Mass Effect - Przymierze

Curtiss
2007/12/06 18:00

„Ludzkość i Galaktyczna Społeczność, mit a rzeczywistość”

„Ludzkość i Galaktyczna Społeczność, mit a rzeczywistość”

Część 1 programu emitowanego przez kanał tematyczny Odkrycia TV„Ludzkość i Galaktyczna Społeczność, mit a rzeczywistość”, Mass Effect - Przymierze

Jak zapewne państwo widzą, za moimi plecami stoi pomnik Generatora Masy, ale to nie jemu poświęcimy dzisiejszy program. Chciałbym, abyśmy zastanowili się, dzięki czemu Ludzkość, Przymierze, ma dziś możliwość podziwiać to dzieło sztuki protariańskiej. W tym celu udamy się do miejsca, gdzie nasze podróże w kosmos się zaczęły. Na Ziemię.

Po prawej stronie ekranu widnieją zabudowania Narodowej Agencji Astronautyki i Przestrzeni Kosmicznej, za to po lewej mamy budynki Bajkonuru. To w tych dwóch instytucjach należy szukać korzeni ludzkiej ekspansji ku gwiazdom. Cała historia zaczyna się w połowie lat 50. XX wieku. Duża ilość posiadanych dokumentów pozwala nam dziś dość wiernie odtworzyć historię naszego podboju przestrzeni. Obejrzyjmy sale kontroli lotów na Bajkonurze.

To tutaj od roku 1955 znajdowało się centrum lotów kosmicznych, z którego nieistniejący od 200 lat Związek Radziecki wykonywał pierwsze kroki w kierunku podboju kosmosu. Największe i najbardziej spektakularne sukcesy bajkonurskiego ośrodka przypadają na lata 57 - 63, kiedy to Rosjanie dynamiką i determinacją swoich działań dyskredytują analogiczne amerykańskie wysiłki. ZSRR w tym czasie wysyła w kosmos pierwszego sztucznego satelitę, psa Łajkę (na orbitę okołoziemską), pierwszą sondę zdolną do ucieczki z ziemskiej studni grawitacyjnej, pierwszą sondę księżycową, pierwszego człowieka na orbitę; wykonuje też pierwsze zdjęcia ciemnej strony Księżyca i ma na koncie wiele, wiele mniejszych osiągnięć. Wszystkie te spektakularne jak na owe czasy wyczyny rozbudziły ludzką wyobraźnię i pchały nas do dalszej ekspansji ku gwiazdom. Jednak zasadniczą i bezsprzeczną rolę w pierwszych latach eksploracji kosmosu odgrywała rywalizacja między ZSRR a USA.

Natomiast absolutnie najważniejszym sukcesem Amerykanów w tamtym okresie jest pierwsze lądowanie człowieka na Księżycu. Chociaż program Apollo, mający na celu dotarcie człowieka na powierzchnię Srebrnego Globu, zapoczątkowano w 1961 roku, to jego sukces nastąpił dopiero po ośmiu latach. 20 lipca 1969 roku Neil Armstrong wypowiedział słowa: „To jest mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości”. Przez wiele lat, między innymi dzięki rosyjskiej propagandzie, istniało podejrzenie o sfingowanie całego dokonania. Jednak dziś, w świetle znanych nam dowodów, uważa się, że lądowanie jednak faktycznie się odbyło.

Kolejne lata prac w tym kierunku przynoszą stworzenie wahadłowców i rozwój okołoziemskiej sieci satelitarnej. Jednak kwestia podróży kosmicznych usunęła się w cień na tle innych wydarzeń społecznych i politycznych tych czasów. Trwało to blisko czterdzieści lat, to jest do 2010 roku, kiedy rozpoczęto realizację dwustopniowego planu wysłania załogowego lotu na Marsa. Pierwszym jego etapem było wybudowanie stacji księżycowej, przekształconej później w Księżycowy Punkt Tranzytowy. Od 2067 KPT funkcjonuje jako baza do eksploracji Marsa.

„Ludzkość i Galaktyczna Społeczność, mit a rzeczywistość”. Część 2

16 listopada 2068 roku, po 6 miesiącach lotu w przestrzeni, międzynarodowy statek „Gaja” ląduje na Marsie. Początki starań prowadzących do tego wydarzenia omówiliśmy w poprzednim programie. Posłuchajmy przez chwilę nagrań, które pozostały po tamtym zdarzeniu: - Kurs podejścia wyznaczony, kapitanie. - Zrozumiałem, proszę o raport o warunkach w strefach podejścia i lądowania. - Ciśnienie w normie. Wiatr boczny, słaby. Widoczność dobra. Temperatura – 73,00 °C. - Załoga, przygotować się, rozpoczynamy lądowanie... - Kapitanie, może jakaś maksyma... tak jak Armstrong... - Co? A >pip< Armstronga, on musiał się gnieździć w Apollo tylko kilka dni. My tu gniliśmy pół roku, po takim czasie jedyne, na co mam ochotę, to przejść trzysta metrów bez konieczności skręcania.

