Pro Evolution Soccer 2010 - recenzja

Sławomir Uliasz
2009/12/24 16:00

Pro Evolution Soccer 2010: Detronizacja

Pro Evolution Soccer 2010: Detronizacja

Pro Evolution Soccer 2010: Detronizacja,  Pro Evolution Soccer 2010 - recenzja

Jak mówią, historia kołem się toczy. Jeszcze nie tak dawno temu to FIFA była zdetronizowanym królem komputerowych gier piłkarskich, a PES zdobywał z roku na rok rzesze nowych, wiernych fanów. Dziś role się odwracają - EA Sports po latach stuporu ocknęło się i poszło za głosem graczy, czyniąc swój produkt coraz lepszym i bardziej grywalnym, podczas gdy Konami goni w piętkę, zupełnie jakby nie mogło otrząsnąć się z szoku, który wywołał powrót jego wielkiego rywala. Co prawda wojna nie jest jeszcze rozstrzygnięta i na tę chwilę trudno powiedzieć, kto wyjdzie z niej zwycięsko, ale jedno jest pewne - FIFA zdobyła prowadzenie, co jednak nie znaczy, że Pro Evolution Soccer 2010 nie jest grą godną uwagi.

Trudna sztuka wyborów

Fani piłkarskich zmagań na ekranach lub monitorach stoją przed trudnym wyborem: którą z dwóch w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobnych gier wybrać. O ile jeszcze gracze pecetowi nie mają większych dylematów, wszak kto by chciał grać w coś co wygląda tak obrzydliwie, jak FIFA 10 na blaszakach, o tyle z konsolami jest dużo trudniej. Z jednej bowiem strony mamy prześliczną i bardzo dynamiczną grę, niepozbawioną jednak swoich wad, a z drugiej niedawnego króla konsol, który już się nieco zestarzał, ale wciąż jeszcze potrafi pokazać pazur. Jako że o nowej FIFIE już pisaliśmy, skoncentrujmy się na tym, co ma nam do zaoferowania tegoroczny Pro Evolution Soccer.

Pierwszy kontakt z tą grą może być rozczarowujący, zwłaszcza jeżeli graliście wcześniej w konsolową wersję FIFA 10. W porównaniu ze swym rywalem PES 2010 wypada blado. Grafika zdaje się nieco przestarzała, nie ma zbyt wielu nowości i ogólnie nie wygląda to najlepiej. Jednak wystarczy przysiąść się do niego na dłużej, najlepiej z przyjacielem trzymającym drugiego pada, aby stwierdzić, że to wciąż ten sam, stary dobry ProEvo, przy którym spędziliście tak wiele fajnych chwil w ubiegłych latach. Jednak co najważniejsze - jest on o wiele lepszy niż wersja wydana w ubiegłym roku. Jeżeli pogracie jeszcze nieco dłużej, to prawdopodobnie dojdziecie do wniosku, że mimo iż jest brzydsza niż najnowsza FIFA i - co zaskakujące - mniej realistyczna, to koniec końców chyba więcej frajdy sprawia produkt Konami. W każdym bądź razie, o ile podobnie jak my byliście dotąd wiernymi fanami serii. Książki i okładki

Mówi się, że ładna grafika to nie wszystko i że wcale nie przesądza o gry walności. To prawda, jednak nie oszukujmy się - większość z nas decydując się na zakup jakieś gry, przyjrzy się najpierw temu jak ona wygląda. PES 2010 nawet nie wypada najgorzej. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest ona w pewnych aspektach ładniejsza niż ta, którą możemy podziwiać na konsolowej wersji FIFY 10. W każdym bądź razie dopóki zawodnicy nie zaczną się ruszać… Niestety, animacja jest piętą achillesową tego tytułu, może nie jest fatalna, ale z pewnością brakuje jej płynności i polotu. Niekiedy można wręcz odnieść wrażenie, że dowodzi się zbieraniną ołowianych żołnierzyków. Oczywiście mówimy tu cały czas o obecnych standardach, wobec czego generalnie nie jest najgorzej.

Należy jednak zwrócić uwagę na wspaniale oddane modele graczy. Twórcy gry naprawdę się przyłożyli i znani piłkarze oddani są w najmniejszych nawet detalach. Nie zapomnieli nawet o znamieniu na szyi Torresa czy podgolonej brwi Aarona Leonsa. Również stadiony są świetnie oddane, dzięki czemu prosto zanurzyć się w atmosferze gry. Niezwykle przyjemnie gra się zwłaszcza w co bardziej nietypowych warunkach, jak choćby podczas lekko zamglonego zachodu słońca na Santiago Bernebau. Jeżeli zatem wybaczyć grze nieco niedzisiejszy model animacji, można naprawdę poczuć „atmosferę prawdziwego święta”. Wszak nie należy oceniać książki po okładce.

