Również tym razem, świeżo awansowany nadkomisarz Drwęcki musi się zmierzyć z zagadką ocierającą się o zjawiska nadprzyrodzone. Ledwo zdążył wrócić z miesiąca miodowego, a już pułkownik Wieniawa-Długoszowski zwraca się do niego z prośbą o pomoc w delikatnej sprawie dotyczącej marszałka Piłsudskiego. Pułkownik podejrzewa, że szykowany jest zamach na marszałka, za którym stoi zagadkowe i niezwykle wpływowe towarzystwo okultystyczne, do którego należy wiele osób z wyższych sfer.
Zadanie stojące przed Drwęckim jest samo w sobie niezwykle trudne, a na dodatek problemy mają skłonność do chodzenia stadami. Oprócz rozwikłania tajemnicy okultystów, nadkomisarz musi jednocześnie zapanować nad nieżyczliwymi mu podwładnymi, uporać się z kłopotliwym angielskim detektywem, zadbać o przyjaciela z dawnych lat, który zszedł na złą drogę, przetrwać „miesiąc piołunowy”, który w małżeństwie tradycyjnie następuje po miodowym i oswoić się z nowymi zainteresowaniami młodej żony, Marii. Cóż... przynajmniej to ostatnie bywa przyjemne.
Kolejny raz przeszłość Drwęckiego ściśle wiąże się z prowadzonym przez niego dochodzeniem. Wraz z bohaterem powieści cofamy się do czasów bohaterskiej obrony Lwowa. Za fragmenty opisujące walkę z bolszewikami Lewandowskiemu należy się szczególne uznanie. Dla przeciętnego czytelnika obrona Lwowa i legendarne Orlęta, to hasła przypominające chlubne karty historii, ale nie przywołujące żadnych obrazów. W „Bogini z labradoru” dostajemy przejmujące opisy walk o Lwów – bohaterskich czynów dokonywanych przez walczących ramię w ramię studentów, przestępców i dzieci. Wraz z opisem udziału Drwęckiego w wojnie z bolszewikami, odsłonięty zostaje kolejny fragment jego przeszłości i dowiadujemy się o niezwykłym oddziale „Zulusów”.
Warto zwrócić uwagę na to, jak świetnie autor uchwycił specyfikę lwowskiej gwary. Najlepszym przykładem jest tu postać Gryfka, niegdyś towarzysza broni Drwęckiego, obecnie złodzieja-pajęczarza, którego nadkomisarz usiłuje wyprowadzić na ludzi. Barwne słownictwo, charakterystyczna wymowa – wszystko to dodaje kolorytu opowieści.
Kolejny raz pojawiają się w książce postacie historyczne. Poza stałymi bywalcami „Ziemiańskiej”, istotną rolę odgrywa młody autor, Witold Gombrowicz, wpakowany w środek intrygi przez innego słynnego twórcę, Witkacego. Ponadto mieszkańcy Warszawy na pewno z zainteresowaniem przeczytają, gdzie kończyła się ówczesna zabudowa, a zaczynały kartofliska. Lewandowski przy okazji bawi się historią, umiejętnie wprowadzając istotny polski akcent do dziejów Irlandii. Ten fragment należy do zabawniejszych w powieści, aczkolwiek rozmaitych smaczków jest w niej znacznie więcej.
„Bogini z labradoru” w niczym nie ustępuje bardzo udanemu „Magnetyzerowi”, a pod względem zakończenia, nawet przewyższa pierwszy tom. Nie ma tu bowiem raptownego urwania akcji i historia dostaje godne zakończenie. A przynajmniej ten epizod z życia Jerzego Drwęckiego, gdyż autor już pracuje nad trzecim tomem przygód nadkomisarza.
Autor: Konrad T. Lewandowski Tytuł: Bogini z labradoru Gatunek: Wymagania sprzętowe: Zalety: + ciekawy wątek kryminalny + świetnie uchwycone realia + przejmujący opis obrony Lwowa i wojny polsko-rosyjskiej Wady: - brak Producent: Wydnictwo: Wyd. Dolnośląskie Wydanie: oprawa miękka, 262 str Cena: 19,90 zł