W samo południe, ale pod obcym słońcem

Lucas the Great
2007/11/20 12:00

W zeszłym tygodniu skolonizowaliśmy Układ Słoneczny. Ma się rozumieć, że nie w dosłownym znaczeniu, a w ramach felietonu z cyklu poświęconego eksploracji kosmosu – konkretniej zaś jej wizjom w literaturze, filmie i grach. Skoro zaś nasz układ planetarny nie kryje już przed nami żadnych tajemnic, pora zwrócić się ku innym gwiazdom...

W zeszłym tygodniu skolonizowaliśmy Układ Słoneczny. Ma się rozumieć, że nie w dosłownym znaczeniu, a w ramach felietonu z cyklu poświęconego eksploracji kosmosu – konkretniej zaś jej wizjom w literaturze, filmie i grach. Skoro zaś nasz układ planetarny nie kryje już przed nami żadnych tajemnic, pora zwrócić się ku innym gwiazdom...

Na początek warto się zastanowić, dokąd ludzkość może udać się najpierw. Podstawowym kryterium będzie tu technologia podróży kosmicznych – to ona wykreśli nam perymetr eksploracji i potencjalnej kolonizacji. Teorii na temat sposobu podróżowania przez Wszechświat jest całkiem sporo i nie czas ani nie miejsce tutaj, by się nad nimi rozwodzić. Osobom zainteresowanym tą tematyką – a nie będącym zarazem w stanie przebić się przez opracowania akademickie – gorąco polecam popularnonaukową książkę Fizyka podróży międzygwiezdnych, której autorem jest świetny amerykański fizyk-teoretyk Lawrence M. Krauss. Pozycja to nienajnowsza, ma już dwanaście lat, ale też przez ten czas nie zmieniło się tak wiele w podstawowych teoriach – a szczegółowych informacji przecież należy szukać, mając już jakieś solidne fundamenty, których Krauss dostarcza w przystępnej formie.

Jeśli odłożymy na bok kuszące teorie dotyczące tworzenia tuneli podprzestrzennych – mimo spójności mają one generalnie jedną wadę: brak możliwości praktycznego przetestowania, choćby z powodu konieczności stabilizowania owych tuneli niebanalnymi ilościami antymaterii (w jednym z wariantów) – zawęzimy sobie startowo nasz perymetr. Będą nas bowiem w pierwszej fazie interesować gwiazdy znajdujące się relatywnie blisko Układu Słonecznego. Jeśli założymy, iż podróż odbędzie się z prędkością nie przekraczającą prędkości światła, a nawet nie zbliżającą się do niej krytycznie – w innym wypadku musielibyśmy zacząć poważnie brać pod uwagę skutki dylatacji czasu i Paradoksu Bliźniąt (mam nadzieję, że w dalszym ciągu uczą o tym wszystkich w szkołach) – musimy wybrać sobie jakąś rozsądną odległość. Powiedzmy 20 lat świetlnych. W tej odległości znajduje się ponad 100 skatalogowanych gwiazd. Przy niektórych z nich znajdują się planety – a to już nam wystarczy do dalszej analizy tematu.

Najbliżej nas, bo w odległości zaledwie 4,39 roku świetlnego – to „zaledwie” oznacza 7.000 razy dalej niż granice Układu Słonecznego – znajduje się system Alpha Centauri. Wiemy o trzech tworzących go gwiazdach, z czego jedna jest żółtym karłem... zupełnie jak nasze Słońce. Niestety nie zauważono tam planet. Najbliższe nam obce globy potwierdzono dotąd przy Epsilon Eridani, odległej o 10,5 roku świetlnego. W 1996 roku pojawiły się podejrzenia o istnieniu planet w systemie bardzo jasnego czerwonego karła Lalande 21185, ale przez jedenaście lat nie udało się ich potwierdzić. Jak widać, są pewne możliwości przed ludzkością.

GramTV przedstawia:

