Terrorist Takedown 2 - rzut okiem

mastermind
2007/12/17 16:30

Topór i Miecznik na Bliskim Wschodzie

Hm... jakie wspaniałe dynamiczne oświetlenie ;)

Topór i Miecznik na Bliskim Wschodzie

Topór i Miecznik na Bliskim Wschodzie, Terrorist Takedown 2 - rzut okiem

Wstyd się przyznać, ale z zacną serią Terrorist Takedown niżej podpisany nie miał dotychczas styczności. Ale zaraz, zaraz – czy rzeczywiście wstyd? Wszak gry z logiem City Interacive kojarzą się graczom z produktami z napisem „low budget” i w niektórych kręgach uchodzą za zwykły „crap”. Choć generalizować nie lubimy, to rzeczona seria zbierała już tu i ówdzie bardzo niskie oceny. Czy to zatem wstyd, że się w nią nie grało? Recenzenci pomstowali na wiele aspektów Terrorist Takedown, począwszy od projektów lokacji, banalnej fabuły, zerowej inteligencji przeciwników, aż po niską grywalność. Tu wszakże zawsze pojawiał się pewnie element, który tytuł CI miał ratować – cena. Często pojawiały się opinie, że: „Za takie pieniądze nic wielkiego oczekiwać nie można”... Nam wydaje się jednak, że takie postawienie sprawy jest nie do końca uczciwe. Nie wiemy, ile czasu poświęcili programiści na prace nad Terrorist Takedown 2, nie mamy pojęcia, czy dobrze byli opłacani, ani czy gra przeszła jakiekolwiek testy. Wiemy jednak na pewno, że niezależnie od ceny powinna być oceniana uczciwie – czy się w nią gra przyjemnie, czy też nie. A jak jest z Terrorist Takedown 2 pod tym względem? Posłuchajcie.

Fabuła przedstawia się nawet interesująco, a zważywszy na polskie wątki, skłonni byśmy byli dodać nawet jakieś punkty do oceny końcowej, gdybyśmy oczywiście taką wystawiali. Chociaż „fabuła” to może za dużo powiedziane. Ot, wprowadzenie, pewien szkic, który wyjaśnia, co takiego będziemy robić. A jako członek polskiej jednostki do zadań specjalnych GROM będziemy walczyć z terrorystami w celu odbicia zakładników. Ci zaś są przetrzymywani w fikcyjnej Iskandariji, zapewne gdzieś na Bliskim Wschodzie, sądząc po spotykanych po drodze mieszkańcach (zazwyczaj biegają parami – dlaczego?). Całe sześć (niezbyt rozbudowanych) misji opowiada w międzyczasie pewną bardziej konkretną historię, w której chodzi o odnalezienie porwanych ludzi i ich odbicie. Ba! W czasie zabawy spotkamy się nawet ze zwrotem akcji (jednym)! Ale dajmy już spokój fabule.

Generalnie naszym zadaniem jest biegać i strzelać do terrorystów. Akcja przedstawiona została typowo dla strzelanin, z widokiem poglądowym na karabin, który w dłoniach dzierży nasz macho – Topór. Ma on kilku kompanów (m.in. Kosę i Miecznika), którzy będą się w czasie misji zmieniać. Ale przyznacie, że ksywki członków GROM-u są urzekające, czyż nie? To bieganie i strzelanie przerwane jest kilkukrotnie filmikiem (słabym), w którym oglądamy animację opartą na silniku gry. No właśnie – silnik. City Interacive zainwestowało tym razem w Jupiter EX. O tym, jak wypada Terrorist Takedown 2 w porównaniu z konkurencyjnymi tytułami opartymi na tej technologii, pozwolimy sobie napisać na końcu recenzji. Kawa na ławę

