Kozacy 2: Bitwa o Europę - rzut okiem

Bambusek
2006/12/13 05:30
9
0

Ukraińcy najwyraźniej jeszcze się nie znudzili tworzeniem swoich Kozaków. Dwie części, legion rozszerzeń do „jedynki”, a teraz pierwszy dodatek do części drugiej

Ukraińcy najwyraźniej jeszcze się nie znudzili tworzeniem swoich Kozaków. Dwie części, legion rozszerzeń do „jedynki”, a teraz pierwszy dodatek do części drugiej

Ukraińskie studio GSC sławę zawdzięcza grze Cossacs. Po sukcesie tej gry zaczęli masowo tworzyć dodatki oraz tytuły pochodne (American Conquest, Alexander). W końcu powstał sequel, a obecnie wydano pierwsze oficjalne rozszerzenie: Kozacy 2: Bitwa o Europę.

PoczątekUkraińcy najwyraźniej jeszcze się nie znudzili tworzeniem swoich Kozaków. Dwie części, legion rozszerzeń do „jedynki”, a teraz pierwszy dodatek do części drugiej, Kozacy 2: Bitwa o Europę - rzut okiem

Kozacy 2: Bitwa o Europę to samodzielny tytuł. Można się nim cieszyć bez posiadania Kozaków 2. Do dyspozycji oddano tryb potyczki, cztery kampanie, samouczek oraz tytułową Bitwę o Europę. Ta była dostępna już w podstawowej wersji, jednak tutaj wzbogacono ją o 10 nowych prowincji. W grze znalazło się miejsce dla dziewięciu nacji: Prus, Austrii, Francji, Anglii, Egiptu, Polski, Rosji, Hiszpanii oraz państwa Renu. Kampanie mają odgórnie narzuconą grywalną nację, w potyczkach i Bitwie o Europę można kierować dowolną armią.

Kampanie są skonstruowane w standardowy sposób – każda składa się z ciągu kolejnych potyczek, w których trzeba wykonać określone zadania, aby przejść dalej. Niestety, twórcy przesadzili i w kampanii można normalnie stawiać budynki. O ile w wielu innych RTS’ach to przechodzi, o tyle dziwnie wygląda Napoleon nakazujący na obcej ziemi zbudowanie małego miasta z ratuszem, magazynem, koszarami itp. To zresztą powoduje, iż kampanie są nudne. Znacznie ciekawszy byłby system znany z Mytha – na starcie przydzielane są określone oddziały i nimi trzeba wykonać zadanie. Takie rozwiązanie powoduje, iż trzeba skupić się na taktyce i dowodzeniu. Tymczasem tutaj zupełnie nie odczuwa się strat w ludziach – i tak zaraz doszkoli się drugie tyle żołnierzy.

W potyczkach jest bardzo podobnie, z tą różnicą, iż cel jest zawsze ten sam – zniszczyć wszystkie wrogie ratusze lub zająć wszystkie wioski na mapie. To ostatnie odbywa się w bardzo prosty sposób – każda osada posiada swoją milicję, która chroni mieszkańców. Aby przejąć wioskę należy zabić wszystkich obrońców. Przejmowanie jest absolutną koniecznością, gdyż kontrolowani przez gracza chłopi wydobywać mogą tylko dwa surowce – drewno i kamień. Węgiel, żelazo, złoto oraz żywność pozyskuje się już z zajętych włości. Problem w tym, iż milicja jest doszkalana na bieżąco. Czasami z tego powodu gra głupieje i nie chce zaliczyć przejęcia osady, mimo iż obrońcy zostali pokonani. Bitwa o Europę

