Silverfall - rzut okiem

Grimnir
2007/05/12 16:57
0
0

Coś nowego! Lecz chyba nie za bardzo...

Nie drażnić czarownika...

Coś nowego! Lecz chyba nie za bardzo...

Coś nowego! Lecz chyba nie za bardzo..., Silverfall - rzut okiem

Dawno, dawno temu (a może nie tak znowu dawno, bo A.D.2006), daleko, daleko, za górami, za lasami (tj. nad Sekwaną), pewien geniusz wydumał że skonfrontowanie natury z technologią będzie nowym i zapewne całkowicie oryginalnym pomysłem fabularnym na grę komputerową. Zawziął się ów jegomość i przy pomocy licznych kompanionów stworzył jakże nowatorski w formie i treści produkt, czyli Silverfall . I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że do tak prowincjonalnego miasteczka, jakim jest zapewne Paryż, najwyraźniej nie dotarły z odległych barbarzyńskich krain tak rzadkie produkcje jak chociażby Arcanum czy Rise of Legends. Ostatecznie paryska wioska to nie kosmopolityczna Warszawa i producent, czyli Kyiv’s Games z korporacji Monte Christo, mógł po prostu nie wiedzieć, że brnie bardzo wydeptaną ścieżką.

Pierwsze, co rzuca się w oczy to okładka, z której wielkie zielone (a jakże!) oczyska wbija w nas wielkoucha i wielkobiusta panna z pokaźnym majchrem w dłoni. W pozie ni to wyuzdanej ni to bojowej. Asystują jej: zielony wyłupiastooki konus zbrojny w coś na kształt megafonu z przypiętą u góry latarką (garłacz zapewne, tylko czemuż, ach czemuż, drewniany?) oraz mąż rasy ludzkiej, z czymś na kształt oka Saurona na ramieniu oraz oczywiście mieczem kalibru magnum co najmniej (o ile nie będzie nadużyciem zastosowanie tej miary dla broni białej).

Świat, z którym przyjdzie nam zmagać się w tej grze, zwie się Nelwë. Od licznych innych światów fantasy odróżniać ma go fakt, iż jest w trakcie trwającej w najlepsze rewolucji przemysłowej. Oczywiście nie wszystkim musi się taka sytuacja podobać. Na scenie politycznej zjawili się - jak zwykle - ekolodzy, czy też raczej ekoterroryści. Fantastyczni kuzyni Neda Ludda zajęli się tym, co i on sobie ukochał, czyli niszczeniem prywatnej własności. Maszyny parowe i składy z węglem poszły z dymem. Niestety ( czy może na szczęście) nie udało się wprowadzić tych porządków wszędzie i nastała chwiejna równowaga między „technokratami” a „zielonymi”. Żyją po sąsiedzku, popatrując na siebie wrogo. Przy czym i jedni, i drudzy w najlepsze używają magii. W tę i tak dość trudną sytuację wkracza nagle kolejny gracz, siły zła w postaci Bractwa Nicości atakują zarówno jedną jak i drugą stronę konfliktu, chcąc zawładnąć miejscami nasyconymi mocą magiczną. Jednym z takich miejsc jest tytułowe Silverfall. I w nim właśnie podczas ataku złych sił rozpoczyna się nasza rozgrywka.

Trochę konkretów...

Przejdźmy jednak do konkretów. Tworzenie postaci w Silverfall już na okładce jest reklamowane jako stwarzające duże możliwości. Cóż, dla kogo duże, dla tego duże. Cztery rasy, wybór płci, po cztery możliwości w doborze koloru skóry, włosów, kształtu twarzy czy fryzury. Nie można postaci obrócić, żeby sprawdzić jak wygląda z różnych stron, nie ma żadnej możliwości nadania jej jakiegokolwiek własnego charakteru. Zaletą jest, jednakże, duży wybór umiejętności dostępnych dla gracza, pozwalający na stworzenie z naszego bohatera prawdziwej maszyny do zabijania. Druga interesująca rzecz, to częściowe odejście od tolkienowskiego schematu w kwestii ras występujących w grze. Do wyboru mamy ludzi, elfy, orków i gobliny. Zaś charakter tych stworzeń bynajmniej nie jest definiowany w tradycyjny sposób, wymagający od orka bycia koniecznie złym. Co ciekawe gobliny w tym świecie zajmują „niszę ekologiczną” tradycyjnie zarezerwowaną dla krasnoludów, gdyż zajmują się bankowością i mechaniką.

