Top 10 największych zabijaków w grach

Mastermind&Zaix
2010/12/04 15:00

Ostatnio Mastermind wraz z Zaixem wytypowali własną listę dziesięciu najładniejszych dziewczyn z gier konsolowych oraz komputerowych. Tym razem postanowili zaprezentować Wam swoją listę ulubionych "zabijaków".Top 10 największych zabijaków w grach

Już jakoś tak się utarło, że od zarania dziejów kreujemy sobie wzory bohaterów, które następnie możemy wielbić i podziwiać. Można tutaj przywołać starożytne greckie legendy, różne książki lub filmy, ale my oczywiście skupimy się na bohaterach gier komputerowych. Żeby było jednak ciekawiej dzisiaj prezentujemy Wam przegląd dziesięciu najgroźniejszych, najniebezpieczniejszych, najbardziej charyzmatycznych bohaterów gier komputerowych oraz konsolowych. Typowych "zakapiorów" lub "zabijaków", którzy co prawda walczą w dobrej sprawie, ale sposób jaki sobie wybrali zdecydowanie wpasowuje się w makiavellowskie "cel uświęca środki". A nawet - jak zaraz się przekonacie - wiele celów uświęca wiele środków. Trzymajcie się mocno, oto przed Wami top-lista dziesięciu naszych ulubionych zakapiorów. A dodatkowo mały bonus ;) 10. Alex Mercer (Prototype)

Mastermind: Alex Mercer to postać w naszym zestawieniu szczególna. Po pierwsze dlatego, że kiedy go poznajemy, wie o swojej przeszłości prawie tyle co my, a więc nic. Stracił pamięć i ucieka ze szpitala, w którym chcą go przerobić na eksponat dla studentów medycyny. Wkrótce też odkrywa, że dysponuje mocami specjalnymi. Ot tak sobie! A przy ich użyciu może rozpętać na ulicach wirtualnego Nowego Jorku prawdziwe piekło. I trzeba Wam wiedzieć, że nie są to jakieś banalne moce. Mercer może np. zmienić kształt ciała i wystrzelić ogromnymi kolcami lub zmienić kończyny w długie, lepkie macki, które okażą się przydatne przy roztrzaskaniu o ziemię helikoptera. O takich banałach jak ultraszybki bieg, czy nadzwyczajnie wysoki skok nie ma już sensu wspominać. Wiadomo, że Mercer to postać wyjątkowa, która funkcjonuje jak prawdziwa maszyna do zabijania.

Zaix: To prawda, Mercer ma w sobie to „coś”, dla mnie to taki odpowiednik superbohatera. Łączy w sobie zdolności tych wszystkich amerykańskich „manów” w jedną spójną całość i to w jakim stylu! Wcielając się w Alexa dosłownie godzinami możemy demolować ulice Wielkiego Jabłka, rzucać samochodami i robić różne inne, niesamowite rzeczy. Prototype nie byłoby tak dobrym tytułem, gdyby nie właśnie obecność Alexa. Vivat Mercer!

9. Frank Castle (The Punisher)

Zaix: Od reszty zakapiorów w naszym zestawieniu Frank Castle różni się tym, że nie został wymyślony na potrzeby gry. Jego rodowód jest całkowicie komiksowy. Dopiero po długim czasie zdecydowano się przenieść tą postać do rzeczywistości wirtualnej. W naszym zestawieniu Frank zajął zaszczytne, dziewiąte miejsce. Co ciekawe Frank nie walczy ani o wolność żadnej planety, ani nie eliminuje groźnych terrorystów, krzyżując ich międzynarodowe plany. O nie, Frank po prostu niesamowicie się wkur...zył, gdy pewnego słonecznego dnia w nowojorskim Central Parku mafia rozliczając swoje porachunki zastrzeliła jego całą rodzina. Pech (dla przestępców) chciał, że nie dość, że Frank przeżył, to dodatkowo jest weteranem wojny w Wietnamie i doskonale wie, jak walczyć oraz dodatkowo – jak przeżyć. Ponadto umie w taki sposób torturować swoje ofiary, aby cierpiały najcięższe katusze, pozostając w pełni świadomości... W takim momencie wyśpiewają mu wszystko, co chce wiedzieć. Frank nie jest osobą, z którą chcielibyście zadrzeć. My zresztą też nie.

