Infernal - rzut okiem

Mastermind
2007/05/10 17:07
0
0

Piekło po polsku

Pojedynek z jednym z bossów. Teleportacja za plecy gogusia wysoce wskazana

Piekło po polsku

Piekło po polsku, Infernal - rzut okiem

Ryan Lenox nie miał ostatnio łatwego życia. Były agent organizacji EtherLight, która zbrojną ręką (tak, tak) zaprowadzała niebiański porządek na ziemi został zwolniony z posady. Oficjalnie nie nadawał się już do tej roboty, ale nieoficjalnie można było usłyszeć, że przyczyną wymówienia były niekonwencjonalne metody, które stosował. Co ciekawe jednak, kiedy Niebo pokazało mu wilczy bilet niemal natychmiast zgłosił się do niego Lucius Black, przedstawiciel piekielnej agencji Abyss, która konkuruje z byłym pracodawcą Lenoxa.

Z gracją godną pantery Ryan przyjmuje piekielną ofertę (tym bardziej, że EtherLight niespodziewanie urządziła sobie na niego polowanie) i wyruszą w niezwykle trudną misję, która ma zapobiec zbytniemu przechyleniu szali równowagi na niebiańską stronę. Boskie przedstawicielstwo ma bowiem zamiar pozbawić ludzi wolnej woli dzięki specjalnej technologii, którą Ryan będzie musiał rozpracować. Grę otwiera intro, a zaraz po nim następuje krótki prolog w barze, w którym niebiańscy agenci prują do Lenoxa z maszyn napędzanych ołowiem. Już wówczas wiadomo, że czeka nas dynamiczna strzelanina, w której bardziej niż intelekt będzie cenione bystre oko i szybkie palce.

Jak widać fabuła prezentuje się dość zachęcająco, choć wykradanie technologii i ratowanie równowagi świata przerabialiśmy już niejednokrotnie. Zapewne jednak atrakcyjności dodaje historii właśnie ten bosko-piekielny pierwiastek, którego w grze uświadczymy naprawdę sporo. W zasadzie cała walka z wykorzystaniem dostępnych broni sprowadza się do korzystania z piekielnych mocy, o których dalej. Owszem można walczyć, wykorzystując konwencjonalne metody, ale na dłuższą metę okazuje się to wysoce nieskuteczne. Oprócz zarysowanej pokrótce fabuły (ukazywanej w niezwykle udanych i profesjonalnie wykonanych przerywnikach) największą atrakcją Infernala jest sam bohater. Poznajcie zatem Ryana Lenoxa.

On, czyli kto?

Tę krótką charakterystykę sprawcy całego zamieszania zacznijmy najbanalniej, jak w tym przypadku można. Ryan jest naprawdę niezłym twardzielem i z wprawą posługuje się licznymi pukawkami. Na podorędziu zawsze znajdzie jakiś pistolet, karabin, wyrzutnię rakiet, miotacz płomieni, a nawet shurikeny („gwiazdki” ninja). Ponieważ w grze bezustannie się strzela, nieocenioną pomocą okazują się zabrane wrogom lub znalezione w skrzyniach naboje. Nie mogło się również obejść bez granatów i min oraz porozrzucanych tu i ówdzie stacjonarnych karabinów maszynowych, które przerobią wrogów na ciężkostrawną sałatkę.

Prawda, że banalne? Dlatego teraz słów kilka o czymś znacznie oryginalniejszym. Otóż Ryan – obecnie na usługach Piekła – zdobywa w trakcie zabawy specjalne moce. Podstawową jest tzw. piekielny atak ukryty sprytnie pod PPM. Dzięki niemu każda broń mechaniczna uzyskuje niespotykaną moc, która bez zbędnych pytań powala przeciwnika. Prawdziwe atrakcje zapewniają jednak teleportacja, telekineza, piekielny przewrót (gość staje się wówczas na chwilę niewidzialny) oraz piekielny wzrok. Teleportacja (nawet w trzy miejsca równocześnie) umożliwia nam docieranie w punkty z pozoru niedostępne. Można wówczas użyć jakiejś konsoli, zabić przeciwnika, stając za jego plecami, albo po prostu przez chwilę się pobawić w kotka i myszkę. Telekineza umożliwia rzecz jasna przenoszenie przedmiotów w dowolne miejsce (nie wszystkich niestety...), co przydaje się przy budowaniu konstrukcji do wspinaczki chociażby. Piekielny wzrok natomiast umożliwia Ryanowi dostrzeganie źródeł energii i many, oraz pozwala unikać min na terenach zaminowanych. Wszystkie moce zostały bardzo fajnie przemyślane, umiejętnie wplecione w fabułę, a ich stosowanie nie nastręcza kłopotów.

