inFamous 2: Festival of Blood - recenzja

Łukasz Berliński
2011/10/29 15:00
7
0

Druga część inFamous, czy jak kto woli nieSławnego, została dobrze przyjęta przez graczy i tylko kwestią czasu było pojawienie się pierwszego DLC. Tymczasem Sucker Punch zaskoczyło i wydało tani spin-off w halloweenowym klimacie, który nie wymaga posiadania poprzednich części serii, a przy tym oferuje całkiem sporo. Miło, prawda?inFamous 2: Festival of Blood

Druga część inFamous, czy jak kto woli nieSławnego, została dobrze przyjęta przez graczy i tylko kwestią czasu było pojawienie się pierwszego DLC. Tymczasem Sucker Punch zaskoczyło i wydało tani spin-off w halloweenowym klimacie, który nie wymaga posiadania poprzednich części serii, a przy tym oferuje całkiem sporo. Miło, prawda?inFamous 2: Festival of Blood - recenzja

inFamous 2: Festival of Blood zabiera nas do dobrze znanego z drugiej odsłony New Marais. Nasz znajomek Zeke podrywa w obskurnym barze obficie obdarzoną przez naturę panią, chwaląc się znajomością z niejakim osobnikiem, który zwie się Cole McGarth. Opowiada cuda niewidy o jakiś wampirach, Krwawej Mary i o tym jak to wraz z Colem dzielnie stawili czoła krwiopijczej inwazji... Dla podrywanej pani brzmi to może niewiarygodnie, ale prawda jest taka, że w Festival of Blood Cole, którego losami ponownie pokieruje gracz, faktycznie zostaje „ukąszony” przez Krwawą Mary i ma czas do świtu na unicestwienie swej stwórczyni. W przeciwnym razie już do końca swych dni będzie unikał światła słonecznego...

Tak prezentuje się główny wątek Festiwalu Krwi, któremu do dobrego scenariusza daleko, ale jeśli przyjąć wampirzą konwencję z lekkim przymrużeniem oka, szybko przełkniemy wszelkie fabularne słabostki. A nawet bardzo szybko, bowiem aktywny udział w opowiadanej przez autorów mrocznej historii to zabawa na półtorej, góra dwie godziny. Nie dajcie się jednak zwieść tym liczbom, bowiem po poznaniu zakończenia barowego podrywu czeka na nas jeszcze sporo pracy.

Wszystko za sprawą misji UGC (zawartości tworzonej przez użytkowników), które są co prawda mocno schematyczne, ale zawsze wydłużają zabawę o kilka godzin. Nic nie stoi również na przeszkodzie byśmy sami stworzyli własną misję. Do gry dołączony jest znany z inFamous 2 edytor, do którego dodano kilka nowych funkcji, zatem jeśli ktoś lubił ten element w „dwójce”, w Festival of Blood poczuje się jak w domu. Poza dodatkową zawartością czekają na odblokowanie również wyjątkowo przyjazne trofea, co także wydłuża czas gry. Nie liczcie jednak na platynę, to byłoby zbyt łatwe.

Mogłoby się wydawać, że gra oferuje niewiele, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Zamknięta wyspa w New Marais to całkiem spory teren, który jak przystało na serię, możemy dowolnie eksplorować. Co prawda tylko pod osłoną nocy, ale to tylko nadaje grze mrocznego charakteru. Klimat potęguje również wizyta w biegnących pod ulicami katakumbach. Na brak miejsca do zwiedzania nikt tu nie powinien narzekać.

Cole w Festiwalu Krwi z racji tego, że stał się wampirem, używa jedynie swego „ciemnego” rodzaju mocy. Zapomnijcie o jakichkolwiek moralnych wyborach znanych z poprzedniej części, w końcu wampir nie kaktus, pić musi. Do dyspozycji mamy znane z inFamous 2 takie umiejętności jak ciskanie błyskawicami, rzucanie elektrycznymi granatami i rakietami, ciskanie wrogami i elementami otoczenia na odległość, szybowanie czy ślizganie się po szynach lub kablach. Słowem jest tu wszystko dobrze znane fanom serii i nadające się do solidnej rozwałki. Za korzystanie z mocy przyjdzie jednak nam zapłacić słony rachunek za światło, bowiem Cole standardowo swoje specjalne zdolności regeneruje ze źródeł prądu. Może dlatego w mieście jest tak ciemno?

GramTV przedstawia:

Każdą z umiejętności rozwijamy poprzez jej używanie, co według mnie jest dużo lepszym rozwiązaniem niż sztuczne pakowanie punktów doświadczenia w drabinkę z nieużywanymi mocami. Rozwiązanie zastosowane w inFamous 2: Festival of Blood jest dużo bardziej życiowe i praktyczne. Jednak jako że Cole nie jest istotą w pełni żywą posiada również nowe, wampirze cechy. Pierwszą z nich jest możliwość latania po mieście, co znacznie przyspiesza przemieszczanie się z jednego punktu do drugiego. Wymaga ona jednak odpowiedniej ilości krwi, która tylko czeka na wyssanie w cieplutkich szyjach nieświadomych mieszkańców New Marais. Tej jednak w trakcie lotu ciągle jest mało, a odpowiedni wskaźnik możemy zwiększyć jedynie po odnalezieniu porozrzucanych po całej wyspie urn.

