DiRT 3 - recenzja

Paweł Pochowski
2011/06/05 12:30

DiRT 3 niósł ze sobą wielkie nadzieje, które jednak nie do końca zostały spełnione. Wkładając do napędu konsoli płytę z tym tytułem wprost nie posiadałem się ze szczęścia, jednak kończąc rozgrywkę moje uczucia były dużo bardziej mieszane. Nie wszystko, co zaplanowali panowie z Codemasters, wyszło im zgodnie z planem. Z jednej strony wprowadzili do rozgrywki zupełnie nowe elementy, takie jak tryb gymkhana, fenomenalne efekty pogodowe czy możliwość zabawy we dwójkę na podzielonym ekranie, z drugiej jednak innym nie poświęcili odpowiednio dużo uwagi. Nie zmienia to jednak faktu, że gra wciąga i to na wiele godzin.

DiRT 3 niósł ze sobą wielkie nadzieje, które jednak nie do końca zostały spełnione. Wkładając do napędu konsoli płytę z tym tytułem wprost nie posiadałem się ze szczęścia, jednak kończąc rozgrywkę moje uczucia były dużo bardziej mieszane. Nie wszystko, co zaplanowali panowie z Codemasters, wyszło im zgodnie z planem. Z jednej strony wprowadzili do rozgrywki zupełnie nowe elementy, takie jak tryb gymkhana, fenomenalne efekty pogodowe czy możliwość zabawy we dwójkę na podzielonym ekranie, z drugiej jednak innym nie poświęcili odpowiednio dużo uwagi. Nie zmienia to jednak faktu, że gra wciąga i to na wiele godzin.DiRT 3 - recenzja

Pierwsze z zaskoczeń czeka na nabywców DiRT 3 tuż po uruchomieniu. Okazuje się bowiem, że Mistrzowie Kodu porzucili swój zwyczaj umiejscawiania menu w wyścigowym padoku (Race Driver, DiRT 2, F1 2010) czy garażu (GRiD) na rzecz bardzo prostego, by nie rzec wręcz prostackiego, układu opartego na piramidach. Każdy z nich odpowiada jednemu z czterech wyścigowych sezonów, w których weźmiemy udział. Dodatkowo z czasem pojawiają się mniejsze trójkąciki prowadzące bezpośrednio do dodatkowych imprez. Wrażenia estetyczne z oglądania tak wykonanego menu są naprawdę niewielkie, a już na pewno mniejsze od klimatycznej przyczepy z poprzedniej części serii. Dobrze więc, że chociaż funkcjonalność tego rozwiązania spisuje się jak należy.

Tak jak wspomniałem powyżej, kariera w DiRT 3 składa się z czterech wyścigowych sezonów, a w trakcie każdego z nich bierzemy udział w trzech dużych zawodach, na które to składa się po kilka wyścigów. Dodatkowo każdy z sezonów kończy się imprezą finałową, w ramach której także startujemy w różnych wyścigach. By lepiej to uzmysłowić dodam, że przejście wszystkich sezonów (z pominięciem zawodów pobocznych) zajęło mi około dziesięciu godzin spędzonych tylko i wyłącznie za kółkiem, a podczas tego czasu wziąłem udział w ponad 100 wyścigach i przejechałem blisko 1000 kilometrów.

Codemasters przed premierą DiRT 3 zapowiadało powrót do dawnych czasów i położenie większego nacisku na rajdy - faktycznie jest ich więcej niż w poprzedniej części serii. Szkoda jednak, że ogólnie dyscyplin nie jest zbyt wiele. Rajdy można podzielić na dwie kategorie: rally oraz trailblazer, które delikatnie różnią się od siebie konwencją (np. w tych drugich startujemy bez pilota) oraz używanymi samochodami. Następne w kolejce są rally cross, land rush - doskonale znany fanom serii chociażby z DiRT 2 – oraz head to head, czyli po prostu wyścig równoległy nazywany także kryterium. Ostatnia w kolejce jest gymkhana, nad którą jednak skupimy się w kolejnym akapicie. Jedynie pięć dyscyplin nie zapewnia nam podczas rozgrywki odpowiedniej różnorodności, toteż nie obce jest podczas zabawy uczucie powtarzalności. Dodatkowo gra nie oferuje zbyt wiele torów, gdy dodamy więc ze sobą małą liczbę dyscyplin, schematyczny tryb kariery oraz niewiele tras otrzymamy idealny przepis na znużenie grającego i to jeszcze zanim dotrze chociażby do połowy trybu kariery.

