Halo 3 - rzut okiem

Curtiss
2007/10/26 14:47
0
0

Master Chief w natarciu

Master Chief w natarciu

Master Chief w natarciu, Halo 3 - rzut okiem

Kiedy mówimy o recenzji gry, największym problemem pozostaje obiektywizm recenzenta, zwłaszcza w przypadku serii. Istnieją dwa sposoby radzenia sobie z tym: dać tytuł laikowi, który nie zna wcześniejszych odsłon, lub komuś kto jej nie lubi. To ostatnie niesie ze sobą ryzyko „pożarcia” nawet niezłego tytułu przez wrogo nastawionego tekściarza, ale z drugiej strony liczy się na jego profesjonalizm, który zmusi go do szukania dobrych stron tytułu.

Nie tak dawno omawialiśmy pecetową wersję dwójki. Spóźniona o 2 lata, z niewiadomych przyczyn dedykowana viście. Ogólnie nie została najlepiej przyjęta. Nie zachwycała ani grafiką, ani fabułą. W dodatku pojawiła się zaledwie na kilka tygodni przed premierą Halo 3 na konsole, a to na nią czekali niecierpliwie wielbiciele serii. Czy było warto?

Warto i nie warto. Halo 3 jest doskonałą kontynuacją, ładnie nawiązuje do poprzednich części i świetnie przedstawia pewne klimaty związane z trylogią. Jeżeli nie mamy zbyt wygórowanych wymagań po kampani marketingowej nic nie będziem mogli mu zarzucić. Rozczarowywać może postawa autorów, którzy, korzystając z ugruntowanej pozycji tytułu, uczynili niewiele dla zyskania przewagi nad konkurencją . Bądźmy szczerzy: ta gra to żadna rewolucja.

Zdążyć przed północą Jak zapowiadało Bungie Software, w Halo 3 Master Chief wraca na Ziemię, by walczyć o ocalenie planety i jej mieszkańców. Okazało się to prawdą tylko dla części fabuły; kolebka ludzkości nie będzie jedynym miejscem, które zwiedza się w tej odsłonie gry. Same plansze przygotowano z pełną starannością, zarówno pod kątem grafiki, jak i z uwagi na ich „grywalność”.

Staranność przygotowania tytułu jest zresztą wyraźnie widoczna w całości gry, czy to przy olbrzymim arsenale, czy znacznej ilości pojazdów. Niemniej i tu daje się zauważyć pewne elementy, które skutecznie zmniejszają przyjemność płynącą z gry. O tym jednak za chwilę.

Kilka pierwszych zadań wiąże się z opanowaniem prowadzenia Spartana 117. Przez pierwszych 5 albo 6 misji pojawiają się ciągle jakieś nowe elementy, które wzbogacają rozgrywkę, ale z którymi trzeba się oswoić. Zresztą przez całą grę autorzy prowadzą nas po sznurku, nie mówimy tu tylko o fabule, ale też o poruszaniu się po planszy czy rozwiązaniach poszczególnych problemów.

Kto ci dał prawo jazdy...? Stało się już manierą, że w FPS-ach pojawiać się muszą pojazdy, którymi prowadzona przez nas postać będzie kierować (wystarczy spojrzeć choćby na Half-Life 2). Bungie zdaje sie wprost oszalało na tym punkcie. W grze pojawia się zdumiewająca liczba pojazdów, zaczynając od starego dobrego humviego, poprzez wszelkiej maści maszyny obcych, a na czołgu kończąc.

Radość związana z ich prowadzeniem przypomina tę jaką możemy odczuć w wesołym miasteczku na „zderzakach”. Tu jednak odkrywamy pierwszy poważny zgrzyt. Pojazdy w żaden odczuwalny sposób nie zmniejszają naszej podatności na obrażenia, a za tym idzie druga sprawa. W zasadzie nie istnieje możliwość zniszczenia pojazdu, owszem, uszkodzenia są elegancko oddawane w jego wyglądzie (postrzelana pociskami przednia szyba samochodu wygląda naprawdę świetnie) ale nie wpływają w żaden widoczny sposób ani na jego sterowność, ani szybkość. Krótko mówiąc dostajemy nieśmiertelnego resoraka, którego możemy pozdzierać do imentu a i tak będzie jeździł. Jest to o tyle deprymujące, że tyczy się również wrogich pojazdów. W zasadzie bez działa czołgowego nie ma co liczyć na „zdjęcie” wrogiej jednostki. Wychodzi na to, że pojazdy maja dwa stany techniczne: sprawny i wrak. W efekcie taktyka walki przedstawia się jak w I Wojnie Światowej: należy zastrzelić kierowcę i załogę, albo liczyć na wsparcie artylerii.