Teraz natomiast zajmijmy się elementami, które budują dobrego shootera. Przyjrzymy się zatem lokacjom, broniom, przeciwnikom, taktyce pola walki oraz oprawie graficznej. Jeśli chodzi o lokacje to, jako się rzekło, mamy sześć etapów, a co za tym idzie sześć terenów, na których działamy. Zaczniemy w niewielkim arabskim miasteczku, potem trafimy m.in. na skalistą pustynię, do podziemnego bunkra, więzienia, magazynu, kanałów i kilku innych miejsc. Początek jest całkiem udany, bo owo miasteczko ma faktycznie klimat arabskiego. Wąskie uliczki, liczne zaułki, zakamarki, schody, przejścia – panuje tam istny architektoniczny bałagan, ale kto raz był w krajach arabskich, wie, że dość dobrze oddaje to ich klimat. Gorzej z pozostałymi lokacjami – pustynia jest bardzo powtarzalna, tekstury na niej prościutkie i nużące. Gnamy przez nią i gnamy, a wśród skał czasami ciężko dojrzeć przeciwników, którzy zlewają się z otoczeniem. Magazyny i kanały nie zaskakują zbytnim zróżnicowaniem tekstur. Generalnie lokacje są (poza pierwszą) nużące, ciemnobure i pozbawione detali przyciągających oko.

Kolejny element to bronie. Nasz Topór może na raz dźwigać cztery pukawki i w każdej chwili możemy je wymienić na inne, znalezione obok martwych wrogów. Podobało nam się, że wśród broni nie ma klasyfikacji i możemy bezużyteczny w zasadzie nóż zastąpić jakimś potężniejszym narzędziem zagłady. Choć w Terrorist Takedown 2 dość szybko kończą się naboje, to z noża i tak nie skorzystamy, bo w ostateczności zostają jeszcze pięści. Przy okazji – wiedzieliście, że kumple Ben Ladena padają od dwóch ciosów pięścią martwi? Aż dziwne, że Amerykanie jeszcze na to nie wpadli, bo mogliby zaoszczędzić na broni... Generalnie jednak z pukawkami nie jest tak źle. Mamy na podorędziu pistolety, karabiny maszynowe, szturmowe, snajperkę, czasami przyjdzie nam postrzelać z broni pojazdu lub stacjonarnego działa, często wykorzystamy granaty. Wprawdzie giwery nie mają alternatywnych trybów strzału, a jedynie zbliżenie, ale w sumie na ten element nie ma co narzekać.

Tym bardziej, że będzie można się wyżyć przy opisie przeciwników. Generalnie spotykamy osobników płci męskiej, którzy albo są precyzyjni niczym zegarmistrz i trafiają nas lewą ręką przez prawe kolano z półobrotu, albo też stoją i czekają, aż ich zabijemy. Widać autorzy mieli specyficzne poczucie balansu. AI w tej grze bardzo trudno ocenić, bo zdarzają się tacy wrogowie, którzy szukają zasłon, obchodzą przeszkody, zmieniają kierunki natarcia, a są i tacy, którzy tego nie robią, wystawiając się na strzał niczym plażowicze na słoneczne promienie. Oceniając rzecz zdroworozsądkowo trzeba natomiast wspomnieć, że najprostsza sztuczka, polegająca na skakaniu i ciągłym natarciu, jest w stanie przygwoździć wszystkich. Wnioski wyciągnijcie już sami. Jako taka taktyka pola walki w Terrorist Takedown 2 w sumie więc nie istnieje. Nie ma co zawracać sobie głowy strategiami, ukrywaniem, skradaniem. Do tego kompani bardziej przeszkadzają niż pomagają, a potrafią nawet zablokować ważne przejście czy zasłonić wroga. Nie można zresztą wydawać im rozkazów, więc równie dobrze mogłoby ich nie być. No, mówiąc krótko, Terrorist Takedown 2 prezentuje poziom bardzo kiepski zarówno pod względem zróżnicowania przeciwników, jak i ich inteligencji. Tu liczy się tylko parcie do przodu jak czołg. I Polacy nie gęsi i po angielsku spikają

