Antologia "Księga Smoków" - recenzja

Trashka
2007/01/13 20:00
8
0

Opowieści spod znaku smoka

Opowieści spod znaku smoka

Opowieści spod znaku smoka, Antologia "Księga Smoków" - recenzja

Smok to niesłychanie wdzięczny temat. Czegóż się zresztą spodziewać po legendarnym i bodaj najbardziej widowiskowym przedstawicielu fantastycznego bestiariusza? Otóż wielu rzeczy. Tak wielu, na ile tylko pozwoli niczym nieskrępowana wyobraźnia autorów i autorek. Antologia „Księga smoków” zawiera dwanaście opowieści spod znaku smoka, które zaspokoją wszelkie gusta – tak miłośników humoru i przygody, jak i filozoficznego suspensu.

W zbiorze znalazły się uznane gwiazdy, jak: Ewa Białołęcka, Anna Brzezińska i Maja Lidia Kossakowska, pisarze o już ugruntowanej pozycji oraz tak zwani „obiecujący”. Co najważniejsze, biorący udział w projekcie bardzo różnie podeszli do tematycznego klucza antologii, dzięki czemu stała się ona nad wyraz interesująca.

Zajdlistki, Ewa Białołecka i Anna Brzezińska, postawiły na wypróbowane już środki. Pierwsza z wymienionych ponownie zaprezentowała nam dzielnych funkcjonariuszy MODu (Miejskiego Oddziału Drakonizacyjnego), z którą to formacją zetknęliśmy się w opowiadaniach zawartych w książce „Róża Selebergu”. „Szczeniak” to epatująca rubasznym dowcipem i wartką akcją historia perypetii kaprala Ciapka. Jakich? Dość stwierdzić, że większość samców, czy to smoczych, czy ludzkich, uległaby straszliwej konfuzji... Brzezińska zaś przedstawiła kolejną odsłonę życia Babuni Jagódki. „Po prostu jeszcze jedno polowanie na smoka” może stanowczo zepsuć humor szacownej wiedźmie, która ceni sobie przede wszystkim święty spokój i zwyczajną codzienność Wilżyńskiej Doliny. Powiedzmy krótko i węzłowato: miłośnicy twórczości pisarki raczej się nie zawiodą.

Maja Lidia Kossakowska („Smok tańczy dla Chung Fonga) oraz Izabela Szolc („I to minie”) oferują czytelnikom i czytelniczkom orientalny klimat Dalekiego Wschodu. Oba opowiadania są nastrojowe, dość spokojne w narracji, lecz równocześnie niepokojące w wyrazie, zahaczające o metafizykę. Trudno jednak znaleźć dwa bardziej odmienne od siebie teksty, jak również smoki. Kossakowska przedstawiła cyniczną, ponurą relację rzutkiego fachowca od mokrej roboty z przebiegu pewnego zlecenia. Czy gorący klimat Tajlandii rzeczywiście zapewni bohaterowi godziwe połączenie wakacji z sowitym zarobkiem, na które ostrzył sobie zęby? Druga autorka postanowiła zaczerpnąć pełnymi garściami z tradycji starożytnych Chin, przedstawiając zarówno dekadenckie, kojarzące się z ciężkim zapachem opium i słodkich kadzideł, piękno tej umarłej już kultury, jak i jej upiorne, przerażające dla ludzi Zachodu strony. To bardzo dobre, wbijające się w pamięć opowiadanie, jeśli jednak ktoś zdecydowanie nie znosi stylu narracji Szolc, przypominającego statyczne obrazki, czekające na ułożenie, lub fragmenty chłodnego reportażu, nie będzie zachwycony.

Kolejną autorką w zbiorze jest Iwona Surmik. Surmik bardzo pozytywnie zaskoczy tych, którym kompletnie nie spodobały się jej powieści. „Łzy smoka” to ciekawie skonstruowana oraz znakomita fabularnie opowieść o plemieniu Waho, zamieszkującym wioskę leżącą w cieniu potężnej góry. I góra, i wszystko wokół skrywa tajemnicę. Odkrycie jej okazuje się bardzo bolesne, o czym przekonuje się młody kandydat na wodza.

Przechodząc do panów, trzeba powiedzieć, że także błysnęli pomysłami i wykonaniem.