Gymkhana jest jedną z największych nowości w grze i dodaje jej niezbędnego powiewu świeżości. Jest to nowa dyscyplina motosportowa popularyzowana na świecie przez Kena Blocka oraz jego odzieżową markę DC. W jej ramach bierzemy udział w różnych zawodach, w których najbardziej liczy się umiejętność szybkiej i precyzyjnej, lecz zarazem efektownej jazdy samochodem. Palimy gumę, kręcimy bączki, wyskakujemy w powietrze, popisujemy się mistrzowskim opanowaniem auta i palimy jeszcze więcej gumy, aby zrobić jak najlepsze i najpiękniejsze show. Ewolucji być może nie jest zbyt wiele, ale i tak gymkhana jest jednym z najmocniejszych argumentów DiRT 3. W zawodach z tej serii jeździ się bardzo przyjemnie, a co najważniejsze czym więcej trenujemy, tym faktycznie jazda wychodzi nam coraz lepiej. W ramach gymkhany najczęściej startujemy w zawodach freestylowych, podczas których w określonym czasie staramy się wykręcić jak największy punktowy wynik. Kluczem do zwycięstwa jest wykonywanie triku za trikiem, aby cały czas korzystać z podwójnego lub potrójnego mnożnika punktowego. Zabawy jest co niemiara, tym bardziej, że Codemasters w nasze ręce oddało także specjalny plac treningowy, na którym do woli możemy ćwiczyć przejazdy oraz wykonywać zadania niczym z serii Tony Hawk’s Pro Skater (zbierz ukryte znaczki, zrób konkretny trik w danym miejscu czy spędź podczas skoków ponad pięć minut w powietrzu itp.). Oprócz tego startujemy w zawodach w drifcie, sprincie na krótkich, lecz trudnych technicznie trasach oraz różnych wariacjach obracających się wokół tematu efektownej jazdy.

Z trybu kariery praktycznie całkowicie wykluczony został wątek ekonomiczny. Zamiast pieniędzy podczas każdych zawodów zdobywamy reputację – im więcej jej mamy, tym więcej coraz lepszych zespołów zgłasza się do nas z ofertami współpracy udostępniając nam swoje autka. Ponadto dodatkowe punkty reputacji można otrzymać za wykonywanie zadań pobocznych, przydzielanych (chyba) losowo do każdych zawodów. Polegają one na trywialnych wyzwaniach, takich jak przejechanie odcinka specjalnego bez wypadku, rozpędzenie samochodu do podanej prędkości czy przybycie na metę z odpowiednim zapasem czasowym. Niestety, misji jest niewiele, toteż ciągle się powtarzają, a dodatkowo ich poziom trudności wcale nie wzrasta wraz z postępem w trybie kariery. Jednakże czym lepszy zespół, tym za wykonanie zadania pobocznego otrzymamy więcej punktów. Pod koniec dostajemy więc półtora tysiąca punktów identycznie za to samo, za co początkowo dawano nam od stu do trzystu. I gdzie tu sens, gdzie logika?

Powoduje to jednak pewną sprzeczność. Po co bowiem mamy startować samochodem, który lubimy, jednak dla zespołu oferującego za wykonanie misji 300 punktów reputacji, skoro lepszy team zaoferuje nam ich 1200, a misja nie będzie wcale trudniejsza. Wybranie pierwszej opcji to ekonomiczny strzał w stopę. W teorii więc do wyboru jest zawsze kilka aut, w praktyce rozsądny wybór kończy się na zdecydowaniu się na jak najbardziej opłacalną opcję. Wolałem model z DiRT 2, w którym za własnoręcznie zarobione pieniądze kupowałem potrzebny, wybrany przeze mnie osobiście samochód, a następnie inwestowałem w niego przygotowując startu w konkretnych dyscyplinach.

