Bayonetta - recenzja

Łukasz Wiśniewski
2010/01/23 19:30

Bayonetta odważnie wkracza na terytorium dotąd kontrolowane przez Dantego z gry Devil May Cry. Wkracza z przytupem i zbiera oklaski.

Bayonetta odważnie wkracza na terytorium dotąd kontrolowane przez Dantego z gry Devil May Cry. Wkracza z przytupem i zbiera oklaski.

Bayonetta - recenzja

Poetyka anime bez japońskiej kreski, komediowy – wręcz kwaśny – rys fabularny i dynamiczna jatka. Ta gra musiała się udać. I udała się. Bayonetta jest obowiązkową pozycją dla posiadaczy konsol. No, chyba że są całkowitymi smutasami, oczekującymi jedynie w 100% poważnego klimatu. Tacy gracze odpadną prawdopodobnie już na poziomie intro, zresztą za bramkę selekcjonerską może też robić wersja demo. Spróbujcie, nie pożałujecie. Czas spędzony z tą seksowną wiedźmą w pełni wynagrodzi wam wydatek na grę.

Wydawałoby się, że w kategorii gier akcji - opartych o walkę z potężnymi przeciwnikami i jeszcze potężniejszymi bossami - karty są dawno rozdane. Przy stoliku siedzą sobie Dante i Kratos, nikt inny nie ma prawa wejść do gry. Okazało się jednak, że świeże spojrzenie może przełamać status quo. Z jednej strony zaatakowali twórcy Darksiders: Wrath of War, z drugiej weseli jajcarze od Bayonetty. To, jak wiele można zdziałać dzięki dystansowi do własnego pomysłu, udowodnił niedawno Tim Shaffer ze swoim Brütal Legend. Hideki Kamiya i ekipa Platinum Games nie dość, że wyszli z podobnego założenia, to jeszcze na dodatek dostarczyli nam produkt niemal pozbawiony wad.

Jeżeli w którymkolwiek momencie stwierdzicie, że Bayonetta zbyt wiele czerpie z Devil May Cry, to wróćcie do akapitu powyżej. Spójrzcie na nazwisko: Hideki Kamiya. Tak, to człowiek odpowiedzialny między innymi za pierwszą część opowieści o synu Spardy. Teraz wszystko jasne, prawda?

Wiedźma z rozkładówki „Playboya”

Tytułowa bohaterka gry Bayonetta robi wrażenie. Twórcy odwoływali się bardzo do specyfiki anime, ale nie w... kresce. Tak, wstawki filmowe są dokładnie w stylu japońskich kreskówek, ale pozbawione niemal zupełnie rysu mangowego. Mamy więc spowolnione kadry, przerysowane postacie dokonujące czynów nad-heroicznych i najazdy kamery na atakujące osoby. Nie mamy za to japońskiej kreski, olbrzymich oczu, jeszcze większych piersi i fryzur z kosmosu.

Bayonetta jest seksowna i dynamiczna. Częścią jej wizerunku są okulary, kojarzące się z erotycznymi sesjami zdjęciowymi. Magazyn „Playboy” pokusił się o konkurs, w którym „króliczki” pozowały do zdjęć w stroju Bayonetty. Niestety, żadna z dziewczyn nie dorównała wirtualnemu pierwowzorowi... W grze przemycona jest nawet nagość, aczkolwiek skromnie osłonięta długimi włosami bohaterki (część efektów combo powoduje, że nasza wiedźma występuje w takim „stroju”). Co ważne, bohaterka robi pozytywne wrażenie zarówno na graczach jak i graczkach – przynajmniej w gronie moich znajomych. Wiedźma z rozkładówki „Playboya”, Bayonetta - recenzja

Wizerunku Bayonetty dopełniają dynamiczne animacje jej modelu podczas walk. Jest ich mnóstwo, bo też i rozmaitych combo mamy na pęczki. O młocce jednak za chwilę. Po pokonaniu przeciwników wiedźma posyła im buziaka, a w powietrzu unoszą się serduszka. Tak, ta gra nie jest poważna. Stanowi swoistą apoteozę kiczu, zwłaszcza ścieżka dźwiękowa pełna utworów j-pop. Wyobrażacie sobie wściekłą walkę pod słodką pioseneczkę o miłości? Nie? No to wszystko przed wami...

