Ace Combat 6: Fires of Liberation - rzut okiem

Curtiss
2007/12/23 18:15

Taniec z aniołami

Taniec z aniołami

Ace Combat 6: Fires of Liberation to symulator walki współczesnych maszyn bojowych, z elementami science fiction. Gra stawia głównie na odwzorowanie modeli jednostek, jednak już nie do końca ich możliwości i ograniczeń lotu.

Między niebem a ziemią Brak pewnych odwzorowań rzeczywistej fizyki wiąże się z faktem postawienia w grze na element zręcznościowy, a nie wymuszenia na graczach nauki pilotażu. Zaowocowało to jednak tym, że prowadzenie starć powietrznych bardziej przypomina to z czasów drugiej wojny światowej niż współczesne starcia supernowoczesnych samolotów.Taniec z aniołami, Ace Combat 6: Fires of Liberation - rzut okiem

Jedno trzeba jednak przyznać twórcom gry - różnica w prowadzeniu poszczególnych maszyn jest wyraźnie odczuwalna. Każdy model jest opisany przy użyciu sześciu cech, które wpływają na jego zachowanie na polu walki. Przedstawia się je w specyfikacji maszyny w postaci diagramu rozpisanego na podzielonym na sześć części heksagramie. Graficzne przedstawienie pozwala na bardzo łatwe i skuteczne porównanie jednostek. Cechy opisujące poszczególne jednostki bojowe to: mobilność, szybkość, skuteczność ataku przeciwko jednostkom latającym, skuteczność ataku na cele naziemne, stabilność oraz obrona. Do tego w specyfikacji podane są również notki związane ze metryką jednostki, to znaczy takie rzeczy jak długość, rozpiętość skrzydeł, wysokość, masa własna samolotu oraz liczba miejsc.

Dzięki takim zabiegom każda maszyna występująca w grze jest naprawdę unikatowa i posiada własne zastosowanie. O ile z czasem porzucimy część maszyn, to na pewno niektóre zachowamy, ponieważ mimo że mogą być wąsko wyspecjalizowane, to w swej specjalizacji okazują się niemal niezastąpione. Dobre odwzorowanie modeli i przyzwoite zrównoważenie maszyn czynią z gry cudeńko, nad którym warto spędzić kilka godzin.

Shopping fever

Zaczynamy grę, latając na F-16 C - wszechstronnym, ale niewątpliwie wysłużonym samolocie wielozadaniowym. Doskonale widać to na diagramie jego specyfikacji. Żadna z cech opisujących maszynę nie jest wyjątkowa, ale również żadna nie jest tragiczna. System wymiany lub powiększenia asortymentu maszyn został pomyślany dosyć ciekawie.

Wejście w posiadanie nowej jednostki odbywa się na bazie dwustopniowego procesu. Najpierw w ramach premii przed niektórymi misjami zostaje nam odblokowany dostęp do nowych jednostek. Kiedy dany samolot bojowy stanie się dla nas osiągalny, musimy w menu wybrać zakładkę hangaru. Wówczas możemy sobie daną jednostkę obejrzeć i zobaczyć, ile będzie kosztować. Za maszyny płacimy kredytami zdobywanymi jako premie za zniszczone wrogie jednostki. W ten sam sposób nabywamy dodatkowe uzbrojenie do naszych zabawek.

Stosunkowo niewielka liczba kredytów i różnorodność misji powoduje, że musimy się poważnie zastanowić przed każdym nowym zakupem. Zwykle stajemy przed dylematem, czy wziąć maszynę, którą chcielibyśmy mieć, czy też taką, która będzie nam potrzebna. Pomysł o tyle ciekawy, że daje możliwości ujrzenia sił lotniczych niemal od zaplecza. Kiedy to wojskowi wiedzą, że dana maszyna dostępna jest na rynku, a władze cywilne kontrolują fundusze. W rezultacie jest to kolejny, może zbędny, ale udany pomysł autorów Ace Combat 6.

Polecieć, zniszczyć, wrócić

Różnorodność i rozbudowanie misji wymusza na nas kilka prostych czynności. W pierwszej kolejności, nim zaczniemy przygotowania do misji, powinniśmy wysłuchać odprawy, żebyśmy nie ocknęli się w F-117 w misji nastawionej na walkę powietrzną. Następnym ważnym elementem będącym konsekwencją poprzedniego jest dobór uzbrojenia; warto poświęcić kilka minut na zastanowienie się, jaki rodzaj rakiet lub bomb w danych warunkach sprawdzi się najlepiej. W tym miejscu należy wspomnieć o pierwszym odchyleniu realiów gry od rzeczywistości. Ilość uzbrojenia podwieszonego do naszej maszyny jest wręcz nieprzyzwoita, bo cóż można powiedzie o sytuacji, w której nasz stareńki F-16 wyposażony jest przynajmniej w kilkadziesiąt ważących po 90 kilo Sidewinderów. Nie zmienia to jednak faktu, że dobrze dobrane uzbrojenie może zadecydować o sukcesie lub klęsce danej misji.

