Gears of War - kolonialne piekło

Wojna i pokój, piekło i raj

Wojna i pokój, piekło i raj

Wojna i pokój, piekło i raj, Gears of War - kolonialne piekło

W Gears of War od samego początku wrzuceni zostajemy w sam środek wydarzeń, rozgrywających się na skolonizowanej i zasiedlonej przez ludzi, odległej od Ziemi planecie, nazwanej Sera. Rozpoczynając rozgrywkę, niewiele wiemy na temat jej historii, czy też wydarzeń które doprowadziły do pojawienia się Szarańczy. Widzimy zniszczone, zrujnowane miasta, które niegdyś rozkwitały życiem, wciąż słyszymy o tajemniczej substancji znanej jako Imulsja, co jakiś czas przewija się motyw dawnych wojen, czy wspominki o Dniu Wyjścia.

Są to wszystko wydarzenia i fakty, na których i wokół których zbudowana jest fabuła gry oraz cały otaczający nas, wirtualny świat – grając jednak niewiele o nich tak naprawdę wiemy. Dlatego też, zebrawszy wszelkie dostępne nam informacje, postanowiliśmy przedstawić Wam dziś choć krótki zarys historii Sery, jej rozkwitu i upadku. A także przyczyn, dla których dziś – wcielając się w postać Marcusa Fenixa – musimy prowadzić walkę z przerażającą Szarańczą.

Sera

Niewiele wiemy na temat początków ludzkiej obecności na planecie, wiadomo nam jedynie, iż została ona wybrana do kolonizacji ze względu na niezwykłe podobieństwo do staruszki Ziemi. Podobny klimat, odpowiedni skład atmosfery, wielkie oceany, kilka kontynentów, łańcuchy górskie i rozległe doliny – była ona niemalże kalką Starej Planety. Na dodatek kalką dziewiczą, pełną zasobów naturalnych i złóż wszelakich surowców. Wiemy natomiast, iż rodzaj ludzki na Serze nie był – a przynajmniej w okresie największego jej rozkwitu – zjednoczony pod jednym sztandarem. Wzorem starej Ziemi, planeta podzielona została na liczne, niezależne od siebie państwa, posiadające własne rządy i armie.

Po pierwszych latach budowania na dziewiczej – i jak sądzono, niezamieszkałej przez jakąkolwiek inteligentną rasę – planecie zrębów ludzkiej cywilizacji, Sera jawiła się uciekinierom z dusznej, zmęczonej nadmierną eksploatacją Ziemi wyśnionym rajem. Olbrzymie, nienaruszone dotąd złoża wszelkich surowców z ropą na czele, sprawiły, iż planeta rozkwitała – powstawały kolejne, wielkie miasta, przemysł w bardzo krótkim czasie osiągnął niespotykaną wydajność. Jednak wyraźne podziały, przeniesione tu ze Starego Świata, wraz z wszelkimi wcześniejszymi animozjami doprowadzały do kolejnych wojen. Batalie te toczyły się przez całe millennia, niejednokrotnie balansując na granicy ogólnoświatowego konfliktu i totalnej zagłady.

Tego straszliwego scenariusza udało się jednak jakoś uniknąć, dotychczasowe konflikty zostały zażegnane, wzrok ludzkości skierował się powoli w innym kierunku. Dostrzeżono bowiem, iż tę samą energię, zasoby i ludzkie zaangażowanie wykorzystać można po stokroć lepiej – w walkę o lepszą przyszłość całego rodzaju ludzkiego. Rozpoczął się okres wzajemnej współpracy i pomocy, bardzo szybko Sera weszła w okres Złotego Wieku, który mógłby być przykładem dla każdej innej cywilizacji. Powstawały coraz to piękniejsze i coraz większe miasta, nastał okres niezwykłej prosperity. Oczywiście nadal pozostały do rozwiązania takie problemy jak walka ze zbrodnią i światem przestępczym, czy określenie zakresu wolności obywatelskich. Teraz jednak, dzięki wymianie doświadczeń i międzynarodowym debatom, wydawało się, iż nie ma problemu, którego nie dałoby się rozwiązać.

Imulsja

Wydawało się, gdyż zaczęły pojawiać się pierwsze, niepokojące raporty odnośnie powoli lecz nieuchronnie wyczerpujących się zasobów planety. Po wnikliwych badaniach okazało się, iż stan planetarnych zapasów paliw kopalnych i pierwiastków radioaktywnych jest więcej niż alarmujący. Rozpoczęły się kolejne, międzynarodowe konwenty i debaty mające na celu zapobieżenie zbliżającemu się coraz bardziej z każdym dniem, ogólnoświatowemu kryzysowi energetycznemu. Zarówno politycy, jak i naukowcy łamali sobie głowy, w jaki sposób rozwiązać ten grożący cywilizacyjną katastrofą problem.