No dobra, trochę przejaskrawiamy. Jest jedna broń ręczna, która pozwala na niszczenie wrogich maszyn. Oczywiście jest trudno dostępna, potwornie wolna i ma niewielką ilość amunicji, a przy konsolowym sterowaniu jest w dodatku diabelnie mało celna. Chodzi rzecz jasna o wyrzutnię rakiet, której siła ognia jest na tle duża, że nawet przy mało precyzyjnym trafieniu eliminuje załogę.

Pojazdy są dość silnie zróżnicowane, czy to prędkością, czy manewrowością, siłą ognia albo ilością miejsc dla pasażerów. Ten element gry, mimo pewnych wad, zaliczmy do najmocniejszych jej punktów.

Zbrojownia Pośród bogatego arsenału każdy znajdzie coś dla siebie. Niezależnie od tego czy lubimy szybkostrzelne zabawki, czy ciężkie, powolne, ale z wielkim kopem, twórcy gry popisali się pomysłowością i chęcią zaspokojenia wszelkich naszych gustów. Ilość uzbrojenia, zarówno ziemskiego jak też Przymierza, jest po prostu olbrzymia.

Oczywiście schemat według którego projektowano uzbrojenie jest znany z innych FPS-ów. Jakaś szybkostrzelna broń długa (laser marines), karabinek z optyką, czy shotgun to żadna nowość. Nieco ciekawiej prezentują się zabawki z arsenału Przymierza. Odnosi się wrażenie, że są jakieś lepsze, a przy długich misjach łatwiej o amunicje do nich niż do standardowego wyposażenia Master Chiefa. Bez wątpienia różnice sprawiają efekty wizualne związane ze strzelaniem. Sprzęt obcych kojarzy się dzięki nim z takimi sprawami jak blastery czy Startrekowe fazery. Inną ciekawostką związaną z uzbrojeniem przymierza jest możliwość ucieczki z linii strzału. Ponieważ praktycznie we wszystkich wypadkach strzał jest dobrze widoczny, a tempo lotu pocisku pozostawia trochę do życzenia, jesteśmy w stanie zwyczajnie go uniknąć, choć niestety to samo dotyczy wrogów. Po sznurku Nikt nie oczekuje od strzelanki rozgałęziającej się fabuły, a szkoda, nawet taki drobiazg jak samodzielny wybór gracza pomiędzy poszczególnymi misjami zwiększyłby jej atrakcyjność. Nie będzie więc zaskoczeniem jeśli powiemy, że fabuła jest liniowa. Jednak to nie ten fakt budzi niesmak w przypadku Halo 3.

Wiadomo, że to przyjemne, kiedy widzimy na ekranie jak nasz bohater wkracza do oblężonej bazy wojskowej i na jego widok ranni i wyczerpani żołnierze szepcą z nabożną czcią: „to Spartan”. Jednak bycie „Nadzieją Ludzkości” to jedno, a bawienie się w niańkę to drugie.

GramTV przedstawia:

O co chodzi? Otóż mówimy o grze, w której pojawia się znaczna liczba botów, na ogół „doskonale” wyszkolonych marines, którzy bez naszej pomocy nie potrafią zawiązać sobie sznurowadeł. Są doskonałym „mięsem armatnim”, świetnie sprawdzają sie jako bufor między nami a zalewem wrogich jednostek. Nie najgorzej też wychodzi im osłanianie naszych tyłów, jednak nie potrafią sobie poradzić z otwarciem drzwi czy nadaniem kierunku ataku.

Doskonale za to sprawdzają się jako drogowskazy. Możemy zawsze liczyć na to, że, gdyby przypadkiem ciężko było nam sie połapać w którą stronę mamy się udać, usłużny łańcuszek żołnierzy będzie stał między nami a kolejnym celem. Gdybyśmy natomiast zupełnie oślepli lub wykazali się absolutną nie lotnością umysłów, pozostaje jeszcze pomocny głos z radia, który powie co powinniśmy zrobić.

