Miłym dodatkiem, który dotyczy tylko kampanii i misji dla jednego gracza, jest natomiast możliwość przełączania się między towarzyszami z placu boju. Raz, że poznaje się dzięki temu różne niuanse współczesnego pola walki, dwa, że kiedy jeden wojak zginie, można grać dalej. Oczywiście, w czasie walk da się także wezwać różnego rodzaju wsparcie. Na pomoc rannym pospieszą sanitariusze, ciężarówki dowiozą amunicję, a cysterny paliwo, które dość szybko się kończy. Niekiedy konieczna okazuje się również naprawa pojazdu i wówczas nie obejdzie się bez odpowiedniej ekipy.
Nie wypada pisać o ARMA nie wspominając nic o zabawkach, jakie oddano graczom do dyspozycji. I tutaj również autorom należą się słowa uznania, bo wszystko przygotowano dbając o rzeczywiste specyfikacje i istotne drobiazgi (np. parabola lotu pocisków, zacinanie się karabinów, siła wiatru). Broń podzielono na sześć grup: karabiny szturmowe, snajperskie, maszynowe, pistolety maszynowe, przenośne wyrzutnie oraz broń krótką. Bez sensu byłoby wymieniać tutaj wszystkie dostępne modele (można je znaleźć na stronie), ale trzeba przyznać, że warto z nimi eksperymentować, bowiem są skuteczne w określonych warunkach. Wśród pojazdów znalazły się lądowe, nawodne, lotnictwo i siły wsparcia. Nie trzeba dodawać, że siąść można za kierownicą/sterami wszystkich i – co najważniejsze – w ich użytkowaniu widać znaczne różnice. Zachowują się różnie w zależności od nawierzchni – np. HMMWV zajeżdżany na pustyni porusza się zupełnie inaczej, niż na asfaltowej drodze. Dotychczas o trybie multi pisaliśmy dość wyrywkowo, a tymczasem jest on niezwykle ważnym, jeśli nie najważniejszym, elementem gry. Serwery bezustannie są oblegane (sporo jest graczy z Polski) i ARMA skrzydła rozwija dopiero właśnie w grze zespołowej. Do dyspozycji mamy: Cooperative (przechodzenie misji z kampanii, ale w drużynie), Capture the Island (dwie przeciwne drużyny muszą przejąć kontrolę nad wrażymi miejscami na wyspie), Capture the flag, Deathmatch, Team Deathmatch (chyba wyjaśniać nie trzeba), Capture & Hold (zdobywanie i utrzymywanie, w określonej kolejności, miejsc na mapie), Hold (tylko przetrzymanie wrażych punktów) oraz Combi (połączenie CTF oraz C&H). W jednej rozgrywce uczestniczyć może nawet do 100 graczy i w praktyce nie spowalnia to zabawy (tzn. taka sama jest przy 20 i 100 grających). Ciekawostką jest fakt, że serwery oferują opcję, dzięki której nie trzeba czekać na zakończenie poprzedniej rozgrywki, ale od razu można przystąpić do zabawy, (choć oczywiście host może ustawić, że trzeba czekać i wówczas lata się ptaszkiem nad polem walki). Jedyne zastrzeżenie można mieć do systemu komunikacji głosowej, który w takich grach jest już w zasadzie standardem. W ARMA znowu coś jednak poszło nie tak (znowu, bo podobne problemy miał ten z OF). Otóż, przed patchem 1.05 słowa kierowane do swoich, słyszane były również przez przeciwników. Teraz wprawdzie już tak nie jest, ale i tak system dość ciężko uruchomić (większość hostów ma wyłączony), a gracze korzystają raczej z zewnętrznego TeamSpeak 2... Najwyraźniej ten element rozgrywki zespołowej sprawia twórcom z BIS jeszcze jakiś kłopot. Dotychczas zajmowaliśmy się głównie miłymi aspektami ARMA, ale należy na nią spojrzeć również krytycznym okiem. A przyznać niestety trzeba, że pojęcie „user friendly”, jest jej obce. Szereg utrudnień oraz niedociągnięć może irytować starych wyjadaczy, a mniej wytrwałych graczy po prostu zniechęci. Zacznijmy od tego, że w kampanii dostępny jest zaledwie jeden slot na zapis. Biorąc pod uwagę wyśrubowany poziom trudności (nawet na ustawieniu Kadet, o Weteranie nie wspominając), to ZDECYDOWANIE za mało. Jasne, że wojna to nie przelewki, ale przecież mamy do czynienia z grą komputerową, która powinna przynosić satysfakcję, a nie frustrację. Inna kwestia dotyczy pojazdów. Te, jak wiadomo, mogą być używane przez kilka osób. Brakuje jednak jakiejś ikony, która wskazywałaby, ile miejsc „na pokładzie” jest obecnie zajętych. Owszem pasażer HMMWV Mk19 może spojrzeć w lewo, by zobaczyć kierowcę, ale już np. kierowca czołgu nie wie czy ma strzelca, dopóki ten nie huknie... Kolejna niedogodność dotyczy mapy. Można ją wprawdzie skalować w dużym stopniu, ale nicki graczy zlewają się na niej i utrudniają rozpoznanie terenu. Z kolei w czasie ostrej wymiany ognia, dość ciężko jest zorientować się (zwłaszcza początkującym), kto wróg, a kto przyjaciel. Czy ekipa BIS bała się posądzenia