A mówiąc poważnie, skrzywdzilibyśmy Portal pisząc o nim jedynie w ten sposób. Że jest to kolejny, obok Team Fortress 2 dodatek do Epizodu 2 Half Life’a, wiadomo. Że gra logiczna, też już zapewne. Ale o co w niej właściwe chodzi? Jak się narodziła? No cóż, najwyraźniej autorzy silniczka Source nudzili się bardzo, aż wpadli na pomysł, aby połączyć niesamowitą fizykę znaną z HL2 z pomysłem znanym z filmu Cube. To wprawdzie odrobinę naciągana teoria, ale gdy wytłumaczymy wam, o co w grze chodzi, może przyznacie, że trochę racji w tym porównaniu jest. W Portal przechodzić musimy do kolejnych pomieszczeń przy pomocy tytułowych Portali (ależ odkrycie, nieprawdaż?). Na początkowych etapach to po prostu gotowe przejścia, które działają w ten sposób, że przenoszą nas - jakby to powiedzieć - gdzieś... a my musimy sami odkryć, gdzie jesteśmy, i dokąd udać się dalej, aby dotrzeć do celu.
Wszystko dlatego, że w grze wzięto się za bary z prawami grawitacji. Wchodzimy w ścianę na górze, ale w kolejnym pomieszczeniu jesteśmy na platformie przy ścianie z lewej. Wychylamy się przez dziurę w posadzce, a w kolejnym pomieszczeniu spadamy z sufitu, wpadając w kolejne przejście. Mało tego! W kilku kolejnych Portalach możemy dojrzeć swoją bohaterkę, zmultiplikowaną. Choć brzmi to dość nielogicznie, wbrew pozorom takie nie jest. Zasady w Portalu są jasne, a mimo że momentami można doznać zaburzeń błędnika, to jest w tym logika. Wszystko sprowadza się do dwóch kolorów Portali. Wchodząc w niebieskie wypadamy z pomarańczowych i na odwrót. Do tego Portale połączone są zawsze parami i nigdy nie mogą istnieć więcej niż dwa. Zanim otrzymamy Handheld Portal Device i zaczniemy osobiście tworzyć gustowne elipsy (takie właśnie kształty mają Portale) w ścianach, używamy tych, które już istnieją i uczymy się zasad przeżycia. Bowiem jak szybko się okaże w laboratorium korporacji Aperture Science, gdzie toczy się akcja, narażeni jesteśmy na ryzyko. Wpadniecie do kwasu, bliskie spotkanie z ognistą kulą, czy ostrzał androidów to tylko niektóre przykłady. W trakcie zabawy uzyskujemy dostęp do nowych funkcji HPD. Będziemy produkować własne, najpierw niebieskie, a potem pomarańczowe Portale. Zabawa nabiera wówczas rumieńców i choć nie jest to dynamiczna strzelanina, kto wie czy nie wciąga mocniej niż one... Chociaż zadanie dodarcia do kolejnych drzwi wydaje się z pozoru banalne, to w praktyce tak nie jest. Musimy bezustannie kombinować, jak uruchomić platformę (energię kinetyczną przenoszą wspomniane kule, którymi musimy odpowiednio pokierować, aby trafiły we włącznik), w jaki sposób przeskoczyć pole siłowe, jak dostać się w pozoru niedostępne miejsca, by zdobyć sześcian, którym posłużymy się jak odważnikiem, by z kolei uzyskać dostęp do kolejnej przegrodzonej części etapu. Sprawy nie ułatwia fakt, że część przydatnych przedmiotów jest trudno dostępna, więc musimy znaleźć sposób, by się do nich dostać. Z drugiej strony przedmioty możemy przenosić lub przerzucać przez Portale, co często jest zbawienne. Krótko mówiąc Portal wymaga bezustannej obserwacji otoczenia, umiejętnego unikania zagrożeń oraz kojarzenia faktów i rozwiniętego zmysłu przestrzennego. Do przejścia autorzy przygotowali 19 etapów oraz długi finał. Co ciekawe Portal ma swoją mini-fabułę i trzeba przyznać, że prowokuje ona do zadawania pytań. Chociażby takich, jak to, czy nasza bezimienna bohaterka stanie się ważną personą w nadchodzącym Half Life Episode Three? Albo takiego, czym właściwie jest laboratorium, co się w nim wydarzyło, dlaczego jest opuszczone oraz jak się ma względem uniwersum, z którego znamy Gordona Freemana? A może to tylko niewinny żart programistów i podsuwane tu i ówdzie tropy są fałszywe a obu gier nic nie łączy... Kto wie? W każdym razie Portal jest niezwykle tajemniczy i zachęcamy do badania. Tropów szukajcie w grze (hasła, loginy) a potem udajcie się na stronę: http://www.aperturescience.com i kombinujcie. Tam można... zalogować się jako administrator systemu znanego z gry, a zwanego GLaDOS, po to by... poznać jeszcze więcej tajemnic. W sumie cała zabawa nie powinna trwać dłużej niż pięć godzin, zważywszy nawet na to, że ostatnie etapy są trudne. Wszystko oczywiście zależy od szybkości myślenia, a w niektórych miejscach również od zręczności. Ciekawostką jest jednak fakt, że po zakończeniu zabawy uzyskujemy dostęp do dwóch bonusów. Pierwszy stanowią znane już plansze, na których dodano dodatkowe elementy, co podnosi poziom trudności. Drugi to zabawa w osiągnięcia. Chodzi o to, by pewne zagadki rozwiązać w jak najmniejszej liczbie ruchów lub najkrótszym czasie. Dodatek mały, a cieszy.