Początkowo swego rodzaju problemem jest to, że rodzaj zadania które musimy wykonać widnieje dopiero po załadowaniu się wyścigu (a loadingi w DiRT 3 do najkrótszych nie należą). Nie wiemy więc, na co się zdecydowaliśmy, a to jest dość frustrujące. Wspominał o tym chociażby Knicz w swoim tekście opisującym pierwsze wrażenia. Mnie osobiście frustracja na to małe niedociągnięcie przeszła dość szybko, bowiem całkowicie przestałem zwracać uwagę na owe misje. W końcu i tak ciągle się powtarzały, a wykonanie ich to żaden problem. Szkoda jedynie, że Codemasters bardziej się przy ich stworzeniu nie postarało, bo mógł to być mocny punkt tej produkcji, a jest jedynie fajną, lecz słabo wykonaną ciekawostką.

Reasumując dotychczasowe narzekanie: tryb kariery w DiRT 3 to schematyczny ciąg zaliczania tych samych dyscyplin na zbyt małej ilości tras, przez co dość szybko znika początkowy entuzjazm. Pod tym względem gra jest słabsza od DiRT 2, który w porównaniu z następcą broni się ciekawiej wykonanym trybem World Tour, z większą liczbą tras, ciekawszym klimatem i bardziej różnorodnymi konkurencjami. Na szczęście DiRT 3 ma jeszcze kilka plusów.

GramTV przedstawia:

Jednym z nich jest potężne zaplecze dostępnych samochodów. Ścigamy się autami z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, grupy B, klasy S2000, buggy, terenówkami, specjalnymi samochodami dla dyscypliny trailblazer oraz gymkhana, a to i tak jeszcze nie wszystko. Razem garaż w DiRT 3 zawiera kilkadziesiąt potężnych aut. Co jednak najlepsze, przed wieloma zawodami sami wybieramy kategorię, w której chcemy się ścigać. Dzięki temu każdy z graczy ma możliwość spędzenia jak najwięcej czasu w ulubionym samochodzie lub po prostu wystartowaniu w tej klasie, w której akurat po prostu chce. To świetne rozwiązanie, które pozwala dostosować grę do preferencji grającego, a tak przecież powinno być.

DiRT 3 pochwalić można za elastyczny poziom trudności, który także w dużym stopniu dostosowujemy do własnych preferencji. Możemy włączyć lub wyłączyć poszczególne systemy wspomagające sterowanie samochodem, dzięki czemu gra nie stanie się dla nas ani zbyt łatwa, ani też zbyt trudna. Osobno regulujemy także poziom trudności dla sztucznej inteligencji przeciwników. Odpowiednie zgranie tych opcji zapewni nam zabawę, która ciągle jest wyzwaniem, ale nie na tyle dużym, abyśmy byli zmuszeni do odejścia od konsoli i wypowiadania niecenzuralnych słów. Prawidłowo, bowiem w końcu głównym zadaniem gier jest dostarczenie zabawy oraz przyjemności.

Pod tym względem DiRT 3 spisuje się bardzo dobrze, a grywalność wprost wylewa się z ekranu. Przeciwnicy na torze walczą zaciekle i niełatwo oddają swoją pozycję. Nie raz zaskoczyli mnie swoją zaciętością podczas toczonych pojedynków, a wszystko zgodnie z zasadami fair play – z ich strony wypchnięcie poza tor czy na bandę, poza pewnymi wyjątkami, nam nie grozi, dzięki czemu rywalizacja ma w sobie sportowego ducha. Rywale potrafią także popełniać błędy, przez co mamy możliwość podziwiania efektownych kraks i wypadków, w których nie koniecznie musimy brać udział. DiRT 3 jest przeciwieństwem wszystkich tych gier wyścigowych, w których konkurenci ograniczają się jedynie do jazdy po zaprojektowanym przez twórców torze. To chyba dzięki temu spędziłem przy DiRT 3 tyle czasu przymykając oko na wspomniane wcześniej minusy.

