Delta Force: Xtreme - rzut okiem

Mastermind
2007/03/28 20:04

Dekada Delty

Po akcji warto poczekać chwilę i zapolować na niedźwiedzie

Dekada Delty

Dekada Delty, Delta Force: Xtreme - rzut okiem

Delta Force, dziecko studia NovaLogic, to dość ciekawa seria. Wydawana od blisko dziesięciu laty, nie zalicza się do ścisłej czołówki, jeśli brać pod uwagę walory techniczne czy SI (ta ostania to katastrofa!). Jednocześnie jednak ma rzesze sympatyków, którzy toczą zażarte boje na serwerach NovaWorld. Postanowiliśmy sprawdzić, jak na tle konkurencji i poprzednich odsłon prezentuje się wydana już jakiś czas temu Delta Force Xtreme. Nadarzyła się dobra ku temu okazja, bo gra ukazała się właśnie w serii Extra Klasyka Next.

Zacznijmy jednak od krótkiego rysu historycznego. Pierwsza część Delty, ujrzała światło dzienne w 1998 roku i opracowana została w oparciu o nowatorską, na ówczesne czasy, technologię Voxel Space 3. Silnik ten, znakomicie radził sobie z otwartymi przestrzeniami, pozwalał na realistyczne odwzorowanie tysięcy km2 i sprawnie wypadał w zmaganiach sieciowych. Sporym problemem były dla niego jednak pomieszczenia zamknięte, które prezentowały się słabo. Jak nie trudno się domyślić, w grze występowało się w roli dowódcy niewielkiego oddziału komandosów i należało sprawnie ukończyć szereg misji.

Kolejne odsłony (m.in. Delta Force 2, Delta Force: Land Warrior, Delta Force: Task Force Dagger czy Delta Force: Helikopter w Ogniu) w zasadzie nie wnosiły do rozgrywki wiele nowego. Owszem, zmiany były, ale z perspektywy gracza raczej kosmetyczne. Dla przykładu, w Task Force Dagger dostawaliśmy pod opiekę oddziały Rangersów czy australijski SASR. Oczywiście usprawnienia wiązały się z nowymi terenami działań, bronią i przeciwnikami, ale po prawdzie rozgrywka zawsze wyglądała bardzo podobnie. Na tym tle DFX wcale się nie wyróżnia. To nadal to samo podejście do zabawy w komandosów. Nie mogło być zresztą inaczej skoro DFX, to takie (prawie) jubileuszowe wydanie. Znajdziemy w nim najlepsze misje zagarnięte z pierwszej DF w nowej oprawie graficznej, edytor oraz garść misji sieciowych. Zajmijmy się zatem tym, co na płytce.

Stare, ale jare?

Jako się rzekło, DFX, to odświeżona wersja najlepszych scenariuszy z oryginalnego Delta Force. W sumie otrzymujemy 21 misji, które w trybie dla jednego gracza zostały podzielone na trzy krótkie kampanie. W Peru, naszym zadaniem będzie unieszkodliwienie narkotykowego barona Miguela Corralesa, który utrzymuje w rejonie sporą armię i rozpętał lokalną wojenkę. W Czadzie, przyjdzie nam tłumić działania Narodowego Frontu Wyzwolenia Czadu, który destabilizuje ten region. Z kolei w kampanii Nowa Ziemia, będziemy musieli się uporać z rosyjskimi byłymi oficerami, którzy poprzysięgli zemstę własnemu krajowi. Jest to kampania najciekawsza (a przy tym odrobinę dłuższa od pozostałych), bo stajemy w niej ramię w ramię z rosyjskim Specnazem, któremu pomagamy zlokalizować i zlikwidować buntowników. Gdy ukończymy już misję w kampanii, trafia ona do trybu i tam można ją wielokrotnie powtarzać, choćby po to, aby poprawiać własne wyniki.

Przed każdym zadaniem uczestniczymy w krótkiej odprawie. Możemy się zapoznać z sytuacją, przejrzeć mapę, na której zaznaczono rozkład sił i wraże punkty oraz dobrać wyposażenie dla naszych chłopaków. W tym względzie DFX również idzie śladem pierwszej części. Możemy skorzystać z broni obecnych w tamtej grze, ale trzeba zaznaczyć, że doborem ekwipunku zawiedzeni będą z pewnością wielbiciele futurystycznych strzelanin. DFX jako tytuł aspirujący do grona „realistycznych” wojskowych shooterów, oferuje bowiem prawdziwą broń, którą odwzorowano z wielką dbałością o szczegóły.