Po utworzeniu naszego herosa, dopieszczeniu wszystkich jakże licznych szczegółów jego wyglądu tudzież cech, przystępujemy do rozgrywania samouczka. I tu małe zaskoczenie. Zamiast naszej świeżo wykreowanej postaci widzimy jakiegoś Arcymaga na 30 poziomie. Otrzymany - po woli czy niewoli - bohater przechodzi przez legiony atakujących miasto zombich niczym rozgrzany nóż przez masło. Po ubiciu głównego przeciwnika nagle znów inkarnujemy się w naszą, dla odmiany, postać. Na bagnach, w obozie uchodźców, rozpoczyna się druga tym razem sensowniejsza część samouczka.

Interfejs gry jest wykonany nader porządnie. W szczególności osobne przyciski odpowiadające za dostęp do mikstur leczących i uzupełniających manę. Jeśli chodzi o okno ekwipunku, to nasuwają się natrętnie skojarzenia z Dungeon Siege. „Skojarzenia” to może niezbyt trafne pojęcie, bardziej pasuje tu „żywa imitacja”. Ogólnie nie wzbudza to może zachwytu, ale też nie przeszkadza w grze.

Trochę kopniaków... lecz na szczęście nie tylko

Wyjątkowo denerwującą wadą Silverfall jest brak możliwości zapisania gry podczas pierwszej części samouczka. Każde wyjście z gry wymaga ponownego przejścia całego etapu. Zresztą kwestia zapisu gry irytuje nie tylko na tym etapie. Gdziekolwiek byśmy nie zapisali gry, to po jej wczytaniu pojawimy się w najbliższym mieście. A przecież są od dawna na rynku tytuły spod znaku hack&slash, które wprowadziły znacznie bardziej rozbudowany system zapisu i wczytywania. Oczywiście – zgodnie z tradycjami gatunku - wszystkie wybite wcześniej przez nas wraże istotki cudownym zrządzeniem losu znów pojawiają się na tym łez padole i chcą nam skopać to i owo.

GramTV przedstawia:

Tak samo tradycyjnie sytuacja wygląda, gdy pechowym zbiegiem okoliczności uda nam się zejść śmiertelnie. Ponownie pojawiamy się w najbliższym mieście, za to goli jak święci tureccy. Cały posiadany wcześniej przez naszą postać sprzęt i majątek leży sobie spokojnie w miejscu, na mapie oznaczonym, nader dowcipnie, jako nasz grób. Jako że najpewniej nie popełniliśmy samobójstwa, to nad naszą mogiłką stoi sobie horda nieprzyjemnych istot, które bądź, co bądź dały nam już raz wycisk. Sęk w tym, że wtedy mieliśmy jakąś broń...Jest jednak na to rada. Szczerze powiedziawszy jest to jedno z ładniejszych rozwiązań w grze. Można się bowiem ubezpieczyć od takowego nieszczęścia. Po zapłaceniu niewielkiemu, zielonoskóremu dżentelmenowi odpowiedniej składki, w przypadku zgonu pojawiamy się, już w pełnym rynsztunku, u niego na podwórku. Niestety każda „stłuczka” wpływa dość wyraźnie na wysokość składki ubezpieczeniowej. Za to obniżek za bezwypadkową jazdę ani widu ani słychu...

