Pani Magda Parus dołączyła do szeregu piewców poszkodowanych i zaszczutych potworów, pisząc książkę Wilcze Dziedzictwo: Cienie przeszłości. Jak sam tytuł wskazuje, mamy tu do czynienia z powieścią o wilkołakach. Z tym, że nie jest to horror, ale... hmm?... urban fantasy? Tak czy siak, na kartach powieści aż roi się od futrzastych panów i pań.
Istnieje sobie gdzieś w kanadyjskich lasach niewielka osada zamieszkała przez dość oryginalną, acz nader spokojną społeczność. Takich zamkniętych grup, opartych na najprzeróżniejszych ideologiach i religiach, znajduje się ponoć w Ameryce Północnej całkiem sporo. I chociaż członkowie tej konkretnej co jakiś czas przybierają postacie wilków i hulają sobie po lesie, to przecież nie jest to powód do prześladowań czy też ostracyzmu. Ostatecznie to ich własny, całkowicie prywatny kawałek puszczy. A na swoim mają prawo robić, co im się żywnie podoba.
Jednym z mieszkańców tej sielankowej osady jest niejaki Colin – sierota wychowywany przez stryja, przywódcę wioski. Słowo „sierota”, choć oddaje istotę sprawy, nie należy tu może do najszczęśliwszych, jako że kojarzy się raczej z kimś słabym i żałosnym. Tego stanowczo nie można zarzucić owemu młodzieńcowi. Ani siły fizycznej, ani siły charakteru mu nie brakuje, i to w obu postaciach. Współpracuje on ze strażą osady. Ci przemili młodzi „ludzie” zajmują się ochroną członków społeczności przed co agresywniejszymi okazami homo sapiens. Lub też przed własnym gatunkiem. Wspomniany stryj nie stanowi całej rodziny Colina. Ma on jeszcze przyrodniego brata i siostrę. Troska o rodzeństwo powoduje, że nasz bohater porzuca (nie do końca legalnie) ciepłe pielesze rodzinnej osady i wyrusza do rodzinnego miasteczka owej dwójki. Okazuje się bowiem, że w okolicy doszło do zagadkowej śmierci człowieka, której sprawstwo przypisano niedźwiedziowi. Czyżby kochana rodzinka też miewała problemy z pełnią księżyca? A na takich „niezrzeszonych” delikwentów tylko czyhają prawdziwe bestie – ludzcy łowcy wilkołaków, polujący na te niewinne stworzenia i mordujący je bez litości. Skojarzenia między powieścią pani Parus a grą fabularną Wilkołak: Apokalipsa nasuwają się niejako automatycznie. Ale czy można uznać to za poważną wadę? Ostatecznie nie każdy rodzi się z mnóstwem oryginalnych pomysłów. Są za to tacy, którzy po prostu potrafią opowiadać historie. Znacie? Znacie, to posłuchajcie… Wilcze dziedzictwo: Cienie przeszłości nie jest ani oryginalne, ani wybitne. To jeszcze jedno czytadełko na intensywnie rozwijającym się rynku polskiej fantastyki. Nic więcej, ale też nic mniej. Ostatecznie w tramwaju czy autobusie nie musi człowiek zaczytywać się w samych arcydziełach. Trochę w miarę pożywnej papki intelektualnej też jest potrzebne. A Wilcze dziedzictwo: Cienie przeszłości nie należy bynajmniej do książek złych. Spokojnie można przeczytać.
Plusy: + nieźle napisane + wciągająca historia Minusy: - niezbyt oryginalny pomysł (nadmiar skojarzeń z pewną grą fabularną)
Tytuł: Wilcze dziedzictwo: Cienie przeszłości Autor: Magda Parus Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 432 str. Cena: 29,50 zł Strona www: tutaj