crusade zaimplementowano system kombosów, który uwzględnia to, czym w danym momencie walczymy. Innymi słowy, w trakcie gry poznajemy kombinacje dla wszystkich zestawów odrębne i choć układy przycisków do wykonania określonych technik są w dużej mierze powtarzalne, to ich efekty zupełnie inaczej prezentują się w boju. Prosty przykład: jeden z wielu kombosów z użyciem topora zakończy się wbiciem ostrza w czaszkę, podczas gry kombos przy użyciu miecza przeszyje wrogowi pierś. Oba zaś wykonamy tym samym układem klawiszy i oba musimy wpierw niezależnie od siebie odblokować. Daje to niezliczone kombinacje ciosów, ale także parowań, odepchnięć, kopnięć, młynków i uderzeń z wyskoku. Dawno nie widziałem już gry o tak szerokim systemie walki bronią białą. Inna sprawa, że w grze słabuje mocno SI. Przeciwników łatwo jest pokonać - wystarczy w odpowiednim momencie wcisnąć przycisk parowania i po kłopocie. Efekt psuje również to, że ustawiają się do walki po kolei. Możemy niby porzucić jednego i zaatakować drugiego, ale na nas cała zgraja się niestety nie rzuci, tylko każdy poczeka na swoją kolejkę.

Klątwa demonów

Patent z broniami i rozbudowanymi starciami bardzo mi się podobał, ale opisane aspekty wcale nie wyczerpują tematu pod tym względem. Nasz bohater może bowiem wykorzystywać kilka kontekstowych miejsc, które pomogą mu wysłać przeciwników w zaświaty. Mi najbardziej podobało się przypalanie głowy na rozżarzonych węglach, ale można też przywalić oponentowi beczką, stołkiem lub wepchnąć go do studni. Trzeba również koniecznie wspomnieć o tym, że przeciwnicy mają różnorodne opancerzenie, wiec w czasie walk odpadają im choćby fragmenty pancerza czy hełmu. Pewien zakres ruchów mamy także dostępny w obronie. Dzięki zaznaczeniu atakującego nas wroga specjalną obwolutą łatwo jest wyprowadzić defensywny blok, a potem skontrować uderzenie. Czasami włącza się przy tym klimatyczna minigierka – siłowanie w zwarciu – którą wykończyć trzeba precyzyjnym w czasie pacnięciem określonego klawisza. Miłe i atrakcyjne w czasie zabawy. Klątwa demonów, The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów - recenzja

Niejako wisienką na torcie walk są starcia w demonicznym trybie, do którego przechodzimy, wciskając lewy przycisk. Nie można tam przebywać zbyt długo, bo upomni się o nas Śmierć, ale broń staje się w nim efektywniejsza, a do tego można razić przeciwników ogniem. Po każdej misji w The Cursed Crusade otrzymujemy określoną ilość punktów, które wydać można na nowe kombosy oraz ulepszenie atrybutów bohatera. Tych ostatnich jest w sumie pięć (m.in. siła, umiejętność władania bronią czy demoniczny tryb), a rozwijając je uzyskujemy np. dostęp do nowych kombinacji ciosów, albo zwiększoną odporność na ataki wrogów.

Świetne walki, słaba grafika

Wspomniany w poprzednim akapicie demoniczny tryb związany jest fabułą gry, w której obaj bohaterowie Denz de Bayle oraz Esteban Noviembre pozostają pod wpływem tajemniczej klątwy. Aby ją zdjąć, udają się na poszukiwania ojca Denza, który zaginął podczas jednej z krucjat. Chłopaki postanawiają zaciągnąć się jako żołnierze i wziąć udział w IV krucjacie, której celem był Konstantynopol. The Cursed Crusade została mocno osadzona w średniowiecznych realiach, a historyczne zdarzenia rozgrywają się niejako nieopodal nas, lub sami w nich uczestniczymy. Prawdę mówiąc, o historii tego okresu można się dowiedzieć trochę z wprowadzeń do misji, bo już poszczególne etapy stawiają po prostu na ostrą sieczkę. Dla przykładu - trafiając do wirtualnej Hagia Sophia, stoczymy tam pojedynek z wielkimi demonami, ale nie nastawiajcie się na wierne odwzorowania architektury tego miejsca i zgłębienie historii z nim związanej. Jakoś nie dopatrzyłem się wysokich minaretów czy pięknych zdobień, a samo wnętrze było raczej niewielkie. Świetne walki, słaba grafika, The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów - recenzja

