Fable III - Złotousty Peter

Michał Ostasz
2010/10/25 10:00

Seria Fable, która właśnie staje się trylogią, nie narodziłaby się gdyby nie jeden człowiek – Peter Molyneux. Wizjoner, chwalipięta i przede wszystkim przemiły facet po pięćdziesiątce. Poznajmy go bliżej.

Seria Fable, która właśnie staje się trylogią, nie narodziłaby się gdyby nie jeden człowiek – Peter Molyneux. Wizjoner, chwalipięta i przede wszystkim przemiły facet po pięćdziesiątce. Poznajmy go bliżej.

Fable III - Złotousty Peter

Po tej porażce postanowił on zrezygnować z projektowania gier. Wraz z Lesem Edgarem założył firmę Taurus Impact Systems, która zajmowała się tworzeniem oprogramowania biurowego. Wtedy też miało miejsce wydarzenie, dzięki któremu Peter miał szansę powrócić do właściwego biznesu. Dzisiaj nazwalibyśmy to szwindlem, ale to właśnie on uratował karierę tego sympatycznego jegomościa. Otóż firma Commodore, wówczas wielki gracz na rynku, zleciła spółce Molyneuxa skonwertowanie software’u ich autorstwa na komputery Amiga. Oczywiście gigant zapewnił im odpowiednie zaplecze – aż osiem nowych „przyjaciółek”. Cały witz polega na tym, że Commodore się pomyliło – wzięło Taurus Impact Systems za bardziej znaną firmę TORUS!

Nagle doszło do mnie, że gość z którym rozmawiamy nie wie kim jesteśmy. Uświadomiłem sobie wtedy, że jeśli Commodore się o tym dowie to nigdy nie dostaniemy tych komputerów. Więc szybko uścisnąłem mu rękę i wybiegłem z biura – wspomina Peter. Umowa została podpisana, a ludzie późniejszego guru gier wideo wywiązali się z powierzonego im zadania. Udało się nawet wyprostować całe zamieszanie! Czyżby już tutaj na Molyneuxa zaczęto mówić „złotousty”? Bardzo możliwe. Epizod o nazwie Taurus Impact Systems zakończył się happy Endem – udało się zdobyć środki, które pozwoliły tym dwóm panom na otwarcie kolejnego biznesu. W 1987 roku powstaje ceniona przez wielu graczy firma Bullfrog.

Pracownicy zrzeszeni pod sztandarem wielkiej zielonej żaby od właściwie od razu zawojowali rynek. Najpierw pojawiła się zręcznościówka Fusion (1988), klon Galagi, która dostępna była na Amigę i Atari ST. Produkcja ta została bardzo ciepło przyjęta przez recenzentów, ale sam Peter Molyneux ma o niej zupełnie inne zdanie. Po latach przyznał: Była to najwolniejsza i najnudniejsza gra wydana na Amigę. Nie była w ogóle zbalansowana. Prawie w ogóle jej nie testowaliśmy. Na szczęście, o kolejnym tworze „pana przechwałki” nie możemy powiedzieć złego słowa.

To dzieło to Populous (1989) – tytuł, który zapoczątkował zupełnie nowy gatunek – tak zwane god game. Produkcja ta osadzała nas w zupełnie nowej roli – boga. Był to naprawdę duży „skok w bok” od klasycznego podejścia do gier strategicznych oferowanego przez innych deweloperów. W Populous odrzucono podział na tury i kierowanie pojedynczymi jednostkami. Przecież bóg wydaje wyłącznie polecenia, prawda? I nikt nie może się mu sprzeciwić... Zaproponowana przez Molyneuxa koncepcja się przyjęła, a sama gra sprzedała się w ponad 4 milionach egzemplarzy i doczekała się dwóch dodatków, sequela oraz... kilku „duchowych następców”. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od pomysłu wypróbowanego na... planszówce i klockach LEGO...

Ekipa Bullfrog, i oczywiście sam Peter, nabrała rozpędu. Szybko powstawały kolejne produkcje – Powermonger, Populous II: Trials of the Olympian Gods, Syndicate (który za niedługo doczeka się remake’a!), Magic Carpet , Theme Park, Hi-Octane, Gene Wars. Trzeba przyznać, że chłopaki narzucili naprawdę mocne tempo – co roku Bullfrog wypuszczał na rynek nową grę. Warto zauważyć, że były to właściwie same nowe marki zbierające bardzo pozytywne opinie w prasie i wśród samych graczy. W 1997 roku ukazał się Dungeon Keeper – był to ostatni tytuł, na okładce którego pojawiła się zielona żaba. Pożegnanie z prawdziwą klasą – to zdanie chyba najlepiej odda charakter tego dzieła. Młodszym graczom nie kojarzącym tego klasyka należą się wyjaśnienia. Była to jedna z tych gier, w których mogliśmy wcielić się w kogoś złego do szpiku kości – władcę okropnego lochu. Główny cel? Powstrzymanie śmiałków mających na tyle odwagi, aby wkroczyć w sieć leżących pod ziemią zatęchłych korytarzy pełnych różnorakich potworów. Mechanika przypominała zwykłą grę z gatunku RTS, ale sami przyznajcie w jakiej innej produkcji przyszło Wam budować wymyślne sale tortur? A na taki właśnie pomysł wpadł Peter Molyneux, który był jej głównym projektantem.

