Half Life 2: Episode Two - rzut okiem

Mastermind
2007/11/13 20:08

W poprzednim odcinku...

Hunter w akcji: za chwilę dogoni Freemana i będzie bum!

W poprzednim odcinku...

W poprzednim odcinku..., Half Life 2: Episode Two - rzut okiem

Kiedy w roku 1998 na komputerowym firmamencie pojawiła się pierwsza część Half Life’a, niewielu graczy zdawało sobie sprawę, że oto mamy do czynienia z przełomem. Szybko jednak okazało się, że na rynek trafił tytuł nietuzinkowy. Half Life oferował niespotykane dotąd pokłady grywalności, zajmującą fabułę, która meandrowała w najbardziej nieoczekiwany sposób oraz grafikę najwyższej próby. Kiedy w sześć lat później na rynku zadebiutował Half Life 2, okazało się, że producenci – Valve Software – nie tylko nie przespali czasu dzielącego premiery obu gier, ale wykonali tak wielką pracę, że ponownie zaprezentowali światu dzieło niemal genialne. Do wszystkich znanych już atutów opowieści o nieustraszonym Gordonie Freemanie „dwójka” dołożyła nadzwyczajną możliwości interakcji z otoczeniem za pomocą Gravity Guna, bajecznie szczegółową grafikę oraz oparty na Havoku naturalny system fizyki i obrażeń. W sumie otrzymaliśmy grę rewelacyjną, która zasłużenie zgarnęła liczne nagrody i wpisała się do ponadczasowego kanonu shooterów 3D.

Valve Software zaplanowało, że od premiery Half Life’a będzie raczyć gracza dodatkami w postaci kolejnych epizodów. Analogie do serialowych odcinków są jak najbardziej zasadne, głównie z tego względu, że kolejne części opowieści łączą bohaterowie, liczne tajemnice oraz kontynuacja wątków fabularnych. Początkowo pomysł ten mógł wydawać się karkołomny, ale jak okazało się szybko, sprawdził się znakomicie. Wprawdzie grający w pierwszy epizod narzekali, że rozgrywka nie jest zbyt długa, ale nie było głosów, że jest nieciekawa (pewnie tym razem będzie podobnie). Zatem zanim przejdziemy do recenzji Epizodu 2, który jest bodaj najważniejszym składnikiem The Orange Box, koniecznie trzeba wspomnieć, co takiego przeżyli bohaterowie w pierwszym. W skrócie rzecz ujmując Gordon Freeman i Alyx Vance uciekali wówczas z Cytadeli położonej nieopodal City 17 przed bezlitosnymi siepaczami Kombinatu. W momencie kiedy rozpoczyna się druga cześć naszej historii, Freeman wydostaje się cudem z kolejowej katastrofy i od tego momentu możemy już sterować jego poczynaniami. Wkrótce okazuje się, że również Alyx przeżyła i to właśnie ona wyposaża bohatera w Gravity Gun, który przyda się w tym epizodzie jak nigdy dotąd.

Głównym celem Epizodu 2 jest dotarcie do tajnej bazy rebeliantów, ukrytej w lasach a zwanej White Forest. Dotrzeć tam musimy wraz z Alyx, która znajduje się w posiadaniu materiałów wykradzionych z Cytadeli. Dodatkowo na niebie utworzył się tajemniczy portal, który generuje dziwną energię. Naszym drugim zadaniem będzie jego zniszczenie. W czasie podróży spotkamy bardzo wiele ze znanych już postaci. Pojawią się między innymi Eli Vance, Dr Kleiner, G-Man i kilka innych osób. Na drodze staną nam głównie znani już wrogowie, co w sumie potraktować należy jako mankament. O jednym, nowym przeciwniku za chwilę. Ewolucje bohaterów

