Battlefield: Bad Company 2 - recenzja

Po długich i zaciekłych bojach udało nam się oderwać w końcu od komputera Myszastego, który podzieli się dziś swoimi wrażeniami z gry w Battlefield: Bad Company 2

Po długich i zaciekłych bojach udało nam się oderwać w końcu od komputera Myszastego, który podzieli się dziś swoimi wrażeniami z gry w Battlefield: Bad Company 2

Battlefield: Bad Company 2 jest grą stworzoną ewidentnie do rozgrywek sieciowych. Choć kampania dla pojedynczego gracza również trzyma wysoki poziom, to jednak bez wątpienia stanowi jedynie dodatek do trybu multiplayer. A pod tym względem Battlefield: Bad Company 2 nie ma wśród nowych gier FPS praktycznie żadnej konkurencji.

Pełny poradnik do gry Battlefield: Bad Company 2 - ściągnij

Battlefield: Bad Company 2 - recenzja

Oczywiście przy założeniu, że podoba nam się uproszczony i mimo wszystko zręcznościowy charakter zabawy, mocno przyprawiony taktyką oraz nastawiony na współpracę. Nie jest to bowiem hardcore’owy symulator, jak ArmA 2, czy pierwszy Operation Flashpoint. To po prostu zręcznościowa strzelanka, w której studiu DICE udało się wypracować doskonały balans między grywalnością, a realizmem. Nacisk wszakże położono przede wszystkim na to pierwsze słowo. Wejście w świat sieciowej rozwałki w Battlefield: Bad Company 2 dla wielu osób może się okazać zgubne. Ten tryb ma w sobie tak wielką grywalność i siłę przyciągania, że często dopiero spadające w zawrotnym tempie statystyki mówią nam o tym, że być może czas na przerwę i odrobinę snu.

Do swej dyspozycji otrzymujemy cztery klasy postaci i tyleż samo trybów rozgrywki, co wbrew pozorom w zupełności wystarcza, by móc się doskonale bawić. Największą popularnością cieszą się zasłużenie od dnia premiery Gorączka i Podbój. To właśnie one pozwalają naprawdę rozwinąć skrzydła i bawić się na jednej mapie nawet 32 graczom jednocześnie.

O sukcesie decyduje tutaj nie tylko zręczność i szybkość, ale również wypracowanie odpowiedniej taktyki, realizacja celów i – co niezwykle ważne w Battlefield: Bad Company 2 – współpraca. Owszem, można od czasu do czasu pozwolić sobie na indywidualną akcję, jeśli przyniesie to korzyści dla zespołu, jednak przede wszystkim liczy się tutaj współdziałanie. Rozgrywka jest więc zarówno bardzo dynamiczna, jak i wymaga ciągłego myślenia, analizowania sytuacji oraz stosowania coraz to nowych taktyk. Zdarzają się chwile, kiedy wokół nas dzieje się tak wiele, że na podjęcie decyzji mamy ułamki sekund. Z drugiej strony, wciąż musimy planować i przewidywać ruchy wrogiej drużyny. Jest więc szybko, głośno, ale z głową. Dokładnie tak, jak trzeba.

Poszła czołgiem

Kolejne dwie, ważne cechy tego trybu to będące już znakiem firmowym serii Battlefield wykorzystanie pojazdów oraz zaimplementowany w grze system Destruction 2.0. Na wielu mapach pojazdy i śmigłowce odgrywają kluczową wręcz rolę, a ich umiejętne wykorzystanie przybliża naszą ekipę do upragnionego zwycięstwa. Nie mniej istotną kwestią jest podatne na zniszczenie otoczenie. Chowanie się za osłoną z falistej blachy, czy wbieganie do budynku, w który wycelowana jest lufa wrogiego czołgu nie jest najlepszym pomysłem. Pozostaje jedynie żałować, że nie wszystkie elementy otoczenia są podatne na zniszczenie, czy deformację.

Gra została skonstruowana w taki sposób, by każda z czterech klas postaci była przydatna i mogła się wykazać na polu walki. Można mieć co prawda pewne zastrzeżenia do niektórych rozwiązań – spamujący granatami szturmowcy, czy drużyna „nieśmiertelnych” medyków z ciężką bronią – jednak nawet potencjalnie słaby mechanik może często odegrać decydującą rolę w obronie flagi. W Battlefield: Bad Company 2 wszystko zależy tylko od naszych umiejętności i odpowiedniego doboru sprzętu oraz specjalizacji.