GramTV przedstawia:

Odwieczny konflikt między dobrem, a złem stał się też tematem przewodnim kolejnej produkcji, która firmowana była nazwiskiem Molyneux. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a Bullfrog to już historia. Peter stanął więc na czele nowego studia – Lionhead. Pierwszą grą wyprodukowaną pod nowym szyldem była Black & White, a historia zatoczyła koło. Znów mogliśmy wcielić się w boga, ale tym razem technologia oferowała o wiele większą swobodę w działaniu, a nawet czynienie cudów (i to dosłownie!). Można powiedzieć, że to właśnie przy okazji zapowiedzi tego tytułu Piotruś zaczął swe przechwałki, które z czasem stały się znakiem firmowym jego osoby. Początki były niewinne, ale to, co wygadywał on przed premierą pierwszego Fable na zawsze przejdzie do historii.

Na temat Project Ego (bo taki tytuł roboczy nosiło Fable) mogliśmy usłyszeć bardzo dużo, na czele ze stwierdzeniem, że będzie to najlepsza gra w historii. Więcej o niespełnionych obietnicach i legendach, które wytworzyły się wokół tej produkcji i jej sequeli przeczytacie już jutro w stosownym artykule. Mimo tego, że słowa Molyneuxa stały się obiektem kpin i żartów, a każde kolejne zdanie padające z jego ust trzeba było przepuścić przez sitko wiarygodności, „Baśń” odniosła zasłużony sukces i zyskała wierne grono fanów. Anglik mógł zająć się kolejnymi projektami, którym zapewnił równie buńczuczny PR. Mowa tu oczywiście o The Movies oraz Black & White II, o których to było swego czasu wyjątkowo głośno – oczywiście za sprawą Petera.

W 2006 roku Lionhead przestało być niezależnym studiem. Jego właścicielem stał się Microsoft, a ekipa zaczęła powoli przygotowywać kontynuację Fable. Na uwagę zasługuje w szczególności jedna wypowiedź Molyneuxa odnośnie przejęcia jego firmy. Lionhead ma więcej teraz więcej niezależności, niż kiedy było niezależnym studiem – te słowa chyba nie wymagają żadnego komentarza. Aczkolwiek w zapowiedziach Fable II nie było już obietnic przypominających przedwyborcze, czyli niemożliwych do spełnienia. Kampania promująca grę przebiegała znacznie spokojniej. Wizerunek naszego ulubionego chwalipięty także uległ zmianie. W prasie i w Internecie coraz częściej obok jego nazwiska pojawiały się słowa „wizjoner”, „artysta”. Wielu chwaliło sobie wyjątkowy , rozpoznawalny od razu styl charakteryzujący produkcje Molyneuxa.

Ostatni rozdział w jego karierze jest nierozerwalnie związany ze wspomnianym już amerykańskim gigantem – Microsoftem. W marcu 2009 roku został on Dyrektorem Kreatywnym w europejskim oddziale Microsoft Game Studios. Jak zapewne pamiętacie zainteresował się on pewną technologią, która już w listopadzie zawita do sklepów. Oczywiście chodzi o nowy kontroler ruchu Kinect dla konsoli Xbox 360. Chyba każdy z nas z zaciekawianiem patrzył film prezentujący demo techniczne „gry” Milo and Kate. Kto miał najwięcej do powiedzenia na jej temat? Oczywiście Peter M. Sam projekt przedstawiał się rewolucyjnie – z wirtualną postacią, chłopcem Milo, mieliśmy rozmawiać i bawić się jak z żywą osobą, ale jak sami wiemy przy premierze Kinecta nie uświadczymy podobnych atrakcji. Ale z drugiej strony, kto wie? Może założycielowi Lionhead uda się ostatecznie zrealizować tę wizję?

Lada chwila do sklepów trafi Fable III, kolejna gra, w którą człowiek ten włożył dużo serca i... odrobinę mniej słów niż przy tworzeniu części pierwszej. Odkąd dowiedzieliśmy się, że seria ta stanie się trylogią towarzyszyły nam same konkretne zapowiedzi, w których z lupą musielibyśmy szukać przesady. Przypomnijcie sobie ile przeczytaliście wywiadów udzielonych przez Molyneuxa. Kolejni dziennikarze nie zadają już pytań mężczyźnie, który uwielbia się przechwalać, ale osobie będącej dla wielu autorytetem w dziedzinie tworzenia gier wideo. Można go kochać albo nienawidzić, nie można jednak przejść obojętnie obok jego dzieł będących naprawdę rewolucyjnymi tytułami. Przemysł elektronicznej rozrywki z całą pewnością wyglądałby inaczej gdyby nie on. I na pewno nie byłby tak ciekawy, a co do tego nikt nie może mieć żadnych wątpliwości.

Cykl artykułów "Tydzień z grą Fable III" jest sponsorowany przez wydawcę gry.

Komentarze
16
czaczi87
Gramowicz
25/10/2010 21:06

Niech się Piotruś nie wygłupia i wypuszcza w końcu Dungeon Keeper 3. To by było coś.

Usunięty
Usunięty
25/10/2010 19:18

Chyba nigdy nie przejdę na konsole. Grało się miło i przyjemnie, ale brzydkie to to. Ciekawe jak będzie się prezentować graficznie wersja pc;o ?

Michael-O
Gramowicz
Autor
25/10/2010 18:55

Właśnie o to chodziło :) A co do tego, że powstanie Fable IV nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości...




Trwa Wczytywanie