Gothic 3 - rzut okiem

Mysza
2006/11/16 01:00

Bezimienny powrócił

Bezimienny powrócił

No i stało się. Sagi ciąg dalszy. Rzućmy więc okiem na to, co przygotowali dla nas programiści ze studia Piranha Bytes.

"Tato, pożycz cztery tysia..." Bezimienny powrócił, Gothic 3 - rzut okiem

Co do jednego nie możemy mieć wątpliwości – od czasu polskiej premiery, najczęściej poruszanym tematem dotyczącym G3, są wymagania sprzętowe tego tytułu oraz optymalizacja silnika gry. Dlatego właśnie temu zagadnieniu przyjrzymy się na początku.

Według producenta, gra powinna działać już przy sprzęcie opartym na procesorze 2GHz, z 1024 MB RAM na pokładzie i na kartach ATI Radeon 9000 lub NVIDIA GeForce FX 5200. Przyznać trzeba, że nie są to wymagania zbyt wygórowane. Jak to jednak wygląda w praktyce? Tutaj nasuwa się tylko jedno określenie: tragicznie. Na sprzęcie tej klasy gra nie dość, że staje się niemal niegrywalna, to jeszcze wygląda gorzej (sic!), niż Gothic 2 na tym samym sprzęcie, uruchomiony i działający płynnie na najwyższych ustawieniach. W przypadku G3, dysponując minimalną konfiguracją, możemy sobie pozwolić jedynie na grę przy najniższym poziomie ustawień graficznych, a i w tym przypadku trudno mówić o komfortowej rozgrywce. W ekstremalnych przypadkach, szczególnie w osadach i miastach, doświadczyć możemy spadku framerate do poziomu uniemożliwiającego jakąkolwiek grę. Sytuacja ulega poprawie w przypadku lepszego sprzętu, przy czym o pełnym wykorzystaniu możliwości gry możemy pomarzyć jedynie w przypadku posiadania procesora rzędu ~4GHz, 2 GB RAM i karty klasy GeForce 7900 z minimum 256 MB RAM. Jednak nawet tutaj, stosując standardowe ustawienia oferowane przez grę, będziemy doświadczać przycięć, przeładowań i nagłych spadków wydajności.

Przyczyną takiego stanu rzeczy, jest kiepska optymalizacja samego silnika gry oraz dodatkowo błędy w oskryptowaniu opcji odpowiedzialnych za ustawienia graficzne. Niedopracowanie i kiepska optymalizacja, to już chyba znak firmowy większości powstających w ostatnim czasie gier. Można zrozumieć, że nie da się przewidzieć zachowania i wydajności engine’u na wszelkich możliwych konfiguracjach sprzętowych. Kiedy jednak okazuje się, że szwankuje on na znakomitej większości komputerów, jest to niechybny znak, że producent tę kluczową sprawę zwyczajnie pokpił. Na forach dyskusyjnych większość dyskusji dotyczy nie samej rozgrywki, ale właśnie optymalizacji gry, sprzętu, wymagań, zmagań z edycją plików .ini czy ustawień swapu. W chwili obecnej ktoś, kogo nie stać na kupno high endowego sprzętu, a dodatkowo jest laikiem bojącym się ingerować w pliki gry, nie będzie miał raczej przyjemności komfortowego korzystania z tego produktu.

”Mamo, jak tu pięknie!”

Przyjmijmy jednak, że dysponujemy odpowiednio wypasionym pecetem, skonfigurowaliśmy odpowiednio plik .ini i pamięć wirtualną. Kończy się raczej nijaki i pozbawiony dramatyzmu filmik wprowadzający nas w fabułę, lądujemy na wybrzeżu Myrtany. Twórcy gry chyba wzięli sobie do serca słowa Alfreda Hitchcocka, o tym, że akcja powinna zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno stopniowo wzrastać. Na samym początku gry trafiamy w totalny chaos pola walki, wszędzie dokoła biegają, walczą i giną ludzie oraz orkowie. Po wygranej bitwie i kilku rozmowach ruszamy w teren, a wtedy...

