Marina i Siergiej Diaczenko – „Kaźń” – recenzja

Trashka
2006/11/18 22:30
5
0

Labirynt dla szczurów

Labirynt dla szczurów

Labirynt dla szczurów, Marina i Siergiej Diaczenko – „Kaźń” – recenzja

Niektórzy twierdzą, iż życie to tak naprawdę wieczna agonia, nieustanne oczekiwanie na śmierć. Może wszyscy jesteśmy tylko cząstką gigantycznego socjologicznego eksperymentu. Albo behawioralnego. Towarzysząc bohaterce najnowszej powieści małżeństwa Diaczenków, dowiadujemy się, co czuje człowiek w roli laboratoryjnego szczura, poszukującego wyjścia z labiryntu, poddawany psychologicznej kaźni, która rozpoczęła się z enigmatycznych przyczyn i co gorsza może się nigdy nie skończyć.

Diaczenkowie należą do grona pisarzy, których dokonania warto obserwować ze względu na oryginalność pomysłów, świeżość spojrzenia na etyczne dylematy i umiejętność tworzenia niesztampowych, postawionych w konfliktowych sytuacjach bohaterów. Ponadto w zalewie anglosaskiej literatury miło czasem dostrzec coś napisanego przez naszych sąsiadów.

Tym razem fabuła ich opowieści opiera się na teoretycznie ogranych motywach. Szczególnie gracze komputerowi i osoby interesujące się rozwojem badań nad wirtualną rzeczywistością mogą orzec, iż idee przebijające z kart niniejszej książki są im znane niczym ulubione pluszaki przedszkolakom. Jednakże rozwinięcie pomysłu oraz obrana przez autorów metoda rozłożenia akcentów na wydźwięk i stronę psychologiczną sprawiają, że książkę można śmiało zaliczyć do wybitnych.

Rzecz tyczy się pewnej pisarki fantasy, Ireny Chmiel, która została postawiona w nielada trudnej sytuacji. Otóż okazało się, iż jej były mąż przeprowadzał ważne rządowe eksperymenty, których zarówno powodzenie, jak i klęska wiążą się z wielkimi kosztami (w wielu znaczeniach tego słowa). Rzeczony małżonek, Andrzej Kromar, zajmuje się bowiem socjologią eksperymentalną w warunkach sztucznych modeli rzeczywistości. Dodajmy, że owe modele w jakiś sposób stały się fizycznie realne i mogą wpłynąć na strukturę prawdziwego świata. Andrzej utknął gdzieś w swej symulacji, nie może lub nie chce jej opuścić, i tylko Irena może go odnaleźć. Tylko dla niej pozostawił możliwość przekroczenia progu naukowej Krainy Czarów. Kobieta zgadza się dokonać misji ratunkowej, skuszona wizją oryginalnej fantastyczno-naukowej powieści oraz powodowana nie do końca zrozumiałym dla samej siebie sentymentem wobec człowieka, którego towarzystwo przypominało nieustającą sesję w niedofinansowanym „Domu Wariatów”.

Kraina Czarów rychło okazuje się Krainą Koszmarów. Irena Chmiel wpada niczym mysz w pułapkę, zastawioną z perwersyjną w swej wymowie perfekcją. Jedynym ratunkiem wydaje się poszukiwanie coraz to nowych przejść do kolejnych poziomów symulacji wytworzonej przez genialny, a zarazem na poły obłąkany umysł byłego męża. Przypomina to wędrówkę szczura po labiryncie zadaniowym, dodajmy, iż nieszczęsny laboratoryjny gryzoń wciąż traktowany jest bodźcami awersyjnymi. Czyżby zemsta za odejście? Bezduszny eksperyment socjopaty lub sadysty? A może po prostu naukowa obojętność wobec preparowanego okazu?

Podczas lektury „Kaźni” Diaczenków uderzają przede wszystkim ulotne skojarzenia z „Procesem” Franza Kafki. Widzimy bezradność nic nie rozumiejącej bohaterki, która próbuje „odnaleźć się” w kilku kolejnych modelach. Usiłuje pojąć reguły rządzące owymi światami. Co ciekawe, jej osoba stanowi element kluczowy dla poszczególnych rzeczywistości, brakujący fragment szeregu układanek. Skazana jest na rodzaj gry z siłami spajającymi światy, niezależnie jednak od tego, czy uda jej się rozwikłać zasady, wydaje się, iż czeka ją porażka. Podobnie do bohatera „Procesu” Irena nie może zrozumieć stawianych jej zarzutów, za które wciąż płaci w kolejnych modelach. Wraz z rozwojem sytuacji stajemy się coraz bardziej zaintrygowani tym, co się wydarzy, gdy w końcu stanie twarzą w twarz z perfidnym „behawiorystą”. I czy w ogóle do tego dojdzie? Czyżby jej artystyczna wyobraźnia nie była w stanie dorównać jego zamysłom?