Potrawka z aniołów w sosie słodko-kwaśnym

Potrawka z aniołów w sosie słodko-kwaśnym, Bayonetta - recenzja

Bayonetta rozkłada konkurencję również pod względem fabularnym. Jak wspomniałem, scenariusz z założenia nie jest mądry. Nie znaczy to jednak, że skromny czy pretekstowy. Scenek filmowych jest na kopy, potrafią ciągnąć się minutami, a część z nich została wystylizowana na ożywione kadry kliszy filmowej. Poznajemy zresztą nie tylko aktualne wydarzenia. Część filmów dotyczy przebudzenia Bayonetty przed dwiema dekadami. Inne znowuż osadzone są jeszcze w średniowieczu.

W przeszłości wiedźm takich jak Bayonetta – powiązanych z ciemnością i księżycem - było więcej. Do spółki z drugą „grupą trzymającą władzę”, związaną ze światłem i słońcem, dbały o równowagę świata. Potem coś poszło nie tak jak trzeba, obie frakcje wzięły się za łby i wygrała ta teoretycznie dobra. Świat pozbawiony równowagi nie jest jednak właściwym rozwiązaniem – i tu na scenę wkracza Bayonetta, z pozoru ostatnia z wiedźm. Pozbawiona wspomnień, wyciągnięta dwadzieścia lat temu z zatopionej w jeziorze trumny.

GramTV przedstawia:

Jako przedstawicielka sił ciemności, Bayonetta specjalizuje się w zmniejszaniu populacji aniołów. Oczywiście mieszkańcy Nieba nie są widoczni dla zwyczajnych ludzi, przebywają na granicy dwóch światów, w wymiarze zwanym Purgatorio. Aby skutecznie tłuc je po głowach i faszerować ołowiem, nasza bohaterka również porusza się głównie tam. Wędrując po ulicach widzimy więc rozmyte postacie ludzi z rzeczywistego świata, często reagujących zdumieniem na zderzenie z niewidzialną dla nich Bayonettą. Zgodnie z magiczną poetyką niektóre stworzenia przebywają jednocześnie w kilku wymiarach – na przykład koty i kruki.

Klub z piekła rodem

Klub z piekła rodem, Bayonetta - recenzja

Jednym z najbliższych znajomych Bayonetty jest niejaki Rodin, twardziel prowadzący knajpę „Wrota Piekieł”, zwykle zamkniętą i posiadającą na zapleczu stoisko z unikatową bronią. Rodin potrafi tworzyć narzędzia zniszczenia na bazie... płyt winylowych zawierających hymny anielskie. Gdy tylko Bayonetta mu takowe dostarcza, skacze do piekła i tam pobiera „surowiec” do wykonania broni. Nieodmiennie wraca pokrwawiony, ale zadowolony. Można też u niego dokupić dodatkowe wyposażenie, pod warunkiem, że ma się na sprzedaż odpowiednio dużo... anielskich aureolek.

Bayonetta może być wyposażona w dwa zestawy broni, co bardzo przydaje się w walce. Wymiana jest natychmiastowa, więc warto posiadać zróżnicowane zestawy przygotowane z myślą o różnych przeciwnikach. Taki pojedynczy komplet składa się z broni trzymanej w rękach i... przymocowanej do nóg wiedźmy. Rodin służy także jako trener uczący specjalnych ataków. Znowuż nasza bohaterka zna się nieco na alchemii i umie przygotować rozmaite magiczne substancje, zwiększające jej zdolności bojowe. Podczas zabawy znajdujemy też księgi z zapiskami poszerzającymi naszą wiedzę o świecie oraz uzupełniamy leksykon aniołów i demonów... Sporo tego jak na ten typ gry, prawda?

W trąbę anioła anielską trąbą!

W trąbę anioła anielską trąbą!, Bayonetta - recenzja

Oczywiście Bayonetta to przede wszystkim walka, walka i jeszcze raz walka. Wiedźma zna się na swojej robocie, jest uzbrojona po zęby, a na dodatek bronią jest też i jej własne ciało. Zwłaszcza włosy, którymi sieje niewiarygodne zniszczenie. Z kombinacji kolejno naciskanych przycisków, pracy analogiem i wyczucia czasu rodzą się dziesiątki „combosów”, z których każdy ma unikatową animację. Bayonetta strzela z pistoletów, depcze szpilkami, przyzywa istoty z innych wymiarów, fruwa na motylich skrzydłach – jest na co popatrzeć. Warto dodać, że ekran ładowania jest interaktywny i możemy na nim ćwiczyć rozmaite kombinacje ataków w oparciu o posiadaną w danym momencie broń.