W efekcie drobne sztuczki autorów gry zmuszają nas do nieustannego zmieniania sposobu gry. Dodaje to Ace Combat 6: Fires of Liberation dynamiki i podnosi jej atrakcyjność. Do tej kategorii należy również zaliczyć możliwość powrotu do bazy w trakcie bitwy. Służy to tylko jednemu - uzupełnieniu i przezbrojeniu naszej jednostki. Ponieważ autorzy odpuścili sobie kwestie stanu paliwa (załatwili to, wprowadzając lub uniemożliwiając powrót do bazy), stawiając na ubaw, jaki niesie latanie, a nie realizm. Warto tu dodać, że tankowanie pojawia się czasami jako element misji (tankowanie w locie, z latającej cysterny), ale nie ma konieczności zamartwiania się tym w czasie walki.

Większość misji zawartych w grze to zadania wieloczłonowe. To znaczy składają się z kilku zadań, których ukończenie jest niezależne od siebie. Powodzenie lub porażka w jednym z nich nie musi oznaczać powodzenia lub porażki całości misji. Ich realizację umożliwiają nam współdziałający z nami piloci kierowani przez SI.

Sprzymierzonymi jednostkami prowadzonymi przez komputer wolno nam dowodzić. Pierwszym i najważniejszym naszym podwładnym jest nasz skrzydłowy, któremu możemy rozkazać, aby samodzielnie atakował lub ubezpieczał nasze działania. Drugim stopniem dowodzenia jest rozkazywanie eskadrze. Tak jak i w przypadku skrzydłowego, możemy nakazać jej atak, z tą jednak różnicą, że eskadra atakuje wszystkie cele złapane w chwili rozkazu w nasz „przedni” radar.

GramTV przedstawia:

Dzięki złożoności i wymogom taktycznym misje są umiarkowanie trudne, wymagają trochę pokombinowania, ale - co czasami denerwowało w tego typu grach - nie są upierdliwe. Można swobodnie założyć, że pod tym kątem jest dobrze i rzetelnie przygotowana.

„Widziałam orła cień”

Oczywiście jak zawsze w przypadku gier na konsole nowej generacji nie można mówić o grafice. To znaczy nie ma to sensu; parametry techniczne powodują, że odbiorca zaczyna patrzeć na to w kategoriach „ładna - nieładna” zamiast „dobra – zła”.

Pojawiające się pomiędzy misjami krótkie filmiki wykonane są w sprawny estetyczny sposób, ukazując podłość i okrucieństwo wojny w umiarkowanie brutalny sposób, za to z nutką patriotyzmu pełnego patosu. Oprawione odpowiednio wzniosłą muzyką, wszystko to razem powoduje, że przebieg historyjki, która toczy się w tle kampanii, śledzi się miło i z zainteresowaniem.

W samej rozgrywce oprawa audiowizualna również nie przeszkadza. Ot, fotorealistyczne tekstury i modele pozwalają cieszyć się lataniem. Natomiast jest jedna rzecz, która nieznacznie, ale jednak, razi. Po każdym zakończeniu misji następuje „powtórka”, którą możemy zapisać do późniejszego odtworzenia, tym razem w sekwencji z kamer śledzących naszą maszynę. Sam pomysł jest bardzo klimatyczny, nienowatorski, ale dobrze wykorzystany. Problemem jest zachowanie się modelu, który na ekranie sprawia wrażenie kukiełki na patyku, a nie kilkudziesięciotonowej konstrukcji napędzanej dwoma potężnymi (no dobra, czasem jednym) silnikami. Nie zawsze to widać, w zasadzie uderza tylko przy „śledzeniu”; niestety, twórcy uparli się połowę powtórek pokazywać właśnie w tym trybie pracy kamery. Doprowadza to do sytuacji, w której „powtórka” i możliwość zapisu tracą swój niewątpliwy urok i pozostają tylko ciekawą opcją.