Wyraźnie widać również (nie wiadomo, czy zamierzone, czy też nie) podobieństwa do filmu „The Thirteenth Floor” (1999) w reż. Josefa Rusnaka, gdzie wewnątrz symulacji komputerowej ukryto inną symulację. Gdzie istnieje gra w grze, a sztuczne osobowości nie zdają sobie sprawy z kolejnych poziomów. Z tego, że stanowią czyjeś kopie. Albo samoistne, lecz sztuczne twory. Podlegają prawom owych wirtualnych rzeczywistości, ale mają też uczucia, wolę, zdolność dokonywania wyborów, swoiste pojęcia dobra i zła. Jak ludzie.

Autorzy stawiają szereg pytań. Czy my sami możemy mieć pewność, że jesteśmy prawdziwi? Co to znaczy być „prawdziwym”? Czy człowiek z pierwotnej rzeczywistości ma większą wartość niż dowolny konstrukt z modelu Andrzeja Kromara, skoro czuje i myśli? Łatwo dostrzec ostrzeżenie przed zabawą we „władcę marionetek”, przed manipulowaniem innymi w imię nauki albo żądzy wielkości. Małżeństwo pisarzy rozprawia się też z kompleksem Boga u twórców przeróżnej maści. „Marionetki” są żywymi tworami. Czy twórca sobie z tym poradzi, wychodząc moralnie czysty? A może trzeba być socjopatą?

Modele Kromara to ilustracja sytuacji „A Słowo Ciałem się stało”. Informacja stała się materialną tkanką, gdzieś w wielowymiarowej przestrzeni, przy kolosalnym wydatku energii. Pomysł wydaje się całkowicie nierealny w kategoriach naukowych – tak z punktu widzenia fizyki, jak i socjologii, bo modele przedstawione w powieści, by same funkcjonować i coraz bardziej się doskonalić, musiałyby mieć miliardy założeń i opracowanych w najdrobniejszych szczegółach korelacji. Jednak to nie jest ważne, chodzi bowiem o metaforę. W „Kaźni” ukazano nieetyczny eksperyment, dużo poważniejszy niż dywagacje na temat klonowania, zapłodnienia In Vitro, czy wykorzystania komórek macierzystych do różnych celów. Ukazano walkę o przetrwanie i to, że twory mogą okazać się bardziej ludzkie i godne szacunku niż człowiek-stwórca. Być może mamy tu też zakamuflowane pytanie o naturę Stwórcy i procesu kreacji... Kim jest Stwórca naszego modelu i co z nami robi? Dlaczego? Czy Człowiek sprawdziłby się lepiej od Boga? Czy można rościć sobie prawo własności i zwijać „nieudany” model tylko dlatego, że się go stworzyło?

Bardzo interesująco prezentują się nakreślone postacie, zwłaszcza para głównych bohaterów, i ich wzajemne relacje.

GramTV przedstawia:

Irena to flegmatyczna, raczej niedostosowana do rzeczywistości pisarka o sporym talencie. Pragnie żyć po swojemu, a zarazem jest zbyt leniwa lub nieporadna, by wziąć sprawy w swoje ręce. Jej typowa reakcja to „zastanowię się nad tym”, „muszę mieć czas, żeby się zastanowić”. Ale tego czasu po prostu nie ma... Jej opowiadania nie służą eskapizmowi, lecz pragnieniu odnalezienia się w świecie. Dlatego nie ma w nich „bajek”, tylko ponure życie, ubrane w romantyczne lub bajkowe rekwizyty, negujące idee, które pierwotnie za nimi stały. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to prywatna wiadomość do pewnej części odbiorców literatury fantasy. Nagroda literacka ma stać się potwierdzeniem jej prawa do dumy z własnych dokonań.