Zwycięska jedenastka

Tym, co jednak jest zawsze najważniejsze, jest ta nieuchwytna „grywalność”, na którą składa się bardzo wiele czynników. I tutaj PES 2010 wypada naprawdę dobrze. Poprawiono większość błędów znanych z poprzedniej odsłony serii i dodano kilka nowych elementów. Choć aż dziwnie się o tym pisze, najnowsza część Pro Evolution Soccer ustępuje produktowi EA Sports pod względem realizmu gry. Nie znaczy to jednak, że mamy tu do czynienia z grą typu arcade, wciąż obowiązują nas zasady fizyki, a gracze potrafią zachować się dość niespodziewanie na boisku. Na rozgrywkę mają wpływ warunki pogodowe oraz kondycja piłkarzy, tak więc nie powinno was dziwić, gdy któraś z gwiazd pośliźnie się na mokrej murawie lub strzeli jakiegoś potwornego kiksa. Jednak tym razem Konami postawiło nie tyle na wygórowany realizm, co na widowiskowość rozgrywek, czyli na to, z czego seria dotąd zawsze słynęła.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, są ciekawsze zagrania. Zawodnicy przestali już zachowywać się jak kołki, w oczekiwaniu na wprowadzenie odpowiedniej kombinacji, po której wykonują ewolucje. Teraz sami kombinują, stanowczo trudniej jest im odebrać piłkę, gdyż potrafią się kiwać, a ponadto sami z siebie potrafią czasem wykonać fajny zwód czy prosty trick. Oczywiście, by w pełni wykorzystać ich umiejętności, wciąż należy opanować odpowiednią „klawiszologię”, lecz dzięki temu, że sami teraz potrafią wykazać się inwencją, można wykonać akcje spektakularne od początku do końca. Podniesieniu widowiskowości również służą nieco uproszczone stałe elementy gry. W poprzedniej odsłonie serii celny strzał z wolnego powyżej 30m graniczył wręcz z niemożliwością, a tutaj można pokusić się o tak desperacki ruch i mieć szansę na sukces.

Ogólniej rzecz biorąc, gra zdaje się nieco łatwiejsza, co wcale nie znaczy, że jest zbyt łatwa. Wręcz przeciwnie, w niektórych miejscach podniesiono nawet poprzeczkę. Ciężej jest teraz oddać skuteczny strzał z dużej odległości, dzięki czemu strzały spoza pola karnego stają się naprawdę ostatnią deską ratunku w sytuacjach kryzysowych, a nie normą, jak to bywało w poprzednich odsłonach serii. Również kontrola piłki sprawia teraz zawodnikom nieco więcej problemów, częściej zdarza się, że odskakuje ona od nogi, zwłaszcza podczas cięższych warunków pogodowych.

GramTV przedstawia:

Jednak nie wszystkie zmiany wyszły jej na dobre. Sztuczna inteligencja bywa bardzo nierówna, w jednych sprawach potrafi nas zaskoczyć, a w innych kompletnie załamać. Najjaskrawszym tego przykładem są bramkarze, którzy dość regularnie dają plamę, zachowując się jak kompletni amatorzy i patrząc bezradnie jak piłka wpada do siatki, nie wykonawszy nawet najmniejszego ruchu w jej stronę. Z jednej strony potrafi to sfrustrować (kiedy to nam strzelają bramkę), a z drugiej pozbawić satysfakcji z dobrze przeprowadzonej akcji (kiedy to my strzelamy). Tym, co jednak naprawdę potrafi zirytować, są momenty, w których mamy nieodparte wrażenie, że komputer nas oszukuje. Najwyraźniej widać to w przypadku fauli. Kiedy to nam się przydarzy nieco brutalniejsze zagranie, mamy niemal stuprocentową pewność, że usłyszymy gwizdek i mamy szczęście, jeżeli nie zobaczymy czerwonej kartki. Jednak kiedy to zawodnicy prowadzeni przez SI faulują, bardzo rzadko zdarza się, że sędzia to zauważy. Dochodzi wręcz do absurdów, w których nasz zawodnik bez piłki dostaje wślizg od tyłu na nogi, a gra toczy się dalej jakby nic się nie stało. I nie można tu mówić o żadnym przywileju korzyści, gdyż nigdy nie są wyciągane konsekwencje z takich czynów. Niby takie oszustwa nie są nowością w tej serii, ale w tej odsłonie stały się jakby bardziej widoczne i naprawdę potrafią popsuć zabawę.