Mastermind: Pierwszy bohater naszego zestawienia, (drugim, jak zobaczycie jest Max Payne), który mści się z powodów osobistych. Autorzy gry The Punisher zastosowali pewien ciekawy zabieg. Otóż fabuła była opowiadana niejako od końca, w kilkunastu bardzo klimatycznych filmikach. Z jednej strony widzieliśmy więc Franka, który był przesłuchiwany, z drugiej sami uczestniczyliśmy w przesłuchaniach kolejnych ofiar. Dla mnie ta gra była trochę kalką z Max Payne’a i to nie do końca udaną. Frank potrafi skakać na boki, strzela z dwóch strzelb jednocześnie, ale wygląda to dość nieudolnie. Podobał mi się za to miotacz ognia i generalnie fakt, że Castle może robić użytek z wielu pukawek. Najfajniej jednak zachowuje się w specjalnym trybie „rzeźni”. Wyciąga wtedy dwa noże i dosłownie szlachtuje przeciwników. Może także serwować przeciwnikom tzw. „quick kille”, które również wyglądają bardzo efektownie. Tak, zgadzam się z Tobą Zaix, że nie chcemy z nim zadzierać!

8. Agent 47 (seria Hitman)

Zaix: Chyba żaden bohater z całego naszego zestawienia nie jest tak bardzo wpisany w kanon gier komputerowych, jak właśnie słynny Hitman – czyli Agent 47 – który to w branży rozrywkowej jest obecny od ponad dekady, a lista jego występów cały czas się powiększa. W międzyczasie dorobił się całej serii gier, a ostatnio nakręcono nawet cały film poświęcony właśnie tej postaci. Podobnie jak i Niko możemy Agenta 47 uznać za postać bliską rzeczywistości. No bo czy w prawdziwym życiu nie istnieją płatni zabójcy? Istnieją. A Hitman jest właśnie jednym z nich. Bierze pieniądze za to, by zlikwidować wskazaną personę. Jest zawodowcem, robi to właściwie beznamiętnie, ponieważ do tego został wyszkolony. No i ta jego łysa głowa... Bez wątpienia to jeden z najgroźniejszych ludzi w całej stawce.

Mastermind: Twoja wiedza, Zaix, na temat płatnych zabójców w „prawdziwym życiu” trochę mnie przeraża, ale nie zmienia to faktu, że Agent 47 zasłużył na miejsce w naszym zestawieniu. To w zasadzie chyba jedyna postać, o której moglibyśmy powiedzieć, że jest kompletnie wyprana z uczuć. Zresztą – czy można się dziwić, skoro koleś nie ma brwi, a na karku ma wytatuowany kod kreskowy oraz numer seryjny – 640509-040147? 47 działa z precyzją Terminatora i po prostu wykonuje zadania, które polegają na likwidowaniu kolejnych celów. Bez zbędnych pytań, bez emocji, bez skrupułów. Poza tym Agent 47 ma dostęp do wyszukanych narzędzi zbrodni. Jego znakiem rozpoznawczym są z pewnością dwa Hardballery oraz karabin wyborowy Walther WA 2000 ale najwspanialej posługuje się chyba garotą. 47 ceni sobie również styl. Najchętniej morduje swoje ofiary w idealnie skrojonym garniturze.

7. Max Payne (seria Max Payne)

Mastermind: Jakże odmienny od pozostałych bohater naszego zestawienia. Max Payne to wcielenie bólu i cierpienia, co zresztą precyzyjnie oddaje jego nazwisko. Payne jest mroczny, dekadencki i depresyjny. Jego życie przysłania zemsta. Kieruje nim bowiem chęć odwetu za śmierć żony i córki, przez co stał się idealnym narzędziem do wybijania przestępców. Max kładzie trupem zastępy przeciwników, posługując się doskonale wszystkimi zebranymi po drodze giwerami. Jest klasykiem. Interesuje go broń palna z obowiązkową parą lśniących Uzi na czele. Do tego potrafi wykręcić niesamowite akcje w najlepszym chyba w grach trybie bullet time. A jakby komuś było mało, bezustannie szprycuje się prochami przeciwbólowymi. Ot, prawdziwy twardziel.

Zaix: Max Payne jest grą o niesamowicie sugestywnym, przygnębiającym i smutnym charakterze. Zresztą wystarczy porównać ten tytuł do innej produkcji stworzonej przez studio Remedy – Alana Wake. Obydwa cechuje właśnie genialny, niesamowicie gęsty klimat. Główny bohater jest z jednej strony tak rozżalony, że mógłby robić za growy odpowiednik emo. Jednocześnie z drugiej strony kieruje nim paląca chęć zemsty, która sprawia, że lepiej mu w drogę nie wchodzić. Max jest zdeterminowany i nie cofnie się absolutnie przed niczym. Zresztą jak dobrze wiemy, cała historia zostawia w jego psychice niesamowitą wyrwę, która z czasem przeistacza się w obłęd. Biedny Neo... Znaczy Max.