Wszystko jest kwestią gustu, jednak design otaczającego nas wirtualnego świata potrafi szczerze zachwycić. O graficznym bogactwie gry i artyzmie jego wykonania można napisać cały elaborat. Nie, to zdecydowanie nie jest przesłodzony i nieco cukierkowy świat Obliviona. Grafika jest dużo bardziej surowa, tekstury bardziej wyraziste, czasem wręcz toporne, nie uświadczymy tu papuzich kolorów. A jednak zatrzymujemy się w niektórych miejscach tylko po to, żeby popatrzeć na otaczający nas świat. Każda z trzech krain, w których toczy się akcja gry, to zupełnie odmienne krajobrazy: mamy do zwiedzenia porośniętą lasami Myrtanę, skuty lodem Nordmar i pustynne tereny Varantu. Poszczególne lokacje wykonane są z niebywałym smakiem i wyczuciem, chwilami porażając wręcz swoim bogactwem. I znów nasuwa się porównanie do Obliviona – tutaj nie odnosimy znanego z tej gry wrażenia, że teren projektowany był przez jakiś losowy generator krajobrazu. Każdy element wydaje się być na swoim miejscu, nawet jeśli jest tylko zwykłym ozdobnikiem. W czasie wspólnego, redakcyjnego „zwiedzania” Myrtany, jednemu z kolegów w pewnym momencie wyrwało się bardzo znamienne zdanie: „W pięknej okolicy muszą mieszkać w tych Niemczech!” Niech te słowa będą podsumowaniem wrażeń, jakich doznają nasze oczy podczas rozgrywki. No i oczywiście najważniejsze – właśnie taka grafika sprawia, że gra ma TEN klimat, że od samego początku WIEMY, iż jesteśmy w okrutnym i mało radosnym świecie Gothica. Flora i fauna w świecie G3, to wręcz niebywałe bogactwo. Zapuszczając się w las czy błąkając po pustyni, trafiamy do prawdziwie żyjącego świata. Groźne bestie, płochliwe stada zwierzyny łownej, gdzieś przemknie zając. Wszystko to w scenerii pełnej wszelakich roślin, od majestatycznych drzew począwszy, przez bujne łany traw, skończywszy na takich szczegółach, jak kwiaty czy grzyby. Tutaj nie doznajemy, jakże częstego w innych grach tego typu, wrażenia nudy i monotonii, w określonych rejonach występuje oczywiście różnorodna, charakterystyczna tylko dla danego miejsca roślinność oraz zwierzęta. Każda podróż pomiędzy kluczowymi lokacjami, to fascynująca wyprawa, pełna przygotowanych przez twórców niespodzianek. Co zaś najważniejsze, w G3 nie trafiamy na zmorę większości gier crpg, czyli ekran z napisem „loading new area – please wait”. Cały ten ogromny świat, jest od samego początku dla nas w pełni dostępny, wliczając w to wnętrza wszelkich budynków czy jaskinie.

Dodajmy rewelacyjne udźwiękowienie i mamy już pełny obraz tego naprawdę fascynującego świata. Skomponowana przez Kaia Rosenkranza muzyka towarzysząca nam w grze, a wykonywana przez sześćdziesięcioosobową orkiestrę symfoniczną z Bochum, jest mówiąc krótko genialna. Doskonale dopasowana do poszczególnych lokacji, zmieniająca się w zależności od tego, co dzieje się wokół Bezimiennego. A dzieje się naprawdę wiele, co zresztą doskonale słychać dzięki perfekcyjnemu pozycjonowaniu dźwięku. Już przy nagłośnieniu w systemie 5.1 jesteśmy bez najmniejszego problemu, „na słuch” określić, co i z której strony zbliża się do naszego bohatera. Niejeden raz, to doskonałe udźwiękowienie pozwoli nam oszczędzić kilka cennych minut, które stracilibyśmy patrząc na niestety bardzo wolno przesuwający się pasek postępu przy ładowaniu zapisanej gry.

"Szefie, i ja sam mam to wszystko...?"

Świat jest olbrzymi. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady, przejście z jednego krańca mapy na drugi, biorąc nawet pod uwagę znajomość pewnych skrótów, to przynajmniej kilkanaście minut ciągłego biegu. Co najważniejsze, takie sytuacje raczej się nie zdarzają. Dlaczego? Ponieważ po drodze mamy po prostu zbyt wiele do zrobienia. W grze możemy bowiem podjąć się wykonania jednego, z uwaga... około 600 zadań! W zasadzie wszędzie, niezależnie czy w miastach i osadach, czy na rozstajach dróg, czy w głuchej puszczy możemy natrafić na kogoś, kto zaoferuje nam wykonanie jakiegoś questa.

