ARMA: Armed Assault - rzut okiem

Mastermind
2007/03/26 20:58

Na ARMĘ broń

Czołganie się, powolne zdobywanie terenu i obserwacja. To mozolna rzeczywistość ARMA

Na ARMĘ broń

Na ARMĘ broń, ARMA: Armed Assault - rzut okiem

Recenzję ARMA: Armed Assault wypadałoby zacząć od tego, że jest to pozycja, na którą, wstrzymując oddech, czekały miliony graczy na całym świecie. Duchowy spadkobierca Operation Flashpoint z 2001 roku miał zaoferować realizm, jakiego w symulatorach pola walki po prostu nie było. Programiści z Bohemia Interactive Studio chcieli zrealizować tytuł kompleksowy, ale – czego nie ukrywali - dla specyficznego odbiorcy. Odbiorca ów, to ktoś, kto - by obrazowo rzecz ująć - gotów jest czekać 30 minut w trawie, by oddać jeden celny strzał albo, co gorsza, samemu dostać kulkę.... Na ile autorom udało się zrealizować ten szczytny cel? Postaramy się ustalić w dalszej części recenzji. Zacznijmy jednak od spraw podstawowych.

ARMA składa się z kampanii (26 misji, z zastrzeżeniem, że w zależności od wyborów do części nie uzyska się dostępu), scenariuszy pojedynczych i treningu, który wprowadzi nas w arkana taktyki, dowodzenia oddziałem, pojazdami, strzelania itp. To jednak oczywiście zaledwie przystawka, bo daniem głównym jest multiplayer (niesłusznie pomijany przez część recenzji), a niejako na deser, dla prawdziwych fanów tytułu, zaserwowano edytor misji. Niestety, zanim zdecydujemy się na którąś z form zabawy, czeka nas niezbyt miła łatanina podstawowej wersji gry. No cóż, fani Operation Flashpoint znają to doskonale, ale innych graczy zdziwić może fakt, że aby usunąć całe multum błędów, znajdujących się w wersji posłanej do sklepów (!?), należy ściągnąć ponad 400 megabajtowy patch... Większość czytelników tego tekstu, zapewne nie będzie miała z tym problemów, ale co z graczami, którzy nie mają dostępu do sieci? Skazani się na grę w wersję 1.0, a to niełatwa przeprawa.

Kiedy sprawy techniczne zastaną już załatwione, rozpoczyna się frapująca zabawa (jeśli – powtórzmy dobitnie - ktoś gustuje w hiperrealistycznych symulatorach pola walki). Akcja kampanii została osadzona na Sahrani (i malutkiej Rahmadi), fikcyjnych wyspach Oceanu Atlantyckiego. W sumie, teren obejmuje 400 km2, więc trzeba przyznać, że jest co zwiedzać. Grę rozpoczyna konflikt zbrojny spowodowany napaścią Demokratycznej Republiki Sahrani na sąsiednie Królestwo Południowego Sahrani. W dodatku, w całość włączają się siły USA, które dotychczas szkoliły wojska Królestwa. Rozpętuje się prawdziwe piekło. Kampania została tak skonstruowana, że można decydować w niewielkim stopniu o kolejności wykonywania misji. Są one bowiem podzielone na zadania główne (misje właściwe) i pomocnicze. Wynik tych drugich rzutuje na przebieg pierwszych. Prosty przykład: jeśli w misji pomocniczej rozbije się wrogi konwój, w głównej wróg będzie miał mniejsze posiłki. Od razu trzeba zaznaczyć, że kampania, jak i cała gra zresztą, do prostych nie należy. Nie dość, że wypada znać się na zagadnieniach z zakresu wojskowości, bo dostępny sprzęt jest jak najbardziej rzeczywisty i zaprojektowany z dbałością o szczegóły, to jeszcze należy wykazać się żelaznymi nerwami i cierpliwością godną opiekunek do dzieci. Megarealizm

Dlaczego tak mocno podkreślamy kwestię cierpliwości? Po pierwsze dlatego, że ginie się tu szybciej, niż respawnuje. ARMA nie jest skierowana do fanów dynamicznych strzelanin, w których akcja goni akcję. W kampanii, po niepowodzeniu zwykle trzeba ponownie wykonywać jakieś mozolne zadanie (a do tego oglądać n-ty raz ten sam filmik, bo nie idzie go przerwać), a w multi trzeba odczekać swoje, zanim serwer włączy nas znów do gry. Po drugie, cierpliwość jest tu niezbędna, bo szybko okazuje się, że parcie do przodu jest błędem. W ARMA liczy się precyzyjne, zaplanowane działanie. Najpierw należy dokładnie rozpoznać teren. Potem przemyśleć działania zespołu lub swoje własne (w misjach pomocniczych często wykonuje się różne zadania sabotażowe). Na końcu wreszcie, można przystąpić do dokładnego, co często oznacza powolnego, realizowania planu. Półgodzinne wyczekiwanie w trawie na wroga, wspomniane we wstępie, wcale nie jest żartem. Z równą ostrożnością i równie często trzeba przemieszczać się w poszukiwaniu dogodnej kryjówki czy zasłony.