Skorzystać możemy, m.in. z samopowtarzalnego wielkokalibrowego karabinu wyborowego M82, który nadaje się zarówno do ostrzeliwania lekko opancerzonych pojazdów, jak i piechoty, szturmowego M16 wyposażonego dodatkowo w podlufowy granatnik M203, maszynowego M24, niemieckiego wytłumionego MP5 i kilku innych. Nie zapominano również o karabinach snajperskich oraz nożu, który w zasadzie nie przydaje się wcale. Oprócz wymienionej wyżej broni głównej, do naszej dyspozycji oddano również wyrzutnię rakiet przeciwpancernych AT-4, kierunkowe miny przeciwpiechotne Claymore oraz ładunki C4. Na akcję możemy zabrać jednak wyłącznie dwie zabawki.

Snajperka dobra na wszystko

Na polu walki naszemu podopiecznemu zazwyczaj towarzyszy kilka innych grup żołnierzy. Ich ataki są koordynowane, ale nie mamy żadnego wpływu na ich postępowanie (zero wydawania rozkazów, niestety...). Za to wyłącznie od nas zależeć będzie wypełnianie zadań w poszczególnych scenariuszach kampanii. Podążamy od jednego celu do drugiego, mając do dyspozycji lornetkę, mapę i GPS. Na tym ostatnim strzałką zaznaczony jest właściwy kierunek marszu, więc zgubić się nie sposób. Za to dość łatwo o kulkę, bo przeciwnicy pojawiają się w dużych ilościach, w całkiem nieoczekiwanych momentach. Najskuteczniej wycina ich się przy pomocy snajperki i przez dłuższy czas taka zabawa daje sporo frajdy. Skoro już przy wrogach jesteśmy, to trzeba zauważyć, że podobnych głuptasów ze świecą szukać. Nie wiadomo czy programiści nie chcieli, czy nie potrafili zaprogramować SI na rozsądnym poziomie, ale najczęściej na polu walki trafimy na terrorystów, którzy albo będą nam się przyglądać, albo stojąc do nas plecami, nie będą zdawać sobie sprawy z naszej obecności, albo będą strzelać baaaaardzo niecelnie. Podobnie jest w przypadku naszych kumpli, którzy po prostu są, bo pudłują niemiłosiernie (może po to, by nie psuć nam zabawy?).

SI, to zdecydowanie najsłabszy punkt DFX i jeśli ktoś chciałby grać tylko w trybie single, powinien rozejrzeć się za innym tytułem. W tym miejscu jeszcze jedno małe, acz znaczące dopowiedzenie. Choć może się początkowo wydawać, że DFX jest grą banalną, bo rzeczywiście przejść wszystkie misje jest dość łatwo, to jednak osiągnięcie najlepszych wyników wcale nie jest proste. W grze dość nietypowo rozwiązano bowiem system punktacji i zapisu. O ile w oryginalnej Delcie, mieliśmy do dyspozycji trzy sloty i nigdy nie było wiadomo, kiedy z nich skorzystać, o tyle tu save’ów... nie ma. Gra sama zapamiętuje położenie gracza i w przypadku niepowodzenia respawn następuje nieopodal miejsca, w którym zginęliśmy.

Z tym jednak wiąże się pewna istotna kwestia. Otóż, za każdy celny strzał otrzymujemy punkty. Gdy zginiemy, są one zerowane. Do tego polegli w czasie walki sojusznicy nie są wskrzeszani, a choć nie są oni, jak zostało już napisane, zbyt skuteczni, to skutecznie – nomen omen – odciągają uwagę terrorystów. Powoduje to taką sytuację, że im częściej giniemy, tym trudniej nam misję zakończyć (bo jest spora szansa, że zostaniemy sami), a do tego zawsze finiszujemy z niskim wynikiem. Trzeba wyraźnie podkreślić, że w DFX nie chodzi o to, by skończyć misję, bo to banalne, ale o to by skończyć ją ze wszystkimi partnerami i z jak najwyższą liczbą punktów. Dopiero to jest prawdziwe wyzwanie.

Pykamy po Necie

Do tej pory zajmowaliśmy się jedynie trybem single, a czego by o DFX nie pisać, to trzeba koniecznie zaznaczyć, że skrzydła rozwija dopiero w multi. Aby grać, należy założyć sobie konto na NovaWorld (w instrukcji nie napisano szczegółowo, jak to zrobić, co dla mniej wprawnych graczy może być problemem – np. trzeba uaktywnić odpowiednie porty w firewallu). Zabawa toczy się w kilku trybach i na sporej liczbie map, a na serwerach zawsze jest z kim pograć. Dostajemy sprawdzony zestaw wyzwań: Deathmatch, King of the Hill, Team King of the Hill, Team Deathmatch i Capture the Flag, a map jest sporo i podzielono je na te do gry kooperacyjnej, drużynowej i rywalizacji snajperskiej.

