Prince of Persia – recenzja

Mejste
2008/12/14 18:00

Interaktywna baśń

Interaktywna baśń

Interaktywna baśń, Prince of Persia – recenzja

Po wypuszczeniu Dwóch Tronów można było odnieść wrażenie, że nowa saga o przygodach perskiego księcia dobiegła końca. Nic bardziej mylnego. Trylogia Piasków Czasu została zamknięta na dobre, a Ubisoft postanowił nieco odpocząć od wymyślania kolejnych akrobacji czy zawiłości fabularnych. Nie uśmierca się jednak tytułu, który jest sztandarowym produktem firmy, a na dodatek jest tak lubiany przez graczy. Stąd też zrodził się pomysł, by reaktywować przygody Księcia w zupełnie nowej formie, rozpoczynając być może zupełnie nowy cykl...

Ściągnij kompletny poradnik do gry Prince of Persia w formacie PDF

Słudzy Ahrimana

Akcja w nowym Prince of Persia zaczyna się dosyć banalnie. Książę znajduje się w pewnej oazie, gdzie poszukuje swojego zaginionego osła o imieniu Farah (nie ma to jak nazwać poczciwe zwierzę imieniem swojej byłej kobiety). Nagle ni, stąd ni zowąd wpada na niego piękna, młoda dziewczyna, która ucieka przed bandą zbirów. Gdy Książę podąży jej tropem, okaże się, że grupę pościgową stanowią żołnierze ojca dziewczyny, a sama urocza Elika to księżniczka, której najwyraźniej przestało się podobać ciągłe przebywanie pod okiem tatusia. Książę wstawia się za Eliką i dochodzi do pojedynku z niedobrym rodzicielem, który to w furii zła niszczy Drzewo Życia, będące ostoją ładu i harmonii całego świata. Jego destrukcja spowodowała, że obudziły się złowrogie siły boga ciemności – Ahrimana, który w ułamku sekundy bajecznie piękne ogrody zamienił w ponure i mroczne lokacje wypełnione sługami zła. Równie szybko okazuje się, że „miss of Persia” prócz swych kształtnych, orientalnych wdzięków posiada także magiczne moce, które co prawda wzięły się u niej nie wiadomo skąd, ale potrafią one przywracać poszczególne lokacje do ich pierwotnego stanu. Księciu zatem nie pozostaje nic innego, jak wespół z atrakcyjną księżniczką stawić czoła sługusom Ahrimana oraz przywrócić całej krainie żywotność sprzed zniszczenia Drzewa Życia.

Rozgadany Książę

Fabuła w Prince of Persia rozpoczyna zupełnie nowy wątek w historii Księcia i nie jest powiązana z poprzednimi odsłonami serii. W tej części główny bohater jest strasznie rozgadany, ciągle ma coś do powiedzenia swojej partnerce, a dzięki animowanym dialogom możemy lepiej poznać zarówno naszą towarzyszkę, jak i samego Księcia, a także świat oraz historię odwiecznego konfliktu pomiędzy Ahrimanem a jego dobrym bratem – Ormazdem. Warto dodać, że te dialogi w większości przypadków są opcjonalne i jeśli ktoś chce się skupić wyłącznie na rozgrywce, nie musi poznawać głębiej warstwy fabularnej. Inaczej niż w poprzednich odsłonach nasz heros jest tym razem pogodnym awanturnikiem szukającym przygód, który lubi sypnąć ironicznym tekstem celnie określającym zastaną sytuację.

Swoim zachowaniem przypomina nieco kapitana Jacka Sparrowa z Piratów z Karaibów, co wychodzi mu zdecydowanie na dobre, choć niektórym taka ewidentna zmiana osobowości może nie przypaść do gustu. Sam głos, jaki jest podkładany pod postać Księcia, idealnie do niego pasuje, choć wydaje się jakoś znajomy. Nic w tym dziwnego, bowiem w angielskiej wersji językowej głosu Księciu użycza Nolan North. Wystarczy tylko spojrzeć na listę gier, w których użyczał on swych strun głosowych, by przestać być zaskoczonym, że Książę przemawia do nas tym samym tonem co chociażby Nathan Drake z Uncharted: Drake's Fortune. W polskim wydaniu gracze niestety (albo i stety dla fanów polskiego Brada Pitta) będą skazani na Macieja Zakościelnego w roli tytułowego Księcia.