Na tle całości zbioru wręcz olśniewająco wypadł młody, obiecujący autor Maciej Guzek, którego powieść „Królikarnia” niedługo ukaże się na rynku wydawniczym (powstała ona na kanwie opowiadania pod tym samym tytułem, nominowanego do Nagrody Związku Stowarzyszeń „Fandom Polski” im. Janusza A. Zajdla za rok 2004). Guzek zaprezentował soczystą, żywą i brutalną historię, wyraźnie inspirowaną „Ostatnim Władcą Pierścienia” K.J. Yeskova. Budzi także pewne skojarzenia z „Sierżantem” Zambocha. Jednakże pomimo oczywistego, bynajmniej nieukrywanego tropu literackiego, opowiadanie tchnie własnym dopracowanym stylem i choć co poniektóre elementy tekstu można by uznać za banalne, pomysł i puenta wynagradzają to z nawiązką. Tomasz Kołodziejczak („Smoczy biznes”), Jacek Piekara („Śmietnikowy dziadek i Władca Wszystkich Smoków”) oraz Marcin Mortka („Smok, dziewica i salwy burtowe”), podobnie jak Brzezińska i Białołęcka, postawili na humor.

Być może nie wszyscy fani i fanki wiedzą, iż Kołodziejczak napisał co nieco utworów o niejakim rycerzu Darlanie – teoretycznie przeznaczonych dla młodszych czytelników (a jak wiadomo, w praktyce często okazuje się, że ci starsi również mogą czerpać wiele frajdy z takich opowieści). Dzięki tekstowi zamieszczonemu w „Księdze smoków” możemy owego rycerza poznać... i setnie się ubawić. Opowiadanie traktuje o bardzo nietypowym smoku, pod którego patronatem otworzono wielce kontrowersyjny uniwersytet – Wyższą Szkołę Reketingu i Zarządzania. „Smoczy biznes” to błyskotliwa parodia naszej codzienności, a szczególnie chorobliwej atencji dla kierunku zwanego marketingiem.

Mortka znów sięgnął po swój marynistyczny temat, czyli zbieraninę dziwolągów lub, jak kto woli, oryginałów składających się na załogę statku „Magdalena”. Autor ów bazuje na notorycznym mruganiu do czytelników i czytelniczek, co chwilami staje się raczej irytujące niż zabawne. Tym razem jednak nie grozi mu tik nerwowy na skutek perskiego oka, niemniej wątek nadmiernie przypominający kalkę z filmu „Jurasic Park”, oraz odwołania do Verne’a, nie w pełni satysfakcjonuje... Lecz, oddając autorowi sprawiedliwość, nie można nazwać tego tekstu „słabym”. Fanów rozbawi, obojętnych – takimi pozostawi.

GramTV przedstawia:

Za to krótki i prosty tekst Jacka Piekary okazuje się nie tylko zabawny, lecz także bardzo, ale to bardzo, przewrotny. Przyjemność z lektury pogłębia dodatkowo lekki styl narracji.

Utwór Krzysztofa Piskorskiego ("Dar dla cesarza") stanowi specyficzną historię alternatywną - z Napoleonem i ze smokiem w tle. Również pasuje doń określenie "przewrotna".

W opowiadaniach Michała Studniarka („Mój własny smok”) i Wita Szostaka („Raport z nawiedzonego miasta”) smoki jawią się przede wszystkim jako pretekst. Pierwszy z wymienionych autorów zaprezentował smoka jako symbol kłębiących się w człowieku uczuć, pragnienia bycia sobą w całej pełni i okazałości, choćby stało się to niebezpieczne dla otoczenia. Niestety, nie można sobie na to pozwolić, cóż się bowiem stanie, gdy smok przejmie nad nami kontrolę? Ciekawy tematycznie, przemyślany i dopracowany konstrukcyjnie utwór. Opowieść Szostaka, co charakterystyczne dla tego pisarza, ma wymiar filozoficzny. Wydaje się stanowić dekonstrukcję ludzkiego postępowania, niepokoju całej społeczności, w obliczu metafizycznego, całkowicie niepojętego zagrożenia. Autor snuje rozważania na poły religijne, na poły socjologiczne. Wyjątkowo nastrojowe opowiadanie, będące ukłonem dla włoskiego renesansu.

Reasumując, warto stwierdzić, iż ostatnio na rynku literatury fantastycznej pojawiło się mnóstwo interesujących antologii. Należy do nich także „Księga smoków”. Zdecydowanie polecamy.

Plusy: + wiele sposobów podejścia do tematu + różnorodne, oryginalne pomysły + brak słabych opowiadań Minusy: - kalka oraz wymuszony humor w opowiadaniu Marcina Mortki

Autor: Praca zbiorowa Tytuł: Księga smoków Wydawnictwo: Runa, 2006 Wydanie: oprawa miękka, duży format, 448 str Cena: 34,50 zł Strona WWW: http://www.runa.pl/ksiazki/52-KSIEGA-SMOKOW.html

Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
15/01/2007 18:17

Najlepiej było jak Wędrowycz sabotował piekło

de99ial
Gramowicz
14/01/2007 17:42

Pilipiuk to bardzo fajny człowiek.

Thoor
Gramowicz
14/01/2007 01:06

Ja preferuje Ojca Chrzestnego, ale co do antologii - moze sie skusze




Trwa Wczytywanie