Złego słowa nie powiem także o modelu jazdy w DiRT 3. Jest zręcznościowy, ale to oczywiste – chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie upatruje w tej grze symulatora rajdów. Sterowanie jest na tyle trudne, że z wyłączonymi wspomagaczami musimy nabrać rozsądnego szacunku do samochodu którym jedziemy, a jeden błąd może zakończyć naszą zabawę (chyba, że skorzystamy z możliwości cofnięcia czasu) jednocześnie na tyle przyjemne, że pomimo wszystko bardzo łatwo przy DiRT 3 załapać wirusa „jeszcze jednego wyścigu”. Grę testowałem na kierownicy, co dodatkowo uprzyjemniło mi spędzony z nią czas. System force feedback przyjemnie szarpał trzymanym w ręce kontrolerem imitując efekt jazdy po nierównościach, dodając zabawie dodatkowego smaczku. Zdecydowanie polecam odpalenie DiRT 3 wraz z kierownicą.

Jednak na tym lista zalet DiRT 3 wcale się nie kończy. Przecież jest jeszcze świetny tryb rozgrywki wieloosobowej, praktycznie w całości przeniesiony z poprzedniej części serii. Po co jednak zmieniać coś, co sprawdza się wyśmienicie, prawda? Gdy decydujemy się na wyścigi przez Xbox Live wystarczy wybrać, czy pragniemy grać dla zabawy, czy zaciekle walczyć o zwycięstwo i punkty w rankingu oraz o tym, czy chcemy wziąć udział w wyścigach solo czy też grupowych. Online zagrać możemy we wszystkie konkurencje dostępne dla pojedynczego gracza, w tym zupełnie nowe invasion oraz outbreak. Rozgrywka z innymi graczami jest bardzo satysfakcjonująca i wyzwala o wiele większe emocje oraz uczucie prawdziwej rywalizacji. Multi to jedna z mocniejszych stron DiRT 3. Tym bardziej, że Codemasters wzbogaciło multiplayer o tryb podzielonego ekranu, dzięki czemu możemy bawić się wraz ze znajomym siedząc przed jedną konsolą.

Last, but no least – czas na grafikę. To także wielki plus DiRT 3. Już DiRT 2 wyglądał pięknie, ale „trójka” robi pod tym względem kolejny krok naprzód. Codemasters zaprojektowało wyraźniejsze tekstury, które szczególnie w przypadku samochodów wydają się być ostre jak żyleta. Auta wykonane są na naprawdę wysokim poziomie, zbliżonym do tego co prezentuje chociażby Forza Motorsport 3. Do tego wszystkiego dochodzą naprawdę śliczne krajobrazy oraz fe-no-me-nal-ne efekty pogodowe! W DiRT 3 ścigamy się nie tylko w dzień, ale także w nocy, w deszczu oraz w śniegu. Fontanna wody tworzona przez samochód jadący przed nami, śnieg zacinający nam prosto w szybę, wymuszający tym samym nerwową pracę wycieraczek czy czarna noc rozświetlana jedynie reflektorami naszego samochodu, gdy na dobrą sprawę nie wiemy co czai się dalej niż pięćdziesiąt metrów przed maską naszego samochodu, to efekty, które po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. Podobnie jak kurz osiadający na karoserii, rozświetlany przez wschodzące słońce czy błoto zalepiające autko aż po sam dach. Co najważniejsze, gra wcale nie wygląda dużo gorzej od tego, co prezentują oficjalne screenshoty, a przecież do takiej praktyki twórcy już nas przyzwyczaili. Jednym słowem za oprawę wizualną przybijam Mistrzom Kodu wysoką piątkę.

