Worms 4: Totalna Rozwałka – rzut okiem

Mejste
2007/05/04 19:50

Totalny Niewypał

To ja lecę mamo!

Totalny Niewypał

Totalny Niewypał, Worms 4: Totalna Rozwałka – rzut okiem

Lumbricusy, przedstawiciele rodzaju skąposzczetów z rodziny dżdżownicowatych to wcale nie są oślizgłe, obrzydliwe przynęty pilnie poszukiwane w nocy lub po deszczu przez zatwardziałych wędkarzy. Co to, to nie… Dżdżownice, lumbricusy czy też po prostu robaki to krwiożercze zwierzątka, których ulubionym zajęciem jest rozprawianie się z innymi przedstawicielami swego gatunku. Taką definicję można wysnuć na podstawie serii gier komputerowych traktujących o różowych, wojowniczych robaczkach, która to przechodziła wiele przemian w swojej wieloletniej tradycji, aż w końcu doczekała się przeniesienia w pełni trójwymiarowy świat. Dla wielu fanów było to szokiem, inni przyjęli to obojętnie, reszta zaś polubiła nowe oblicze robaków. Tak było podczas premiery Worms 3D. Jednak dwa lata temu światło dzienne ujrzała najnowsza gra studia Team 17 Worms 4. I choć zapowiadano rewolucję to od czasów Worms 3D w zasadzie nic się nie zmieniło...…

Cyferka zobowiązuje?

Wobec najnowszych Wormsów wszyscy mieli spore oczekiwania. Nie ma się czemu dziwić, bo zawsze kiedy w tytule pojawiała się cyfra mogliśmy się spodziewać sporych zmian. Przypomnijmy sobie – w Worms 2 z mrocznych i rozpikselizowanych robaków zrobiły się słodziutkie, małe robaczki w 2D. Kiedy pojawiały się Wormsy 3D już sama nazwa wskazywała, że będziemy mieli do czynienia z rewolucją graficzną. Jednak po odpaleniu Worms 4 na pierwszy rzut oka nie widzimy żadnych zmian w stosunku do poprzednich, trójwymiarowych odsłon. Nawet po dłuższym czasie spędzonym z grą można śmiało stwierdzić, że najnowsza produkcja Team 17 mogłaby być po prostu zaawansowanym patchem do Wormsów 3D, a nie zupełnie nowym, pełnoprawnym tytułem… Ale po kolei.

W trybach bez zmian…

Do naszego użytku oddano tryby rozgrywki dobrze znane wszystkim fanom robali. Na pierwszy rzut poszło szkolenie, które jest swoistym treningiem. Jeśli ktoś wcześniej grał w któreś trójwymiarowe Wormsy może sobie pominąć to wprowadzenie do właściwej rozgrywki, natomiast dla wszystkich tych, którzy z robakami spotykają się po raz pierwszy będzie dobrym wstępem do zapoznania się ze specyfiką trójwymiarowej rozgrywki. Kiedy już wiemy co i jak czeka na nas główny aspekt gry dla pojedynczego gracza czyli Historia. Podzielona ona została na 25 misji po pięć dziejących się w różnych lokacjach. I tak będziemy zwiedzać plansze stylizowane na park jurajski, średniowiecze, Dziki Zachód, plac budowy czy arabskie meczety. Szkoda tylko, że to w zasadzie wszystkie lokacje jakie możemy przemierzać w trakcie rozgrywki...