6. Marcus Fenix (seria Gears of War)

Zaix: Z całej naszej wyselekcjonowanej dziesiątki wielkością i gabarytami z Marcusem Fenixem mierzyć może się jedynie Duke. Jednak gdy postawimy ich obok siebie, szybko zrozumiemy, że porównanie tych dwóch jest równie śmieszne, jak porównanie Jamesa Bonda i Austina Powersa. W tym przypadku to Duke, w swoich włoskach na żel i ciemnych okularkach na nosie, wygląda niczym parodia Marcusa. Z Fenixa jest kawał twardego su***syna, już sam jego wygląd budzi przerażenie u przeciwników. Trzeba jednak dodać, że Marcus nie tylko wygląda na niebezpiecznie groźnego. On po prostu taki jest. Ma mięśnie jak ze stali, a przez przeciwników przechodzi gładziutko niczym nóż przez masło. Całości dopełnia jego niski głos – jak Marcus się wydrze, to nie ma Locusta na Serze, który by na ten dźwięk w gacie nie narobił. I to właśnie czyni z niego jednego z największych zakapiorów, jakich ekrany naszych konsol (i pecetów) widziały.

Mastermind: Marcus Fenix to - żołnierz instytucja. Skazany za niesubordynację, o ile dobrze pamiętam niesłusznie, na 40 lat niewoli w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Jacinto. Z wyroku odsiedział „zaledwie” cztery lata, a po wyjściu stał się jeszcze większym twardzielem niż przed trafieniem za kratki. Głos Marcusa należy do Johna DiMaggio, który ma na koncie również sporo innych ról „growych”. Jednak w tym przypadku, choć głos też wypada znakomicie, to jednak nie on jest najważniejszy. Najważniejsza jest bowiem bezbłędna i nieokiełznana rzeźnia, jaką Marcus urządza swoim przeciwnikom. Strzały ze snajperki rozpryskujące mózg na ścianie, czy cięcie piłą w zwarciu, w efekcie którego krwawa posoka leje się strumieniami to wcale nie wszystkie atrakcje, jakie serwuje przeciwnikom. Tak, bez dwóch zdań Marcus mógłby pracować w rzeźni i pewnie nieźle by się tam zrealizował.

5. Nikolai "Niko" Bellic (GTA IV)

Zaix: Nikolai "Niko" Bellic zajął zaszczytne piąte miejsce w naszej stawce, wyprzedzając m.in. "prawie" superbohatera Aleksa Mercera, czy ogromnego Marcusa Feniksa. Jaki cudem? W porównaniu do nich Nico jest bohaterem z krwi i kości, człowiekiem doświadczonym przez realne życie i uczestnictwo w wojnie, a nie jakimiś tam potyczkami z Szarańczą. I chociaż przez większość gry jest chłopakiem na posyłki, to jednak pomiatać nim się nie da. Zbyt dobrze zna życie, by na to sobie pozwolić. Jednocześnie potrafi być z jednej strony troskliwy o najbliższych, a z drugiej strony zabić z zimną krwią człowieka, przystawiając mu lufę pistoletu do skroni i patrząc mu przy tym prosto w oczy. Oprócz tego zajmuje się handlem narkotykami, zabójstwami na zlecenie oraz napadami na banki. I właśnie za to, że Nikolai Bellic jest osobą, którą być może codziennie mijamy na ulicy, umieściliśmy go na piątym miejscu.

Mastermind: Tak, kto wie, kto wie, może faktycznie go mijamy. A może nawet przybijamy mu piątkę, nie wiedząc czym zajmuje się w godzinach „pracy” ;) W tym tkwi właśnie urok Niko, a może bardziej trafnie będzie napisać, że jego „ekranowa prawda”. Niko to po prostu chłopak z miasta, dla którego jedynym wyborem okazuje się świat przestępczy. I jak to z takimi typami bywa, również Niko kieruje się swoistym kodeksem honorowym. Nie zmienia to jednak faktu, że chłopak lubi się zabawić, przejechać jakąś, niekoniecznie swoją, furą, przywalić bejzbolem jakiemuś niesfornemu urwisowi. Niko niewątpliwie ma styl.

