Age of Empires 3 - rzut okiem

Bambusek
2007/03/03 20:00

Enbemble Studios po raz trzeci chce udowodnić graczom, że to oni są mistrzami RTSów.

Enbemble Studios po raz trzeci chce udowodnić graczom, że to oni są mistrzami RTSów.

W pierwszym AoE można było kierować cywilizacjami starożytnymi. Cześć druga przenosiła do średniowiecza. Twórcy kontynuują wycieczkę przez epoki, i teraz czas na wiek wielkich odkryć i kolonizacji Nowego Świata.

Fantazje scenarzystyEnbemble Studios po raz trzeci chce udowodnić graczom, że to oni są mistrzami RTSów., Age of Empires 3 - rzut okiem

W Age of Empires 2 kampania prezentowała wydarzenia historyczne. Tym razem twórcy odeszli od tego pomysłu i prezentują historię trzech pokoleń rodu Black. Przy tym wyraźnie poniosła ich fantazja – w pierwszym akcie bohaterem jest rycerz zakonu Joanitów, broniących Malty przed turecką nawałą. W trakcie walk, bohater odkrywa starą, kamienną bibliotekę Azteków i dostaje rozkaz wyruszenia do Nowego Świata, aby przeszkodzić Turkom w dotarciu do świętego miejsca, opisanego w odnalezionych tekstach. Co Aztekowie robili na Malcie, tylko twórcy gry wiedzą.

Po czym autorzy brną dalej w absurdy i np. wyprawa Joanitów zostaje zaatakowana przez piratów, gdzieś w okolicach Karaibów. Pal licho, że korsarze w tamtych regionach pojawili się dużo później (według oficjalnych informacji gra toczy się w latach 1500-1850, a więc na początku kampanii absolutnie piratów na Karaibach być nie powinno). Najwyraźniej wyczyny konkwistadorów są obecnie niepoprawne politycznie i twórcy gry przestraszyli się skandalu, jaki mógłby wybuchnąć, jeśli przedstawiliby prawdziwą historię podboju obu Ameryk, dlatego zdecydowali się na wersję łagodną i bardzo alternatywną.

Pomijając cuda fabularne, to kampania jest przygotowana ciekawie. Chce się grać i poznawać dalsze losy bohaterów, zwłaszcza że zbyt trudne to nie jest – herosi są nieśmiertelni. Jeśli polegną w trakcie starcia, przez pewien czas zwijają się z bólu na ziemi, a ich życie samoczynnie się regeneruje. Także poziom trudności scenariuszy nie jest zbyt wygórowany, na co weterani poprzednich części mogą kręcić nosem. Duża w tym zasługa AI, które nie zachwyca. Atakuje schematycznie, zawsze z tego samego kierunku, nawet jeśli jego wojska są ciągle masakrowane. Na szczęście, to problemy tylko kampanii, w potyczce jest już lepiej. Oczywiście tryb single, to właściwie tylko rozgrzewka przed multiplayerem, kiedy to naprzeciwko stają żywi ludzie, którzy już potrafią stosować różne sztuczki (a przynajmniej powinni – jak wszędzie, tu również zdarza się trafić na grających gorzej, niż komputer).

Grający w poprzednią część serii, mogą poczuć się nieco zawiedzeni ilością dostępnych nacji – „tylko” osiem, podczas gdy poprzednio liczba ta była już dwucyfrowa. O ile w kampanii tradycyjnie nacje są odgórnie narzucone, o tyle w multi i potyczce można dowodzić dowolną z nich. Wybrańcami programistów zostali: Hiszpanie, Niemcy, Rosjanie, Francuzi, Brytyjczycy, Turcy, Holendrzy oraz Portugalczycy. Do tego dochodzi 12 plemion indiańskich, jednak te są tylko niezniszczalnymi, neutralnymi osadami rozrzuconymi po mapach. Europejczycy mogą tylko budować faktorie w pobliżu indiańskiej osady i w ten sposób zawierać sojusz z plemieniem, uzyskując dostęp do specjalnych jednostek. Cóż, pokazywanie, jak naprawdę biali traktowali rdzennych mieszkańców Ameryki, też jest obecnie bardzo niepopularne.