GramTV przedstawia:

Kiedy już niemalże zaczęto modlić się o cud, jako o jedyną alternatywę mogącą zaradzić kryzysowi... takowy właśnie nastąpił. Dokładniej mówiąc był to cud dwuetapowy. Po pierwsze, podczas jednego z rutynowych, coraz to głębszych wierceń w poszukiwaniu ropy, natrafiono na przedziwną i niespotykaną dotąd substancję. Była to fosforyzująca, lepka maź, którą ochrzczono mianem Imulsji. Początkowo nie wiedziano za bardzo, do czego może ona posłużyć, jednak niemalże natychmiast jej próbki trafiły do licznych laboratoriów i poddane zostały szczegółowym badaniom.

Już pierwsze wyniki były bardzo obiecujące – okazało się, iż Imulsja posiada niezwykłe właściwości energetyczne, co więcej, sama w sobie jest niemalże czystą energią, która przybrała taką właśnie, płynną formę. Należało jedynie odkryć i opracować sposób na jej bezpieczną ekstrakcję, by mogła być wykorzystana jako niemalże niekończące się źródło energii dla stojącego na krawędzi kryzysu świata. I wtedy właśnie zdarzył się drugi cud – jedna z badaczek, doktor Helen Cooper, wymyśliła proces Lightmass, dzięki któremu porcję Imulsji można było zamienić bezpośrednio w czystą energię. Te dwa przełomowe odkrycia sprawiły, że mieszkańcy Sery zaczęli ponownie z ufnością i nadzieją patrzeć w przyszłość. Wojny Wahadłowe

Radość i ogólny entuzjazm nie trwały jednak długo. Owszem, przełom dokonał się, ale... nie wszystkie narody i państwa miały sposobność, aby móc z niego w pełni skorzystać. Niemalże natychmiast rozpoczęto kolejne odwierty i poszukiwania Imulsji na całym świecie, jednakże – jak dość szybko miało się okazać – nie był to surowiec, który występował w każdej części globu. Jedne z krajów stały się posiadaczami niezwykle bogatych złóż niekończącego się paliwa, były jednak i takie, na terenie których – mimo wciąż prowadzonych poszukiwań – nie znaleziono choćby śladu Imulsji.

Całkowite odejście od technologii opartych na standardowych paliwach kopalnych zaczęło jeszcze bardziej pogłębiać przepaść pomiędzy poszczególnymi krajami. Kolejny, międzynarodowy kryzys wisiał na włosku. Spekulacje na rynku energetycznym tylko zaogniły i tak napiętą sytuację. Ludzkość po raz kolejny pokazała swą prawdziwą naturę. Pod wpływem tracących grunt pod nogami i gotowych na wszystko polityków, państwa nie mające surowca, coraz głośniej i bardziej natarczywie zaczęły domagać się wolnego doń dostępu. Eskalacja napięć znalazła ujście w totalnej wojnie, która rozpętała się na całej planecie. Trwający 79 lat konflikt zakończył się jednak równie nagle, jak rozpoczął.

Dzień Wyjścia

Było to spełnienie najgorszych koszmarów ludzkości. Okazało się, iż planeta nie jest wcale niezamieszkała. Wręcz przeciwnie, jej podziemia tętnią wręcz życiem. W 79 roku wojny, nagle otworzyły się piekielne czeluście, wypluwając z siebie –zdałoby się – niekończące się zastępy demonicznych istot, mających tylko jeden cel: całkowite zniszczenie rodzaju ludzkiego. Ostateczne i absolutne wymazanie każdego, najmniejszego nawet śladu obecności człowieka na ich planecie. Szarańcza. Tak ich nazwano.

Przyjmuje się, że ciągu tych najstraszliwszych 24 godzin w historii planety, w wyniku zmasowanego i bezwzględnego ataku Szarańczy śmierć poniosła przynajmniej czwarta część populacji zamieszkujących Serę ludzi. W ciągu tego jednego dnia zakończyły się również ostatecznie wszelkie waśnie i wcześniejsze wojny – czymże bowiem były te nic nie znaczące potyczki w porównaniu z piekielnym potopem, który wylał się na powierzchnię planety z trzewi tej pięknej planety. Zjednoczona ponownie ludzkość stanęła do walki. Tym razem walki o przetrwanie.