4. Geralt z Rivii (Wiedźmin)

Mastermind: Wprawdzie wszyscy Wiedźmini to legendarni zabójcy potworów, ale Geralta z Rivii potrafił namieszać jak żaden inny. Zresztą nie tylko mikstury, choć je także. Głównie Wiedźmin mieszał jeśli chodzi o wszelkie Cmentary, Echinopsy, Ghule, Kikimory, Kościogłowy, Południce, Utopce i inne plugastwo. Mieszał im w mózgach i bebechach, a kości gruchotał skuteczniej niż zbój Łamignat. Zróżnicowanie przeciwników w grze powalało, a nasz swojski „Wiesiek” miał z nimi roboty od groma. Znakomicie przy tym władał mieczami, toporami, maczugami, cepami, sztyletami i czymkolwiek, co wpadło mu w ręce. A było tego niemało, więc „Wiesiek” może z pewnością uchodzić za specjalistę od uzbrojenia. Umiał przy tym używać jednego z kilku stylów walki (wilka, kota i gryfa), co miało w czasie pojedynków niebagatelne znaczenie. O tak! Wiedźmin z pewnością zasługuje na wysokie miejsce w naszym zestawieniu największych growych „killerów”. Jest wśród nich niczym arystokrata. Wyniosły, skuteczny i czarujący.

Zaix: Wiedźmin to taki polski samiec alfa świata fantasy – męski, silny, doskonale władający mieczem, niestroniący od pięknych kobiet (a tak właściwie to one nie stronią od niego), z wielką blizną na czole, która od razu ujawnia, z jakim typem człowieka mamy do czynienia. Geralt nie jest jakimś tam pierwszym lepszym zawadiaką, co wszczyna bójkę i leci po znajomków. Co to, to nie. Twardo patrzy w twarz niebezpieczeństwu i nie boi się niczego. A pije za trzech! To wszystko sprawia, że Geralta zdecydowanie mogę uznać za jednego z moich ulubionych bohaterów. Zresztą nie tylko ja, bo doskonale wiem, że i Mastermind, i większość czytelników gram.pl się ze mną zgodzi.

GramTV przedstawia:

3. Duke Nukem (Duke Nukem 3D)

Mastermind: Teksty w stylu "Damn, I'm looking good", "Heh, Heh, Heh! What a mess" , "One man, one world, one million babes to save", czy "See you in hell" najlepiej oddają charakter tego jegomościa. Frazy te wypowiada w rewelacyjny sposób aktor Jon St. John i to właśnie w dużym stopniu jemu Duke zawdzięcza światową popularność. Książe to książe! Ma niepowtarzalną osobowość i charyzmę, którą mógłby obdzielić co najmniej setkę innych bohaterów z gier. Do tego gość jest niepoprawny politycznie, nie ma żadnych kompleksów i oczywiście lubi się zabawić. Choć wielu przypuszcza, że blond piękniś ma wióry zamiast mózgu, Duke zna się nie nieźle na giwerach, a świńskim najeźdźcom z kosmosu potrafi zgotować prawdziwe piekło. Poza strzelaniem drugą miłością Księcia są striptizerki. Koleś nie przepuści żadnej szansy na zobaczenie loop dance i rzucenie paru niecenzuralnych zwrotów.

Zaix: Wiesz kogo mi osobiście przypomina Książe? Johnny’ego Bravo! Przecież ci goście mogliby być braćmi! Wyglądają podobnie, charyzmę mają identyczną, podobnie jak i ego równej wielkości. Swoją drogą mam pewną teorię na temat Duke’a – otóż moim zdaniem zachowuje się on tak, a nie inaczej, z powodu pewnych kompleksów natury bardzo osobistej... Zostawiając jednak ten temat, chciałbym zauważyć, że Duke jest niesamowicie odważny. Bez mrugnięcia okiem odłożył swoje ulubione pisemko z roznegliżowanymi panienkami, kiedy tylko trzeba było ochronić naszą planetę. Seria gier z naszym "Johnnym Bravo" zyskała sobie ogromną popularność w dużej mierze właśnie dzięki osobie głównego bohatera. Wyobrażacie sobie którąkolwiek grę z tej serii z innym bohaterem? Bo ja nie. Mam tylko nadzieję, że przez ostatnich kilkanaście lat Duke nie wypadł z formy, a najnowsza produkcja z Księciem w roli głównej zamknie usta sceptykom.