Skoro gra jest polska, to i po polsku w niej mówią. Jest nawet zabawniej. Mówią w niej po polsku, angielsku i arabsku. Choć tego ostatniego języka nie opanowaliśmy, to i z dwóch pierwszych można się pośmiać. Osoby, które podkładały głos, delikatnie mówiąc, o aktorstwie wiedzą niewiele. To jednak można by jeszcze darować – przecież w innych grach też nie są zatrudniani wyłącznie aktorzy, ale często gęsto amatorzy. Problem raczej w banalnych dialogach, które po prostu nie mogą brzmieć dobrze. Co zrobilibyście słysząc dla przykładu taki passus: „Krzysiu, zostań z Adasiem, my idziemy do punktu zrzutu”. Na rany! „Krzysiu, zostań z Adasiem”?! Toż to gra o komandosach, o twardzielach, o terrorystach, a nie rozmowa pani przedszkolanki z podopiecznymi w czasie zmieniania pampersa. My, słysząc to, spadliśmy z krzeseł.

Inna sprawa, że grą dla przedszkolaków Terrorist Takedown 2 zdecydowanie nie jest. Pada w niej niezliczona ilość przekleństw i wyrazów obelżywych, wśród których sformułowania typu „rozjebali radio” oraz „kurwa, zasadzka” należą do tych mniej rażących słuch wrażliwych graczy. Wygląda na to, że w ten sposób autorzy zamierzali podnieść atrakcyjność dość miałkiej całości, ale czy był to sposób skuteczny, no cóż... Nam wydaje się, że jednak nie... Bardzo nienaturalnie i amatorsko brzmi również język angielski. Widać, a raczej słychać, że aktorzy orłami mowy Szekspira nie są, ale tu można ewentualnie twierdzić, że było to zamierzone działanie. Wszak wojacy porozumiewają się faktycznie najczęściej po angielsku, a Arabowie, jak wiadomo, generalnie nie są w tym języku zbyt biegli, stąd prosta i często kaleczona mowa po obu stronach jest do przyjęcia. Fajnie brzmią natomiast arabskie okrzyki, nawoływanie między terrorystami i rzucane tu i ówdzie kwestie. Być może dlatego fajnie, że ich nie rozumieliśmy.

Mimo banału dialogów, kaleczonych kwestii angielskich oraz ogólnej śmieszności wypływającej niemal z każdej frazy, nie można przyczepić się do udźwiękowienia. Wszelkiego rodzaju wystrzały, wybuchy, a nawet silniki helikopterów brzmią realistycznie. Do tego atmosferę ratuje jako tako arabska muzyka pobrzmiewająca z rozstawionych gdzieniegdzie odbiorników. W każdym etapie słyszymy też „swojsko” brzmiące zwierzęta: kury, kozy, psy. Nawet fajnie to gra i buczy. Ręka, noga, mózg na ścianie

Pora na ekscesy graficzne. Wróćmy zatem do wspomnianego silnika, na którym gra hula. Autorzy chwalą się szumnie Havokiem oraz Jupiterem EX. Wydaje się nam, a nawet więcej – pewni jesteśmy tego, po testach gry na GF 8800 i 4 GB RAM-u, że to jakaś uboga wersja obu silników. Weźmy dla przykładu Havok. Czy widział ktoś w jakiejś innej grze, aby trupy leżały z szeroko rozprostowanymi ramionami, w sposób tak nienaturalny, że aż śmiech bierze? Na Havoku? No, jakoś nie możemy sobie przypomnieć. Z kolei Jupiter EX wykorzystywany w takich grach, jak F.E.A.R. (2005), Condemned: Criminal Origins (2005), na co zresztą powołują się autorzy, już przed dwoma laty we wspomnianych produkcjach prezentował się o niebo lepiej. Dla porównania: destrukcja środowiska w F.E.A.R. i Terrorist Takedown 2 wypada bez porównania lepiej na korzyść tego pierwszego. Bez porównania! W Terrorist Takedown 2 sypią się wprawdzie jakieś fragmenty murów, w ściśle określonych miejscach powstają dziury lub ściana brudzi się od wybuch granatu, ale wygląda to słabiutko. A woda? No, rozumiemy, że kraje arabskie mają dostęp do ropy, ale żeby czarna maź płynęła nawet w miejskich rzekach i kanałach?!