Otóż to. Sprzęt, gadżety i specjalizacje. Wykonując zadania, zabijając wrogów i otrzymując specjalne odznaki, zdobywamy za każdą rundę punkty, które określają poziom naszej postaci. Dzięki temu odblokowujemy zarówno lepszy sprzęt, jak i nowe specjalizacje, zwiększające nasze możliwości i elastyczność. System doskonale sprawdza się w praktyce, stanowiąc – oprócz samej chęci do dalszej zabawy – kolejną motywację do naciśnięcia przycisku „wejdź”. Z mojej strony tylko jedna uwaga. Uważam bowiem, że niektóre progi punktowe mogłyby być nieco wyższe. Choć oczywiście nie przeszkadza to w żaden sposób w zabawie.

GramTV przedstawia:

Mapy nie porażają może wielkością, jednak ich przemyślana konstrukcja i różnorodność sprawiają, że bawimy się na nich doskonale. Trafimy zarówno na tereny mocno zabudowane, gdzie z każdym rogiem może czaić się wrogi żołnierz, jak i pełne wraków wybrzeża, na których nasza pancerna kawaleria będzie mogła rozwinąć skrzydła. Każda z map wymusza nie tylko stosowanie innych taktyk, ale również pozwala na wykorzystanie różnorodnego sprzętu. Mówiąc o mapach w Battlefield: Bad Company 2, dodam jeszcze, że w Drużynowym Deathmatchu i Drużynowej Gorączce są one naprawdę niewielkie, jednak wynika to z charakterystyki tych dużo bardziej „kameralnych” trybów.

Z dedykacją dla zawodowców

Bardzo istotną dla wielu graczy kwestią będzie fakt, iż twórcy potraktowali ich poważnie i Battlefield: Bad Company 2 ma swoje dedykowane serwery. Jest to dobra wiadomość przede wszystkim dla wszelakich klanów i zorganizowanych grup, które dzięki temu będą mogły bawić się bez ograniczeń wedle własnych zasad. Niestety, niemalże od startu gry pojawiają się spore problemy z wydajnością tychże, co w połączeniu ze stwarzającym wielu osobom problemy programem PunkBuster, często owocuje wyrzucaniem z gry lub nawet niemożnością zalogowania się. Pamiętajmy jednak, że to dopiero początek, a biorąc pod uwagę postpremierowy, masowy szturm graczy, nie powinno to zbytnio dziwić. Tym bardziej, że EA daje wyraźne sygnały, że nad problemem pracuje. Graczy przybywa, serwery wydają się działać stabilniej – jestem w tej kwestii optymistą.

Skupiłem się od samego początku na kwestii w Battlefield: Bad Company 2 moim zdaniem najistotniejszej, czyli trybie multiplayer. Warto jednak wspomnieć choć w kilku słowach o kampanii, gdyż na pewno istnieje grono osób, które z niezrozumiałych powodów kupią grę tylko dla niego. Tryb single jest całkiem przyzwoity, choć wyraźnie wzorowany na swym odpowiedniku z Modern Warfare 2. Jest dość krótki (do siedmiu godzin), liniowy i oskryptowany. Mimo to, dostarcza całkiem niezłej zabawy, a potraktowany, jako tutorial przed zanurzeniem się w rozgrywkę sieciową, doskonale sprawdza się w tej roli. Należy jedynie pamiętać, że średnio rozgarnięty gracz będzie po stokroć bardziej niebezpieczny, niż nawet cała drużyna botów – SI raczej nie zachwyca.

Fabuła nie jest zbyt wciągająca, stanowi raczej pretekst do odwiedzania kolejnych lokacji i testowania nowych broni oraz pojazdów. Ciekawiej wypadają postaci dramatu, z niesamowitym hipisem-pilotem na czele. Duża w tym zasługa mięsistych (a nawet „mięsnych”) dialogów i poważniejszego, niż w poprzedniej części, ale wciąż nieco karykaturalnego rozegrania żołnierskich archetypów. Co ciekawe, nawet Cezary Pazura, którego głosu zazwyczaj nie lubię, w polskiej wersji gry całkiem nieźle wpasowuje się w rolę znerwicowanego drużynowego nerda. Warto także zatrzymać się czasami na kilka chwil, by posłuchać komentarzy i dialogów naszych towarzyszy.

Fizyka spadających szklanek

Największe kontrowersje wzbudziła we mnie strona techniczna gry. Battlefield: Bad Company 2 potrafi wyglądać naprawdę świetnie i to zarówno w trybie kampanii, jak i podczas rozgrywek sieciowych. Wrażenie robią tekstury pokrywające broń, czy efektowne wybuchy i dymy, z drugiej jednak strony, część obiektów pokryta jest teksturami raczej średniej jakości. Wszystko to zaś wymaga do płynnego działania naprawdę mocnego sprzętu.