2. Kratos (seria God Of War)

Mastermind: Jak dla mnie, to trochę wpadka, że Kratos nie zawędrował na pierwszą pozycję, ale uznajmy, że konkurencja w dziedzinie „najwięksi zabijacy w historii gier komputerowych” jest po prostu ogromna. W końcu na „korzyść” Spartiaty przemawia to, że położył trupem wielu bogów olimpijskich w tym Aresa, Posejdona, Atenę i samego Zeusa. A lista jest oczywiście o wiele dłuższa. Zresztą, zacznijmy może od tego, że Kratos w szale poszlachtował przecież żonę i dziecko o setkach różnorodnych mitologicznych kreatur nie wspominając. No to kto może się uznawać za większego „madafakę”? Hę? Zresztą od tego „kogo” ważniejsze jest nawet „w jakim stylu” wykończył. Pokażcie mi innego kozaka, który z taką wprawą wywija wielgachnymi ostrzami, załatwia przeciwników głową urwaną Meduzie, czy nemejskimi rękawicami odebranymi samemu Heraklesowi. Kratos w żadną pacyniarkę się nie bawi i idzie przed siebie jak tornado. Po trupach, do celu...

Zaix: Kratos! Bohater nad bohaterów! Nic dziwnego - w końcu dorastał i szkolił się u najlepszych. Tak właściwie jest on maszyną do zabijania, jego zadaniem jest zwyciężać i to nawet wtedy, gdy zwycięstwo ma cenę najwyższą – cenę oddania własnej duszy. Bogów traktuje jak równych sobie, jednak szybko okazuje się, że przewyższa ich i siłą, i zręcznością, i intelektem. Tak jak wspominałeś dokonuje rzeczy niemożliwej: zabija samego Zeusa, a także wiele innych ważnych „olimpijskich” postaci. Dlaczego więc nie zasłużył moim zdaniem na pierwsze miejsce? Ależ zasłużył! Ale niestety, pierwsze miejsce może być tylko jedno. A gry i filmy z naszym następnym bohaterem cenię sobie minimalnie wyżej od serii God of War. Panie i Panowie! Przywitajcie oto gromkimi oklaskami naszego następnego bohatera!

1. Richard B. Riddick (Kroniki Riddicka)

Zaix: A oto i pierwsze miejsce naszego rankingu, które zajmuje Richard B. Riddick – najniebezpieczniejszy kawał wypranego z emocji człowieka w całej galaktyce. Jego facjata powinna znajdować się w encyklopedii pod hasłem „zakapior”. Ma wygląd seryjnego zabójcy, którym zresztą bez wątpienia jest. Riddick całkowicie bez emocji patrzy na cierpienie innych. I to zarówno wtedy, gdy obserwuje je z dystansu, jak i wtedy, gdy zatapia ostrze noża głęboko w ciele swojej ofiary podrzynając jej gardło jednym sprawnym ruchem, bez mrugnięcia powieki, bez drżenia ręki. Cechuje go niesamowity spokój niezależnie od sytuacji. Jest opanowany i zimny, jakby nie posiadał żadnych uczuć. Ale je ma! Udowodnił to już nie raz, czy to w filmach, czy w grach osadzonych w poświęconym mu uniwersum, kiedy to ratował z opresji innych, którzy nie poradziliby sobie bez jego pomocy. I za to właśnie dostaje pierwsze miejsce. Jest przerażającą maszyną do zabijania, ale w życiu kieruje się pewnym kodeksem i nie zostawia innych na pastwę losu. PS. Może nie wszyscy wiedzą, ale szykuje się nowy film z Riddickiem w roli głównej... A znając życie, obok niego zadebiutuje pewnie jakaś gra. Oby jak najszybciej.