Kapitan d’Silva wypowiedział te słowa, które, tak jak te wypowiedziane wcześniej przez Armstronga, stały się mottem dla całego jego pokolenia. Do dziś w mowie potocznej usłyszeć można zwroty w stylu: „moje trzysta metrów” czy „byle bez skręcania”. Oba zwroty znaczą mniej więcej tyle co: „zasłużyłem na to”, „mam do tego prawo” i pokazują, jak bardzo ludzkość potrzebuje autorytetów.

Jak państwo pamiętają z poprzedniego programu, przygotowania do lotu na Marsa zapoczątkowali Amerykanie, jednak kiedy w roku 2047 koszt projektu przekroczył dotychczasowe wyliczenia i groziła mu likwidacja, sprawę uratowała Unia Europejska we współpracy z Chinami. Dla obu tych potęg gospodarczych perspektywa zyskania dostępu do terenów pod zasiedlenie, nawet olbrzymim kosztem, była niezwykle kusząca. Projekt ulega przeobrażeniu, zostają wyznaczone priorytety umożliwiające ewentualną kolonizację planety.

Załoga „Gai” pozostała na powierzchni Czerwonej Planety trzy tygodnie, przeprowadzając pomiary i badania, na podstawie których ułożono później trzystopniowy plan podboju Marsa. Pierwszą jego częścią było wysłanie bezzałogowego, zautomatyzowanego zespołu przygotowawczego, którego zadaniem było przygotowanie środowiska dla ludzi stanowiących część drugiego etapu kolonizacji. To właśnie drugi zespół spełniał kluczową rolę w przysposabianiu terenu pod rzeczywistą kolonizację. Zadaniem stuosobowej ekipy było przygotowanie kompleksu mieszkalno-wydobywczo-badawczego dla pierwszych czterech tysięcy kolonistów. Po czterech latach przygotowań możliwe było wysłanie pierwszej grupy kolonistów. Z materiałów zachowanych z tamtego okresu wiemy, jak ciężko było górnikom i naukowcom, którzy znaleźli się w tej pierwszej fali. Aby kolonia mogła przetrwać, niezbędny był drakoński rygor, więc za każde odstępstwo od obowiązujących zasad groziły bardzo ostre restrykcje.

Po tym zrywie nastąpił znów kilkuletni zastój, ponieważ status prawno-ekonomiczny kolonii był bardzo niejasny. Każdy ze sponsorów wyprawy starał się przypisać sobie prestiż płynący z tego osiągnięcia, ale żaden nie chciał samodzielnie odpowiadać za nie finansowo. Sytuacja groziła globalnym konfliktem; na szczęście udało się zażegnać to ryzyko po tym, jak wyrokiem trybunału międzynarodowego kolonię przekazano pod opiekę Organizacji Narodów Zjednoczonych. Incydent ten położył podwaliny pod późniejsze powstanie Przymierza. Pozwolił również uniknąć niesnasek nad późniejszymi marsjańskimi znaleziskami.

GramTV przedstawia:

ONZ znalazła się w ciekawej sytuacji: po raz pierwszy w swej ponadstuletniej historii posiadała własne terytorium. Wszyscy zapewne wiedzą, że wiązała się z tym w późniejszym czasie próba dyskredytacji owej organizacji. Co więcej, teren ów, Kolonia Marsjańska, wykazywał tendencje do zwiększania się i, co istotniejsze, rokował pewne nadzieje ekonomiczne. Wejście w posiadanie kolonii zmusiło ONZ do budowy własnej Floty Kosmicznej; była to kolejna cegiełka do mającego powstać później Przymierza.

Dopiero pod koniec lat 90. XXI wieku rozwój kolonii i floty pozwolił na wznowienie kolonizacji. Populację na Marsie zdecydowano się zwiększyć do dziesięciu tysięcy, a w perspektywie do dwudziestu pięciu tysięcy. Rozwój bioinżynierii pozwolił na stworzenie wydajniejszych systemów podtrzymywania życia. Zyski z wydobycia minerałów pozwalały na powolny, ale skuteczny rozwój kolonii i do roku 2118 osiąga ona status samowystarczalnej. W dziesięć lat później jej populacja przekracza pięćset tysięcy i zaczyna zajmować obszary poza pierwotnie wyznaczonym terenem. W roku 2148 koloniści wchodzą w posiadanie największego sekretu w dziejach ludzkości. Odnajdują pozostałości po Protarianach. „Ludzkość i Galaktyczna Społeczność, mit a rzeczywistość”. Część 3