W zasadzie, poza małą niedogodnością związaną z „powtórkami”, oprawę audiowizualną należy ocenić wysoko. Całość działa harmonijnie, nie przycina się i działa gładko przez cały czas trwania misji. Przepustnica i drążek sterowniczy

Wyraźnie odczuwalną cechą Ace Combat 6: Fires of Liberationjest to, o czym już pisaliśmy: różnica w sterowaniu poszczególnymi samolotami. Jest to ewidentnie podstawowa i najważniejsza zaleta tej gry. Możliwe jest to między innymi dzięki takim, a nie innym rozwiązaniom zastosowania pada. Oba spusty odpowiadają za kierowanie przepustnicami, prawy za zwiększenie ciągu, lewy zaś za jego gaszenie. Przytrzymanie zaś obu, z jednoczesnym manewrem skrętu, odpowiada zmniejszeniu ciągu na jednym silniku, a zwiększeniu na drugim (tych, którzy się na tym znają, prosimy o cierpliwość, zaraz dojdziemy do sedna sprawy), co zwiększa manewrowość samolotu, ale gwałtownie zmniejsza jego szybkość. Prosta sztuczka, która zwiększa nasze szanse na przechwycenie przeciwnika lub ucieczkę, kiedy ten próbuje nas namierzyć. Ciekawe jest to, że w grze manewr ów działa również przy maszynach jednosilnikowych. Jeszcze jeden akcent, który zwiększa jej grywalność, ale zmniejsza jej realizm.

Mimo że o pracy kamery pisaliśmy wcześniej, to dopiero tu pozwolimy sobie na opisanie trybów jej pracy. Grę możemy prowadzić w trybie TPP lub FPP. Tryb gry zza samolotu pozwala się pobawić w akrobacje i dobrze wychodzi w trakcie startu i lądowania, natomiast nie jest zbyt wygodny w trakcie walki. Do walki idealny jest tryb FPP, który zresztą występuje w dwóch odmianach: z kabiny pilota, dla tych, co chcieliby lepiej „poczuć” klimat, lub z perspektywy siatki HUD-a, która jest po prostu wygodniejsza.

O konstrukcji

Gra może być toczona w trybie dla pojedynczego gracza lub przez sieć z usługi Xbox Live. O ile ta pierwsza to najwyżej kilkanaście godzin zabawy, o tyle zabawa na multi może dostarczyć rozrywki na bardzo długi czas. Opcje dostępne dla rozgrywki sieciowej to tryb kooperacji (cooperative), pojedynku (deathmatch) lub pojedynku drużynowego (team deathmatch). Najciekawszym elementem rozgrywek wieloosobowych jest jednak ogólnoświatowy ranking graczy uczestniczących w rozgrywkach Ace Combat 6: Fires of Liberation.

Wszystkie elementy tworzą razem grę, którą niewątpliwie warto włączyć do swojej kolekcji. Niedociągnięcia lub jak kto woli błędy wynikają z nastawienia gry na typ zręcznościowy. Może to odstraszać co bardziej fanatycznych wielbicieli gier symulacyjnych, ale to właśnie ta cecha czyni ją grą niemal dla każdego, a nie tylko dla nielicznych zakręconych. Ace Combat 6: Fires of Liberation to produkt wysokiej jakości, którego autorzy postawili na grywalność i dobrą zabawę.

0,0
null
Plusy
  • doskonałe odwzorowanie szczegółów modeli
  • dobrej jakości oprawa audiowizualna
  • Ciekawe rozwiązania z zakresu nabywania jednostek
  • rozgrywki sieciowe połączone ze światowym rankingiem graczy
  • stopień komplikacji misji zmuszający do planowania taktycznego
Minusy
  • dla fanów symulatorów - zbytnie uproszczenie fizyki lotu
  • niewielkie niedociągnięcia pracy kamery przy „powtórkach”
Komentarze
29
Usunięty
Usunięty
27/12/2007 12:38

Gierka pewnie fajna, polatać sobie Guźcem... marzenie :)

Vojtas
Gramowicz
27/12/2007 11:53
Dnia 27.12.2007 o 10:49, MajorZero napisał:

Gran Turismo czy Forza są bardzo dobrymi "symulatorami". Tak naprawdę to na komputer czy konsole nie ma czegoś takiego jak symulator. ;) Do kompa też nie dodają joysticka, który do komfortowej gry jest niezbędny.

Ale chyba PC nie służy tylko do gier tak jak konsole - czy może się mylę?Po drugie - jak chcesz wskazywać, co jest lepsze, to wybierz inny wątek. EOT.

Usunięty
Usunięty
27/12/2007 10:49

Gran Turismo czy Forza są bardzo dobrymi "symulatorami". Tak naprawdę to na komputer czy konsole nie ma czegoś takiego jak symulator. ;) Do kompa też nie dodają joysticka, który do komfortowej gry jest niezbędny. Ok, klawiatura jest potrzebna by włączyć każdy silnik osobno czy po to by się katapultować. Co do parodii PC, blaszaki to też parodie konsol. ;) Zresztą na konsole wychodzą gry o których właściciele PC i tylko PC mogą śnić i odwrotnie. Chyba dobrze. Niepotrzebnie porównuje się AC do np. Falcona. W AC masz fabułę, bardzo dobrą muzykę, dynamiczną akcję i fikcyjny świat. Falcon to "symulator".PS. Grałem w Iła.




Trwa Wczytywanie