Mass Effect – dzień piąty

Michał Myszasty Nowicki
2008/07/18 18:00
2
0

Profesjonaliści: Strażnik

Profesjonaliści: Strażnik, Mass Effect – dzień piąty

Strażnicy to jedna z najciekawszych specjalizacji w naszych siłach zbrojnych. Jej najprawdopodobniej najbardziej charakterystyczną cechą jest całkowita rezygnacja ze specjalistycznych szkoleń w jakiejkolwiek broni. Co prawda Strażnicy nadal mogą używać każdego z jej dostępnych czterech rodzajów, jednak poświęcają oni cały swój czas na szkolenie biotycznych i technicznych talentów, co niekorzystnie odbija się na umiejętnościach strzeleckich. Jest to bowiem specjalizacja, która łączy w sobie jedynie wspomniane przed chwilą umiejętności biotyczne z doskonałym opanowaniem omni-klucza. Dlatego też Strażnicy z reguły nie działają samodzielnie, stanowiąc zazwyczaj bardzo uniwersalne wsparcie dla oddziałów bojowych. Szczególnie często wykorzystywani są w misjach, w których niezbędna jest obecność zarówno Inżyniera, jak i Adepta, jednak ze względu na ograniczoną z jakichś powodów liczebność grupy bojowej nie jest możliwe zabranie na akcję obydwu tych żołnierzy.

Łącząc dwa tak różne treningi, musiano oczywiście dokonać wyboru umiejętności jakie ma przyswoić Strażnik, gdyż nikt nie byłby w stanie opanować jednocześnie wszystkich talentów biotycznych i technicznych. Przy optymalizacji treningu postawiono na jak najdalej posuniętą uniwersalność takiego żołnierza – z definicji ma on zapewnić swojej grupie jak najszersze spektrum wszelakiego rodzaju wsparcia. Stąd też obecność zarówno umiejętności ofensywnych (podniesienie, rzut i porażenie nerwowe), jak i typowo defensywnych (bariera i zastój) lub osłabiających przeciwnika (sabotaż i przeciążenie). Oprócz tego znajomość zarówno elektroniki, jak i deszyfracji, sprawia, iż Strażnik jest niezwykle cennym sprzymierzeńcem podczas wszelakich akcji przeprowadzanych we wrogich bazach czy też terenach industrialnych. Pozornie niegroźny i rzadko sięgający po broń, doświadczony Strażnik może okazać niezwykle wymagającym przeciwnikiem, powstrzymującym w sprzyjających okolicznościach przez długi czas przeważające siły wroga.

Sierżant Dickinson, Żołnierz: Wiecie, sierżanta dochrapałem się dzięki kilku ważnym i udanym, choć mało spektakularnym akcjom. Głównie dlatego, że działaliśmy w małych, trzyosobowych grupach. O szczegółach nie będę opowiadał, bo to chyba nadal tajemnica wojskowa, ściśle tajne i takie tam. Tak czy inaczej, zawsze było nas trzech: dwóch z gnatami, znaczy ja i Pavlov, no i ten Strażnik, Vargas. Wtedy jeździliśmy jeszcze poprzednim modelem Mako, dwudziestką ósemką. Desant, podjazd, ostrzał z działa, wchodzimy. W kopalnianych szybach trzech to czasami tłok. My przodem, z nowymi karabinami od Rosenkova, on za nami. I powiem tylko tyle: bez gościa to byśmy sobie mogli najwyżej terminale pocałować. To raz. Dwa, że jak było naprawdę gorąco, a giwery aż parzyły, tymi swoimi magicznymi sztuczkami ciskał kolesiami po ścianach, aż im gnaty trzeszczały. Zawsze te kilka sekund na ostygnięcie mas-maszynek w giwerach nam dawał. Do dzisiaj wysyłam mu video-hologramy urodzinowe. Swój chłop był.

Technika wojskowa: granaty, wzmacniacz biotyczny i omni-klucz

Technika wojskowa: granaty, wzmacniacz biotyczny i omni-klucz, Mass Effect – dzień piąty

Współczesne, nowoczesne granaty w zasadzie bardzo przypominają swoich protoplastów. Nie zmieniły się ani ich przeznaczenie, ani ogólne zasady działania. Nadal mamy do czynienia z zawartymi w niewielkim pojemniku ładunkami, które po eksplozji mają wyrządzić jak największe szkody na jak największym obszarze, nie raniąc przy tym rzucającego. Mają one jednak kilka cech, które sprawiają, iż można je z czystym sumieniem nazwać bronią nowej generacji. Przede wszystkim posiadają możliwość zdetonowania nie tylko po ściśle określonym od wystrzelenia czasie, ale również podczas lotu, poprzez zdalny detonator. Dzięki temu możliwe jest odpalanie ładunku w momencie, kiedy będzie on w stanie razić wroga z największą skutecznością. Podstawową różnicą jest jednak możliwość zastosowania w nich modyfikacji zazwyczaj będących specjalnie przystosowanymi do tej broni wersjami modów amunicyjnych. Sprawia to, że z pomocą kilku poręcznych dysków optycznych żołnierz jest w stanie elastycznie przystosowywać ich działanie do zmieniających się warunków pola walki. Największa ich wadą jest jednak stosunkowo duży rozmiar, co ogranicza liczbę, jaką jest w stanie zabrać ze sobą żołnierz, do zaledwie kilku sztuk.