Moja metropolia

Twórcy wprowadzili nowe nazewnictwo. Teraz nie buduje się wioski, bazy, twierdzy – rozwija się kolonię. Oczywiście różnica jest tylko w nazewnictwie, gdyż koloniści nie budują jakichś cudownych i oryginalnych struktur, a dobrze znane farmy, młyny, koszary, porty. Podobnie nie zaszaleli, jeśli chodzi o surowce: pieniądze, drewno, żywność (a więc w stosunku do poprzednich odsłon nieco uszczuplono). Jest jeszcze czwarty, specjalny surowiec – doświadczenie i ono odgrywa rolę w rozwoju prawdziwej nowości w serii: metropolii.

Formalnie, to stolica mocarstwa, pod którym służymy. W czasie gry metropolia zdobywa kolejne poziomy, umożliwiając zdobycie większej ilości kart, z których gracz układa własną talię, podzieloną w grze na ery (Odkryć, Kolonizacji, Fortów, Przemysłowa oraz Mocarstw). Wszystko po to, aby zapewnić zamorskie wsparcie dla kolonii. Częścią kart można zagrać tylko raz, inne są wielokrotnego użytku. Opcji jest dużo – sprowadzenie surowców, kolonistów, nowych żołnierzy, ulepszenie niektórych budynków. Jednak metropolia nie daje nic za darmo – najpierw trzeba udowodnić, że wysłane surowce nie idą na marne i kolonia się rozwija, a to jest reprezentowane zdobywaniem doświadczenia. Te otrzymuje się niemalże za wszystko – od znajdywania skarbów, poprzez zabijanie jednostek wroga, a nawet za stawianie swoich budowli. Można również postawić faktorię przy szlaku handlowym (na mapie są do tego odpowiednio przygotowane miejsca).

Twórcy znaleźli jeszcze jedno zastosowanie dla metropolii – jest ona czymś w rodzaju profilu gracza przy grze multiplayer oraz skirmishu. Gra zapamiętuje, jaki poziom zdobyła stolica w trakcie dotychczasowych gier. Jedyna wada tego, to fakt, iż początkowo można czuć się nieco zagubionym, gdy przy próbie zagrania drugiej bitwy pierwsze co wyskakuje, to okno miasta, zamiast oczekiwanego menu wyboru frakcji, jednak pomysł sam z siebie znakomity.

W grze wprowadzono kilka nowych funkcji, których zabrakło u poprzedniczek, oczywiście pomijając metropolie. Wcześniej wieśniacy co pewien czas zanosili zgromadzone dobra do magazynu lub głównego budynku – teraz nie ma takiej potrzeby, surowce są dodawane na bieżąco, a robotnicy bez przerwy wydobywają srebro, pracują na plantacjach, doglądają farm, polują na zwierzynę czy ścinają drzewa. To pozwala skupić się na sferze militarnej, nie zaprzątając sobie głowy tym, czy źródło potrzebnego surowca nie jest zbyt daleko od magazynu. Nieco zmieniono także zasady szkolenia wojska – teraz można sprowadzać rekrutów w maksymalnie pięcioosobowych oddziałach, przy czym czas oczekiwania na posiłki nie zależy od wielkości zamówionego składu, a tylko od typu i poziomu zaawansowania jednostki. Bardzo dobrze rozwiązano problem szyku bojowego – jeśli zaznaczy się grupę kilku różnych oddziałów, to nasi wojacy sami ustawią się w odpowiednią formację, nie trzeba już ręcznie wysyłać strzelców na tyły. Za to brakuje tu friendly fire – każdy z bronią dystansową, to snajper weteran, trafiający tylko wroga, nawet jeśli w ogniu bitwy przeciwnik został jeden, a sprzymierzeńców dwudziestu. To dotyczy również artylerii – kule najwyraźniej mają autonaprowadzanie na cel.

GramTV przedstawia:

Gdzie ten HAVOK?

Twórcy chcieli wprowadzić do serii zupełnie nową jakość, jeśli chodzi o realizm starcia. W tym celu wykupili licencję na użycie słynnego silnika Havok i wprowadzili do gry algorytm fizyki. Jednak nie wystarczy samo posiadanie słynnego engine’u, trzeba jeszcze umieć tego użyć i właśnie tutaj programiści przecenili swoje zdolności. Oczywiście częściowo winne są czasy, w jakich toczy się akcja, jednak po tych wszystkich zapowiedziach, można było oczekiwać nieco więcej.

