Dostatecznie, ale bez rewelacji
Narzekać nie można chyba tylko na wrażenia wizualne. Pod tym względem jest nawet nieźle, kamerą da się podjechać w zasadzie wszędzie, ustawić ją pod dowolnym kątem, by sycić oko maszynami w ruchu i całej krasie, licznymi detalami, jak np. żołnierze opuszczający płonący czołg, i tego typu wisienkami na torcie. Z drugiej strony przyda się do tego dość mocny „piecyk”, bo gra lubi przyciąć przy maksymalnych detalach, a i nierzadko zdarza jej się wyskoczyć na pulpit, przy czym stwierdzenie „bezbolesny powrót do zabawy” bywa po tym fakcie często niemożliwe.
Jaka zatem jest ostateczna ocena Theatre of War 2: Afryka? Niestety, w sumie niezbyt wysoka. Widać, że autorzy w dalszym ciągu chcą stworzyć megarealistyczną strategię, ale zapominają chociażby o podstawowych intuicyjnych rozwiązaniach w interfejsie, które pozwolą grę okiełznać. Czuć, że jest to strategia dla wymagających graczy, ale jednocześnie niezawinione przez nich błędy w obliczeniach programu marnują (czasem) długie godziny zaangażowania i drobiazgowego planowania. Wielbiciele pierwszej części zapewne sięgną po kontynuację i rozpętają jeszcze niejedną dyskusję na jej temat. Mniej obeznani z wymagającymi strategiami gracze powinni się jednak trzymać od Theatre of War 2: Afryka jak najdalej. To gra nie dla nich, a przy tym obarczona błędami.