Grafika w The Cursed Crusade jest nierówna, a przy tym częściej słaba. Najładniej odwzorowano uzbrojenie, w tym pancerze, jakie mają na sobie wojacy. Niemal wszystkie elementy zbroi są ładnie animowane, ruszają się w czasie pojedynków, a również na filmikach to właśnie im poświęcono najwięcej uwagi. Stało się to kosztem pozostałych elementów otoczenia oraz animacji bohaterów. Za to walki prezentują się w The Cursed Crusade całkiem nieźle, a to głównie zasługa brutalnych finiszerów, których jest cała masa. Gorzej prezentuje się już grafika lokacji – zamki i dziedzińce są do siebie podobne, nie zadbano o ekscytujące oświetlenie i efekty graficzne. The Cursed Crusade to również pozycja bardzo liniowa, a do tego taka, w której nie przejdziemy dalej, jeśli nie zabijemy wszystkich przeciwników w danej lokacji. Całość głównego wątku to zabawa na około 9 godzin, ale trzeba zaznaczyć, że filmiki trwają dosyć długo, jak na tego typu produkcję. Pewne urozmaicenie pod względem estetycznym stanowi demoniczny świat, do którego bohaterowie trafiają za sprawą klątwy, ale i on na dłuższą metę już mi się opatrzył. W sumie – pomijając krwawe walki – grafika to najsłabszy element gry. Gdybyśmy dostali taki system walki w oprawie na miarę God of War pewnie byłby hit. Tak jest po prostu w miarę poprawny slasher dla wielbicieli średniowiecznych klimatów. Tylko i aż tyle.

GramTV przedstawia:

5,0
Fajny system walki plus garść uproszczeń w pozostałych aspektach zabawy.
Plusy
  • rozbudowane kombosy
  • duża liczba broni
Minusy
  • grafika (pomijając filmiki i drobiazgi)
  • liniowość
  • słabe SI
  • mało urozmaicone etapy
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
10/12/2012 07:30
Dnia 01.12.2012 o 18:48, Czorny1991 napisał:

Siema . Mam problem bo Wlasnie zakupilem gre zaskakująca cena w biedronce 20 zl :) i mam pytanie czy moge jakos inaczej ja zainstalowac niz przez steam? Lub jak zmienic zeby nie instalowalo mi na dysk C:/ ? Prosze o pomoc;)

Ja też kupiłem w biedrze :) i zaskoczyła mnie jakością względem ceny, oczywiście zgadzam się z wszystkimi uwagami ale jedna za 20 PLN to był to udany zakup. Jeżeli chodzi o steam, to gra aktywuje się tylko w steamie, a kwestia gdzie gra Ci się instaluje jest zależna od tego na którym dysku masz zainstalowanego steama.

Usunięty
Usunięty
01/12/2012 18:48

Siema . Mam problem bo Wlasnie zakupilem gre zaskakująca cena w biedronce 20 zl :) i mam pytanie czy moge jakos inaczej ja zainstalowac niz przez steam? Lub jak zmienic zeby nie instalowalo mi na dysk C:/ ? Prosze o pomoc;)

Usunięty
Usunięty
01/12/2012 18:48

Siema . Mam problem bo Wlasnie zakupilem gre zaskakująca cena w biedronce 20 zl :) i mam pytanie czy moge jakos inaczej ja zainstalowac niz przez steam? Lub jak zmienic zeby nie instalowalo mi na dysk C:/ ? Prosze o pomoc;)




Trwa Wczytywanie