o odstępstwa od realizmu i dlatego nie wprowadziła jakiś czytelniejszych oznaczeń? Być może, ale wydaje się, że pozostawienie alternatywy byłoby rozwiązaniem sensowniejszym. Osobną kategorię utyskiwań należy wprowadzić dla problemów, jakie ma silnik gry z poprawnym wyświetlaniem obiektów. Sieć pełna jest nawet filmików, na których widać pływający po powierzchni wody helikopter czy wiszący w powietrzu czołg. Niestety, nawet 400 MB poprawek wiele w tej kwestii nie zmieniło... W aspekcie wszechobecnego realizmu gry, jest to dość irytujące. Wprawdzie można bronić autorów, bo przecież skala gry jest przeogromna, ale z drugiej strony taki Gothic 3 (wiadomo, że inna bajka, ale jednak...) też do małych nie należy, a bugów nim jakby mniej... W kampanii dla pojedynczego gracza doskwierają również wszechobecne skrypty. Niby teren działań jest ogromny, a na wykonanie zadań sposobów może być bez liku, ale... nie do końca. Co dziwniejsze przykłady można podawać już z początkowych minut gry. Gdy np. trzeba zlikwidować żołnierzy wrogiego konwoju, okazuje się, że można strzelać do nich do upadłego, bez żadnego skutku, jeśli wcześniej nie wejdzie się na pobliską wieżyczkę i nie zauważy (?), że są w pobliżu. Inny przykład: należy podłożyć ładunki wybuchowe na moście przed przejeżdżającą kolumną wrogich pojazdów. Czas – kilka sekund, ale z zadaniem uporać się można dość łatwo. Gdy nadjedzie pierwszy pojazd (Jeep) i dojdzie do detonacji, wszyscy jadący w nim żołnierze przeżyją (!?), a wóz nawet się nie zadraśnie. Jeśli jednak przepuści się Jeepa, a zdetonuje ładunki dopiero pod gąsienicą jadącego czołgu – no to oczywiście maszyna stanie w płomieniach i wszystko będzie odbywać się zgodnie z planem. Niestety, psuje to trochę efekt końcowy...Mocny sprzęt razy dwa, poproszę
Na zakończenie wypadałoby zająć się graficznymi aspektami ARMA. I tutaj też można mieć mieszane uczucia. Niby wiadomo nie od dziś, że gry zawsze wyprzedzają możliwości sprzętu, ale żeby aż tak rozmijać się przy podawaniu wymagań zalecanych. Na identycznej ze wspomnianą konfiguracją gra działa, co najwyżej sprawnie, więc o minimalnej (2 GH, 512 RAM, 128 MB grafika) trzeba raczej zapomnieć. Albo... zaakceptować potworny spadek jakości, który sprawi, że ARMA ze ślicznego łabędzia przerodzi się w brzydkie kaczątko.Jeśli jednak dane jest nam już grać na wypasionej maszynie, przyznać trzeba, że zastosowany w grze system HDR (Hight Dynamic Range) robi wrażenie. Odpowiada on za realistyczne odwzorowanie gry świateł i cieni, sprawiając np. że marsz pod słońce staje się bardzo uciążliwy. Ładnie prezentują się także animacje ruchu żołnierzy (tylko dlaczego, do diaska tak jak kumple z OF nie potrafią oni przeskoczyć płotku po kolana?!), a także mundury, bronie i oczywiście pojazdy. Bardzo ładnie przygotowano również animacje twarzy i szybkie odprawy na polu walki. Bez wątpienia grafika sprawia, że klimat zabawy znacznie się poprawia.
W przypadku ARMA podsumowanie wcale nie należy do rzeczy łatwych. Gra jest na tyle trudna i mało przyjazna dla nowicjuszy, że ciężko im ją polecieć. Z drugiej strony, kiedy już nabierze się wprawy, trudno o równie fascynujące doświadczenia. Docenia to spora społeczność grających, która bezustannie przygotowuje nowe mody, dodatki i usprawnienia. Jeżeli ktoś tylko poświęci duuuuużo czasu, żeby wkręcić się w klimat, z pewnością nie będzie żałował. Szkoda oczywiście, że gra trafiła do sprzedaży z tak kolosalną ilością błędów, ale cóż – znak czasów, w których kasa liczy się bardziej, niż rzetelność. Na szczęście, duża dawka realizmu (choć i od niego zdarzają się odstępstwa, ale zrzućmy je na karb komplikacji tytułu) i w sumie niezłe wykonanie, pozwalają zapomnieć o błędach. A zatem grać? Grać, ale mając na uwadze to, że łatwo nie będzie. W końcu, to wojna!Tytuł: ARMA: Armed Assault Gatunek: FPS/symulator pola walki Wymagania sprzętowe: CPU 3GHz, 1 GB RAM, karta graficzna 256 MB Zalety: + wysoki realizm + wciągający multiplayer + liczne mody i usprawnienia fanowskie + edytor Wady: - bugi - ekstremalny stopień trudności - skrypty w kampanii - wymagania sprzętowe - kiepska optymalizacja kodu - nie podskoczysz... Czas na opanowanie: 30 minut (żeby grać), kilka tygodni (żeby grać dobrze i mieć z tego satysfakcję) Poziom trudności: ekspercki Producent: Bohemia Interactive Studio Wydawca: 505 Game Street Polski wydawca: LEM Cena: 99.99 Wersja: polska/kinowa Strona www: http://www.armedassault.com/