Istotny element zabawy stanowi dowodzenie oddziałem, które zostało opracowane z dużą dozą realizmu. W kampanii najpierw wypełniamy rozkazy przełożonych, a później sami wydajemy je podwładnym. Można, np. nakazać oddziałowi wsiąść do pojazdu, atakować cel, przemieścić się do określonego punktu, obserwować kierunek lub jednostkę. Co ciekawe, wydawanie rozkazów jest możliwe w kilku trybach – przy pomocy spacji (tzw. szybki rozkaz) lub za pomocą kółka myszki. Każdy powinien znaleźć dogodną dla siebie metodę. Żołnierzom można narzucić określony szyk (siedem typów) oraz przyporządkować ich do oddzielnych grup uderzeniowych i oddzielnie wydawać im rozkazy. Pod względem dowodzenia, grze niewiele da się zarzucić i trzeba przyznać, że jeśli w multi trafimy na dowódcę z prawdziwego zdarzenia, który znakomicie orientuje się w tym, co robi i sprawnie wydaje komendy – gra nabiera rumieńców.

Miłym dodatkiem, który dotyczy tylko kampanii i misji dla jednego gracza, jest natomiast możliwość przełączania się między towarzyszami z placu boju. Raz, że poznaje się dzięki temu różne niuanse współczesnego pola walki, dwa, że kiedy jeden wojak zginie, można grać dalej. Oczywiście, w czasie walk da się także wezwać różnego rodzaju wsparcie. Na pomoc rannym pospieszą sanitariusze, ciężarówki dowiozą amunicję, a cysterny paliwo, które dość szybko się kończy. Niekiedy konieczna okazuje się również naprawa pojazdu i wówczas nie obejdzie się bez odpowiedniej ekipy.

Zabawy z bronią i w drużynie

Nie wypada pisać o ARMA nie wspominając nic o zabawkach, jakie oddano graczom do dyspozycji. I tutaj również autorom należą się słowa uznania, bo wszystko przygotowano dbając o rzeczywiste specyfikacje i istotne drobiazgi (np. parabola lotu pocisków, zacinanie się karabinów, siła wiatru). Broń podzielono na sześć grup: karabiny szturmowe, snajperskie, maszynowe, pistolety maszynowe, przenośne wyrzutnie oraz broń krótką. Bez sensu byłoby wymieniać tutaj wszystkie dostępne modele (można je znaleźć na stronie), ale trzeba przyznać, że warto z nimi eksperymentować, bowiem są skuteczne w określonych warunkach. Wśród pojazdów znalazły się lądowe, nawodne, lotnictwo i siły wsparcia. Nie trzeba dodawać, że siąść można za kierownicą/sterami wszystkich i – co najważniejsze – w ich użytkowaniu widać znaczne różnice. Zachowują się różnie w zależności od nawierzchni – np. HMMWV zajeżdżany na pustyni porusza się zupełnie inaczej, niż na asfaltowej drodze.

Dotychczas o trybie multi pisaliśmy dość wyrywkowo, a tymczasem jest on niezwykle ważnym, jeśli nie najważniejszym, elementem gry. Serwery bezustannie są oblegane (sporo jest graczy z Polski) i ARMA skrzydła rozwija dopiero właśnie w grze zespołowej. Do dyspozycji mamy: Cooperative (przechodzenie misji z kampanii, ale w drużynie), Capture the Island (dwie przeciwne drużyny muszą przejąć kontrolę nad wrażymi miejscami na wyspie), Capture the flag, Deathmatch, Team Deathmatch (chyba wyjaśniać nie trzeba), Capture & Hold (zdobywanie i utrzymywanie, w określonej kolejności, miejsc na mapie), Hold (tylko przetrzymanie wrażych punktów) oraz Combi (połączenie CTF oraz C&H).

