Resident Evil: Operation Raccoon City – pierwsze wrażenia

Michał Mielcarek
2011/06/25 12:02
8
0

Pierwszy Resident Evil, w którym da się strzelać, celować i chodzić jednocześnie! A mimo to fani serii nie darzą tej gry sympatią. Niesłusznie, bo to przezabawna strzelanka.

Pierwszy Resident Evil, w którym da się strzelać, celować i chodzić jednocześnie! A mimo to fani serii nie darzą tej gry sympatią. Niesłusznie, bo to przezabawna strzelanka.

Wracamy do kultowego Raccoon City i cofamy się do 1998 roku, a dokładnie do momentu, gdy Leon Kennedy pojawia się w słynnym mieście. Akcja gry będzie toczyła się równolegle do wydarzeń pokazanych w Resident Evil 2 i 3, ale to alternatywna rzeczywistość. Nie jest to opowieść należąca do kanonu, co pozwala autorom zaszaleć do tego stopnia, że gracze będą mogli nawet... zabić Leona. Pomysł jest prosty – wracamy na stare śmieci, ale tym razem wcielimy się w złych gości, czyli żołnierzy organizacji Umbrella stojącej za całym zamieszaniem związanym z zombiakami i wirusami zamieniającymi ludzi w wygłodniałe zgniłki. Resident Evil: Operation Raccoon City – pierwsze wrażenia

Zadanie bohaterów jest proste – mają posprzątać w mieście, zanim nadciągnie kawaleria, czyli armia amerykańska i na jaw wyjdzie, w co bawi się Umbrella w Raccoon. Każdy pozostały przy życiu mieszkaniec musi zginąć, a zwłaszcza kulę powinien zarobić każdy policjant. A że Leon jest policjantem, który właśnie miał rozpocząć karierę w nowym miejscu – w Raccoon właśnie... cóż, pech. Dla fanów serii to prawdopodobnie najlepsza okazja, by co nieco dowiedzieć się o znienawidzonej organizacji. Choć może właśnie dlatego Umbrella jest tak pociągająca, że niewiele o niej wiadomo, a ludzie lubią aurę nieznanego.

GramTV przedstawia:

Już na wstępie okazuje się, że członkowie USS nie będą mieli łatwego zadania, bo do miasta dociera wojsko, więc trzeba walczyć z zombiakami oraz żołnierzami. To nie jest tak, że skoro Umbrella stworzyła zombie, to ma nad nimi kontrolę, czy jej ludzie są przez umarlaków lepiej traktowani. Zgniłki rzucają się na każdego człowieka i nie oszczędzają nawet agentów organizacji, co oznacza, że do akcji mogą wkroczyć tylko najlepsi z najlepszych. W prezentowanej na E3 wersji Raccoon City dał się we znaki wysoki poziom trudności. Zombiaki atakowały bohaterów wielką zgrają i nawet mając do dyspozycji broń palną i sporo amunicji, ciężko było przetrwać. Najlepszy jest oczywiście strzał w głowę, ale jest mało czasu na celowanie. Nie wolno stać w miejscu, trzeba cały czas pozostawać w ruchu i strzelać... po nogach. Zombiaki wciąż są niebezpieczne, gdy ostrzelić im ręce, ale kiedy stracą nogi, nie czołgają się już w stronę bohaterów, tylko umierają – tym razem na dobre.

Aha, oczywiście trzeba zaznaczyć, że Operation Raccoon City to nowoczesna gra TPP pełną gębą, czyli podczas celowania kamera przybliża się do bohatera i ustawia nad jego barkiem, a także znalazł się cover system, czyli możliwość schowania się za osłoną i wychylenia się na moment, by szybko oddać strzał. To akurat dobry patent na walki z Marinesami, którzy w odróżnieniu od zgniłków są uzbrojeni i nie szczędzą bohaterom ołowiu. Nie grzeszą za to inteligencją, choć potrafią ostrzeliwać gracza, gdy wycofują się na z góry upatrzone pozycje. Nie dadzą sobie tak łatwo strzelić w plecy.