Skoro Half Life 2 nabrał epizodycznej struktury, warto zwrócić uwagę na ten element w grze, które jest charakterystyczny dla seriali właśnie. Mamy tu na myśli ewolucję bohaterów. Główny z nich - Gordon Frejman - zmienił się od pierwszej części zdecydowanie. Dawniej zaskoczony wydarzeniami, które zachodzą dookoła, a których stał się mimowolnym uczestnikiem, często zaszczuty przez przeciwnika, udowadniał, że świetnie radzi sobie z przeciwnościami losu. Obecnie Freeman to niemal heros, a w uniwersum City 17 powszechnie znany bojownik o wolność, przeciwnik totalitarnego systemu. Z oznakami sympatii spotykać się będziemy na każdym kroku. NPC-e liczą na Freemana, są nim zafascynowani, wiedzą o jego dotychczasowych osiągnięciach oraz właśnie jego wskazują jako osobę do najtrudniejszych zadań. Nadaje to grze dodatkowego klimatu, sprawia, że niemal czujemy się dumni, wszak to właśnie my, kierując bohaterem, napsuliśmy krwi Kombinatowi.

Zmieniła się również Alyx. Od zawsze wprawdzie zafascynowana Freemanem, obecnie świata poza nim nie widzi. Jednoznacznie daje mu do zrozumienia, że są razem, a on jest dla niej kimś wyjątkowym. Z tego względu w Epizodzie 2 niezwykle humorystycznie wypada też postać ojca Alyx, Eli Vance’a, który jak to ojciec chce córce zapewnić najlepszą przyszłość. Zabawnie brzmią rozmowy Eliego z Freemanem, ale ich przebiegu raczej nie będziemy wam zdradzać. I tak powiedzieliśmy już sporo. Wszystkie te przemiany bohaterów tworzą niezaprzeczalnie serialowy klimat gry i sprawiają, że jeszcze bardziej możemy wczuć się w przedstawioną na ekranie historię.

Największą zmianą w stosunku do Epizodu 1 są jednak lokacje. Nie stanowią one może novum samego w sobie – bo podobne widzieliśmy już w „podstawce”, ale znacznie odbiegają od tych z Epizodu 1. Tam - jak pamiętają gracze, którzy zetknęli się z tytułem - przeważały ciasne korytarze, pomieszczenia zamknięte, generalnie wnętrza Cytadeli. Tym razem często przemieszczać się będziemy po otwartej przestrzeni i odwiedzimy okolice City 17, zmierzając bezustannie do bazy rebeliantów. Trafimy po drodze na górskie, wijące się jak serpentyna drogi, porośnięte lasami pagórki, ale również do zniszczonych fabryk oraz wiosek. Na urozmaicenie lokacji nie będziemy z pewnością narzekać, tym bardziej, że można je przejechać unowocześnioną wersją pojazdu - z systemem nawigacyjnym, czy może raczej radarem. Zazwyczaj, choć nie zawsze, w przejażdżkach towarzyszy nam Alyx, a czasem jej pies oraz pewien Vort, naukowiec, który... no dobra tego nie zdradzimy.

Graficznie poziom lokacji nie odbiega od tego, co znamy. Oznacza to, że nadal poruszamy się w stanach wysokich, ciesząc oczy rdzawobrunatnymi kolorami wnętrz, industrialnie połyskliwą szarością masywnych budowli lub soczystą zielenią drzew i otwartych przestrzeni. Zdarzą się również poziomy podziemne, w czasie których w jaskiniach Antlionów przeżyjemy prawdziwy horror oraz momenty, w których bohater znajdzie się w kleszczach przeciwników, skazany na minimalną ilość naboi lub nawet ich brak. Nadal piękna jest oczywiście mimika twarzy (lepszej chyba w grach jeszcze nie zrobiono), lipsing, a gdy Alyx puszcza do nas w samochodzie oczko... eh, szkoda gadać. Nic tylko poczuć się jak w siódmym niebie. Żeby jednak było jasne: przez czas, jaki upłynął od wprowadzenia do sklepów „podstawki”, w grafice w zasadzie nic się nie zmieniło. Zawodowi malkontenci będą więc mieli rację, mówiąc że nowości, w które obecnie się zagrywamy (Lost Planet, Bioshock, Timeshift etc.) są pod tym względem dużo lepsze. Cóż silniczek, który jeszcze jakiś czas temu zachwycał, dziś najwyraźniej powinien przejść z wolna na emeryturę.