Andrzej to socjopata, owładnięty manią, genialny eksperymentator, który ani na chwilę nie może przestać. Nie interesują go ludzie, nie liczy się z ich uczuciami, traktuje ich jak... modele, części składowe symulacji. Potrzebuje Ireny bardziej jako widza swoich dokonań niż towarzyszki, czy w ogóle żywego, niezależnego człowieka. Jego światy charakteryzują się obsesją na temat moralności i sprawiedliwości. Przy tej okazji Diaczenkowie każą nam się zastanowić nad istotą tej ostatniej, nad problemem zbrodni i kary, moralnym aspektem egzekwowania określonych sposobów kaźni.

Wyjściowe dane są na tyle specyficzne, że naprawdę nie dziwi, iż najciekawszymi fragmentami książki są retrospekcje Ireny na temat wydarzeń w ich związku. Jest to niejako przy okazji rozprawka na temat meandrów małżeństwa, ostrzeżenie przed wiązaniem się z kimś, z kim nie damy rady się zaprzyjaźnić, kogo nie zrozumiemy, kto pozostanie obcy...

„Kaźń” napisana została solidnie, z ogromnym naciskiem na stronę psychologiczną, lecz trzeba szczerze powiedzieć, że to raczej ciężkostrawne danie. Momentami można się zdrowo namęczyć podczas lektury. Paradoksalnie świadczy to o kunszcie małżeństwa Diaczenków, przeżywamy bowiem wraz z bohaterką jej katusze.

Wyraźnym mankamentem powieści jest kwestia redakcji. Korekta i redakcja to bardzo ciężka praca, dlatego bawiąc się w krytykanctwo, warto się dobrze zastanowić, czy jakieś literówki albo brak przecinka rzeczywiście w jakikolwiek sposób wpływają na odbiór książki. Niestety w tym przypadku błędy, będące wynikiem ewidentnej nieuwagi (na przykład topola raz rośnie z lewej, raz z prawej strony, na skutek zmiany świata fotele są brązowe zamiast niebieskie, a kilka stron dalej odwrotnie, itp.), mogą nieco obniżyć przyjemność z lektury co uważniejszym czytelnikom i czytelniczkom.

Plusy: + problem etyczny + myśl filozoficzna + strona psychologiczna + interesujący bohaterowie + ciekawe rozwinięcie dość starego motywu Minusy: - redakcyjne błędy - nużące dłużyzny Tytuł: Kaźń Autor: Marina i Siergiej Diaczenko Przekład: Piotr Ogorzałek Wydawnictwo: Solaris 2006 Wydanie: oprawa miękka, 436 str. Cena: 35, 90 zł Strona WWW: http://www.solaris.net.pl/item.py?id=3404

Komentarze
5
Sephirath
Gramowicz
19/11/2006 18:13
Dnia 19.11.2006 o 15:46, Lucas the Great napisał:

Nie wiadomo nawet czy do publikacji ;)

A tam :P

Dnia 19.11.2006 o 15:46, Lucas the Great napisał:

A tak na poważnie, to Trashka się ulitowała i obiecała na dniach zaopiniować czy Twoje teksty się do czegoś nadają i czy mamy się im dokładnie przyjrzeć pod kątem współpracy

To bardzo mi miło, cieszę się :)

Dnia 19.11.2006 o 15:46, Lucas the Great napisał:

więc niedługo się ta epopeja zakończy. :)

No wiesz, czy je przyjmiecie (fajnie by było), czy odrzucicie (realna perspektywa...) to i tak będę podsyłał co jakiś czas kolejne teksty ]:->

Lucas_the_Great
Redaktor
19/11/2006 15:46
Dnia 19.11.2006 o 15:32, Sephirath napisał:

Ekhu, to ja naprawdę jestem daleko w tej kolejce do publikacji ;D

Nie wiadomo nawet czy do publikacji ;)A tak na poważnie, to Trashka się ulitowała i obiecała na dniach zaopiniować czy Twoje teksty się do czegoś nadają i czy mamy się im dokładnie przyjrzeć pod kątem współpracy - więc niedługo się ta epopeja zakończy. :)

Sephirath
Gramowicz
19/11/2006 15:32

Ekhu, to ja naprawdę jestem daleko w tej kolejce do publikacji ;DI wyprzedzają mnie coraz fajniejsze teksty... ech, ironio losu :)




Trwa Wczytywanie