Problem jest jeden – bez artylerii nie ma fizyki. Oczywiście, armaty czy moździerze są bardzo przydatne, ale też da radę bez nich żyć. Można było oczekiwać, że jednostki odpowiednio zachowają się też przy ostrzale ze zwykłego muszkietu, a tymczasem padają, jak w każdym innym RTSie. Dopiero kule z dział są w stanie przewrócić efektownie drzewo, odrzucić martwe ciało. Statki faktycznie przestrzeliwują żagle, ale akurat zbyt wiele to nie daje Podobnie jak między bajki można włożyć te cudowne zawalanie się budowli czy to, że żołnierz może zginąć od trafienia dachówką. Drzazgi i części budynków faktycznie się sypią – przy ostrzale artyleryjskim. Tyle że oprócz funkcji estetycznej, wiele z tego nie ma, np. wieża obronna w kawałkach jest dalej tak samo niebezpieczna, jak dopiero co wybudowana. Do tego wszystkiego mamy błędy graficzne, przez które kawałek budowli potrafi wniknąć w niewielkie wzniesienie. Piękna Ameryka, brzydkie oblężenia

Szkoda tych graficznych uchybień, gdyż gra sama z siebie wygląda rewelacyjnie. Piękne plenery, ładnie wykonane budynki, dobrze animowane jednostki. Batalie morskie warto toczyć dla samych odbić statków na powierzchni wody. Jedyne co przeszkadza, to wygląd żołnierzy w trakcie przerywników filmowych (są dość niewyraźni, rozmazani) oraz ograniczona kontrola nad kamerą. Nie można zapomnieć o sferze graficznej okna metropolii – pokazywany jest tylko główny plac miejski, ale to wystarczy, aby docenić grafików odpowiedzialnych za ten element. Widać ludzi spacerujących po ulicy, wchodzących do wnętrza budowli. Do tego słychać wielkomiejski gwar – rewelacja.

Co innego obleganie fortów – jest zrobione fatalnie. Twórcy powinni zdecydowanie pozwolić na umieszczanie jednostek na murach, a tymczasem zupełnie zignorowali ten element. Efekt – Kusznicy czy Muszkieterzy ostrzeliwują się przez mury tak, jakby fortyfikacji w ogóle nie było. A do tego piechota niszcząca kamienną twierdzę obrzucając ją pochodniami, to kpina. Jakby tego było mało wszystkiego dyliżanse czy pociągi, które w grze krążą między faktoriami dostarczając surowce, są absolutnie nietykalne. Właściwie to tylko graficzny bajer, żeby pokazać, skąd te zasoby się biorą. Nie da się ich zaatakować i przenikają przez nie jednostki.

Nowy Świat czeka

Ensemble Studios jest nadal w formie. Stworzyli kolejny grywalny, wciągający i świetny graficznie produkt, jednak padli ofiarą machiny marketingowej, która obiecywała rzeczy, jakich gra zwyczajnie nie była w stanie zapewnić. Miłośnicy serii kupić powinni, chyba ze są uczuleni na broń palną – tej w grze nie brakuje, chociaż mamy kilka staroświeckich jednostek, jak Pikinierzy, Tarczownicy czy Kusznicy. Boli za mały, w stosunku do zapowiedzi, wpływ fizyki, całkowicie skopane oblężenia oraz brak friendly fire. Mimo tego, to nadal bardo dobry tytuł, warty uwagi.

Tytuł: Age of Empires 3 Gatunek: strategiczna Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj + 8 zróżnicowanych nacji + grywalność + ciekawa kampania (od aktu 2) Minusy: - teatr absurdów w akcie 1 - słabo widoczna fizyka - denne AI w kampaniach Czas na opanowanie: niewielki Poziom trudności: w skali: średni Producent: Ensemble Studios Wydawca: Microsoft Polski wydawca: CD Projekt Cena: [/99.90 Wersja: Polska Strona www: www.ageofempires3.com/

Komentarze
51
green1992
Gramowicz
26/07/2009 08:54

O tak, przy produkcji Age of Empires 3 przymkneli oko na historię. Pomimo to gra się naprawdę fajnie, tym bardziej w standardowej potyczce.

Usunięty
Usunięty
14/06/2009 21:03

Najpierw trzeba wiedzieć co nieco o historii ;PJeśli ktoś lubi typowe gry strategiczne historyczne to polecam

Usunięty
Usunięty
14/06/2009 20:26
Dnia 03.06.2009 o 15:37, sztruksik napisał:

AoE3 to świetna gra - choć Niemcy, Ruscy w Ameryce Północnej... Brama: klikasz na kawałek muru i wybierasz buduj Brama

Niemcy "prywatnie tam bywali" ale co masz do Rosjan??? A kto niby skolonizował Alaskę którą potem USA odkupiły? ;]




Trwa Wczytywanie