To, co widać za moimi plecami, to ruiny marsjańskiego kompleksu Protarian. Znaleziska, które zastąpiły przynajmniej dwieście lat mozolnych badań i doświadczeń i pozwoliły nam wykonać ogromny skok technologiczny. Mimo że to zdarzenie miało miejsce nie dalej jak sześćdziesiąt lat temu, nie ma pewności co do tożsamości ich odkrywcy. Prawdopodobnie był to geolog Ulrich Araldsson. Napięcie i podniecenie, jakie zapanowało w wyniku tego odkrycia, rozpaliło gorączką nie tylko mieszkańców kolonii, ale również obywateli Ziemi. Marsjańska kolonia w ciągu dwóch lat zaczęła wykorzystywać technologie odkryte dzięki badaniom nad ruinami. Po niecałej dekadzie od owego wydarzenia stworzono plany pozwalające myśleć o kolonizacji innych układów planetarnych.

Ludzkość postrzegana jest w galaktyce jako grupa paranoicznych, agresywnych istot. Niegdyś zapewne była to prawda. Za czasów naszych dziadów sposób myślenia był prosty: „Jeżeli odkryliśmy ruiny po obcej inteligencji, to znaczy, że owa inteligencja może nam zagrażać. Jeżeli zajmować będziemy tylko dwie planety, szansa porażki w takim konflikcie jest bardzo wysoka. Zajmijmy więc więcej planet.”

Taki sposób myślenia doprowadził nas w rezultacie do konfliktu z Turianami. Znajdujemy się obecnie w miejscu pierwszego kontaktu z nimi. Wiemy dziś, że statek, na który natknął się okręt patrolowy krótko wcześniej powstałego Przymierza, był turiańskim statkiem handlowym, który uznał ziemską jednostkę za okręt piracki. Nie wiadomo, czy walka była nieunikniona, ale dla załogi Queen of Earth spotkanie obcego statku było niewątpliwie szokiem. Dodatkową barierę stanowiły różnice językowe. Efektem owej sytuacji była wieloletnia wojna z Turianami.

Jako że przebieg tego konfliktu nie jest tematem naszego filmu, przejdziemy od razu do wydarzeń towarzyszących jego wygaśnięciu. Zaawansowanie techniczne ras będących członkami Rady i rozwój techniki Przymierza umożliwiły w końcu podjęcie wysiłków dyplomatycznych. W rezultacie rozmów podpisano umowę pokojową, a krótko później umożliwiono Przymierzu otwarcie ambasady na terenie Cytadeli.

Chciałoby się móc powiedzieć, że od tamtej pory Ludzkość stała się pełnoprawnym i wartościowym członkiem Galaktycznej Społeczności. Jednak nieufność zrodzona w wyniku wojny, jak również silny sprzeciw Rady wobec wielu propozycji składanych przez Przymierze nie sprzyja rozkwitowi współpracy i przyjaźni międzyrasowej. Oczywiście, bylibyśmy hipokrytami, upatrując przyczyn takiego stanu rzeczy tylko po stronie Rady. Jednak tak jak i inne jej rasy członkowskie doszliśmy do wszystkiego sami, i chyba nie żądamy zbyt wiele, jeżeli oczekujemy z tego powodu szacunku.

Dla kanału Odkrycia TV o ekspansji ludzi w kosmos mówił Symons Piccard.

Komentarze
31
Usunięty
Usunięty
16/12/2007 15:46

Dobry wstęp da właściwej recenzji, całkiem fajnie się czyta, szkoda że w tym roku sobie w to nie pogram w wakacje może nabedę X360 to nadrobie zaległości.

Curtiss
Gramowicz
Autor
11/12/2007 14:00

Osobiście uważam ze tłumaczenie jest dobre. Tym bardziej że przy dialogach i tak można wsłuchiwać się w oryginalne wypowiedzi.

Usunięty
Usunięty
09/12/2007 12:54

>Ciekawe ile postów będzie dotyczyło: "kiedy na pc?/szkoda, że nie na pc" a ile samej gry?A kiedy wyjdzie na pc? xD Dobra tak serio to mam x-360 więc niedługo będę mógł się cieszyć Mass-efektem. Ja mam jedno pytanie. Czy warto używać polskiej wersji? Ja osobiście lubię grać w gry w oryginalnym języku bo wtedy nie traci się tych drobnych smaczków ginących w procesie tłumaczenia.W każdym razie nie mogę doczekać się świąt ^^




Trwa Wczytywanie