Ale wracając do meritum. Każda z 25 misji różni się od siebie: a to musimy rozwalić określone elementy otoczenia, wybić wszystkich przeciwników czy też pozbierać wszystkie specjalne przedmioty porozrzucane na mapie. Całość jest połączona leciwą fabułą, która chyba tylko ma na celu połączenie misji w jako taką spójną całość. Nawet humor, tak wszechobecny i rozbrajający w poprzednich częściach tutaj gdzieś się ulotnił… Owszem, przygody naszych robaków nadal wywołują uśmiech, szczególnie za sprawą bardzo dobrej mimiki twarzy naszych podopiecznych, jednak widać, że twórcy chyba nie bawili się tak dobrze przy tworzeniu Worms 4 jak przy robieniu poprzednich części. Jeśli jednak nie chcemy przebijać się przez historię czy jakiekolwiek ustawienia rozgrywki wystarczy kliknąć na zakładkę szybka gra, która, jak sama nazwa wskazuje, bezpośrednio przenosi nas na pole bitwy. Nie mogło również zabraknąć wyzwań dla hardkorowców takich jak próby granatów, czy też zbieranie skrzynek super owcą. Tyle, że to już wszystko było...

Bo samemu to tak nudno…

Zapewne są osoby grające w Wormsy, które skupiają się wyłącznie na grze pojedynczej jednak nie oszukujmy się – potęgą robaków były, są i będą opcje rozgrywki dla wielu graczy. Takowych w grze znajdziemy pięć. Przysparzającym najwięcej radości jest oczywiście deathmatch, w którym to głównym zadaniem jest rozprawienie się z robaczanymi siłami naszego oponenta. Wariacją tego typu rozgrywki jest tryb Ojczyzna, który różni się od deathmatchu tym, że na początku każda drużyna dostaje w swoje ręce bazę, w której może się chronić. Bazy pojawiają się również w Zniszczeniu, w którym to naszym zadaniem jest zamienienie w gruzy fortecy wroga.

Jest tu nawet „odpowiednik” Capture the Flag, zwany tutaj Obroną posągu, w którym musimy zniszczyć posągi przeciwnika jednocześnie broniąc swoich. Najsłabiej wypadł jednak tryb Ocalały, w którym to każda drużyna steruje kolejno jednym z robali, aby pokonać przeciwnika. Po śmierci zaś pojawia się nowy robak i tak w koło Macieju, aż cała drużyna zostanie wybita. Przy dwóch dobrych graczach o wygranej niestety decyduje to, kto zaczyna jako pierwszy, przez co zabawa w tym trybie mija się z celem. We wszystkie te opcje możemy się zmierzyć wspólnie z przyjaciółmi na zasadzie „gorącego krzesła” lub z innymi graczami z całego świata za pośrednictwem Internetu. Robaki w domu mody

Przed każdą rozgrywką jak zwykle można ustawić bardzo dużą liczbę parametrów. Począwszy od wyboru mapy, liczby robaków, nazwy drużyn na stylu gry kończąc. Szczególnie imponująco przedstawia się opcja tworzenia własnego stylu gry. Możemy tu zmieniać niemal wszystkie szczegóły wpływające na to co dzieje się na ekranie: od ilości dostępnych broni, poprzez regularność zrzutów skrzyń na prędkości wiatru kończąc. Opcji jest oczywiście o wiele więcej, ale nie ma sensu nad każdą się rozpisywać. Jeśli jednak nie chce nam się ślęczeć nad ustawianiem każdego szczegóły, a chcemy szybko stworzyć coś nowego, możemy skorzystać z Robaczego tygla, który to jak w jednorękim bandycie wylosuje nam trzy zmiany w rozgrywce.

Tworząc własną drużynę możemy oczywiście wybierać dla naszych podopiecznych głosy jakimi będą się odzywać podczas walki, rodzaje nagrobków, ale również możemy dowolnie modyfikować wygląd naszych milusińskich. Od teraz każdy robak może wyglądać zupełnie inaczej za sprawą zróżnicowanej garderoby. Niestety, aby odblokować większość dostępnych „upiększaczy” trzeba udać się do sklepu z przedmiotami i za wszystko płacić gotówką zarobioną podczas rozgrywania partii z komputerem czy też z żywym graczem. I w sumie wszystko byłoby w porządku, gdyby chodziło tu tylko o dodatkowe czapeczki czy odgłosy (choć i tak liczba ostatnich w porównaniu chociażby z Word Party jest zatrważająco mała), ale w sklepie też trzeba wykupywać niektóre mapy do trybu multiplayer.