Mastermind: Co? Pierwsze miejsce dla „misia o bardzo niskim głosie”?! Kolo z pewnością kozaczy, ale jednak, moim zdaniem, Kratos to większy „madafaka”. No cóż, tu się z Zaixem różnimy, ale to sprawa jak najbardziej OK. Przecież sedno piękna tkwi w różnorodności ;) A co do Riddicka – to z pewnością zasługuje na miejsce w pierwszej trójce, a może nawet na drugą lokatę. Jeśli nawet „przegrywa” z Kratosem, to zaledwie o włos. Ups, przepraszam, włosów to u niego akurat jak na lekarstwo... Zarówno filmy, jak i gry z „łysolem” są genialne. Riddick nie patyczkuje się z przeciwnikami, nie ma skrupułów, ani wyrzutów sumienia. Walczy równie dobrze na piąchy, sadząc soczyste sierpowe niczym Ali, jaki i z wykorzystaniem broni białej, czy palnej. Kiedy atakuje przeciwników z ukrycia, jest precyzyjny i bezlitosny niczym Alien. Kiedy strzela z dystansu, robi na planszach sporą roz... No dobrze, wiecie, co robi! Złamanie karku wroga jest dla niego proste niczym wypalenie paczki fajek bez filtra. Trzeba jednak oddać cesarzowi, co cesarskie: ta postać bez charyzmy i tego charakterystycznego sznytu, jaki nadaje jej Vin Diesel, nie byłaby taka sama. Tak więc podium zasłużone, ale czy złoty medal? Mam wątpliwości.

Sam Fisher – Splinter Cell

Co prawda tytuł artykułu brzmi "Top 10", jednak z pewnych względów postanowiliśmy wspomnieć o jeszcze jednej osobie. Oto wyróżnienie otrzymuje od nas Samuel Robert Fisher, zwany także Samem. Początkowo Sam miał otwierać nasze zestawienie, ale w ostatnim momencie musieliśmy znaleźć miejsce dla jeszcze jednej ważnej persony – stąd właśnie bohater Splinter Cella znalazł się poza rankingiem. Ale nie chcąc go pominąć, przygotowaliśmy dla niego miejsce specjalne.

Zaix: Jeszcze kilka lat temu był to członek CIA oraz Navy Seals, pracował także w specjalnym programie Splinter Cell dla Thrird Echelon działającej w ramach Narodowej Agencji Bezpieczeństwa. Los chciał jednak, iż z pewnych względów (których nie przywołamy tutaj, by nie zdradzać niuansów fabuły poszczególnych części serii) Sam stanął w końcu po drugiej stronie barykady. W najnowszej części, zatytułowanej Convicition, dane jest nam poznać jego zupełnie nowe wcielenie, a w związku z tym i nowe metody działania – można by rzec brutalniejsze, mające na celu wyciągnięcie potrzebnych informacji za wszelką cenę oraz wykorzystywanie wszelkich elementów otoczenia na swoją korzyść. Jest człowiekiem, którego chęć zemsty zupełnie odmienia i staje się głównym celem jego życia. Taka lżejsza wersja Maksa Payne’a. A Ty co powiesz o Samie, Mastermind?

Mastermind: Cenię Sama, ale to Zaix napierał, żeby go umieścić w zestawieniu, więc się dostosowałem ;) Facet niewątpliwie ma styl, choć faktycznie ostatnia część całkowicie go odmieniła. Wcześniej był niesamowitym gadżeciarzem i bardzo mi w tym wcieleniu odpowiadał. Wszystkie te kamerki, komputerki, termowizje – po prostu zabawki, które rajcują dużych chłopców, były jego znakiem rozpoznawczym. Dodatkowo Sam to niekwestionowany mistrz działania w ukryciu. Jest precyzyjny niczym kobra i cichy niczym motyl. Morduje bezszelestnie i planowo, oczywiście tylko wtedy kiedy musi. Równie dobrze może odpuścić potencjalnej ofierze i przemknąć za jej plecami. Gdyby nie dostał roboty agenta, spokojnie mógłby zatrudnić się w cyrku. Wszak nie każdy ma potencjał ku temu, by godzinami zwisać głową w dół z jakiegoś żyrandola na suficie.

I to już koniec naszego zestawienia Top 10 największych zabijaków w grach. Wszystkie głosy, również te krytyczne będą przez nas przyjęte z radością. Miejcie tylko świadomość, że wybrać dziesiątkę "najlepszych" wcale nie było łatwo. Dlatego z tym większą przyjemnością chętnie wysłuchamy, jakich to zakapiorów pominęliśmy w naszym zestawieniu. Kogo Wy widzielibyście w pierwszej dziesiątce?

Komentarze
337
Usunięty
Usunięty
15/01/2011 19:21

Skandal to Agent 47 powinien dostać 1 miejsce

Vojtas
Gramowicz
08/01/2011 04:09
Dnia 08.01.2011 o 03:21, WebSter23 napisał:

Co tu robi Wiedźmin?!

Zajmuje pozycję - wystarczy?

Usunięty
Usunięty
08/01/2011 03:21

Co tu robi Wiedźmin?!




Trwa Wczytywanie