Wzmacniacz biotyczny i omni-klucz, to najnowsze osiągnięcia nanotechnologiczne oparte w dużej mierze na wiedzy zdobytej z zachowanej proteańskiej dokumentacji. Każdy z biotyków ma możliwość kontrolowania swych pierwotnie dzikich talentów za pomocą specjalnego implantu, który wyposażono w specjalny zewnętrzny interfejs. Służy on do podłączania wzmacniaczy biotycznych, które wpływają na różne aspekty manipulacji polami efektu masy. Najdoskonalsze z nich potrafią jednocześnie zarówno wydłużać czas działania efektu, jak i wzmacniać jego siłę czy też zmniejszać czas potrzebny na ponowne jego użycie. Z kolei omni-klucze to uniwersalne narzędzia, wykorzystujące relatywnie słaby efekt pola masy sterowany przy pomocy odpowiedniego oprogramowania. Dzięki temu, po krótkim przeszkoleniu są z niego w stanie korzystać dosłownie wszyscy. Omni-klucz wykorzystywany jest przy wszelkiego rodzaju naprawach, modyfikacjach broni, a przede wszystkim umożliwia korzystanie z talentów technologicznych. Zaawansowane modele dodatkowo mogą wzmocnić w trybie pasywnym pole osobistej tarczy, przyspieszyć odnawianie talentów technologicznych i możliwości ponownego użycia medi-żelu.

Obywatel Adams, mechanik: Omni-klucz to największy wynalazek naszych czasów. Co ja mówię, to w ogóle największy wynalazek, jaki kiedykolwiek trafił w ręce ludzi. Człowieku, z tym cudeńkiem można dosłownie wszystko. Wiesz, kiedyś było tak, że jeśli chciałeś zajmować się naprawianiem czegoś, to musiałeś mieć w warsztacie miliony szafek z miliardem przegródek, a tam wszystkie te śrubki, podkładki, zawleczki, nakrętki, trzpienie, nity... A teraz? Uje... urwała się główka śruby i trzeba nową wkręcić? Wprowadzasz dane, skok gwintu i takie tam, zgarniasz trochę śmiecia z podłogi i śrubka jak nowa! Czary mary, hokus pokus!

Galaktyczny przewodnik: Arcturus

Galaktyczny przewodnik: Arcturus, Mass Effect – dzień piąty

Arcturus to powstała na długo przez naszym Słońcem gwiazda, należąca do typu czerwonych olbrzymów, oddalona od Ziemi o blisko 36 lat świetlnych. Należy do najjaśniejszych i najlepiej widzianych z powierzchni naszej planety, jednak nas zainteresowała ze znacznie ważniejszej przyczyny. Otóż po odkryciu i uruchomieniu w 2149 roku przekaźnika Charona, ziemskie statki dotarły właśnie do tego układu planetarnego. Analiza strategiczna sytuacji wykazała, że jest to wręcz idealne miejsce do zbudowania bazy, stanowiącej z jednej strony wysunięta placówkę naszego gatunku, z drugiej zaś stojącą na straży bezpieczeństwa Układu Słonecznego. Arcturus posiada bowiem aż cztery przekaźniki masy, z których trzy otwierają drogę do dalszych układów, ostatni zaś jest jedyną znaną drogą prowadzącą do naszej rodzimej planety. Mamy więc tutaj swoiste „skrzyżowanie” kilku szlaków, co czyni to miejsce bardzo ważnym z komunikacyjnego i ekonomicznego punktu widzenia. Nie mniej ważne jest jednak, iż panowanie nad Arcturusem to niemalże pewna gwarancja bezpieczeństwa Ziemi.

GramTV przedstawia:

Dlatego też bezzwłocznie podjęto decyzję o tym, aby w układzie zbudować stację kosmiczną stojącą na Straży układu Słonecznego. Nie było to łatwe, gdyż żadna z krążących wokół gwiazdy planet nie nadawała się do zamieszkania. Dodatkowo były one niezmiernie ubogie w surowce. W rachubę wchodziła jedynie koszmarnie kosztowna budowa stacji orbitalnej przy pomocy materiałów sprowadzanych przez przekaźnik mocy z innych układów. Mimo to Stacja Arcturus powstała w rekordowym czasie, gdyż jej budowie przydzielono wszelkie możliwe priorytety. Obecnie, oprócz bazy, w której stacjonuje Pierwsza Flota, znajdują się tutaj Parlament Przymierza Systemów, kwatera główna wojsk Przymierza oraz... nasza skromna redakcja. Razem z nami na wciąż rozrastającej się Stacji zamieszkuje obecnie około 45 000 mieszkańców, w tym coraz częściej spotykani tu przedstawiciele obcych ras.

