Ceville - Recenzja

Rafał Dziduch
2009/12/21 18:30

Z wycieczką do Faeryanis

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to w tej piwnicy będzie...

Z wycieczką do Faeryanis

Z wycieczką do Faeryanis , Ceville - Recenzja

Przygodówki to fascynujący gatunek gier video. Czasy świetności mają już dawno za sobą, bo przeminęły one wraz ze Złotą Erą Gier Przygodowych, która przypadała na lata 80. i 90. Od tej pory tytuły adventure są w zasadzie w odwrocie, ale... No właśnie! Choć popularnością nie mogą się mierzyć z shooterami czy strategiami, od czasu do czasu pojawia się prawdziwa perełka, by nie powiedzieć kamień milowy. Takimi były choćby Syberia, Dreamfall: The Longest Journey, Broken Sword: The Sleeping Dragon, The Curse of Monkey Island czy Grim Fandango. Ostatnio dość ciekawie zaprezentowała się A Vampyre Story o przygodach ekscentrycznej śpiewaczki operowej Mony, która – tak się akurat składa – należy do podgatunku przygodówek, zwanego czasem wacky adventure. A ten ma swoich wiernych i zagorzałych fanów.

Czym w zasadzie jest wacky adventure? Nie jest to jakieś szeroko opisane zjawisko, a po prostu odłam gier przygodowych, powiedzieć by można - „nieźle odjechanych”. W tytułach aspirujących do tego miana dialogi są powykręcane jak bawole rogi, pomysły na rozwiązywanie zagadek „wyczesane w kosmos”, a charaktery bohaterów mocno nietuzinkowe. Nie inaczej ma się sprawa z Ceville – grą, o której trzeba od razu powiedzieć, że ukazała się pierwotnie już blisko przed rokiem. Kilka miesięcy temu została nawet dołączona do jednego z czasopism, ale dopiero teraz trafiła do dystrybucji sklepowej. Taka kolej rzeczy na naszym rynku też jest nieco „wacky”, więc w zasadzie pasuje jak ulał! Przyjrzyjmy się zatem bliżej, co Ceville oferuje miłośnikom wirtualnego łamania głowy i zastanówmy się, czy warto dołączyć ją do swojej kolekcji.

Wacky adventure nie może się obejść bez nieobliczalnego, niesamowitego i groteskowego bohatera. Takim właśnie jest tytułowy Ceville, kiedy go poznajemy. Kim jest? To okrutny tyran i bezwzględny dla swych poddanych władca królestwa Faerynias. W odróżnieniu od wielu innych władców wcale nie kryje się ze swoimi złymi cechami charakteru. Wprost przeciwnie – Ceville był nad wyraz dumny z tego, że jest zły, krnąbrny, przemądrzały, pyskaty i bezlitosny. Władca Faerynias dbał tylko o własną wygodę, pomiatając ludźmi, których zresztą uważał za ciemny motłoch i szkodliwą hołotę. Nic dziwnego, że poddani w końcu mieli go dosyć i uwięzili go w jego własnym zamku, zastanawiając się, co robić z nim dalej.

W prostocie siła

I tu właśnie rozpoczyna się rola gracza, który wskakuje w ciałko mikrusowatego Ceville’a (zapomnieliśmy dodać, że jego wzrost jest równie podły jak postura), by pomóc mu w szeregu przygód, jakie nań czekają. Na eksplorację czeka w przybliżeniu trzydzieści lokacji, z czego niektóre są mniej, a niektóre bardziej rozbudowane. Zwiedzimy m.in. górę krasnoludów, oazę, zamek, las elfów, pobliski cmentarz, teatr, więzienie, dom wróżki i kilka innych miejscówek. W każdej znajdziemy zaś garść przedmiotów, które wzorem klasycznych przygodówek zawędrują do pokaźnego schowka bohatera. „Pokaźnego” oznacza w tym przypadku „takiego, który przyjmie wszystko bez cienia protestu”.