Co innego Bitwa o Europę. Tryb jest wzorowany na serii Total War. Rozgrywka toczy się na dwóch poziomach – turowym strategicznym i taktycznym, rozgrywanym już w czasie rzeczywistym. Niestety, ale do sławnej serii od Creative Assembly tej grze daleko. Po pierwsze – mapa Europy jest tu bardzo mała. Część prowincji jest zwyczajnie zbyt dużych i spokojnie można było rozbić je na dwa-trzy kolejne. Co więcej – o ile w serii TW można było kierować wieloma różnorodnymi armiami, tutaj mamy zawsze tylko jedną. Każda nacja posiada unikalnego przywódcę i to on dowodzi tą jedyną armią. Dowódca awansuje na kolejne poziomy doświadczenia, co pozwala na kierowanie większą ilością oddziałów oraz odblokowuje dostęp do nowych jednostek. Wśród nich nie ma też jakiegoś większego zróżnicowania: piechota, kawaleria, artyleria. Zdobywanie doświadczenia to jedyny sposób na rozbudowę swoich sił. Równie biednie wygląda ulepszanie prowincji – jedyne co można zrobić to wzmocnić obronę.

Kiedy armia gracza wejdzie do wrogiego sektora gra przełączy się w tryb potyczki. Tutaj głównym celem jest przejęcie kontroli nad jednym lub kilkoma strategicznymi punktami. W trakcie rozgrywki mogą pojawić się zadania poboczne, które zwykle pozwalają na zdobycie dodatkowych zasobów. Na szczęście nie ma żadnego budowania ani szkolenia – walczymy tym, co mamy. I wszystko byłoby doskonale, gdyby nie te punkty strategiczne. Ich zdobycie gwarantuje zwycięstwo, niezależnie od sytuacji na mapie. Może być tak, iż graczowi zostanie jeden oddział, a przeciwnikowi cała armia. Nie ważne – jeśli ten ostatni oddział zajmie punkty, gra się zakończy, a prowincja przejdzie pod kontrolę grającego. Co więcej – AI zdaje się być zawsze nastawione na zniszczenie wroga i zupełnie te strefy ignoruje, co dodatkowo ułatwia zadanie. Może byłoby lepiej, gdyby mapa była generowana losowo. Niestety – teren bitwy oraz rozmieszczenie punktów jest sztywno przypisane do prowincji. A na pewno, zwłaszcza w początkowej fazie gry, wystąpi sytuacja, w której kilkakrotnie przyjdzie toczyć bój o ten sam sektor.

Na polu bitwy

Twórcy robili co mogli, aby chociaż ten element urozmaicić. Dlatego nie ma standardowych dla RTS’ów pasków zdrowia, nie ma ludzi z stalowymi nerwami, walczących do samego końca. Co więcej, próbowano jak najlepiej oddać realia epoki i po każdej salwie żołnierze muszą przeładować broń, co trwa bardzo długo.

Nie zapomniano o formacjach, ale... aby te stały się dostępne najpierw w oddziale musi pojawić się odpowiednia ilość walczących. W Bitwie o Europę nie ma to znaczenia – formacje są automatycznie kupowane w pełnym składzie, w kampanii i potyczkach należy wyszkolić jednostkę żołnierz po żołnierzu. Przy czym nie ma opcji ustawienia odpowiedniej liczby – gra automatycznie rozpoczyna nieskończenie długie szkolenie i nowi ludzie będą wychodzić z koszar dopóki nie przerwiemy lub nie zabraknie surowców. W ten sposób konieczne jest częste nadzorowanie pracy budynku. Zwłaszcza w przypadku piechoty, dla której potrzeba 120 żołnierzy, aby formacja powstała. Jest to bardzo ważne – dopiero wtedy pojawi się opcja formowania szeregu, czworoboku lub kolumny. Pierwszy zwiększa skuteczność ostrzału, drugi służy do obrony przed kawalerią, a kolumna ułatwia przemieszczanie się. Tylko przy tym ostatnim ustawieniu żołnierze korzystają z dróg. Jest to o tyle ważne, iż kiedy wojsko będzie maszerować po wertepach szybciej się zmęczy, a morale spadnie. Zapał do walki został w grze wzięty pod uwagę, jednak w dość prosty sposób. Kiedy zabijamy wroga – żołnierze chętniej idą do boju. Kiedy oddział straci ludzi – pozostali mniej chętnie nadstawią karku. Co ciekawe – nie ma opcji zbierania uciekających. Rozbity oddział można sobie darować – z niedobitków nie będzie więcej żadnego pożytku (przynajmniej tak jest w Bitwie o Europę, w trakcie zwykłych potyczek rozbita jednostka po pewnym czasie sama się opanuje).