Nowości jak na lekarstwo...

Sporym mankamentem jest natomiast ilość wprowadzonych do gry nowości. Oczywiście trafiamy w nieznane miejsca, ale takie prawdziwe nowości możemy policzyć na dwóch palcach. Mowa o jednym przeciwniku i jednej broni (a w zasadzie modyfikacji starej broni). Nieznanym dotychczas wrogiem jest Hunter. Dziwna to, dwuoczna istota, poruszające się na trzech nogach, śmiesznie przy tym kiwająca się na boki, towarzyszy zazwyczaj pojawieniu się Striderów. Huntery są dość dobrze opancerzone, przez co odporne na ostrzał, a przy tym po namierzeniu Freemana przyspieszają taranując go niczym byki na corridzie. Najlepszą taktyką przeciwko nim jest gwałtowne zejście z drogi i ostrzał z mocniejszych broni z boku lub z tyłu.

Huntery mają również tendencję do tego, żeby niszczyć pociski, którymi zmodyfikowano Gravity Guna. A to właśnie wspomniana nowość w dziedzinie arsenału. Trzeba przyznać, że autorzy wykombinowali to bardzo ładnie. W czasie zabawy przejdziemy kurs używania nowych pocisków. Otóż pociski owe okazują się niezastąpione w niszczeniu Striderów. Powstają one w specjalnych zbiornikach energetycznych i wyciągnąć je można Gravity Gunem. Potem należy trafić w Stridera, tak aby pocisk przyczepił się do niego. Wówczas wystarczy jeszcze celny strzał z dowolnej giwery i metalowe szczątki szczudlaka lądują na ziemi niczym efektowne konfetti.

GramTV przedstawia:

Nowej broni używamy często, a ostatni etap, w który walczymy z falą Striderów to już istna perełka. Miotamy się jak w amoku, aby nadążyć i ustrzelić to łażące zagrożenie, co wcale łatwe nie jest. I choć implementację broni, sam jej pomysł, a także dodanie przeciwnika, który skutecznie niweluje jej działanie, są znakomite, wielka szkoda, że nowości jest jak na lekarstwo.

Na szczęście lepiej Epizod 2 wypada pod względem zagadek. Zamocowany w pojeździe radar wskazuje nam ukryte miejsca na trasie, w których zazwyczaj ulokowane są bonusy bronione przez wrogów. Najczęściej jednak trzeba znaleźć cwany sposób, aby się do nich dostać i nie zawsze będzie to budowanie wieży z pudeł i skrzynek (choć też). Zresztą w grze jest kilka (kilkanaście) momentów, w których aby pchnąć fabułę do przodu, trzeba zatrudnić szare komórki. Niektóre z zadań, jak chociażby to z mostem (kto zagra, ten zobaczy) są nad wyraz spektakularne. Za poziom, zbalansowanie i ilość łamigłówek należą się autorom słowa uznania.

A jednak rządzi!

Ostateczna ocena Epizodu 2 nie jest wcale łatwa. Wiadomo – fani będą zachwyceni i trudno się dziwić, gra z pewnością jest powyżej przeciętnej. Jednak relatywnie krótki czas rozgrywki (choć dłuższy niż w Epizodzie 1) i znikoma ilość nowości, to wady niezaprzeczalne. Do tego całość dostaliśmy w oprawie, którą już doskonale znamy, z bohaterami, którzy niektórym mogli się już opatrzyć, no w sumie mówiąc krótko: bez rewelacji... Z drugiej strony to w zasadzie dodatek, który został przygotowany naprawdę starannie. Fabuła wciąga, wydarzenia wywołują oczekiwany efekt, a owe znikome usprawnienia rewelacyjnie wpasowały się w klimat. Pojedynek z żołnierzami Kombinatu w Epizodzie 2 nadal jest pasjonujący, a ostateczna bitwa ze Striderami warta każdych pieniędzy (choć szkoda, że – ponownie! – dość krótka). Nie da się również ukryć, że Epizod 2 ma magiczną atmosferę. Budują ją zarówno świetne projekty poziomów jak i, może w stopniu największym, rewelacyjne udźwiękowienie. Kiedy należy muzyka staje się rzewna i sentymentalna, a kiedy trzeba daje niezłego kopa i wzmaga poczucie zagrożenia.