Cały interfejs gry został maksymalnie uproszczony, a Ceville to w zasadzie klasyczna przygodówka typu point&click. Oznacza to tyle, że interesujące nas przedmioty wskazujemy myszką i dzięki temu wiemy, co to za przedmioty. Klikając, dowiadujemy się więcej, a w efekcie możemy używać jednych na drugich, łączyć i umiejętnie otrzymane w ten sposób nowe elementy ekwipunku wykorzystywać. Nie ma tu nic, czego przygodówkowi wyjadacze wcześniej by nie zaznali, a fakt ten w prostej linii przekłada się na wysoką grywalność. W Ceville startujemy bowiem z marszu i wszystko robimy intuicyjnie, a żadne wyjaśnienia czy instrukcje nie są potrzebne. Miła to wiadomość również dla początkujących, bowiem granie w Ceville jest dosłownie tak proste, jak klikanie myszką.

Kończąc rozważania na temat interfejsu, trzeba jeszcze dodać, że używać kursora myszki można na całej tonie przedmiotów, z których tylko część jest niezbędna do wykonywania zadań i rozwiązywania łamigłówek. Siła gry bowiem leży w znakomitym i serwowanym kilogramami humorze, a wiele przedmiotów istnieje tylko dla radochy, ot, żeby postacie mogły wygłaszać na ich temat komentarze lub aby można było je „szturchnąć” dla zabawy (przedmioty, nie postacie...). Do humoru jeszcze powrócimy, ale na razie warto podkreślić, że przed chwilą napisałem „postacie”. Czy to więc znaczy, że w Ceville animujemy nie tylko krnąbrnego i zdegenerowanego władcę? Dokładnie tak! W toku gry poznajemy jeszcze kilka indywiduów, których krokami możemy kierować. Przełączamy się między nimi przez wciśnięcie klawisza, co też jest proste jak linijka. Nie trzeba dodawać, że stanowi to fajne urozmaicenie, a przy tym postacie najczęściej ze sobą współpracują, więc niejednokrotnie zdarzy się tak, że ktoś komuś coś poda, aby ten drugi mógł to po chwili wykorzystać. Poziom komplikacji więc rośnie, ale nie tak – na szczęście – by nie można było sobie z nim poradzić.

Humor, humor, humor - uhahahaha

Wróćmy jednak na moment do kwestii humoru. Gdyby Ceville było filmem, z pewnością miałaby szansę na nagrody w kategorii „najlepsza komedia roku”. Sens istnienia tej gry to bowiem bezustanna zabawa, żart i radocha, jaką mamy z obcowania z królestwem Faerynias i zamieszkującymi go postaciami. Oczywiście jest to humor dość specyficzny, wyrafinowany, ale raczej – tak mi się przynajmniej wydaje – przystępny sporej rzeszy graczy, a nie tylko garstce.

GramTV przedstawia:

Wszystko w Ceville jest karykaturalne, prześmiewcze, nieco wyolbrzymione, przedstawione w krzywym zwierciadle i po prostu „odjechane na maksa”. Czyli właśnie „wacky”... Ta gra „żeruje” wręcz na istniejących toposach kulturowych, utrwalanych przez inne gry, ale także filmy, książki, baśnie, opowieści, a nawet komiksy. Ceville odwołuje się do pop-kultury niemal na każdym kroku, rzecz jasna na własną modłę ją wykorzystując i przerabiając.

Gdyby trzeba było grę przyrównać do jakiegoś jednego dzieła, najbliżej byłoby jej pewnie do Shreka. Teraz już wiecie, jaki to rodzaj humoru? Oczywiście, gros z dowcipów bywa sytuacyjnych – już chociażby wizerunki postaci są mocno komiczne - ale nie zapominajmy o słowie. Przeważająca liczba żartów rozgrywa się w warstwie słownej, podczas czasami długich (ale nie przesadnie) dialogów. Aktywnie w nich, rzecz jasna, uczestniczymy, mając możność wybierania jednej z kilku dostępnych odpowiedzi, a czynimy to po to, by pchnąć dysputy na dalsze tory. Z dialogami nie ma problemu, można je wielokrotnie powtarzać, więc nie trzeba się obawiać, że coś interesującego nam umknie.