To jedna z gier, których nie „uciągniemy” jedynie na dobrej karcie graficznej, wspomagać ją musi dość mocny procesor. Wynika to prawdopodobnie z faktu, iż gra obsługuje wspomniany już system zniszczeń Destruction 2.0, który przy ostrej zadymie jest w stanie zadławić nawet mocną maszynę. Wszelkie braki i niedostatki graficzne Battlefield: Bad Company 2 nadrabia właśnie swoją efektownością – eksplozje, tumany kurzu i kłęby dymu, walące się budynki i wyrwane minami dziury w ziemi. To wszystko uzupełnia wspomniany już, świetny design map, co po połączeniu daje nam jedną z najlepiej wyglądających gier sieciowych tego typu.

Na osobny akapit zasługuje dźwięk. Każdy właściciel przyzwoitego subwoofera powie chyba to samo – eksplozje, czy strzały z czołgowej armaty są w stanie zrzucić szklankę ze stołu. Dźwięk jest świetny, choć właśnie wszelkie niskie tony są chwilami zbyt mocno wyeksponowane, co zmusza nas do zmniejszenia natężenia basu, by móc słyszeć głosowe komendy i powiadomienia. Sami przyznacie, że chciałoby się, aby niejedna inna gra miała tylko takie „wady” udźwiękowienia.

Podczas rozgrywki – zarówno sieciowej, jak i single - zdarzyły się oczywiście różnorodne błędy, jednak żaden z nich nie był na tyle poważny, by skutecznie utrudnić grę. Jeśli więc tylko uda wam się znaleźć odpowiednie ustawienia gwarantujące płynność działania, Battlefield: Bad Company 2 powinno zagwarantować wam naprawdę długie godziny przesmacznej zabawy. Pod warunkiem wszakże, że zdecydujecie się na zabawę online. Jak już wspomniałem na samym początku – ta gra jest stworzona do zabawy w sieci.

9,5
Praktycznie bezkonkurencyjny w sieci
Plusy
  • Tryb multi wciąga, wsysa, trzyma i nie puszcza
  • Destruction 2.0
  • eksplozje, które grożą uszkodzeniem mieszkania, czyli udźwiękowienie
  • fajne dialogi w kampanii
Minusy
  • SI w kampanii
  • wymagania sprzętowe
  • różne drobne błędy
Komentarze
95
Usunięty
Usunięty
19/11/2010 20:05

Alei tak gdy gra sie na lifie z angolami to jest taktyka 10leci do smiglowca /czolgu i jezeli ja nie polece to inni tez nie dostajesz 10 c4 i po zabawie

Usunięty
Usunięty
13/04/2010 21:27
Dnia 13.04.2010 o 21:18, fhkljsgfklsg napisał:

hmm mam kupić sobie BF bed company 2 za tydzień ale jak słysze M16 ZNOWU tak samo jak CoD modern warfare 2 strzela seriami 3 strzałów ;((((((( .

Wierz mi, naprawdę te trzystrzałowe serie wystarczą w zupełności. Ja też długi czas nie mogłem się przyzwyczaić, ale jak już się przekonałem... w tej chwili trudno mi sobie wyobrazić bieganie z inną giwerką.Co do AK47, to akurat tu się cieszę, że go nie ma. To już naprawdę stareńka broń, której należy pozwolić przejść na emeryturę. Pojawiała się w każdej strzelance o współczesnej tematyce. Ile można? AKSU w zupełności wystarczy, a że sam w sobie jest niezłym kawałem giwerki (chyba najlepszy karabinek Inżyniera), to naprawdę nie odczuwa się niedosytu.

Usunięty
Usunięty
13/04/2010 21:18

hmm mam kupić sobie BF bed company 2 za tydzień ale jak słysze M16 ZNOWU tak samo jak CoD modern warfare 2 strzela seriami 3 strzałów ;((((((( . tak chciał bym zobaczyć M16 w jakiejs grze w full auto i nie moge :( . nie ma też ak 47 . może i jest te całe ak 74 ale to nie stary dobry kałach :( ... Przyznam ,że gra jest ogólnie SUPER bo grałem w nią u kolegi lecz jak każda gra ma swoje wady . Jedno mi się bardzo bodoba - można WSZYSTKO rozwalic . :DDD

/old_forum/2010_15/20100413211806.jpg" class="ipsAttachLink ipsAttachLink_image">/old_forum/2010_15/20100413211806_m.jpg" class="ipsImage ipsImage_thumbnailed" alt="20100413211806">




Trwa Wczytywanie