I tu na pomoc przychodzi druga nowa zdolność Cole’a, czyli wampirzy wzrok. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku na padzie przechodzimy w żywcem wyjęty z Batman: Arkham Asylum tryb detektywistyczny pozwalający początkowo odróżnić ukryte wampiry od ludzi czy znaleźć poszlaki do poznania historii krwawej Mary, a po rozwinięciu także łatwo zlokalizować pozostałe urny z zapasem krwi. Najwyraźniej nieważne czy to człowiek czy wampir – rentgenowskie widzenie musi być. Ważne, że zarówno w Batmanie, jak i inFamous dobrze się sprawdza.

Oczywiście w grze o wampirach nie mogło zabraknąć krucyfiksu, który w tym wypadku jest naprawdę wypasionym modelem (serio, posłuchajcie opowieści o produkcji tego artefaktu i spróbujcie znaleźć potężniejszą broń na wampiry). Szkoda tylko, że tak mało jest rodzajów przeciwników, którym można wbić w serce drewniany kołek. Skaczące po ścianach z pistoletami uzi panie, panowie w czerwonych kubraczkach wyposażeni w kusze, mniejsze wampiry rzucające shurikenami i te większe, pierworodne, najtrudniejsze bestie do pokonania w grze. Aż się prosi o nieco większą różnorodność.

inFamous 2: Festival of Blood, jak już po samej nazwie się domyśleliście, podobnie jak nieSławny 2 został w pełni zlokalizowany na język polski. Podobnie jak poprzednio, szybko przełączyłem się na oryginalną ścieżkę dźwiękową, bowiem poziom rodzimych głosów użytych w grze pozostawia sporo do życzenia. Na szczęście gra nie sprawia kłopotów i bez przeszkód pozwala na przyjemną rozrywkę z angielską ścieżką dźwiękową i polskimi napisami.

Festival of Blood wygrywa przede wszystkim stosunkiem ceny do jakości. Za 36 zł (posiadacze konta PlayStation Plus mogą nabyć tę grę za niecałe 29 zł) dostajemy spory fragment miasta do eksploracji, w zasadzie wszystkie główne cechy inFamous 2 oraz kilka nowych elementów. Nie jest tego dużo, nie starcza tego na długo, ale przez ten krótki czas dobrze się bawiłem. Sądzę, że Sucker Punch zrobiło dobry interes tworząc tani spin-off serii nie wymagający posiadania podstawki. Festival of Blood miał dobrze wpasować się w halloweenowy okres oraz narobić smaku na kupno inFamous 2, jeśli ktoś jeszcze do tej pory tego nie zrobił. Oba te zadania wykonał bardzo dobrze.

7,0
Szybka i dobra zabawa za rozsądną cenę
Plusy
  • bardzo dobry stosunek ceny do zawartości
  • nowe moce do wykorzystania
  • spory kawałek miasta do eksploracji
  • nie wymaga posiadania inFamous 2
Minusy
  • bardzo krótki czas rozgrywki
  • małe zróżnicowanie przeciwników
  • schematyczność pobocznych misji
Komentarze
7
Mejste
Gramowicz
Autor
29/10/2011 19:47
Dnia 29.10.2011 o 19:00, Myszasty napisał:

Ale tak się robi dubbing gier w 99% przypadków. Aktorzy czytają Z KARTKI (a z czego by niby innego mieli?), i nie widzą scen, tylko zazwyczaj słyszą kwestie swoich angolskich kolegów. Słaby dubbing w lokalizowanych tytułach, to albo kwestia kiepskiego aktorstwa, albo reżyser dźwięku dał dupy, albo było za mało kasy i nie było opcji robienia dubli. Czasem bywa, że wszystkie trzy kwestie naraz. :)

Wiem, ale w tej grze to słychać . Sam najlepiej wiesz, że w innych grach dubbing wypada lepiej pomimo stosowania tych samych metod. Tutaj głosy są słabo dobrane do postaci, ich barwa głosu niezbyt pasuje do charakteru wirtualnych bohaterów. Serio, nie wiem o co tyle hałasu, kto chce może słuchać oryginalnego dubbingu, kto nie, włączy sobie polski. Proste. I za możliwość wyboru plus, choć to powinien być standard w każdej współczesnej grze.

Usunięty
Usunięty
29/10/2011 19:41

Double post

Usunięty
Usunięty
29/10/2011 19:40
Dnia 29.10.2011 o 19:09, TobiAlex napisał:

Plus powinien być za edytor (powinno to zostać ujęte) i tym samym ocena przynajmniej 0.5 oczka. Myszasty a widziałeś kiedyś kiedyś kartę z tekstem do dubbingu, bo wydaje mi się, że nie. Poszukaj na youtube albo w necie. Tam masz opisane co postać mówi, kim jest postać, jaki powinna mieć ton głosu, jaka jest dana sytuacja. A to, że Polacy mają to w d... to już inna sprawa i stąd takie rezultaty.

Na dubscore możesz znaleźć wiele wywiadów z aktorami i reżyserami dubbingowymi i możesz się dowiedzieć jak jest na prawdę. Zwykle nie wiadomo jaki jest kontekst rozmowy, teksty które dostają są nie poklei (może wpierw czytać tekst z końca gry, a 5 minut później tekst ze środka gry, a na końcu z prologu) i często nie wiedzą do kogo mówią.Co do tego że dostają informacje kim jest bohater, to fakt, ale zwykle niewiele da się z tym zrobić, bo wiedzą jakie cechy charakteru ma bohater, ale gdy później się odgrywa rozmowę i nawet nie wie się do kogo będzie postać mówiła to trzeba odegrać tekst stosunkowo neutralnie, tak aby potem tekst pasował ewentualnie do rozmowy z kochanką, wnuczką i zaprzysięgłym wrogiem.




Trwa Wczytywanie