Zagadek ci u nas dostatek

Siłą napędową każdej przygodówki są zagadki. Nie inaczej jest w przypadku Ceville, która oferuje ich nawet sporo. Do tego przyznać należy, że utrzymane są na właściwym poziomie. To znaczy z pewnością nie są na tyle trudne, by na rozwiązanie nie wpadł początkujący gracz, wyjadacze natomiast poradzą sobie z nimi bez problemów. Ktoś może to uznać za wadę, więc ostrzegam. Większość z łamigłówek opiera się na założeniu, że musimy łączyć w określonych miejscach określono przedmioty, po to by ich używać. Aby nieco lepiej zobrazować ten typ zagadek, powiedzmy, że w jednej z pierwszych lokacji Ceville musi zmontować z topora i liny coś, co zwie się toporem abordażowym, po to, by zaczepić to ustrojstwo wysoko na oknie, co z kolei umożliwi mu ucieczkę. Drugi typ zagadek to zagadki sytuacyjne, które powodują określone zachowania postaci i są zazwyczaj siedliskiem sytuacyjnych żartów. Pominąwszy już kwestię tego, że kucharz serwuje królowi kanapkę z myszą w środku (mniam!), musimy w jednym z momentów rzeczonego kucharza zamknąć w chłodni. Z kolei aby to uczynić, trzeba posmarować podłogę oliwą, żeby biedak się na niej poślizgnął (bez obaw, wszystkie przykłady podaję z początku rozgrywki, żeby nie psuć zabawy) i do chłodni wpadł jak śliwka w kompot.

Kolejny rodzaj zagadek to takie, w których trzeba coś zrobić w określonej kolejności, posługując się jakimś kodem lub wskazówką. Tych jest zdecydowanie najmniej, a choć zazwyczaj ta kategoria łamigłówek jest najtrudniejsza, w przypadku Ceville nie sprawia jakiś nadmiernych kłopotów. Ostatni rodzaj wyzwań to wyzwania na czas. Część wielbicieli przygodówek śmiertelnie ich nie znosi, ale tutaj akurat sprawdzają się całkiem nieźle. Wszystko za sprawą dwóch usprawnień, które w zastosowano. Otóż, gdy czasówka nam się nie powiedzie, po prostu przechodzimy ją od nowa i tak można czynić do skutku. Żadnego mozolnego powtarzania ukończonych już fragmentów, żadnego „game over, zginąłeś, jesteś lama” – nic w tym rodzaju. Poza tym wykonując czasówkę, możemy czas... zatrzymać... i wszystko na spokojnie sobie przemyśleć. Ja wiem, że to bez sensu, ale tak jest i koniec. Czyżby w ten niezbyt logiczny sposób autorom udało się znaleźć najlepsze rozwiązanie kwestii czasówek w przygodówkach? Niewykluczone! Jak chcesz się mozolić i walczyć z czasem, proszę bardzo, ale jak musisz dłużej pogłówkować, nie ma sprawy...

Dodatkowo w grę wbudowano dwa przydatne narzędzia, które mogą okazać się pomocne, jeśli jednak gdzieś utkniemy. Pierwsze to możliwość podejrzenia wszystkich przedmiotów i miejsc interaktywnych na planszy za pomocą spacji. Przydaje się sporadycznie, bo zazwyczaj przedmioty są dobrze widoczne, ale brawo dla autorów, że o takiej możliwości pomyśleli. Druga pomoc to możliwość ustawienia kolorystyki podpisów w taki sposób, aby sugerowała sensowność użycia konkretnego przedmiotu w konkretnym miejscu. O co biega? Ano o to, że zamiast bezmyślnie klikać wszystkim na wszystkim, sprawdzając możliwe kombinacje, możemy wziąć przedmiot z ekwipunku i przesuwać go po widocznych przedmiotach danej lokacji. Jeśli trafimy na sensowne użycie, napis przedmiotu zmieni kolor. Oceniając finalnie poziom zagadek, trzeba przyznać, że są świetne. Logiczne (choć czasami zakręcone), jasno zasygnalizowane, ale bez zbytniej łopatologii i po prostu ciekawe. Jak wiadomo, sukcesy sprawiają, że chcemy się jeszcze bardziej wysilać, więc w tym przypadku proporcje zostały dobrane rewelacyjnie.