Broń z tamtego okresu była mocno niedoskonała. Celowanie z niej nie należało do prostych czynności. Aby oddać ten element w grze wprowadzono strefy ostrzału, symbolizowane przez 3 koncentryczne okręgi. Sfera zielona symbolizuje najdalszy zasięg – salwa w przeciwnika znajdującego się w niej będzie mieć najsłabszy efekt. Następnie jest kolor żółty i to właściwie określenie już skutecznego zasięgu. Mniejsze grupki wrogów są łatwo rozbijane, kiedy otrzymają salwę z tej odległości. Na sam koniec mamy strefę czerwoną – ogień jest tu najskuteczniejszy, ale odległość od naszych ludzi bardzo mała.

AI stara się unikać podejścia na tak bliską odległość, chyba że nie ma innego wyjścia. W praktyce skorzysta z tego tylko kawaleria lub jednostka piechoty, która musi zmierzyć się z szarżą żołnierzy wyposażonych tylko w broń białą (takimi dysponuje Egipt). Każdy wystrzał zabiera pewną ilość żelaza i węgla. Alternatywą dla broni palnej są, stosowane przez Egipcjan, łuki. Jednak ich zalety – bardzo szybki czas ładowania, darmowe strzały i skuteczność niezależna od odległości, nie równoważą oczywiście mizernej siły tej broni. Żeby jednak nie było nieuczciwie, Egipt posiada piechotę ze stali. Salwy, które rozbijają każdy wrogi oddział, Egipcjanie przyjmują z uśmiechem na ustach i dalej atakują, jakby nic się nie stało. Technikalia

Grafika jest niezła. Niestety widać upływ czasu, a i silnik Kozaków 2 nie był mistrzostwem. Oczywiście z najnowszymi strategiami ta gra nie ma najmniejszych szans. BfME 2, Company of Heroes, Rise of Legends są od tego znacznie efektowniejsze. Sytuację nieco ratują filmy, w których udział biorą żywi aktorzy. Animacje są pokazywane w niewielkim oknie w momencie, gdy oddział wykonuje jakaś czynność (marsz, strzelanie, walka wręcz). Filmów jest jednak śmiesznie mało, więc szybko zaczynają się powtarzać. Przynajmniej udźwiękowienie stoi na odpowiednim poziomie. Dobrze dobrana muzyka, prawidłowe odgłosy walki (chociaż naturalnie do poziomu CoH brakuje dużo).

Podsumowanie

To tylko rozszerzenie dla Kozaków 2 i jako takie wciąż stanowi najlepszą komercyjną grę traktującą o epoce napoleońskiej. Jednak w przekroju całego gatunku jest średnio. Fajne pomysły są wymieszane z miernymi i efekt końcowy jest, jaki jest. Szkoda, że twórcom starczyło sił i fantazji tylko na odwzorowanie specyfiki starć, a zabrakło na lepsze kampanie i rozbudowanie trybu Bitwy o Europę.

GramTV przedstawia:

Tytuł: Kozacy 2: Bitwa o Europę Gatunek: strategiczna Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj + odwzorowanie realiów epoki + tryb Bitwa o Europę + udźwiękowienie Minusy: - nudne kampanie - mało prowincji - grafika się szybko starzeje Czas na opanowanie: krótki Poziom trudności: zróżnicowany Producent: GSC Game World Wydawca: CDV Polski wydawca: Cenega Poland Cena: 69.90 Wersja: polska, kinowa Strona www: www.cossacks2.com

Komentarze
9
Bambusek
Gramowicz
Autor
13/12/2006 17:38

Jaka gra taka recenzja ;) Ale tak źle to z Ukraincami nie jest, teraz zrobili Heroes of Annihilated Empires i gra się fajnie.

Usunięty
Usunięty
13/12/2006 14:52

Recenzja nawet dobra ale dość nudna. Skutecznie zniechęciła manie do zakupu Cossacka.

Usunięty
Usunięty
13/12/2006 14:48

chciałbym zaznaczyć, że się piszesz dubla :P




Trwa Wczytywanie