Kapitan Stevenson, emerytowany szyper: Pamiętam to jak dziś. Tego widoku po prostu nie da się zapomnieć. Byłem wtedy pierwszym po Bogu na Izabeli holowniku klasy Luizjana, największym we flocie. Widok po przejściu przez przekaźnik był powalający. Wyobraźcie sobie mający kilka kilometrów, wielki szkielet zawieszony w próżni i mrowie, dosłownie mrowie, poruszających się po nim kształtów. Zapieprzali jakby ich sam diabeł gonił! Nawet wyhamować nie zdążyliśmy, a już podeszły mniejsze jednostki i zaczęły odczepiać elementy, które przytargaliśmy. No i te okręty wojenne, które tego pilnowały. W życiu nie widziałem takiej koncentracji floty w jednym miejscu! Teraz wiem, że byle patrol turiański jest parę razy większy, ale wtedy... to było COŚ!

Z dziejów Przymierza: Wojna o Skylliańskie Pogranicze

Z dziejów Przymierza: Wojna o Skylliańskie Pogranicze , Mass Effect – dzień piąty

Choć najważniejszym – i to z kilku przynajmniej względów – konfliktem zbrojnym nowej ery była bez wątpienia Wojna Pierwszego Kontaktu, to jednak w naszym historycznym kąciku nie możemy pominąć i tej batalii. Wszystko zaczęło się dość niewinnie i nic nie zapowiadało, że wydarzenia przybiorą tak dramatyczny obrót. Otóż kiedy na początku lat sześćdziesiątych rozpoczęliśmy zgodną z wszelkimi prawami i konwencjami Cytadeli kolonizację Skylliańskiego Pogranicza, okazało się, że prawa do tych terenów roszczą sobie również batarianie. O ile jednak my po prostu przystąpiliśmy do działania, wykorzystując potencjał tych rejonów galaktyki, o tyle rasa ta traktowała je po prostu jako zarezerwowane dla siebie na przyszłość. W 2171 roku wnieśli oni do Rady petycję z żądaniem wydania rezolucji oddającej te obszary na wyłączność ich rasie. Rada po rozważeniu petycji odrzuciła ją, uznając nasze działania za zgodne z prawem.

To doprowadziło do dyplomatycznego kryzysu, który zakończył się ostentacyjnym wystąpieniem batarian z intergalaktycznej społeczności kierowanej przez Radę Cytadeli. Natychmiast rozpoczęli też wymierzone w ludzkość działania. Początkowo ograniczali się jedynie do wyposażania i opłacania wszelakich grup renegatów i organizacji przestępczych, mających wrogie usposobienie do Przymierza. W 2176 roku ma miejsce tak zwany Skylliański Blitz, czyli zmasowany atak na ludzkie kolonie założone w obrębie tego rejonu, przeprowadzony za namową i za pieniądze należące do batarian. Dwa lata później władze Przymierza, zaniepokojone wciąż nękającymi kolonie atakami, postanawiają przeprowadzić akcję odwetową. Celem jest wroga baza na księżycu Turfan. Miażdżące zwycięstwo naszych sił sprawia, iż batarianie wycofują się z pogranicza. Odnieśliśmy zwycięstwo, jednak sytuację w rejonie wciąż trudno uznać za w pełni stabilną.

Obywatel Howe, kolonista: Zaskoczyli nas. Nas, garnizon, wszystkich. Byliśmy jedną z pierwszych ofiar Blitzu, nasza kolonia leżała dwa układy dalej niż Elizjum, które padło na samym początku. Nie, to nie był jakiś skoordynowany atak, to nie byli żołnierze. Raczej przypadkowa zbieranina, która nagle złapała w ręce nowoczesną broń i dostała kopa nadającego z grubsza kierunek. Służyłem pięć lat, więc wiem jak działają wyszkoleni żołnierze. Ale było ich mnóstwo, cała masa, która wylała się nagle zza wzgórz okalających kolonię. Chłopaki z garnizonu kosili ich jak zboże, wieżyczki też zebrały swoje żniwo. Ale oni wciąż szli naprzód, popychani przez nieświadomych zagrożenia kumpli z tyłu. No i w końcu się przebili... Nie, nie. Wolę o tym nie mówić. To naprawdę szumowiny i degeneraci byli. Naprawdę...

Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
18/07/2008 19:12

Nie zostało wspomniane że granaty przybrały postać dysku, dzięki temu granaty lecą sobie wesoło po lini prostej. Swoją drogą trudno wczuć moment w grze żeby tak zdetonować granat aby akurat przelatywał obok schowanego za skrzynią wroga :]

ajachyra
Gramowicz
18/07/2008 18:40

Bardzo fajny tekst (jak i cały tydzień). Najlepsze są komentarze różnych przedstawicieli przymierza, świetnie oddają klimat gry