Gravity Crash - recenzja

Łukasz Berliński
2009/12/22 17:00
0
0

Kosmiczny oldschool

Kosmiczny oldschool

Studio Just Add Water wpadło na pomysł genialny w swej prostocie – zróbmy nową grę tak, by na myśl przywodziła stare klasyki. Na tej zasadzie powstało Gravity Crash, które korzysta ze sprawdzonych pomysłów w „nowooldschoolowej” oprawie.

Podobnie jak w PixelJunk Shooter tak i w Gravity Crash sterujemy statkiem z widokiem z bocznej perspektywy. Na tym jednak podobieństwa się kończą. W odróżnieniu od najnowszej produkcji Q-Games Gravity Crash to tytuł przeznaczony dla doświadczonego gracza. Cierpliwego, dodajmy. Ta gra bowiem nie wybacza żadnych błędów, każde zetknięcie się z powierzchnią bądź nawet najmniejszy celnie posłany pocisk powoduje eksplozję naszego kosmicznego statku.

Kosmiczny oldschool, Gravity Crash - recenzja

W trakcie kampanii odwiedzimy pięć planet, na których czekają na nas zadania do wykonania. Nie są one specjalnie wyszukane, ograniczają się do zniszczenia określonych obiektów bądź zebrania lewitujących w przestrzeni kryształków czy fragmentów artefaktu. Co gorsza, częstokroć się powtarzają, wprowadzając niepotrzebną monotonię. Z tą na szczęście walczą same poziomy. Choć w początkowych epizodach ich konstrukcja nie stanowi większego wyzwania, tak w dalszej części rozgrywki przedzieranie się przez ciasne szczeliny i kosmiczne wąwozy, będąc pod ciągłym naporem ognia wroga, stanowi nie lada wyzwanie.

Utrudnienie stanowi także kontrola nad statkiem. Do wyboru mamy dwa rodzaje sterowania: nowoczesny (lewa gałka odpowiedzialna za kierunek lotu, prawa za strzał) oraz klasyczny, w którym strzelamy tylko w kierunku lotu bez możliwości odrębnej kontroli nad działkiem. Opanowanie jednego z nich to dopiero połowa sukcesu, bowiem jak sama nazwa wskazuje, walczymy tu także z grawitacją, co wymaga niesamowitej precyzji. Każdy nagły i niekontrolowany ruch zazwyczaj kończy się kraksą. Dokładność jest tu kluczem do sukcesu, wystarczy wspomnieć o lądowaniu na powierzchni planety, celem zabrania kosmonautów na pokład.

GramTV przedstawia:

Jakby tych utrudnień było komuś mało, nasz statek napędzany jest paliwem, które lubi szybko się kończyć. Ratunkiem pozostaje strzelanie do kryształów, które odpowiednio pokruszone zapełnią bak naszego wehikułu. Dla prawdziwych masochistów jest jeszcze opcja ręcznego włączania tarczy chroniącej przed rozbiciem pojazdu. Co prawda automatyczna ochrona przed kolizjami sprawuje się bardzo dobrze, ale nie można jej nadużywać ze względu na ograniczoną liczbę energii niezbędnej do jej wykorzystania.

Wysoki poziom trudności został okraszony sugestywną oprawą graficzną. Żadnych fajerwerków tu nie uświadczymy, gra nawiązuje do klasycznych tytułów z dawnych lat poprzez proste kontury powierzchni planet oraz wygląd statków przypominających złożone figury geometryczne z lekcji matematyki. Prosto, minimalistycznie i schludnie. Więcej w tego typu grze naprawdę nie potrzeba.

Nie zapomniano także o rozgrywce wieloosobowej. Co prawda nie ma możliwości kooperacji, ale na podzielonym ekranie możemy rozegrać pojedynek deathmatchowy oraz ścigać się na krętych i ciasnych trasach. Żywotność tytułu przedłuży także dołączony edytor poziomów, dzięki któremu przy odrobinie czasu i samozaparcia możemy stworzyć własne plansze.

Podsumowując, Gravity Crash to średnia gra, przy której dobrze bawić się będzie zaledwie garstka osób. Dla większości odpychające będą początkowe poziomy oraz duży stopień trudności. Na dodatek klasyczna forma gry zdaje się dziś być już nieco archaiczna. Gra nie jest droga, kosztuje 29 zł, ale przed kupnem warto sprawdzić demo, które powinno rozwiać Wasze wszelkie wątpliwości co do tego tytułu.

6,0
Odgrzewane kotlety bywają ciężkostrawne...
Plusy
  • stylowa oprawa
  • design późniejszych poziomów
  • dołączony edytor plansz
Minusy
  • archaiczność rozgrywki
  • dla większości osób okaże się za trudna
  • powtarzalność misji
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!