Wrogowie w tej grze to osobna wpadka. Aczkolwiek ich różnorodność jest zdecydowaną zaletą Silverfalla, to już ich inteligencja po prostu powala na kolana i każe wzywać gniewu Pańskiego. Poruszają się oni małymi trzy lub pięcioosobowymi oddziałkami, które nijak ze sobą nie współpracują. W zasięgu wzroku, ba o krok od świeżej, nienaruszonej bandy, można eksterminować w każdy najokrutniejszy sposób jej sojuszników. Nowy oddział przyłączy się do walki dopiero wtedy, gdy trafi ich jakiś zabłąkany pocisk. Zresztą nasi kompanioni – tak, nie wędrujemy samotnie - nie są od nich wcale mądrzejsi. Stanie taka melepeta do walki z przeciwnikiem skrytym częściowo za drzewkiem i posyła pocisk za pociskiem w ten okaz miejscowej flory. O tym, jakie szkody wywołuje to u teoretycznego celu nie ma co się rozpisywać. A że nad naszymi komilitonami kontrolę sprawujemy niemal czysto teoretycznie, to nagle okazuje się, że jedna trzecia naszych sił strzela Panu Bogu w okno (na szczęście nie spadają nam na głowy odłamki szyb). Jedyne, co nas ratuje, to fakt, że przeciwnik zdolny jest do takich samych wyczynów. Przy czym jednym z najlepszych sposobów na schowanie się przed wrogim ostrzałem, w tym również magicznym, jest stanięcie za rozpiętą między nami a adwersarzem liną.. Wszystko utkwi w „szańcu”.

Kolejny „cud natury” to nazewnictwo. Pytanie tylko, czy odpowiedzialni zań są autorzy oryginału czy spolszczenia? Widząc, bowiem coś kształtu przerośniętej langusty o liczbie odnóży zredukowanej do czterech, doprawdy trudno nazwać te bestię pająkiem (i co z tego, że wodnym). Z tego, co można wyczytać w mądrych księgach, dowiadujemy się, że pająk to monstrum ośmionogie. Jedyne naciągane wytłumaczenie jest takie, że mamy do czynienia z kaleką - ale chyba nie w takich ilościach, nie sądzicie drodzy Gracze? Uczone podręczniki donoszą też, że pająk w żadnym razie nie ma ogona... a w Silverfall posiada i już! Takich „kwiatuszków” jest tu znacznie więcej. Bronie, dostępne w tej grze, również świadczą o dość swobodnym podejściu do takich drobiazgów jak praktyczność, czy choćby nawet prawdopodobieństwo. Jednym z najgłupszych koszmarków jest tzw. „brzytwa” coś na kształt kija oklejonego z dwóch stron połówkami żyletek, oczywiście w skali makro. Taka większa wersja uzbrojenia szuflandzkich hałaburdasów z Kingsajz

Grande finale... a tak po prawdzie, to bardziej granda.

Silverfall aspiruje do miana RPG. Jednak miłośnicy skomplikowanych fabuł i ciekawych, stworzonych z pomyślunkiem misji w typie Baldurs Gate, Neverwinter Nights odejdą od komputera zawiedzeni. To tak zwane action-RPG, czyli hack&slash i już. Mamy więc w produkcji Monte Christo do czynienia raczej z radosną rzezią wszystkiego, co na drzewo nie ucieknie, niż z jakimiś fabularnymi zakrętami. Objawia się to nawet w kwestii przydzielania punktów doświadczenia. Za zabicie dowolnego monstrum otrzymujemy - dajmy na to - 500 punktów, gdy za wykonanie całej misji 100 – 150. Widać wyraźnie, co jest istotą tej gry. Krew się leje, przeciwnicy „latają na wysokości lamperii” pokazując numer obuwia, nader ładna muzyczka przygrywa, grafika choć nie powala na kolana, to również nie zniechęca - po prostu istna sielanka. Albo raczej siekanka. Tylko – niestety - zasnąć przy niej można. No chyba, że jest się fanem bezkrytycznego mordowania jak leci. W takim przypadku drodzy Czytelnicy trafiliście na właściwy produkt. Armatniego mięsa wam nie zabraknie. Z tym, że na rynku od dawna są mniej nużące tytuły spod znaku H&S.

Tytuł: Silverfall Gatunek: Action-RPG Wymagania sprzętowe: CPU 2 GHz, 512 MB RAM, karta graficzna 128 MB RAM (minimum GeForce FX5200/Radeon 9500), 10 GB wolnego miejsca na dysku. + duży, bogaty świat + ciekawy pomysł na ubezpieczenie od nagłej śmierci Minusy: - fatalny system zapisu - słaba inteligencja przeciwników - gra mało oryginalna Czas na opanowanie: 20 min Poziom trudności: średni Producent: Kyiv’s Games Wydawca: Monte Christo Polski wydawca: LEM Cena: 69.99, Wersja: PL Strona www: www.silverfall-game.com

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!