Podaj mi dłoń, podaj mi rękę

Czasy się zmieniają, kobiety żądają równouprawnienia, podejmując się typowo męskich zawodów. W Prince of Persia też da się zauważyć ten trend. O ile w oryginale to my ratowaliśmy księżniczki z opresji, tak w 2008 roku role nieco się odwróciły i to Elika ratuje nam tyłek w każdej sytuacji. Bez względu na to, czy spadamy w przepaść, poślizgnęliśmy się na belce czy dostajemy wciry od armii Ahrimana i widzimy już całą historię życia w przyspieszonym tempie przed oczyma, w ostatniej chwili zjawia się księżniczka z pomocną dłonią wyciągającą nas z tarapatów. W PoP Książę nie może zginąć, bowiem zamiast ekranu z napisem game over i wczytaniem gry od nowa oglądamy krótką animację, po której wracamy do momentu przed spartaczeniem akcji. Rozwiązanie to jest o tyle dobre, że zaoszczędzamy tym samym czas na wczytywanie gry kosztem krótkiej i efektownej scenki. Towarzysząca nam przez cały czas Elika to nie tylko nasza wybawicielka, ale także wspaniała i bardzo pomocna sojuszniczka. Dzięki swym magicznym umiejętnościom może nam pomóc w walce oraz przeskakiwać dłuższe odległości, a także służyć nam jak profesjonalny system GPS. W grze zabrakło HUD-a, co w dzisiejszych czasach w grach tego typu staje się powoli standardem, ale jakoś orientować w terenie się trzeba. Jednak zamiast wychodzić do menu, by spojrzeć na mapę, wystarczy poprosić księżniczkę o wskazanie drogi, a wypuści latające niebieskie światełko, które wskaże nam odpowiednią ścieżkę. Podobne rozwiązanie mieliśmy w Dead Space i zarówno w produkcji EA, jak i w najnowszym tytule Ubisoftu sprawdza się ono rewelacyjnie.

Misja ratunkowa

Książę jako prawdziwy dżentelmen nie może cały czas zdawać się na pomoc swojej kompanki, więc to on w tej grze wykonuje brudną robotę. Głównym celem dwójki bohaterów jest bowiem uleczenie wszystkich obszarów opanowanych przez siły chaosu, co pozwoli ostatecznie rozprawić się z Ahrimanem. Musimy odwiedzić łącznie 25 lokacji, zaczynając od świątyni, w której rozpoczynamy naszą misję ratowania świata. Lokacje zostały podzielone na cztery grupy, przy czym do każdej prowadzi "przedsionek", w niej samej znajdują się cztery obszary do uzdrowienia, a na końcu musimy stoczyć pojedynek z bossem.

Autorzy postanowili dać graczowi wolną rękę w kwestii pierwszeństwa odwiedzanych lokacji, ale trzeba wziąć pod uwagę jeden szczegół – aby dostać się do wybranego obszaru, Elika musi posiąść odpowiednią moc. Mocy do odblokowania jest, a jakże by inaczej, cztery i można je zdobyć jedynie jeżeli ma się odpowiednią ilość kul energii. Tak się bowiem składa, że po uleczeniu danego terenu pojawiają się na nim niebieskie świecidełka, które zbieramy dla wiecznie wyczerpanej księżniczki. Trochę to monotonne – hasać jeszcze raz po tym samym obszarze i zbierać tylko jakieś magiczne formy ektoplazmy, ale na szczęście ta czynność odbywa się niejako przy okazji przechodzenia do kolejnej lokacji. Gorzej, jeśli zaczyna nam brakować orbów potrzebnych do odblokowania nowej mocy... Wtedy nowy Prince traci swoje tempo, a gracz musi specjalnie szukać poukrywanych gdzieś "power-upów".

GramTV przedstawia:

Po suficie też potrafię

W Prince of Persia Anno Domini 2008 Książę przechodzi sam siebie. Nie tylko potrafi biegać po ścianach, chwytać się drewnianych słupów, płynnie przeskakiwać z drążka na drążek czy wspinać się na przeszkody niedostępne nawet dla mistrzów parkouru. Teraz potrafi nawet zjeżdżać ze stromych zboczy, i to za pomocą jednej ręki wyposażonej w specjalną rękawicę, a co lepsze – bez problemu radzi sobie nawet z grawitacją, sprawnie poruszając się po sufitach! Że niby odbiera mu to realizm? Owszem, ale co z tego, skoro wszystko w tej grze prezentuje się cholernie efektownie? A do tego wszystkiego nie potrzeba małpiej zręczności i łamania sobie palców, bowiem do sprawnego poruszania się Księciem wystarczy opanować banalne sterowanie. Gra przez to staje się o wiele łatwiejsza od swych poprzedniczek, momentami nawet jest zbyt prosto, ale Prince of Persia w żaden sposób nie ukrywa, że jest grą lekką, łatwą i przyjemną oraz że chce dotrzeć do jak największej ilości odbiorców. I wychodzi mu to nad wyraz dobrze.

Wyskoczymy na solo, bydlaku?

