Osobny akapit należy poświęcić szeroko rozumianej przyrodzie, która znakomicie została odtworzona na mapach. Zacznijmy od zróżnicowania klimatycznego. Owszem w The Settlers: Narodziny Imperium sporo jest soczystej zieleni, bujnych lasów oraz złocistych pól uprawnych (jeśli je utworzymy), ale spora część misji rozgrywa się również zimą. Wówczas zaobserwować można delikatne płatki śniegu wirujące w powietrzu i osiadające na ziemi lub choinkach, a nawet potężne śnieżyce, które utrudniają widoczność. Tyleż efekciarskim, co niezwykle praktycznym elementem jest również ścinanie się lodów na licznych rzekach. Można wówczas dotrzeć w miejsca latem niedostępne.
Świat Osadników pełen jest również różnych zwierzątek. W leśnych ostępach napotykamy na lisy, sarny, czy zające a nieboskłon przecinają swymi lotami ptaki. Zaimplementowany cykl dnia i nocy sprawia natomiast, że piękne chatki bohaterów iskrzą się licznymi światełkami o zmierzchu.
Choć większość rozwiązań z The Settlers: Narodziny Imperium przypadła nam do gustu, to jednak nie wszystko jest z pewnością tak dobre, jak byśmy tego oczekiwali. Przede wszystkich, pozostała bolączka większości gier tego typu: powtarzalność. Czynności związane z początkową rozbudową osady robi się zawsze na początku każdej misji. Do tego wprowadzenie centrum osady sprawia w tej części, że za każdym razem w zasadzie budujemy w podobny sposób... O utrudnionym budowaniu dróg i małej ilości umiejętności specjalnych bohaterów była już mowa, więc nie ma potrzeby się powtarzać.Na koniec pozostaje kluczowe pytanie: kupić czy nie kupić? Fani serii powinni zdecydowanie zainteresować się Narodzinami Imperium. To z pewnością najbliższa duchem pierwszej części odsłona opowieści o Osadnikach, choć sporo kwestii w niej jednak uproszczono... Porzucono natomiast nieciekawe rozwiązania, przywracając tym samym ducha Settlersów sprzed lat. Teraz ponownie z przyjemnością skupiamy się na rozwoju i obserwowaniu naszego małego miasteczka. Czy docenią to nowi gracze, to już natomiast zupełnie inna historia.