Alpha Protocol - pierwsze wrażenia

Łukasz Wiśniewski
2010/05/20 20:00
0
0

Premiera gry Alpha Protocol zbliża się (po cichu) wielkimi krokami. Mieliśmy okazję pograć skromnych kilkanaście godzin w build zbliżony do finalnego i zdecydowaliśmy się nieco Wam opowiedzieć o nowej produkcji studia Obsidian.

Premiera gry Alpha Protocol zbliża się (po cichu) wielkimi krokami. Mieliśmy okazję pograć skromnych kilkanaście godzin w build zbliżony do finalnego i zdecydowaliśmy się nieco Wam opowiedzieć o nowej produkcji studia Obsidian.

Alpha Protocol - pierwsze wrażenia

Gra reklamowana jest jako cRPG w szpiegowskich klimatach. Cóż, szpiegowskie klimaty są, mechanika i system rozwoju postaci rodem z cRPG też... ale mimo wszystko nie nazwałbym tego pełnokrwistym ceeRPeGiem. Wynika to z faktu, że gra oparta jest o misje, pomiędzy którymi nasza swoboda ogranicza się do konkretnej kryjówki tajnej agencji. Interakcja jest zbliżona do rozwiązań znanych chociażby z Mass Effect. System rozwoju postaci to również nieco rozwinięta koncepcja z tamtej gry BioWare. Jednakże Alpha Protocol ma to coś, co przykuwa człowieka na długie godziny do ekranu: mieszankę klimatu i grywalności.

Organizacja tak tajna, że aż jej nie ma

Organizacja tak tajna, że aż jej nie ma, Alpha Protocol - pierwsze wrażenia

Alpha Protocol to nie tylko tytuł gry, ale i nazwa supertajnej agencji wywiadowczej. Co więcej, jednocześnie jest to określenie na kod postępowania dotyczący agentów, którzy zerwali się ze smyczy. Inaczej mówiąc, cokolwiek zostanie dokonane przez tytułową agencję, spada na jej barki, żadna inna organizacja działająca z ramienia USA nie będzie pomagać, a pewnie nawet zajmie wrogie stanowisko. To taka brudna lewa ręka USA, mająca sięgać tam, gdzie żadna inna macka Wuja Sama nie ma dociera.

W udostępnionym nam fragmencie przede wszystkim działałem przeciwko terrorystom z organizacji Al-Samad, ale przyszło mi zderzyć się i z najemnymi cynglami korporacyjnymi, lokalnymi organami ścigania w pewnym europejskim mieście oraz... stanąć przeciwko CIA. Wnioskując z jednego z trailerów to jedynie skromna część układanki... Co ważne, rozmaite interakcje z przedstawicielami frakcji mają znaczenie dla dalszej fabuły. Można usunąć jakąś szychę, albo dogadać się i zyskać potencjalnego sojusznika na przyszłość.

Nazywam się Thorton. Michael Thorton

W Alha Protocol gramy konkretnym agentem, który nazywa się Michael Thorton. To wymóg scenariuszowy, bo filmowe scenki często odnoszą się do imienia i nazwiska naszej postaci. Nie znaczy to jednak, że mamy całkowicie pre-generowanego bohatera. Jest trochę jak z komandorem Shepardem - tyle, że bez opcji wskoczenia w damskie szpilki. Poza personaliami, wszystko da się zmodyfikować. Tworząc postać możemy wybrać jeden z dwóch zestawów startowych lub stworzyć bohatera od zera. Ta ostatnia opcja jest najciekawsza, co więcej posiada również pewne wariacje. Albo decydujemy się na dossier międzynarodowego najemnika, albo na... świeżego rekruta wprost z Departamentu Sprawiedliwości. W tym ostatnim wypadku, mamy po prostu absolutne zero punktów do tworzenia naszego agenta. Jeśli poradzimy sobie takim bohaterem, odblokuje się nowa opcja na przyszłość - weteran.

Zestaw umiejętności nie zależy od wybranej drogi - przynajmniej do momentu wyboru specjalizacji, która pozwala wydać więcej punktów na konkretne ścieżki. W Alpha Protocol - inaczej niż w Mass Efect - każdy kolejny poziom rozwoju danej umiejętności oznacza nową zdolność specjalną. Część jest błaha, część kluczowa, ale każda kiedyś do wykorzystania, zależnie od stylu gry.