Po raz kolejny to samo

Nic się nie zmieniło jeżeli chodzi o samą rozgrywkę. W dalszym ciągu rozgrywka toczy się w turach, w których mamy określoną ilość czasu na to by wykonać swój ruch. Pełzanie po planszy mija się z celem, natomiast latanie jet packiem chociaż dobrze się sprawdza to do najprzyjemniejszych w sterowaniu nie należy. Ekran gry pozostał nietknięty, natomiast poprawiono nieco trajektorię lotu naszych pocisków. Nadal jednak zdarzają się sytuacje, w których pocisk trafiony idealnie w przeciwnika zabiera mu zbyt mało punktów, natomiast kiedy to komputer w nas uderza obrażenia zadaje zazwyczaj dużo większe. Nie zmieniono również nic w kwestii tragicznej kamery i widokach. Co prawda nie przeznaczamy już połowy tury na ustawienie optymalnego widoku (ale to pewnie dlatego, że po dłuższym czasie jakoś idzie się do tego traumatycznego przeżycia przyzwyczaić...), ale nadal kamera potrafi doprowadzić gracza do szewskiej pasji. Szczególnie po oddaniu strzału bardzo często ustawia się tak, że praktycznie nic nie widać i nie wiemy nawet czy pocisk trafił do celu i jakie obrażenia zadał. Cały czas nie można tak naprawdę w pełni zdeformować planszy, a jeśli już coś demolujemy to w dalszym ciągu nie ma większego znaczenia czy akurat nasz granat trafił na beton czy na zieloną trawkę. Co w arsenale zgrzyta

Nasze dzielne robaki nie mogłyby się obyć bez specjalnych narzędzi zbrodni. Arsenał w najnowszych Wormsach prezentuje się całkiem nieźle. Nie mogło zabraknąć nieśmiertelnych pukawek takich jak bazooka, granat, dynamit, banan czy super owca. Pojawiło się jednak jak zawsze kilka nowych zabawek. Do użytku oddano nam snajperkę, która jednak naszym zdaniem zadaje zbyt mało obrażeń; pojemniki z gazem, po których ciężko będzie robaczkom oddychać czy też młot wgniatający w ziemię. Jest nawet nowa forma kamikadze, dzięki której nasz robak zostaje przywiązany do rakiety, którą możemy idealnie nakierować na wroga poświęcając zarazem swego robaka w słusznej sprawie. Ciekawie prezentuje się natomiast Nadmuchiwany Brytol, który to spotykając na swej drodze wrogiego robaka nadmuchuje się wynosząc wroga w powietrze i pozostawia go w górze na pastwę losu. Jest też kilka zmian w narzędziach: pojawiła się mikstura Ikara dodająca wormowi skrzydeł oraz bańkomat, w którym pociski wroga nas nie dosięgną. Niestety tak hucznie zapowiadana opcja tworzenia własnych broni okazała się niewypałem, ponieważ naszą broń możemy składać jedynie z wybranych elementów, dodatkowo wprowadzono ograniczenie siły rażenia, przez co czegokolwiek byśmy nie stworzyli niemal zawsze sprawować się będzie tak samo.

GramTV przedstawia:

Jak zwykle kolorowo i trójwymiarowo

W kwestii oprawy graficznej zbyt dużo się nie zmieniło od czasów Wormsów 3D. Robaczki zostały poddane lekkiemu liftingowi przez co są jeszcze bardziej okrąglutkie. Poprawiono również efekty wybuchów, które teraz stylizowane są na te znane nam z kreskówek. Szkoda, że w takiej konwencji nie zrobiono całej gry, zapewne wyglądałoby to bardzo ciekawie. Niestety jednak nie zrobiono tego i przez to gra wygląda na leciwą, nawet biorąc pod uwagę, że wyszła w roku 2005. Również oprawa muzyczna, do czego się przyzwyczailiśmy, nie porywa. W tle lecą ledwo co słyszalne motywy a i nasze robaki stały się jakoś mniej gadatliwe. Ogólnie całość wypada przeciętnie.