Na tym wcale jednak nie koniec. Nasz podopieczny niczym haker włamuje się do licznych terminali i komputerów, jak kot potrafi śmigać po rurach, robi fikołki w specjalny diabelski sposób, który uniemożliwia wykrycie przez podczerwień i lasery (w ten sposób najłatwiej je omijać) oraz walczy wręcz. Niejako na deser umożliwiono mu oddawanie strzałów zza węgła i licznych przeszkód, co jest tyleż efektowne, co przydatne. W owej obfitości umiejętności dziwi jedynie miernie wykonane skakanie. Po pierwsze Ryan jest w podskoku zwiewny niczym dziesięciotonowy dźwig budowlany, a po drugie czasami nie można wskoczyć na nawet bardzo niskie przeszkody.

Pogłębiamy klimat gry

W Infernal na pochwały zasługują jeszcze co najmniej trzy inne elementy. Po pierwsze przerywniki filmowe. Wydaje się, że nie powstydziłby się ich nawet „nasz” oskarowy nominowany – Tomasz Bagiński, choć rzecz jasna nie on jest ich autorem. Filmiki zrealizowane są z reżyserskim pazurem, dialogi nad wyraz sensowne, a głosy aktorów nieźle dobrane (choć angielska wersja jest pod tym względem deczko lepsza, zwłaszcza jeśli chodzi o Luciusa). Przy tym przerywników jest nadzwyczaj dużo i nie są krótkie, co również cieszy.

Wielkim plusem jest także udźwiękowienie gry. Jedna sprawa, że wszelkie odgłosy używania broni brzmią, jak brzmieć powinny, że w czasie walki słyszymy liczne komendy wrogów (czasami wprawdzie głupawe), ale największym atutem jest muzyka! Tak dynamiczną i pełną energii ścieżkę dźwiękową usłyszeć można nieczęsto (choć ma ją również nasza inna rodzima produkcja – Painkiller). Aż żal, że w pudełku zabrakło płyty z kawałkami z gry (a w You Are EMPTY była...).

GramTV przedstawia:

Ostatni z ogromnych plusów to bossowie. Nie są oni może jacyś specjalnie wyszukani, ba nie są nawet strasznie trudni do pokonania, ale... No właśnie, autorzy w tak ciekawy sposób podeszli do kwestii „znajdź sposób na bossa”, że aż chce się grać. W jednym z etapów „megazłol” stał na przykład na olbrzymiej platformie i wysyłał do boju zastępy podwładnych. Wykończyć go można było jedynie rozwalając beczki z ładunkami wybuchowymi... podtrzymujące platformę. Rozwiązanie było niemal na wyciągnięcie ręki, ale jednak trzeba było go poszukać.

Czas narzekania

Nigdy jednak, jak wiadomo, nie jest tak dobrze, żeby Polak nie mógł sobie ponarzekać. Pisząc poważnie – kilka kwestii jednak uwiera. Na przykład taka, że gra jest liniowa. Na szczęcie nie tak bardzo jak wspomniany mimochodem You Are EMPTY, ale jednak czuje się niewidzialnego przewodnika. Szkoda, bo gdyby od czasu do czasu trzeba było gdzieś wrócić, albo pokluczyć trochę rozgałęzionymi korytarzami czy tunelami, byłoby jeszcze fajniej. Nic z tego – gna się z jednej platformy na drugą, płynnie przechodzi na kolejną, myk w korytarz, przez drzwi i tak od początku do końca. O swobodzie poruszania się oczywiście można zapomnieć.