Nie było to proste, gdyż nawet zjednoczone, siły ludzkości – wyniszczone trwającymi prawie osiem dekad wojnami – mimo zaciekle stawianego oporu zaczęły wyraźnie przegrywać. Szybko okazało się, ze na całej planecie nie ma chyba żadnego miejsca, gdzie można byłoby schronić się przed Szarańczą. Ich systemy tuneli i podziemnych korytarzy ciągną się pod powierzchnią całej planety, dając dostęp do dowolnego obszaru na globie. Dokładna analiza map i danych pozwoliła jednak znaleźć niedobitkom ludzkości miejsce, gdzie mogli oni wybudować swój ostatni bastion. Płaskowyż Jacinto...

...bo o nim mowa, to geologiczny fenomen – olbrzymia, płaska powierzchnia niemalże litej granitowej skały, na której wrogie maszyny drążące korytarze mogły połamać sobie zęby. Natychmiast wycofano tam wszystkich pozostałych przy życiu żołnierzy oraz przeniesiono tam zjednoczony sztab sił militarnych ludzkości. Jedne z najpiękniejszych miast Sery szybko przekształcone zostały w warowne obozy. Aby obronić się przed przenikaniem do wewnątrz sił Szarańczy, zalano bądź wypełniono paraliżującym gazem wszelkie naturalne, podziemne korytarze i rozpadliny oraz ciągnące się pod płaskowyżem kanały i podziemia.

Ataki jednak nie ustawały – pozbawiona swej największej przewagi straszliwa armia, atakowała teraz z lądu i powietrza ze zdwojoną siłą. I choć kolejne fale rozbijały się o obronę ludzi ponosząc olbrzymie straty, ataki następowały wciąż, i wciąż, i wciąż... Podjęto jedną z najbardziej znaczących decyzji podczas całego tego konfliktu. Przy pomocy broni chemicznej i orbitalnych baterii dział energetycznych przeprowadzono zmasowany atak na powierzchni całej niemalże planety. W ciągu kilku godzin świat stanął w płomieniach, a chmury bojowych gazów przesłoniły niebo. Wszyscy znajdujący się na powierzchni planety wrogowie zostali unicestwieni. Wraz z nimi wszystkie zdobyte przez nich miasta, bazy wojskowe, fabryki i instalacje przemysłowe. A także ludzie, którzy nie zdążyli na czas dotrzeć do Jacinto. W ciągu tego krótkiego czasu około 90% powierzchni planety stało się jałowym, nie nadającym się do zamieszkania pustkowiem.

Wydawało się, że to chwila ostatecznego tryumfu ludzkości. Tryumfu za który co prawda zapłacono ogromną, trudną wręcz do wyobrażenia cenę, jednak dającego nadzieję na przetrwanie i powolną odbudowę. Jednak była to nadzieja niezwykle złudna. Oni przetrwali. I nie mówimy tu bynajmniej o jakichś niedobitkach sił Szarańczy. Fakt, ogień, który przyszedł z nieba palił ich tysiącami, fakt, paraliżujące zdeformowane cielska gazy bojowe zebrały tego dnia niewyobrażalne żniwo. Faktem jest również, iż nikt nie zdawał chyba sobie sprawy, jak wielu jest ich jeszcze pod powierzchnią planety, w ciągnących się milionami kilometrów korytarzach i tunelach. Teraz, kiedy już o tym wiemy, zdajemy sobie również sprawę z najstraszliwszej ze wszystkich prawd objawionych przez Serę, nasz raj utracony – ta wojna jeszcze się nie skończyła. Ona, tak naprawdę, dopiero się zaczęła.

Komentarze
54
Usunięty
Usunięty
26/03/2009 07:15

Tekst spełnia swoją rolę i w jasny sposób nakreśla tło historyczne. Najwyższej oceny jednak nie mogę dać z powodu dość licznych błędów stylistycznych.

Usunięty
Usunięty
23/12/2007 20:10

Dnia 27.11.2007 o 09:41, DArkon1990 napisał:

:P, no i w PC-towej wersji GoWa jest jeszcze problem z samym Games for Windows, jak chciałem się zarejestrować w G4W Live to wyskakuje mi że ta usługa nie jest dostępna w Naszym Kraju XD, więc z moimi zapisami kicha

Rejestrujesz sie w Irlandii i grasz online;)

Usunięty
Usunięty
05/12/2007 19:16

Już wersja na X360 był prawie idealna a wersja PC teoretycznie jest lepsza ale w praktyce to zależy od punktu widzenia.




Trwa Wczytywanie