Skoro wspomnieliśmy o Alpha Centauri, to zapewne wiele osób z kręgu fanowskiego Sida Meiera już westchnęło z nostalgią. Tak, to właśnie ten system kolonizujemy w grze o wiele mówiącym tytule Sid Meier’s Alpha Centauri. Cóż, gry z serii Cywilizacja nie opowiadają rozbudowanych historii, mają jedynie pewne tło, a historię tworzą osoby siedzące przed ekranem. Inna sprawa, że ukazała się też trylogia powieściowa oparta na produkcie Firaxis, jej autorem jest Michael Ely. Niestety, do wybitnej literatury tego zaliczyć się nie da... Skoro już jesteśmy przy książkach poświęconych pierwszej kolonizacji, to warto powrócić do zasygnalizowanych w poprzednim felietonie powieści C.J. Cherryh, zbiorczo określanych mianem serii Unia/Sojusz. Podobnie jak wspominany ostatnio Ben Bova, pani Cherryh nie stworzyła jakiegoś jednorodnego, rozdmuchanego cyklu, a jedynie serię powieści, dylogii i trylogii rozgrywających się w spójnie zaprojektowanej przyszłości ludzkości. Jej dzieła to typowe hard s-f, pisane z wielką dbałością o szczegóły i przy wykorzystaniu niebagatelnej wiedzy naukowej. Ludzkość sięgnęła ku gwiazdom w poszukiwaniu zasobów. Pierwsza faza ekspansji poza Układ Słoneczny nie opierała się jednak bezpośrednio na kolonizowaniu planet – choć znaleziono z czasem nadające się do życia globy – a na budowie stacji kosmicznych. Stacji, służących za przystanki dla podróżujących w przestrzeni frachtowców.

W tej wizji bardzo szybko następują podziały ludzkości. Społeczności załóg statków tworzą nową kulturę – no, może nie do końca nową, bo mocno klanową – podróże trwają, więc na pokładach rodzą się dzieci, które od tej pory będą z frachtowcem związane jak z domem. Z mieszkańcami stacji łączy ich jedno: brak przyzwyczajenia do normalnego ciążenia i co za tym idzie, strach przed studniami grawitacyjnymi planet. Zupełnie odrębna wizja cywilizacji wytwarza się na odległych, skolonizowanych globach. Różnice w postrzeganiu wielu fundamentalnych kwestii prowadzą do tego, że ludzie z kolonii, załogi statków i mieszkańcy Ziemi stają się dla siebie niemal Obcymi. Dochodzi do wypowiedzenia posłuszeństwa przez unię zasiedlonych światów. Dochodzi także do krwawej wojny, w której „próżniowcy” z początku odgrywają marginalną rolę, ale z czasem, zmuszeni do obrony własnych interesów, zawiązują własny sojusz. Gorąco polecam całą serię – zwłaszcza w oryginale, bo tłumaczeniu, redakcji i korekcie niektórych tomów w polskim wydaniu można wiele zarzucić. Co ważne, lekturę można zacząć od dowolnego elementu składowego serii – bez zważania na chronologię – bo całość to rodzaj wielkiej, kompleksowej mozaiki.

Zbliża się południe, więc i pora publikacji. Przerwiemy więc w tym momencie, a za tydzień zajmiemy się już szczegółowo innymi wizjami pierwszej kolonizacji i związanych z nią zagrożeń. Bo to właśnie na tym etapie w fantastyce ludzkość najczęściej natyka się na obce rasy lub ich pozostałości. To tu pojawiają się pierwsze bunty sztucznej inteligencji oraz rozgrywają się akcje wielu horrorów s-f. Na koniec powinienem tradycyjnie czegoś Wam i sobie życzyć bądź nie życzyć... ale nie dobrnęliśmy do końca tego tematu, więc nie czas na pointę. Z drugiej strony brak standardowego zakończenia mógłby być niechlubnym złamaniem tradycji związanej z tymi felietonami – a tego przecież ani Wam, ani sobie zdecydowanie bym nie życzył...

Komentarze
12
kindziukxxx
Gramowicz
21/02/2010 10:41

Uczą, a na pewno te 3 lata emu uczyli o paradoksie bliźniąt, dyladacji czasu i niemożliwości podróżowania z prędkością światła bo jak wiadomo ciało zwiększyło by masę do masy wszechświata :). Obiektów do ewentualnego kolonizowania nie brakuje, ale wizje opuszczenia samego układu Słonecznego już są baa..aardzo przyszłościowe, nie niemożliwe ale my tego nie doczekamy. W pierwszej kolejności powinniśmy zająć się Księżycem, Marsem, a potem można szukać dalej, no są jeszcze pasy asteroid bogate w surowce i gdyby nie te odległości i koszta związane z eksploatacją to nie musielibyśmy się martwić o surowce energetyczne. Ale i to już jest w granicach marzeń, lecz prędzej czy później jest szansa na ich urzeczywistnienie.

Usunięty
Usunięty
09/12/2007 21:50

Jestem mile zaskoczony hi

Usunięty
Usunięty
20/11/2007 15:42

No proszę tego się na gram.pl nie spodziewałem :) Miłe zaskoczenie.




Trwa Wczytywanie