Inny przykład to oświetlenie – kolejny świetny element znakomicie rozegrany w F.E.A.R., który przecież na nim budował fascynujący nastrój rozgrywki. W Terrorist Takedown 2 co chwila zwracamy uwagę na nienaturalność tego elementu. Ot, choćby światło latarki. Gdy przesuwamy się w bok w wąskim korytarzu i nagle snop światła padnie na pobliską ścianę, powinna oświetlić się dość równomiernie. Tymczasem tutaj zobaczymy małą kropkę bieli na środku, a dookoła czerń, że oko wykol... Zresztą ta czerń jest wszechobecna. Polscy wojacy przypominają bardziej Murzynów, twarze są nieoświetlone, oczu nie widać... Lamp rozbić nie można, cienie są kuriozalnie nienaturalne, no, porażka...

Generalnie ani grafika, ani animacje w grze nie zachwycają, więc nie dajcie się zwieść technologiom Havok i Jupiter, które przyczyniły się do powstania gry. Terrorist Takedown 2 jest brzydki jak czarna, listopadowa noc. Może przed czterema laty taka grafika mogłaby nas zachwycać, ale nie w epoce Crysisa.

GramTV przedstawia:

Tanie mięso psy jedzą...

Na zakończenie powróćmy raz jeszcze do kwestii ceny. Czy rzeczywiście nie należy brać jej pod uwagę? W końcu ze wspomnianym Crysisem nikomu przy zdrowych zmysłach do głowy nie przyjdzie Terrorist Takedown 2 porównywać. Głównie właśnie dlatego, że w obie produkcje zainwestowano nieporównywalne pieniądze i różnią się diametralnie ceną. Czy oznacza to jednak, że gracze powinni akceptować niski poziom wykonania tylko dlatego, że cena nie jest zbyt wygórowana? Jednoznacznej odpowiedzi oczywiście nie ma, bo każdy rozważy to we własnym sumieniu. My jednak wolimy dołożyć parę złotych i kupić grę, która daje długą satysfakcję, a nie taką, która jest tania, ale wywołuje co najwyżej uśmiech politowania. Dlatego Terrorist Takedown 2 mówimy stanowcze: „Nie”. Ale jeśli ktoś lubi gry krótkie i brzydkie, no cóż – różne są dewiacje...

0,0
null
Plusy
  • bronie
  • dźwięk
Minusy
  • całość
  • grafika
  • scenariusz
  • AI przeciwników
  • krótka (choć może to i dobrze...)
Komentarze
70
Usunięty
Usunięty
08/05/2008 08:04

Ja grałem w te gre i jest ona bardzo fajna tylko szkoda ze Jupiter X został tak wykorzystany. Jednak gra jest całkiem fajna.

Usunięty
Usunięty
08/05/2008 08:00

Gra na raz - przeszedłem wczoraj na średnim poziomie w jakieś 2-2,5 godziny. Zaraz po zainstalowaniu zaimplementowałem patcha i nie było żadnych problemów graficznych (na najwyższych ustawieniach). Widać że gra jest na tym samym engine co FEAR choćby po sekwencji śmierci głównego bohatera. Generalnie nie jest to hit ale za jakieś 9,99 polecam. Można zagrać gdyż gra się nawet przyjemnie. Wrogowie robią czasem niezłe zmyłki - widziałem jednego skaczącego szczupakiem przez okno czy czołgającego się pod rurą - to chyba skrypty ale zaskoczyły mnie pozytywnie.

Usunięty
Usunięty
16/02/2008 22:22

Ja sobie sprezentowałem na gwiazdkę tę grę. Prawie przeszedłem, gdyż w ostatniej misji jest bug i nie mogę odnaleźć niewolników (może, że ich zabiłem? :D ) . Zabiłem wszystkich terrorystów i nic... pomoc już przybyła.Wracając do gry to moje uczucia są mieszane. Hit to nie jest, ale nie powiem, przyjemnie mi się grało. Szkoda tylko, że gra chyba była robiona jako "tania i nie będąca hitem" ... gdyby tak CI się bardziej postarało ;D .




Trwa Wczytywanie