Trzeba przyznać, że zabawa w większej grupie (max 32 graczy), jest przednia. O sile tytułu (podobnie jak w kilku innych sieciowych shooterach – np. Tribes 2 czy Battelfield) stanowią pojazdy. Poprowadzić możemy motocykl, buggie i niedostępny w singlu helikopter. Każdy pojazd ma kilka miejsc siedzących, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby zabrać ze sobą innych żołnierzy. Dopiero w pełni obsadzony helikopter stanowi prawdziwe wyzwanie dla wrogów, a sprawnie przeprowadzony nalot na bazę przeciwnika, to nie tylko efektowne „bum”, ale i spora dawka adrenaliny. Wprawdzie można się spierać czy mamy do czynienia z realizmem, widząc podskakujący na wzniesieniach motor, który sunie pod niebo niczym lotnia, ale nie bądźmy drobiazgowi...

GramTV przedstawia:

Gra testowana na łączu 1MB/s chodzi bardzo płynnie i nie ma najmniejszych problemów z lagami. Do tego na serwerach spotkać można sporo Polaków, ale również w ciągu dnia jest z kim grać, bo wówczas szaleją na nich gracze z Ameryki. Potyczki zawsze są niezwykle zacięte, mapy wystarczająco duże, a dodatkową atrakcją jest ranking punktacji, z którego dowiadujemy się o własnych postępach. Grając od dłuższego czasu, mamy też możliwość zdobywania kolejnych rang.

Grafika sprzed lat, dźwięk jak z nut

Na zakończenie warto poświęcić kilka słów stronie wizualnej i muzycznej. Wprawdzie po ustawieniu wszystkich detali na maksymalne DFX nie ma się czego wstydzić, ale jednak da się zauważyć, że gra powstała przed kilku laty. Ładne są mapy (zwłaszcza te w multi), niezgorsze modele broni i kilku pojazdów, jednak już zabudowania i roślinność sprawiają średnie wrażenie. Również interakcja z otoczeniem nie jest, niestety, zbyt wielka. Wybuchające beczki czy pojazdy robią sztuczne wrażenie i wyraźnie widać, że nie jest to pierwsza liga.

Kuriozalnie rozwiązano natomiast kwestie strzelania do palm. Po pierwsze, da się zniszczyć tylko część z nich. Po drugie, gdy strzelimy w drzewo, łamie się ono (zawsze w ściśle określonym miejscu) i dziwacznie podskakuje do góry, zanim spadnie na ziemię. Wygląda to zabawnie i rzecz jasna za każdym razem tak samo. Równie niedopracowane są także strzały z AT-4 do pojazdów. Trafiony czołg przeciwnika podskakuje jak piłka, przechyla się śmiesznie na boki i trochę psuje w ten sposób radość z zabawy... Zupełnie poprawnie prezentuje się natomiast udźwiękowienie. Bronie brzmią miło dla ucha, w misjach zimowych śnieg chrzęści pod butami, a komunikaty przez radio wypadają naturalnie.

W sumie DFX, to dość przyzwoity produkt za 19.99. Gra nie jest nowa, nie można zatem oczekiwać po niej jakiś wodotrysków. Z pewnością nie nadaje się do gry w singlu, bo jest zbyt krótka i mocno niedopracowana, a co za tym idzie nie stanowi wyzwania, nawet dla amatorów. Jednak w multi pokazuje pazurki i jako taką, z pewnością można ją polecić.

Tytuł: Delta Force Xtreme Gatunek: fpp / strzelanka Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj Zalety: + multiplayer + prawdziwe bronie + system punktacji Wady: - SI przeciwników - grafika - krótki i słaby single Czas na opanowanie: 30 minut Poziom trudności: zróżnicowany Producent: Novalogic Inc. Wydawca: Novalogic Inc. Polski wydawca: CD Projekt Cena: 19.99 Wersja: polska Strona www: http://www.novalogic.com/games.asp?GameKey=DFX

Komentarze
25
Usunięty
Usunięty
24/02/2010 21:10

Panowie jak ktoś już nie gra w DFX, to poproszę o cd-key, bo chciałbym pograć z kumplem przez neta. Z góry dzięki :) Pozdro, Pisać na gg 4698494

Usunięty
Usunięty
17/05/2008 20:33

dostałem orginalną płyte w zwykłym pudełku i nie mam kodu

Usunięty
Usunięty
17/05/2008 14:58

Numer seryjny ?? jak masz oryginalną grę to gdzieś na pudełku jest. Jeśli pirat, to nigdzie na forum tego kodu nie dostaniesz...




Trwa Wczytywanie