W jednej rozgrywce uczestniczyć może nawet do 100 graczy i w praktyce nie spowalnia to zabawy (tzn. taka sama jest przy 20 i 100 grających). Ciekawostką jest fakt, że serwery oferują opcję, dzięki której nie trzeba czekać na zakończenie poprzedniej rozgrywki, ale od razu można przystąpić do zabawy, (choć oczywiście host może ustawić, że trzeba czekać i wówczas lata się ptaszkiem nad polem walki). Jedyne zastrzeżenie można mieć do systemu komunikacji głosowej, który w takich grach jest już w zasadzie standardem. W ARMA znowu coś jednak poszło nie tak (znowu, bo podobne problemy miał ten z OF). Otóż, przed patchem 1.05 słowa kierowane do swoich, słyszane były również przez przeciwników. Teraz wprawdzie już tak nie jest, ale i tak system dość ciężko uruchomić (większość hostów ma wyłączony), a gracze korzystają raczej z zewnętrznego TeamSpeak 2... Najwyraźniej ten element rozgrywki zespołowej sprawia twórcom z BIS jeszcze jakiś kłopot.

Wojsko zawsze ma pod górkę...

Dotychczas zajmowaliśmy się głównie miłymi aspektami ARMA, ale należy na nią spojrzeć również krytycznym okiem. A przyznać niestety trzeba, że pojęcie „user friendly”, jest jej obce. Szereg utrudnień oraz niedociągnięć może irytować starych wyjadaczy, a mniej wytrwałych graczy po prostu zniechęci. Zacznijmy od tego, że w kampanii dostępny jest zaledwie jeden slot na zapis. Biorąc pod uwagę wyśrubowany poziom trudności (nawet na ustawieniu Kadet, o Weteranie nie wspominając), to ZDECYDOWANIE za mało. Jasne, że wojna to nie przelewki, ale przecież mamy do czynienia z grą komputerową, która powinna przynosić satysfakcję, a nie frustrację. Inna kwestia dotyczy pojazdów. Te, jak wiadomo, mogą być używane przez kilka osób. Brakuje jednak jakiejś ikony, która wskazywałaby, ile miejsc „na pokładzie” jest obecnie zajętych. Owszem pasażer HMMWV Mk19 może spojrzeć w lewo, by zobaczyć kierowcę, ale już np. kierowca czołgu nie wie czy ma strzelca, dopóki ten nie huknie... Kolejna niedogodność dotyczy mapy. Można ją wprawdzie skalować w dużym stopniu, ale nicki graczy zlewają się na niej i utrudniają rozpoznanie terenu. Z kolei w czasie ostrej wymiany ognia, dość ciężko jest zorientować się (zwłaszcza początkującym), kto wróg, a kto przyjaciel. Czy ekipa BIS bała się posądzenia o odstępstwa od realizmu i dlatego nie wprowadziła jakiś czytelniejszych oznaczeń? Być może, ale wydaje się, że pozostawienie alternatywy byłoby rozwiązaniem sensowniejszym. Osobną kategorię utyskiwań należy wprowadzić dla problemów, jakie ma silnik gry z poprawnym wyświetlaniem obiektów. Sieć pełna jest nawet filmików, na których widać pływający po powierzchni wody helikopter czy wiszący w powietrzu czołg. Niestety, nawet 400 MB poprawek wiele w tej kwestii nie zmieniło... W aspekcie wszechobecnego realizmu gry, jest to dość irytujące. Wprawdzie można bronić autorów, bo przecież skala gry jest przeogromna, ale z drugiej strony taki Gothic 3 (wiadomo, że inna bajka, ale jednak...) też do małych nie należy, a bugów nim jakby mniej...

W kampanii dla pojedynczego gracza doskwierają również wszechobecne skrypty. Niby teren działań jest ogromny, a na wykonanie zadań sposobów może być bez liku, ale... nie do końca. Co dziwniejsze przykłady można podawać już z początkowych minut gry. Gdy np. trzeba zlikwidować żołnierzy wrogiego konwoju, okazuje się, że można strzelać do nich do upadłego, bez żadnego skutku, jeśli wcześniej nie wejdzie się na pobliską wieżyczkę i nie zauważy (?), że są w pobliżu. Inny przykład: należy podłożyć ładunki wybuchowe na moście przed przejeżdżającą kolumną wrogich pojazdów. Czas – kilka sekund, ale z zadaniem uporać się można dość łatwo. Gdy nadjedzie pierwszy pojazd (Jeep) i dojdzie do detonacji, wszyscy jadący w nim żołnierze przeżyją (!?), a wóz nawet się nie zadraśnie. Jeśli jednak przepuści się Jeepa, a zdetonuje ładunki dopiero pod gąsienicą jadącego czołgu – no to oczywiście maszyna stanie w płomieniach i wszystko będzie odbywać się zgodnie z planem. Niestety, psuje to trochę efekt końcowy...