Zatem gdyby podsumować wszystkie za i przeciw okazuje się, że Epizod 2 (zwłaszcza w wydaniu Orange Box) jest pozycją godną polecenia. Oczywiście malkontenci będą mieli sporo racji w tym, że „wciska nam się drugi raz to samo”, że „w zasadzie wszystko to już widzieliśmy”, że „nowości jest tyle, co kot napłakał” i że „taka serialowa konstrukcja, to wyciąganie pieniędzy od graczy”. Do pewnego stopnia – zgoda. Tyle że malkontenci nie uwzględnią ważnego faktu. Half Life 2, a co za tym idzie również Epizod 2 to jedna z najbardziej grywalnych gier, jakie do tej pory powstały. Ma znakomicie zbalansowane elementy zręcznościowe, rewelacyjne zagadki z wykorzystaniem Gravity Guna, fizykę jakiej trudno gdzie indziej szukać oraz nietuzinkowe postacie i tajemnicę, która nadal pozostaje nierozwiązana. Nie bez przyczyny w swoim czasie gra sięgała też po największe branżowe wyróżnienia. I o ile w przypadku innych tytułów, w których z dodatku na dodatek zmienia się tak niewiele można by mówić o „naciąganiu” przez producentów, o tyle w przypadku HL 2 to bezzasadne. Miliony ludzi na świecie nie mogą się mylić. Half Life 2 ma niesamowity klimat i atmosferę, która zasysa. Epizod 2 znakomicie wpasował się w ten wzorzec.

Komentarze
53
Usunięty
Usunięty
18/01/2008 00:03
Dnia 17.01.2008 o 23:52, hehe napisał:

Nareszcie jakaś pozytywna informacja :)

Eee... przeciez Black Boxa juz dawno skasowali i NIGDY nie bylo info o jego przywroceniu. Nie masz wiec zbytnio na co czekac. Tego nie i nie bedzie. Wybacz...

wolverine
Gramowicz
17/01/2008 23:52
Dnia 23.11.2007 o 06:55, Alien-XIII napisał:

Osobiście czekam na The Black Box w którym ma być TYLKO EP2, TF2 oraz Portal. \

Nareszcie jakaś pozytywna informacja :) Mam tylko nadzieje ze cena będzie odpowiednio mniejsza.Sporo zarobili na OB, to teraz mogą wydać wersję dla tych co mają już poprzednie części. Szkoda tylko że wcześniej nie zdecydowali się na taki krok. Pewnie OB nie sprzedawałby się tak dobrze :)

Usunięty
Usunięty
17/01/2008 23:44

Nic na to nie poradzę, że jestem wielkim fanem serii Half Life. Gdyby miał by to być serial to i tak bym kupował w ciemno każdy odcinek i się zachwycał. Żadna inna nie oczarowała mnie tak klimatem, gameplayem (jakże innym od tych wszystkich sztampowych fpsów) i muzyką- dla mnie to po prostu cudo. Owszem przeszedłem Call of Duty 4 i pykam w multiplayer(świetny), a aktualnie zagrywam się w Bioshocka, który niesamowicie wciąga to i tak nie są to moim zdaniem lepsze gry od serii HL. Ok fani Bioshocka wiem że są was miliony i przyznaje że ta gra jest wybitna ale nie moja wina że klimacik podwodnego miasta i te dziwne stwory mniej mi się podobają od tego w dziele Valve. (wróć do zdania pierwszego)




Trwa Wczytywanie