Dla kogo?

Niestety po Wormsach 4 widać, że seria wydawana na komputerach osobistych powoli stacza się w dół. Jeśli ktoś jeszcze nigdy nie grał w żadne Wormsy zachęcamy do zapoznania się ze starszymi tytułami typu World Party czy Armagedon, które według opinii wielu są najlepszymi grami traktującymi o robakach. Jeśli ktoś natomiast posiada Worms 3D lub Forts może sobie Totalną Rozwałkę spokojnie odpuścić, bo nie warto wydawać pieniędzy na kosmetyczne zmiany. Worms 4 tak naprawdę mogą spodobać się jedynie tym, którzy za żadne skarby nie przeboleją grania w dwuwymiarowych sceneriach, a nie posiadają jeszcze żadnej z trójwymiarowych już części. Reszta może spokojnie sobie ten tytuł odpuścić i czekać na nowe, miejmy nadzieję znacznie lepsze Robaki.

Tytuł: Worms 4: Totalna Rozwałka Gatunek: arcade Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj Plusy: + jakby nie spojrzeć to najbardziej dopracowana odsłona trójwymiarowych Wormsów... Minusy: - ...jednak i tak nie porywa - brak konkretnych zmian i nowości - powtórka z rozrywki - i wiele, wiele więcej… Czas na opanowanie: 25 minut Poziom trudności: zróżnicowany Producent: Team 17 Software Wydawca: Codemasters Software Polski wydawca: CD Projekt Cena: 39,90zł Wersja: PL Strona www: http://www.codemasters.co.uk/worms/index.php?territory=EnglishUK

Komentarze
50
Usunięty
Usunięty
03/12/2007 10:05

Gra jest super!

Usunięty
Usunięty
06/05/2007 11:25

Nie wiem co Wy wszyscy macie do Wormsów w 3D... Dobra zkomentujmy recenzje, czy jak to tam się nazywa.Recenzja rzetelna i widać, że człowiek który ją pisa grał w grę, i w jej poprzednie wersje.Dalej nie wiem jednak co wszyscy mają wo Worms 3D. Worms Forts Oblężenie i Worms 4 Totalna Rozwałka. Wiadomo, że są gorsze od Wormsów 2D. Worms 3D ma fajny lekki klimat, nie taki jak w Worms Armageddon czy Worms World Party, ale klimat fajny, gdy się przyzwyczaici do sterowania (zajmie to Wam jakieś 5 minut...) będzie naprawdę super. Worms Forts Oblężenie, miał super fabułę, lepszy humor niż w robackach 3d, ale grywalność da niektórych ucierpiała, dlatego, że to już nie były te wormsy... Worms 4 Totalna Rozwałka, najslabsza częśc cyklu, ale naprawdę da się w nią grać..

Usunięty
Usunięty
05/05/2007 22:18

MARUDZICIE!! :P Racja, Wormsy w 2d były super i na pewno te gierki stały się legendą, ale 3D moim zdaniem wiele od nich nie odstaje! Po prostu trochę zmienił się system sterownia i tyle! Domyślam się, że większość ludzi którzy tak krytykują 3D wpadli w takie same sidła, w jakie wpadli np gracze legendarnych Hirołsów 3 :P Dla nich ta gierka była najwspanialsza i kontynuacje krytykowali ile wlezie. A tu po prostu trzeba akceptować zmiany i umieć się z nimi bawić! A nie gnić na starych śmiechach! (Oczywiście wormsy 2d to nie żadne śmiecie, podobnie jak H3 ;)




Trwa Wczytywanie