Jedną z najbardziej spektakularnych metod eliminacji przeciwników są narzędzia tortur. Gdy uzbiera nam się odpowiednia ilość energii (zyskujemy ją zadając obrażenia, tracimy przyjmując ciosy), możemy wykonać specjalny atak. Na polu walki materializuje się maszynka do czynienia krzywdy, do skorzystania z której kopniakiem zostaje zachęcony wybrany wróg. Może to być koło do łamania kości, solidna gilotyna, „żelazna dziewica”... możliwości jest sporo. Szybko zwiększamy skuteczność tortur do kilkudziesięciu megaton (!) i możemy obserwować, jak przeciwnik odchodzi w zapomnienie.

Bayonetta nie blokuje ciosów, ale ich unika. Robi to skutecznie i widowiskowo. Najlepszy efekt daje odskok w ostatniej chwili – rzeczywistość zostaje na chwilę zakrzywiona, nastaje Czas Wiedźmy. To swoisty bullet time w pięknej oprawie graficznej, pozwalający nie tylko na bezkarne skatowanie przeciwnika, ale również na chodzenie po wodzie i inne niewiarygodne wyczyny. Po najbardziej brutalnie pokonanych wrogach pozostaje na polu walki ich broń. Możemy z niej skorzystać i – na przykład – użyć anielskiej trąby, która gra nie tylko na nerwach...

Bossów ci u nas dostatek

Twórcy Bayonetty nie przesadzali z ilością wrogów, za to większość z nich może być różnorodnie wyposażona i oparta o kilka nieznacznie odmiennych modeli. Anioły podzielone są na kręgi niebiańskie – oczywiście im krąg wyższy, tym potężniejsze są rekrutujące się z niego byty. Trzeba przyznać, że tworząc przeciwników ekipa z Platinum Games wykazała się talentem artystycznymi i pomysłowością. Zresztą całość oprawy wizualnej stoi na bardzo wysokim poziomie. Bossów ci u nas dostatek, Bayonetta - recenzja

Oczywiście najbardziej emocjonujące są starcia z bossami. Co prawda nie wymagają jakichś specjalnych kombinacji, są zdecydowanie „konwencjonalne”, ale potrafią nieźle dać w kość. Zresztą ogólnie gra nie należy do łatwych. Nawet smakosze gatunku mogą napotkać na problemy i raczej nie od razu zakończą wszystkie rozdziały ze złotymi i platynowymi nagrodami. Zwłaszcza, że wystarczy nie zeskoczyć na czas z walącej się wieży, albo nie wyrobić się na zakręcie podczas ucieczki przed rzeką lawy, by stracić punkty.

Co ważne, nawet zbierając wielokrotnie w kość od tych samych przeciwników, nie czułem frustracji – wszystko było fair, po prostu ja okazałem się za słaby w te klocki i tyle. Wszystko czasem da się przejść, gra zapisuje się często, więc nie ma dużych problemów. No, może przeszkadza maniera wczytywania nie chwili przed walką, a wcześniejszego momentu, po którym następuje jeszcze długi filmik. Na szczęście można go przewinąć.

Wiedźma rządzi!

Wiedźma rządzi!, Bayonetta - recenzja

Oprócz głównej linii fabularnej możemy też podejmować specjalne wyzwania. Na przykład strzelać na czas do aniołów w uroczej mini-gierce. Albo odwiedzić inny wymiar, by w nim na specjalnych zasadach oklepywać wrogów. No i oczywiście zawsze zostaje polowanie na osiągnięcia, których do odblokowania jest całkiem sporo. Ta gra to po prostu wielka kopalnia wielokaratowej rozrywki. Absolutnie warta swojej ceny. Z ręką na sercu mogę każdemu miłośnikowi gier akcji polecić zakup Bayonetty – oczywiście najlepiej w sklepie gram.pl...

9,0
DMC w wersji turbo i z seksowną wiedźmą w roli głównej
Plusy
  • świetne animacje
  • odjechany klimat
  • dopracowana oprawa graficzna
  • mnóstwo widowiskowych "combosów"
  • Bayonetta sama w sobie
Minusy
  • możliwe, że nieco za trudna dla niektórych
  • j-pop niektórych może zabić
Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
06/04/2010 13:22

Wolałabym żeby wypuścili DMC5 niż tą grę. Tylko, żeby Dante nie był znowu taki pominięty.

Usunięty
Usunięty
27/01/2010 19:01

Gralem w demo i kompletnie mi sie nie podobalo. Mialem wrazenie ze to gra dla 10 latkow. Klimat typowy dla Anime ale takiego bardziej dla dzieci, muzyka podczas walki przypomina mi jak 10 lat temu ogladalem czarodziejki z ksiezyca, porazka totalna jak dla mnie, to juz lepiej zagrac w Devil May Cry.

Usunięty
Usunięty
26/01/2010 20:33

Pisstolety w butach na obcasach?? tego tylko brakowało. DMC rządzi!




Trwa Wczytywanie