Podsumowując, DiRT 3 nie jest produkcją łatwą do oceny. Osobiście uważam, że Codemasters powinno nad tą grą popracować trochę dłużej i więcej pracy włożyć w stworzenie ciekawego, nieschematycznego trybu kariery oraz przygotowanie większej ilości tras. Wtedy DiRT 3 nie musiałaby nadrabiać piękną grafiką, fenomenalnymi efektami pogodowymi, przyjemnym modelem sterowania czy dobrze wykonanym trybem zabawy wieloosobowym, i nie trzeba by przemykać oka na wady. Owe niedociągnięcia bolą tym bardziej, że kto jak kto, ale Codemasters już udowodniło, że potrafi projektować świetne i wciągające tryby kariery – chociażby w DiRT 2 czy GRiD. Tym razem się nie postarali, przez co DiRT 3 to produkcja dobra, jednak nie spełniająca pokładanych w niej nadziei. Fani serii będą zadowoleni, szczególnie jeśli podobał im się DiRT 2 – pod względem stricte wyścigowym, obie części serii są do siebie bardzo zbliżone. Ostrożność doradzam osobom szukającym po prostu ciekawiej gry wyścigowej – powinni rozważyć zakup Shift 2: Unleashed – oraz maniakom rajdów. DiRT 3, wbrew zapowiedziom, wcale nie kładzie na nie aż tak wielkiego nacisku, lepszym wyborem może okazać się WRC: FIA Racing Championship – tytuł o dwie klasy brzydszy, ale też o dwie klasy lepiej odzwierciedlający rajdową rzeczywistość. Tym czasem wracam do zabawy, bo czekają na mnie misje na placu treningowym DC oraz wciągający multiplayer.

8,0
Jest dobrze, choć mogłobyć trochę lepiej
Plusy
  • wciągająca rozgrywka
  • bardzo dobra grafika
  • gymkhana
  • multiplayer
  • elastyczny poziom trudności
Minusy
  • schematyczność i powtarzalność trybu kariery
  • tras i dyscyplin mogłoby być więcej
  • brak wątku ekonomicznego, zastąpionego przez punkty reputacji
  • wykonanie misji dodatkowych
Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
07/06/2011 15:47

Odcinków czysto rajdowych mało i przede wszytkim za krótkie :( Na szczęście nieco ograniczono jakies tam hamerykańskie czterokółii, cięzarówki itp.. Jakieś rozbijanie pudełek i esy floresy dla fanów sprzedawcy butów niech sobie w wydech wsadzą ;) Do diaska, nie można zrobić dziś aż(tylko) normalnej, ''czystej'' rajdówki na ładnym silniku (wzór: seria WRC na Ps2) ? Aha, dla osłody - gra jest i tak o wiele lepsza od Dirt2, który był kompletną porażką i jakimiś wyścigami poduszkowców podanych w hamburgerowo-jarmarcznej stylistyce..

Usunięty
Usunięty
06/06/2011 01:27

Jeśli o mnie chodzi to trasy są ciekawie zaprojektowane, ale te rajdowe są za krótkie. Możliwość jazdy B grupowymi potworami na najwyższym poziomie trudności z wyłączonymi wspomagaczami podczas deszczu w finlandii daje przeogromną frajdę i gra jest o niebo lepiej wyposażona w rajdy niż D2. W grze są tegoroczne wozy klasy WRC oprócz Citroena DS3, są też zeszłoroczne wurce. Autor zapomniał napisać o dyscyplinie RAID, gdzie ścigamy się "dakarówkami". Soundtrack jest bardzo dobry a dźwięki wozów fenomenalne. Kibice reagują na dzwony. I ten dźwięk rajdówki w lesie jest najlepszy jaki słyszałemAha. Jeśli ktoś pamięta odcinek Top Gear w którym James May w rajdówce którą prowadził Henning Solberg ścigał się z Hammondem w bobsleju w norwegii to taki sam wyścig znajdzie w grze (tyle że w MINI WRC). Taka mała rzecz a cieszy :DMuszę się zgodzić z Ekonochrist. Pierwszy DiRT miał idealne wyważenie jeśli chodzi o dyscypliny. To cały czas był stary dobry colin tylko z kilkoma dodatkami, trasy były dłuższe i trudniejsze, były rajdy asfaltowe. Ale za to było mniej wozów wrc (tylko 2), reszta to N - grupowe auta grupa B albo ośki.

Michal_Raven
Gramowicz
05/06/2011 22:23
Dnia 05.06.2011 o 21:56, Szczena1993 napisał:

Pytanie do recenzenta lub tych, którz grali: ile dokładnie jest odcinków rajdowych i czy są one tylko w Kenii, Finlandii i Norwegii?

Jest jeszcze Michigan. I chyba wypada 6 odcinków na jeden kraj.




Trwa Wczytywanie