GramTV przedstawia:

Mocny sprzęt razy dwa, poproszę

Na zakończenie wypadałoby zająć się graficznymi aspektami ARMA. I tutaj też można mieć mieszane uczucia. Niby wiadomo nie od dziś, że gry zawsze wyprzedzają możliwości sprzętu, ale żeby aż tak rozmijać się przy podawaniu wymagań zalecanych. Na identycznej ze wspomnianą konfiguracją gra działa, co najwyżej sprawnie, więc o minimalnej (2 GH, 512 RAM, 128 MB grafika) trzeba raczej zapomnieć. Albo... zaakceptować potworny spadek jakości, który sprawi, że ARMA ze ślicznego łabędzia przerodzi się w brzydkie kaczątko.

Jeśli jednak dane jest nam już grać na wypasionej maszynie, przyznać trzeba, że zastosowany w grze system HDR (Hight Dynamic Range) robi wrażenie. Odpowiada on za realistyczne odwzorowanie gry świateł i cieni, sprawiając np. że marsz pod słońce staje się bardzo uciążliwy. Ładnie prezentują się także animacje ruchu żołnierzy (tylko dlaczego, do diaska tak jak kumple z OF nie potrafią oni przeskoczyć płotku po kolana?!), a także mundury, bronie i oczywiście pojazdy. Bardzo ładnie przygotowano również animacje twarzy i szybkie odprawy na polu walki. Bez wątpienia grafika sprawia, że klimat zabawy znacznie się poprawia.

W przypadku ARMA podsumowanie wcale nie należy do rzeczy łatwych. Gra jest na tyle trudna i mało przyjazna dla nowicjuszy, że ciężko im ją polecieć. Z drugiej strony, kiedy już nabierze się wprawy, trudno o równie fascynujące doświadczenia. Docenia to spora społeczność grających, która bezustannie przygotowuje nowe mody, dodatki i usprawnienia. Jeżeli ktoś tylko poświęci duuuuużo czasu, żeby wkręcić się w klimat, z pewnością nie będzie żałował. Szkoda oczywiście, że gra trafiła do sprzedaży z tak kolosalną ilością błędów, ale cóż – znak czasów, w których kasa liczy się bardziej, niż rzetelność. Na szczęście, duża dawka realizmu (choć i od niego zdarzają się odstępstwa, ale zrzućmy je na karb komplikacji tytułu) i w sumie niezłe wykonanie, pozwalają zapomnieć o błędach. A zatem grać? Grać, ale mając na uwadze to, że łatwo nie będzie. W końcu, to wojna!

Tytuł: ARMA: Armed Assault Gatunek: FPS/symulator pola walki Wymagania sprzętowe: CPU 3GHz, 1 GB RAM, karta graficzna 256 MB Zalety: + wysoki realizm + wciągający multiplayer + liczne mody i usprawnienia fanowskie + edytor Wady: - bugi - ekstremalny stopień trudności - skrypty w kampanii - wymagania sprzętowe - kiepska optymalizacja kodu - nie podskoczysz... Czas na opanowanie: 30 minut (żeby grać), kilka tygodni (żeby grać dobrze i mieć z tego satysfakcję) Poziom trudności: ekspercki Producent: Bohemia Interactive Studio Wydawca: 505 Game Street Polski wydawca: LEM Cena: 99.99 Wersja: polska/kinowa Strona www: http://www.armedassault.com/

Komentarze
28
Usunięty
Usunięty
04/08/2008 12:36

Ja grałem w demo tej gry tak usiadłem przy nim na dwa dni gra jest superowa mi tam błędy za bardzo nie przeszkadzają ale mogła być lepsza grafa dzisiaj chyba kupie tą gre taka tania 49.99 warto?? Jak ktoś lubi taki realizm to tak ja tam lubie takie gry!

Usunięty
Usunięty
27/04/2008 13:44
Dnia 27.04.2008 o 12:52, Astmatyk napisał:

> Bardzo prosze o pomoc z tą grą i zgóry dziękuje > Może jakiś konkret? Co się wyświetla, jaką masz konfigurację kompa itd? procesor : amd athlon 464 x2 dual core procesor 4400+ 2 ,30 ghz

pamiec ram : 2046 mbtyp systemu : 32-bitowy system operacyjnywindows vista home premiumTAKI MAM SPRZET . A JESLI CHODZI O GRE TO JAK SPRAWDZA PLYTE WYSKAKUJE NAPIS W OKNIE DATA FILE TOO SHORT'' ADDONS\PLANTS.PBO''

Usunięty
Usunięty
27/04/2008 13:17

procesor : amd athlon 464 x2 dual core procesor 4400+ 2 ,30 ghzpamiec ram : 2046 mbtyp systemu : 32-bitowy system operacyjnywindows vista home premiumTAKI MAM SPRZET . A JESLI CHODZI O GRE TO JAK SPRAWDZA PLYTE WYSKAKUJE NAPIS W OKNIE DATA FILE TOO SHORT'' ADDONS\PLANTS.PBO''




Trwa Wczytywanie