Można się tu poczuć jak w prawdziwym wojsku: „Wy tu k...a, szeregowy, nie jesteście od myślenia”. Jedyny moment, kiedy możemy się wykazać to ten, kiedy przez swoją głupotę boty wymrą, chociaż wtedy dla odmiany gra robi się prawie nie do przejścia.

I Bóg stworzył świat.

Oprawa audiowizualna jest na najwyższym poziomie. Nie należało się co prawda spodziewać niczego innego po grze na konsolę nowej generacji. Lokacje są skomponowane w miły dla oka sposób, wystarczająco zróżnicowane, aby gra nie stawała się monotonna. Wrażenie jej wartkości pogłębia jeszcze dobrze dobrana muzyka, świetnie zgrana z tempem akcji. Pozostałym elementom audio również nie można nic zarzucić: odgłosy pojazdów, broni czy tez komunikat radiowy brzmi dokładnie tak, jak spodziewa się tego odbiorca. Nie mamy również nic do zarzucenia szczegółowości i jakości poszczególnych modeli. Przerywniki filmowe to naprawdę kawał dobrej roboty. Znany z trajlerów moment uruchomienia instalacji na bezdrożach Afryki robi o niebo lepsze wrażenie, kiedy pojawia się w grze. Pozostałe „wstawki” filmowe nie wprasowują tak w fotel, ale mogą urzec starannością i zgrabnym wpasowaniem w rozgrywkę. Jest to kolejny element gry, który należy pochwalić za staranność i jakość wykonania.

Spartan i spółka

Pomimo krążących po sieci zapowiedzi, w grze nie znalazła się opcja gry wieloosobowej z użyciem tylko jednej konsoli. A szkoda, bo tryb gry na podzielonym ekranie sprawdza się świetnie jako gra imprezowa. Wszystkie tryby multi dostępne są tylko i wyłącznie za pośrednictwem usługi „Xbox Live”. Z uwagi na opłaty za nią, dla większości naszych krajowych użytkowników oznacza to, że równie dobrze seria gry na nasz kraj mogłaby obyć się w ogóle bez tej opcji.Gra oferuje następujące tryby rozgrywki wieloosobowej: kooperacji, king of the hill, team deatchmatch, ochrona VIP-a i przejęcie kontroli nad terenem.

A jednak się kręci

Jako całość Halo 3 jest grą którą warto poznać. W przyjemny sposób przedstawia dalsze losy Master Chiefa, Cortany i innych postaci związanych z cyklem. Staranność i jakość jej wykonania nie pozostawiają nic do życzenia. Jednak po raz kolejny potwierdza się tu stwierdzenie, że po mimo udanych prób FPS-y nie są gatunkiem konsolowym. Przy liniowości fabuły, auto zapisie i tępocie botów gra wypada płasko, brak w tym wszystkim jakiejś podniety. Produkcja zapewnia miłą, wręcz sympatyczną rozrywkę - żeby nie rzec „familijną” - ale brak w niej tego „czegoś”, co mroziłoby krew w żyłach i przyciągało nas do tytułu raz za razem.

Bungi Software wykorzystało renomę tytułu, przygotowało grę skierowaną wyraźnie przede wszystkim do „stałego klienta”, dokładając niewiele starań w celu pozyskania nowych wielbicieli serii. Cieszy, że nie potraktowali tematu na „odczep” okazali poszanowanie dla potrzeb fanów, smuci brak stosownego podejścia do „nowych”. Może to dziwić, wydawało by sie że oczywisty jest fakt poszerzania grona do którego tytuł winien być skierowany. Wraz ze zmianą typu konsoli której dedykujemy grę, powinno się brać pod uwagę zmianę odbiorców, bądź co bądź nie każdy od ręki wymieni jedną konsolę na drugą.

Ogólnie fani serii raczej nie będą zawiedzeni, ale jeżeli komuś nie przypadły do gustu poprzednie części, lub „trójka” będzie pierwszym Halo z którym się zetknie, niech nie spodziewa się, że zostanie powalony na kolana. W świecie gier komputerowych poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko, coraz rzadziej zdarzają się rewolucyjne i rewelacyjne pozycje i niestety Halo 3 również wśród nich się nie znalazło.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!