Niektórych graczy, choć pewnie nie wszystkich, może również razić stopień NIErealizmu. Wprawdzie to gra mocno futurystyczna, ale jednak... Ryan wytrzymuje bezustanny ostrzał niczym tytanowy kolos. Do tego „wysysać” życiodajną energię wrogów może nawet wówczas, kiedy prują do niego inni. Stwarza to (w niektórych miejscach) kuriozalną możliwość nie liczenia się z jakąkolwiek taktyką. Ot – zabijamy jednego, ładujemy energię, zabijamy drugiego, ładujemy itd... Zero strategii, czy choćby silenia się na uniknięcie ostrzału.

Pewnym mankamentem są zresztą sami przeciwnicy. Inteligencją nie grzeszą i po prostu pchają się pod lufy. Czasami, któryś się przeturla czy schowa, ale o działaniu grupowym nie ma mowy. Niby atakują znienacka, ale przy mocach Ryana nawet w większej grupie nie stanowią większego zagrożenia. Do tego wrogów jest w gruncie rzeczy niewielu i są... odrobinę mało zróżnicowani. Wprawdzie nie liczyliśmy dokładnie ile „rodzajów przeciwników” jest w grze, ale na pewno mniej niż dziesięć. I co najgorsze, daje się to zauważyć... Chce się grać!

Dość jednak narzekań i zajmijmy się przez moment efektem wizualnym, które całość nam serwuje. Najogólniej pisząc – jest nieźle. Gra ma bardzo dobrze zoptymalizowany silnik i nawet na słabszych konfiguracjach śmiga aż miło. Sama grafa jest odrobinę cukierkowa i mocno nasycona, co niektórym może się nie podobać. Rzecz gustu. Warto jednak zwrócić uwagę, że główny bohater jest znakomicie cieniowany. Nawet ubranie wygląda na nim naturalnie, podkreślając muskulaturę (jakkolwiek by to nie zabrzmiało...). Animacja ruchów wypadła już nieco gorzej. Wprawdzie samo bieganie i wychylanie się zza przeszkód sprawia naturalne wrażenie, ale już wspomniane przy innej okazji skoki są, oględnie mówiąc, nie najładniejsze.

Kolejna sprawa to strzelaniny i wybuchy. Wprawdzie ciała wrogów nie są szatkowane na kawałki ani nie widać na nich obrażeń, ale już wybuchy piorą po oczach żywym ogniem. Dość łatwo można również wykorzystać elementy otoczenia (butle z gazem, podesty itp.) by przy ich pomocy rozpętać na ekranie prawdziwe piekło. Efektownie prezentuje się w akcji miotacz płomieni. Wrogowie którzy znajdą się w jego zasięgu stają po prostu w płomieniach, biegają, machają rękoma i krzyczą. Gra ma również przyjemne dla oka lokacje i udanie zaprogramowane efekty cząsteczkowe. Trafimy na przykład do dżungli, fabrycznej przystani, zwiedzimy małą wioskę, w której poznamy podziemia klasztorne, będziemy przedzierać się przez tajne laboratoria, a nawet wskoczymy na pokład samolotu. Podczas podróży będzie nam niekiedy towarzyszył deszcz i śnieg. Ogólnie pod względem wizualnym Infernal prezentuje się zatem bardzo zacnie.

Na zakończenie kluczowe pytanie” grać czy nie grać? Zdecydowanie grać! Infernal to bardzo rzetelny produkt. Stanowi odpowiednie wyważenie między grywalnością a poziomem trudności i mimo pewnych mankamentów wciąga na całego. Diabelskie moce Ryana trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy, ale nie znudzą nas również przerywniki filmowe, czy zmieniające się i utrzymane w nastrojowym klimacie lokacje. Do tego – last but not least – warto pamiętać, że to polska gra. Nie jest oczywiście tak, że podwyższamy jej ocenę z tego powodu, ale cieszy, że po raz kolejny nasi twórcy udowadniają, iż Polacy nie gęsi i ... dobre gry mają...

Tytuł: Infernal Gatunek: TPP Wymagania sprzętowe: CPU 1,7 GHz, 512 MB RAM, karta graficzna 128 MB Zalety: + wartka akcja + muzyka i filmiki + ciekawy bohater + moce Wady: - przeciwnicy - liniowa Czas na opanowanie: 15 minut Poziom trudności: średni Producent: Metropolis Software Wydawca: SCi / Eidos Polski wydawca: Cenega Poland Cena: 79.90 Wersja: polska Strona www: www.infernalthegame.com

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!