Pewien drobny zgrzyt powoduje również pasek siły strzału podczas wykonywania rzutów rożnych. Otóż ma on niewielkie opóźnienie w stosunku do tego, jak długo trzyma się klawisz, przez co trudniej jest nadać strzałowi odpowiednią do sytuacji moc. Niby drobnostka, do której można się przyzwyczaić, ale mimo wszystko nieco utrudnia rozgrywkę. Jeśli chodzi o samo sterowanie, to tak naprawdę nie ma poważniejszych zmian. Co prawda dodano tutaj drybling w 360 stopniach, ale nie jest to tak odczuwalna zmiana, jak w wypadku FIFY. Może gra stała się nieco bardziej płynna, ale nie jest to aż tak bardzo zauważalne. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że system ten został zaimplementowany gorzej, po prostu dotychczasowe sterowanie było na tyle dobre, że nie ma tu wielkiego przeskoku jakościowego. Futbol to nie tylko boisko

Na pewno na pochwałę zasługują zmiany w systemie zawiadywania drużyną. Mamy tu dużo więcej opcji managerskich, niż w poprzednich odsłonach serii. Możemy teraz bardzo dokładnie ustawić takie rzeczy, jak chociażby pressing, linię defensywy czy pułapkę ofsajdową, a wszystko to dzięki przyjaznemu systemowi suwaków, na których możemy ustawić priorytety taktyki w skali od 1 do 100. Co równie ważne - statystyki graczy przedstawiono zupełnie inaczej, niż miało to miejsce dotychczas. Zrezygnowano z dość abstrakcyjnego systemu wielościanów na rzecz dużo bardziej przejrzystych statystyk. To bez wątpienia duży plus tej części serii, gdyż w starym systemie potrafili się gubić nawet wierni fani serii, a teraz od razu widać, kto jest w czym lepszy. Jednak, aby nie było zbyt różowo, musimy nadmienić, że wcześniejszy interfejs ekranu taktyki był nieco bardziej przejrzysty i intuicyjny, choć to akurat może jedynie kwestia gustu i przyzwyczajenia.

Jeśli chodzi o różne tryby gry, to prawdę powiedziawszy - nie bardzo jest się nad czym rozpisywać. Nie dodano tu właściwie niczego nowego, choć stanowczo poprawiono istniejące elementy. Najlepiej to widać w trybie ligi mistrzów, która zapewni nam dobrą zabawę na długie zimowe wieczory. Znaczącą rolę grają tu teraz drużyny młodzieżowe i system skautingu, który pozwala nam wyszukać wschodzące gwiazdy i młode talenty do naszej drużyny. Ogólnie rzecz biorąc, w porównaniu do poprzedniej części mamy tu znaczący postęp jakościowy.

Kupić czy nie kupić

Podsumowując, po fatalnej poprzedniej części Pro Evolution Soccer wychodzi znowu na prostą. Być może nie jest to gra idealna, ale na pewno nie jest zła. Jeżeli jesteście fanami serii, to z pewnością się na niej nie zawiedziecie, jednak mówiąc uczciwie, nowa FIFA jest jednak lepsza. Oczywiście jedynie w wersji na konsolę. Jeżeli zatem jesteście graczami pecetowymi, to jest to dla was jedyna rozsądna alternatywa, ale przynajmniej rozsądna. W wypadku konsol przed wami naprawdę trudny wybór, choć prawdziwi fani elektronicznego futbolu zapewne wyposażą się w oba tytuły.

Pro Evolution Soccer 2010 - trailer (za kulisami)



7,0
PES znów podjął walkę o prymat na arenie gier piłkarskich...
Plusy
  • kontekstowe zagrania
  • widowiskowość
  • ładne modele postaci oraz stadiony
Minusy
  • fatalni bramkarze
  • „oszustwa” sędziów
  • sztywna animacja
Komentarze
12
Usunięty
Usunięty
28/12/2009 17:57

Trochę się nie zgodzę z recenzją ;). Mam Fife 10 na Xboxa 360 i grałem w PESa 2010 w wersji na PS3. Powiem szczerze ten tekst z trudnym wyborem, która gra lepsza jest na konsole jest głupotą ;). Po prostu jak zobaczyłem PESa 2010 to myślałem, że to gra rodem z PS2. W Fife 10 są ciągle jakieś nowe zagrania:-tutaj ktoś przeskoczy piłkę-tam przeskoczy faulującego-tutaj jakieś odbicie-tam bramkarz "wyciągnął" piłkę z bramkiPo prostu tych animacji jest tak dużo, że cały czas one zaskakują. Jak dla mnie to jest głównym wyznacznikiem, bo grywalność wg mnie jest podobna. Co do oszustw, coś w tym jest konsola jakby nie zauważała fauli. Grałem sobie z kumplem była akcja 1 vs 1 dał mi "kose" od tyłu i nic po prostu leżę, a on odbiera sobie piłkę sędzia dalej jak kretyn sobie biega w kółko. Ja postanowiłem "odwdzięczyć" się mu za to to "skosiłem" go w środku boiska od przodu, więc nic takiego, ja patrzę, a tu czerwona kartka. Na prawdę dziwne są te przewinienia wg tych sędziów.

SongoX
Gramowicz
27/12/2009 17:08

Ja przyjąłem nowego PES''a neutralnie. Ani nie jest zły, ani rewelacyjny.

KannX
Gramowicz
27/12/2009 17:03

Piłkarze w PESie wyglądają jak zombie.




Trwa Wczytywanie