Jest dobrze, jest dobrze, nienajgorzej jest

Ostatnią część recenzji poświęćmy oprawie graficznej i dźwiękowej. Ta druga jest w zasadzie bez zarzutu. Jeśli w przygodówce muzyka spokojnie sobie plumka, stanowiąc delikatne tło i nie przeszkadzając zbytnio w myśleniu – znaczy, że wszystko jest w porządku. Z drugiej strony nie spodziewajcie się usłyszeć jakiś szlagierów, które zapadną wam w pamięci. Ot, zwykła, dobra, rzemieślnicza robota, nieźle współgrająca z całością. Graficznie sprawa jest już bardziej złożona. Generalnie,Ceville szczytem osiągnięć technologicznych na tym polu nie jest. Widzieliśmy już przygodówki bardziej zaawansowane, ale jak na karykaturalną grafikę zrealizowaną w konwencji 3D – Ceville prezentuje się i tak całkiem nieźle. Przede wszystkim na planszach jest bardzo kolorowo, a momentami również uroczo. Niektórym ten koloryt może się jednak wydać „cepelią” i pewnie będą mieli dużo racji. Kwestia gustu. Zresztą cóż zrobić, taką po prostu zastosowano i tyle. Ceville pod względem wizualnym bardzo blisko do A Vampyre Story czy The Curse of Monkey Island, a te porównania same w sobie złe przecież nie są.

Największe wady gry macie zgromadzone w tabeli. Dlaczego tutaj szerzej ich nie opisujemy? Bo to doprawdy drobiazgi. Drobnostki, które czasami mogą się odbić czkawką, ale większej szkody całości nie czynią. Oczywiście, jakby się kto czepiał, to może powiedzieć, że i „drobne problemy w znajdywaniu przedmiotów” kładą mu całą zabawę na łopatki i kropka. Ja jednak takiego wrażenia nie odniosłem. Ceville dało mi kilogramy fajnej zabawy, wystarczająco ciekawą opowieść, prostą obsługę oraz po prostu multum śmiesznych sytuacji i postaci. Gdy dodać do tego, że cena gry oscyluje w okolicach czterech dych, nie wypada chyba narzekać. Świetna robota i zabawna przygoda.

9,0
Ceville, cyniczny tyran i władca królestwa Faerynias zasłużył na piątkę.
Plusy
  • kilku bohaterów do dyspozycji
  • przedni humor
  • nawiązania do popkultury
  • multum zagadek i łamigłówek
  • dość długa
Minusy
  • drobne problemy w znajdywaniu przedmiotów
  • dla niektórych – zbyt proste zagadki
Komentarze
31
Usunięty
Usunięty
27/12/2009 13:51

Świetna, ale za krótka z deka. Jako fan gatunku dam bliżej 7 - za zgrzyty. 9 by było za dłuższą rozgrywkę, krótsze loadingi i płynniejsze przejścia między planszami.

Usunięty
Usunięty
27/12/2009 13:36

Skoro "cena gry oscyluje w okolicach czterech dych" to dlaczego na końcu jest 14.99zł? To spora różnica ; P

Usunięty
Usunięty
23/12/2009 12:58

do wszystkich narzkających, że nie kupili CDA: kiedyś można było kupować archiwalne numery CDA, może nadal można?




Trwa Wczytywanie