Diametralnie zmieniono system walki. Od tej pory walczymy wyłącznie z jednym przeciwnikiem na raz na specjalnych arenach. To, że ograniczono liczbę oponentów, nie przekłada się na efektowność walki, która jest perfekcyjnie dopracowana. Książę co prawda przez całą grę korzysta z jednego miecza (sejmitara?), ale nie przeszkadza mu to w używaniu różnych stylów walki. Krzyżyk na padzie odpowiada za cios akrobatyczny, kółko przypisane jest do chwytów rękawicą, kwadrat służy do wyprowadzenia ataku mieczem, natomiast trójkąt przyzywa magiczny atak Eliki. Do pełnego zestawu dochodzi jeszcze przycisk R2 służący do blokowania i odpierania uderzeń wroga. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wszystkie te style mieszać ze sobą, tworząc różnorakie kombosy, do których spisu mamy dostęp z poziomu menu gry. Łączenie technik oraz żonglowanie nimi w trakcie walki często jest wręcz wymagane, bowiem nasi przeciwnicy lubią podczas starcia zmieniać swoją formę, w której będą ulegać tylko jednemu typowi ataku. W trakcie pojedynku bardzo często dochodzi także do sekwencji QTE, w których musimy w odpowiedniej chwili wcisnąć wyświetlony na ekranie guzik lub naparzać w niego najszybciej jak się da, aby wyzwolić się z przyjacielskiego uścisku. Wszystkie walki, a te z bossami w szczególności, pomimo tego, że jest ich dość mało, stanowią dla gracza wyzwanie okraszone solidną porcją szybkiej i megaefektownej animacji. Look! It’s awesome!

O oprawie graficznej można by pisać wiele, ale najlepiej spojrzeć na jakiekolwiek screeny czy gameplaye, które mówią same za siebie. Książę w technice cell-shading wygląda rewelacyjnie, że o Elice nie będę już wspominał, a cały design poziomów oraz prezentacja świata przyprawiają o opad szczęki. Szczególnie moment, gdy Elika leczy wybrany obszar terenu, który z owianego mrokiem staje się wówczas z powrotem tętniącym życiem oraz mieniącym się feerią barw miejscem, robi ogromne wrażenie, przywracając serii pierwotny, baśniowy klimat. Zresztą nie ma chyba w Prince of Persia takiego elementu, który by nie zaskakiwał dopracowaniem; od grafiki poczynając, poprzez animację postaci, a kończąc na oprawie muzycznej, za którą ponownie odpowiada Inon Zur.

Powrót w wielkim stylu

Choć co prawda niektórzy będą narzekać na zbytnie uproszczenia oraz stosunkowo krótki czas rozgrywki, wynoszący 12-15 godzin (przypominam, że na ukończenie pierwszego PoP-a mieliśmy tylko godzinę i nikt nie smęcił, że gra jest za krótka), nie zmienia to jednak faktu, że nowy Prince of Persia jest świetną grą, idealną na niedługie sesje przy konsoli i można się przy niej porządnie zrelaksować oraz czerpać pełnymi garściami z ogromnych pokładów grywalności, której tej grze nie brakuje.

9,5
Baśniowy Książę wraca w wielkim stylu
Plusy
  • Niesamowita oprawa audiowizualna
  • Urocza Elika i jej zdolności
  • Baśniowość
  • Ogromna grywalność
  • Emocjonująca walka
Minusy
  • Dla większości będzie zbyt łatwa
  • Zbieranie kul energii jest monotonne
  • Nie każdemu spodoba się nowy wizerunek Księcia
Komentarze
62
Usunięty
Usunięty
20/02/2009 16:10

Boże... jak oni mogli zniszczyc tak legende? PoP byl jedna z najlepszych gier. Ta czesc nie powinna sie zaliczac do czesci Prince of Persia. Grafika bajkowa, calkowicie spolszczona, monotonna, glupia fabula. OMG! :/

Usunięty
Usunięty
30/01/2009 23:30

A mi ta część się nie podoba. Zbyt bajkowa i dziecinna.I tak najlepszy był WW

Usunięty
Usunięty
28/01/2009 02:03

Ja także jestem weteranem wpomnianej trylogii.Niestety gra nie powala.Pamiętam że gdy usłyszałem pogłoski że powstaje "Prince"4 pomyślałem że to jakiś kiepski żart.Myliłem się.Nie rozumiem jak ta gra zdobywa takie uznanie?Dzisiaj ją ukączyłem nie powiem zakączenie mnie zszokowało(w pozytywnym tego słowa znaczeniu) ale dlaczego to się nazywa "Prince of Persia"?Co to ma z nim wspólnego?W Cd-Action o ile mnie pamięć nie zawodzi ta gra dostała 9+/10.Za co to 9+?Moim zdaniem ta gra zasługuje na 8/10, może i nawet mniej.A chcecie wiedzieć dlaczego?Bo nazywa się "Prince of Persia".Za samo nazywanie tej gry tą szlachetną nazwą obniżyłbym ocene o 2pkt.Powiem tak, gdyby ta gra nie nazywała się Prince of Persia tylko jakoś inaczej(np.No name-bo w sumie nie poznajemy imienia bohatera) to może bym na to inaczej patrzył wg. mnie Ubisoft powinień zostawić ten tytuł w spokoju..dac mu odejść z godnością pozwalajac przy tym zachować same miłe wspomnienia i doznania związane z dobrze znaną nam trylogią.Tymczasem dla mnie nowy Prince(no name) powoduje u mnie fale goryczy bowiem odnoszę wrażenie że Ubisoft zaczyna "jechać na siłę".Sądzę że gra spodoba się nowym graczom którzy nie grali w poprzednie odsłony.Dla starych weteranów cóż...Opinii bedzie tyle ile ludzi na Ziemi a pozatym o gustach się nie mówi chodź ja swoje wyraziłem;-)




Trwa Wczytywanie