Mark Waters – "Kroniki Spiderwick" – recenzja filmu

Trashka
2008/03/17 19:56
9
0

Fantastyczne stwory są wśród nas

Fantastyczne stwory są wśród nas

Fantastyczne stwory są wśród nas, Mark Waters – "Kroniki Spiderwick" – recenzja filmu

Wizja, iż fantastyczne stwory żyją w naszej, wydawałoby się, szarej rzeczywistości, skryte przed wzrokiem ludzi dzięki umiejętnościom mimikry oraz znajomości magicznych zaklęć, jest stary jak świat, a już na pewno jak literatura fantastyczna. Jednakże ów pomysł na powieść bądź film nie przeterminuje się chyba nigdy, a dobrze i z klimatem zrealizowany stanie się wręcz gwarancją sukcesu. Oczywiście każda historia powinna nas zaskakiwać maksymalnie dużą liczbą oryginalnych elementów.

Czy dzieje się tak w przypadku Kronik Spiderwick w reżyserii Marka Watersa? Czepialscy uznają raczej, iż oryginalność wątków i motywów nie należy do szczególnie mocnych stron tego filmu. Jednakże śpieszymy uspokoić, że tych ostatnich znajdziemy w nim tyle, iż czas przeznaczony na seans nie będzie czasem straconym.

Film Watersa stanowi adaptację, powstał na podstawie książkowego cyklu autorstwa Holly Black i Tony'ego DiTerlizzi pod tym samym tytułem. Utwory owe przynależą do szerokiej półki (aczkolwiek u nas założonej stosunkowo niewieloma egzemplarzami) z etykietką „fantastyka młodzieżowa”. Główni bohaterowie to członkowie rodziny Grace’ów, na którą składają się ciekawe postacie, jakby w sam raz stworzone, by widzowie o różnej osobowości znaleźli kogoś, z kim mogliby się identyfikować.

Najstarsza z rodzeństwa – Mallory (Sarah Bolger) – jest rozsądna i odpowiedzialna, a przynajmniej usiłuje taką być, żeby pomóc matce (Mary-Louise Parker, znana u nas choćby z Trawki i Aniołów w Ameryce), która znajduje się w niezbyt komfortowej sytuacji. Nie tak łatwo, czując się zagubioną, świeżo po rozwodzie, zaczynać nowe życie w zupełnie nowym miejscu i utrzymać w ryzach trójkę dorastających dzieci. Najwięcej kłopotów ma ona z Jaredem (Freddie Highmore) – zbuntowanym, energicznym i upartym chłopcem o żywej wyobraźni, który bardzo tęskni za ojcem i obwinia ją o rozstanie. Jared znajduje się w nieustającym konflikcie z Mallory – tym żywszym, iż dziewczynka nie przystaje do szablonu „nudnej, wzorowej starszej siostry” i tak naprawdę okazuje się bardzo podobna do brata. Trenuje szermierkę, jest odważna i ma wybuchowy temperament. Prawdziwym przeciwieństwem chłopca wydaje się jego brat bliźniak Simon (również grany przez Freddiego Highmore’a) – spokojny, poukładany, kochający naukę i zwierzęta.

Akcja rozpoczyna się w chwili, gdy rodzina przybywa z Nowego Jorku do nowego domu – a raczej starego, wielkiego i dziwnego – pozostawionego im przez kuzynkę matki, Lucindę Spiderwick (Joan Plowright). Szybko staje się jasne, iż nie mieszkają w nim sami. Myszkujący po jednym z pomieszczeń Jared odkrywa tajemniczą księgę, spisaną przez jego ciotecznego pradziadka Arthura Spiderwicka (David Strathairn). Pomimo umieszczonego na okładce ostrzeżenia zrywa pieczęć i zaczyna ją czytać. Od tej pory wszystko się zmienia, a życiu Grace’ów zagraża niebezpieczeństwo, które choć rodem z fantastycznych opowieści jest jak najbardziej realne.

W warstwie fabularnej film powiela sporo znanych motywów – niezwykły przedmiot, od którego zależy los wielu istot, zło czyhające na wszystko dla samej żądzy mordu i zniszczenia, ludzka bezmyślność, miłość do rodziny, walka w obronie niewinnych... Lecz to akurat kwestie, o których i można, i trzeba mówić w nieskończoność, bo zwyczajnie warto, wszak są uniwersalne. Bohaterowie podczas tej opowieści dorastają, ucząc się na swoich błędach, dowiadują się ważnych rzeczy o sobie samych i o sobie nawzajem, nabierają odpowiedzialności i zdobywają niezwykłych przyjaciół, a wszystko to ukazano w sposób bardzo żywy. Ani dorosły, ani dziecko nie ma czasu na nudę.

Koniki Spiderwick ogląda się z prawdziwą przyjemnością, bez względu na wiek błyskawicznie zostajemy wciągnięci w magiczny świat i chętnie śledzimy przebieg przygody bohaterów. Największym atutem filmu są olśniewające wręcz efekty specjalne – fantastyczne stwory przedstawione zostały bardzo widowiskowo i... realistycznie. Widzimy żywe fizjonomie o zachwycającej mimice. Na pochwałę zasługują barwne, świetliste zdjęcia Caleba Deschanela i znakomicie dobrana, symfoniczna muzyka Jamesa Hornera, urzekająca klimatem. Miło obserwować również to, jak aktorzy wcielili się w swe postacie. Kapitalny jest zwłaszcza Freddie Highmore w podwójnej roli, ale nic w tym dziwnego, gdyż pomimo młodego wieku to weteran wielu filmów (przynajmniej dwukrotnie partnerował Johnny’emu Deppowi). Prawdziwą niespodziankę sprawił dubbing – ton głosu i adekwatna dykcja zadziwiająco często pasowały do uczuć malujących się na twarzach bohaterów.

Krótko mówiąc: bardzo przyjemny obraz kinowy. Warto zobaczyć.

Plusy: + świetne efekty specjalne i zdjęcia + żywa, wciągająca akcja + solidna gra aktorska + niezły dubbing + znakomita muzyka Minusy: - historia nie jest zbyt oryginalna (minus dla czepialskich)

GramTV przedstawia:

Tytuł: Kroniki Spiderwick Reżyseria: Mark Waters Scenariusz: Holly Black, Tony DiTerlizzi, Ted Elliott, Terry Rossio, John Sayles, David Berenbaum Zdjęcia: Caleb Deschanel Muzyka: James Horner Obsada: Freddie Highmore, Sarah Bolger, Mary-Louise Parker, Joan Plowright, David Strathairn Produkcja: USA 2008 Dystrybucja: United International Pictures

Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
17/03/2008 23:34

Nawet jeżeli film nie jest najlepszy to każdy fan powinien być zadowolony. Na pewno to nie jest totalny crap w stylu "I Married a Monster from Outer Space." :)

Usunięty
Usunięty
17/03/2008 22:52

tak tak i co jeszcze

Usunięty
Usunięty
17/03/2008 22:16

Jakoś skojarzenia z tym filmem mi idą w Serie Niefortunnych Zdarzeń i Kroniki Narnii, które to pozycje nie bardzo mi się podobały. Zamiast takich"dorosłych-dziecięcych filmów" wolę animację od Pixara albo czystą kreskówkę od Disneya. Zapewne tylko dubbing będzie na poziomie z żartami niezrozumiałymi dla dzieciaków (jak ostatnio Asterix na Olimpiadzie).




Trwa Wczytywanie