Światła i cienie wielkiego miasta
W grze mamy do dyspozycji sześć „krain” realnych i osiem wymarzonych światów Remy’ego. Nader wygodną rzeczą jest fakt, że możemy w dowolnym momencie wrócić do już wcześniej poznanej lokacji, choćby po to, by ukoić nerwy skołatane pościgiem wielkiego, zachowującego się jak Thrud Barbarzyńca z wścieklizną, kucharza. Tudzież poprawić nieco swą kondycję fizyczną, zdobyć kilka punktów doświadczenia czy też po prostu pozwiedzać. Kolejnym ciekawym i mocno ułatwiającym rozgrywkę motywem jest węch naszego gryzonia. Po wciśnięciu odpowiedniego klawisza szczur zaczyna węszyć – cały ekran zaczyna ciemnieć pojawia się tylko piękna błękitna smuga zapachu, prowadząca bohatera wprost do celu. Niestety nie uwzględnia ten węch wykrywania „bandytów” po drodze - warto się więc rozglądać. Walka jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. Takie czasy, że zamiast gonić Tatarów po Dzikich Polach czy maczugą tłuc mamuta, wyżywa człek swój instynkt wojownika na bytach wirtualnych. Zaś na drodze do szczęścia i czapy kucharskiej stoi Remy’emu legion wrednych kurczaków, karaluchów i innego plugastwa (plugastwo – hmm... czy to nie powinno odnosić się do szczura?). Kiedy nie da się - lub nie opłaca - przeciwnika ominąć, pozostaje nam tylko bój. W tym celu nasz bohater używa ogona, którym z morderczą precyzją smaga adwersarzy. Inną, nie mniej morderczą w łapkach szczura, bronią jest drewniana łyżka – idealne narzędzie do wysyłania wścibskich i agresywnych kurczaków do drobiowego Abrahama na piwo. Bronią bardziej masowego rażenia jest nadmuchiwana piłka, przy pomocy której można dokonywać masakr wśród pająków i innego robactwa. Do tego samego celu służą butelki z ostrym sosem, pełniące szczytną rolę materiałów wybuchowych. W paru miejscach autorom gry coś się jednak najwyraźniej pomyliło lub zabrakło pomysłu. Strzelające śmiercionośnymi pociskami kury i koty wyglądają cokolwiek groteskowo. Owszem, mamy do czynienia ze światem kreskówkowym, ale to jakoś do niego nie pasuje. Za to wałęsające się po Paryżu kundle są naprawdę urocze.Po drodze przyjdzie nam jeszcze forsować liny porozwieszane nad przepaściami, zjeżdżalnie w rurach, udawać nietoperza po celnym przywitaniu artylerii przeciwlotniczej - czytaj: spadochroniarza. Ogólnie rzecz biorąc zręcznościowych atrakcji nie brakuje.
Grafika w Ratatuju odzwierciedla filmowy pierwowzór, więc naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jest ładna a szczurek wygląda sympatycznie. Nic dodać nic ująć. To samo można powiedzieć o muzyce – jest bardzo paryska. Iście jak z amerykańskiego filmu. Wprawdzie kamera ma brzydki zwyczaj zacinania się w ciasnych miejscach, ale ogólnie sterowanie nie nastręcza większych trudności i nie powinno stanowić problemu dla dzieci.