Zombie nigdy się nie wycofują, a gdy tylko bohater zostanie mocniej zraniony i na ekranie pojawi się czerwona obwódka oznajmiająca ciężki stan zdrowia postaci, natychmiast cała chmara rzuca się na niego. Dlaczego? To proste – przyciąga je zapach świeżej krwi. Ekstremalnie ciężko wtedy uciec, ale od czego są towarzysze broni? Zawsze mogą potraktować zombie granatami, strzelać do nich albo podejść i poćwiczyć na nich fachowe ciosy i kopniaki oraz zabójcze finishery – wbijanie noży w ciało i łamanie kości umarlaków jest tu na porządku dziennym. Ranny czym prędzej powinien zjeść zielone zioło – to jedno z licznych nawiązań do starych Residentów. Nie było w nich za to sprayu, który usuwał wirusa z organizmu pogryzionego. To właśnie przez to, że można zostać zarażonym, poziom trudności jest tak wysoki. Jeśli pod ręką nie ma wspomnianego sprayu, trzeba mieć mnóstwo zielonych ziół, bo energia życiowa postaci wyczerpuje się w mgnieniu oka. Wirus trawi ciało bohatera bardzo szybko, co sprawia, że w panice biega się szukając leków, zamiast skupiać się na walce z zombiakami. Do premiery gry pozostało jeszcze trochę czasu, więc byłoby miło, gdyby jednak lepiej zbalansowano ten element, choć z drugiej strony stare Residenty nigdy nie były bardzo łatwe, więc taki powrót do korzeni mógłby ucieszyć fanów serii.

Na pewno ucieszą ich gościnne występy starych dobrych znajomych. W trakcie multiplayerowych meczy czterech na czterech, na arenę walki wkraczają nie tylko zombiaki, ale także Hunter – bardzo silny, szybki, skaczący na kilka metrów, co utrudnia walkę z nim. Spotkałem również łażącego po suficie Lickera z długim językiem. Nie napalajcie się jednak, bo w grze nie znajdzie się tryb grania jako zombiaki. A byłoby fajnie, gdyby można było pokierować hordą i zagryźć tych wrednych ludzi, którzy od lat wyżywają się na biednych zgniłkach. Chociaż kto wie, może Capcom ściemnia i jeszcze wszystkich zaskoczy? Przyjemnym zaskoczeniem byłaby na pewno poprawiona grafika. Wszechobecne ciemności mają za zadanie nie tylko budować klimat, ale również ukrywać brzydotę gry. Przynajmniej autorzy mogliby popracować nad okropnie poząbkowanymi krawędziami, bo grze na konsole obecnej generacji nie przystaje w ten sposób straszyć. Jeśli ma straszyć, to niech to robi w taki sposób, że na bohaterów znienacka będą wyskakiwały zombiaki. Raz jak mi taki wylazł nieoczekiwanie w ciemnym zaułku i wystawił długie łapska, to omal dostałem zawału. Za karę złapałem go za szyję i użyłem jako (nie)żywej tarczy. I jak tu nie kochać nowego Residenta?

Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
04/07/2011 13:43

Jeśli nie zwala tak jak 4 i 5 części to będzie wszystko OK mam nadzieje ze dalej będą ukryte stroje i na sam koniec zabawa mercenares. I na pewno jako stary fan RE zaopatrzę się i w tą część :D

Usunięty
Usunięty
25/06/2011 23:26

Skąd ten problem z zombiakami? To nie są runnerzy, więc można spokojnie przycelować i ukatrupić. Nie znoszę gdy zombie to nie runnerzy choćby dlatego, że taką zarazę można by łatwo zatrzymać. Zamknąć poszczególne dzielnice wpuścić ciężką maszynerię i po sprawie.

hans_olo
Gramowicz
25/06/2011 17:44

Nie no, misja "sprzątania miasta" żeby "rząd się nie dowiedział" - przezabawne.




Trwa Wczytywanie