GramTV przedstawia:

Nazywam się Thorton. Michael Thorton, Alpha Protocol - pierwsze wrażenia

Wśród ścieżek umiejętności znajdziemy i obsługę różnych typów broni palnej i dalece bardziej wysublimowane rzeczy. Elektronika, zdolność infiltracji, sztuki walki - co ciekawe, w momencie dojścia do progu specjalizacji, mamy możliwość ponownego wydania wszystkich naszych punktów - to miłe, bo przecież ucząc się gry możemy podjąć błędne decyzje dotyczące rozwoju.

Agent Zosia-Samosia

Agent Zosia-Samosia, Alpha Protocol - pierwsze wrażenia

Życie agenta Alpha Protocol nie jest usłane różami. Mamy co prawda do dyspozycji bezpieczne domy na całym świecie (zwiedziłem dwa, wiem o kolejnych dwóch, ale to może nie wyczerpywać listy), ale reszta spoczywa na naszych barkach. Kombinujemy więc, rekwirujemy kasę od niemilców (klasyczne torby sportowe i walizki z gotówką, czasem drobny szantaż lub włamanie sieciowe), handlujemy bronią na czarnym rynku - wszystko to w imię wyższych idei, demokracji, pokoju na świecie i własnego przetrwania.

Dobieramy sobie też broń wedle własnych potrzeb. Co więcej, możemy ją ulepszać, dodając rozmaite akcesoria. Część z nich również związana jest z preferencjami gracz - na przykład większe obrażenia w zamian za mniejszą celność i stabilność gnata. Do dyspozycji jest pistolet, zestaw dwóch peemów, karabin szturmowy i strzelba. Co ze snajperką? Cóż, to spore luśnie, a nasz agent jest piekielnie mobilny, więc jedynie czasem, w konkretnych miejscach na mapie misji, możemy pobawić się w snajpera.

Gadżety prawie jak dla Bonda... prawie

Gadżety prawie jak dla Bonda... prawie, Alpha Protocol - pierwsze wrażenia

Możemy też wyposażyć się w tak zwane gadżety. Niewiele z nich jednakże zasługuje na to miano w kontekście szpiegowskiej klasyki. Ot, szeroki asortyment granatów i ładunków, plus detonatory EMP, pakiet medyczne... Z tego wszystkiego, co dotąd widziałem najbardziej gażdżeciarski był nadajnik, pozwalający głosem jednego z wrogów oznajmić, że teren jest czysty i alarm zakończony. Szkoda.

Na uwagę zasługuje system walki - zbliżony do najlepszych skradanek. W czasach, gdy Sam Fisher idzie w otwartą walkę, Michael Thorton stawia na dyskrecję. Część lokacji można przejść bez walki, a niemal zawsze wystarczy bezkrwawo wyeliminować wrogów od tyłu. Dodajmy, ze nasz bohater, nawet nie rozwijając odpowiedniej ścieżki umiejętności, walczy wręcz jakby był synem samego Chucka Norrisa. Mapy pełne są miejsc służących za osłonę, a każdy alarm można zhakować i wyłączyć. To dodaje grze dodatkowego smaku.

W udostępnionym fragmencie znalazło się sporo smaczków. Zalążek romansu, dramat osobisty, nagłe wolty w scenariuszu. Ciekawy jest też system budowania relacji z NPC. Na razie wszystko fajnie... gorzej jednak jest z oprawą graficzną. Bawiłem się na Xboksie 360 i muszę powiedzieć, ze gra nie porywa jakością detali. Znowu skojarzenie z Mass Effect - a przecież nawet nie przejmujące się zbytnio grafiką BioWare poszło już znacznie dalej... Animacje za to wyglądają całkiem dobrze. Cóż, recenzować grę będę na PC, może tam Alpha Protocol pokaże pazurki?

Jeśli na razie to za mało informacji, czekajcie na recenzję - nasza powinna ukazać się jako pierwsza w polskiej sieci (i tak naprawdę w ogóle pierwsza - review code dopiero udostępniono, jeśli prasa robiła recenzje, to na niepełnej wersji). Jeśli jednak spodobał wam się taki pomysł na grę, jaki przedstawia studio Obsydian, zajrzyjcie do sklepu gram.pl złożyć zamówienie...

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!