Ta liczba niewątpliwie budzi szacunek, jednak i w tej beczce miodu znalazło się kilka łyżek dziegciu. Po pewnym czasie zaczynamy się orientować, że większość zadań jest do siebie bardzo podobna, ba, opierają się one na raptem kilkunastu może schematach. Niezliczoną ilość razy będziemy proszeni o przyniesienie X sztuk zioła Y czy też zaginionych paczek z towarem, tudzież wybicie naprzykrzających się stworzeń. Dobrze, że przynajmniej podróżna torba Bezimiennego jest tak przepastna, iż bez problemu mieści wszystko, co uda mu się znaleźć czy zebrać. Niestety, problem powtarzalności dotyczy nie tylko zadań pobocznych, ale również głównego wątku fabularnego. Wyzwalanie poszczególnych miast, które na początku gry wydaje się być genialnym pomysłem, z czasem zaczyna męczyć i nużyć, okazując się zazwyczaj tylko pretekstem do kolejnej, własnoręcznie zresztą przeprowadzonej rzezi.

„Zaraz, zaraz!” – zawoła ktoś – „Przecież w grze nie działamy i nie walczymy sami! Mamy towarzyszy, w czasie buntu biorą udział w walce również zbuntowani niewolnicy.” I owszem, ale cóż z tego, jeśli to tylko pozory? Wszelkie zadania związane z eskortowaniem któregoś z npców, bądź też wykorzystaniem takiego delikwenta jako przewodnika, to prawdziwa zmora tej gry. Nasi towarzysze, co rusz blokują się w krzakach i skałach, znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, wdają się w samobójcze walki czy ześlizgują po płaskiej powierzchni w przepaść. Również ich przydatność podczas wszelakich potyczek, jest mocno wątpliwa – na dobrą sprawę nadają się jedynie do odciągania uwagi przeciwnika. To kolejny, z mocno niedopracowanych elementów tej gry. Dużą zaletą, jest jednak spora wolność w podejmowaniu decyzji dotyczących tego z kim, kiedy i jak długo. W grze napotykamy kilka głównych frakcji, z którymi możemy w różnym stopniu współpracować. Właśnie - współpracować. De facto nie przyłączamy się tutaj do żadnej z organizacji, działamy poza wszelkimi podziałami, swobodnie wybierając sobie ugrupowanie, któremu chcemy w danym momencie poświęcić trochę czasu i własnej krwi. W zamian zdobywamy ich zaufanie, co daje nam, na przykład dostęp do lepszych pancerzy czy miejsc, gdzie zwykły śmiertelnik wpuszczany nie bywa. Opiera się to na dość prostym punktowym systemie reputacji, jaką zdobywamy u poszczególnych grup oraz w każdym z obozów czy miast. Wiążę się to z pewną nieliniowością scenariusza, który w dużej części sami tworzymy poprzez swoje decyzje. Nie jest to może ten poziom wpływu na świat, jaki można by sobie wymarzyć, jednak daje całkiem przyjemne złudzenie jego kształtowania. Tym bardziej, że i sam sposób zakończenia gry zależy przede wszystkim od naszych decyzji.

GramTV przedstawia:

"Koleś, lepiej nie podskakuj!"

Pierwszym elementem gry, który rzuci się w oczy każdemu znającemu wcześniejsze części sagi o Bezimiennym, jest system walki. Można śmiało powiedzieć o wyraźnym regresie, szczególnie w stosunku do części drugiej tego cyklu. Przy odrobinie uporu, da się przejść całą grę szybko klikając lewym przyciskiem myszy. Co prawda, system oferuje możliwość stosowania bloków, walkę dwoma broniami czy proste komba, jednak aby wygrać dowolny pojedynek zazwyczaj wystarczy zasypać przeciwnika gradem ciosów. Nie wiemy, czy to objaw specyficznego poczucia humoru twórców, ale w wielu przypadkach zdarzało się, że po wygranej w ten sposób walce, pokonany na arenie adwersarz rzucał komentarz o naszym „niespotykanym i dość specyficznym” stylu walki. Kilka razy jednak udało nam się doświadczyć czegoś niezwykle ciekawego. Otóż w trakcie walki z przeważającymi siłami wroga (czytaj: hordami Orków), po pokonaniu pewnej ich liczby, Bezimienny wpadał w rodzaj bitewnego szału. Efektem tego była znacznie zwiększona skuteczność zadawanych ciosów, od tego momentu, aż do końca bitwy każdy z przeciwników padał od pojedynczego, celnego ciosu.

Zadowoleni natomiast powinni być miłośnicy łuków. Używanie tej broni w grze, to prawdziwa frajda. Zapomnijmy o prostym wzięciu naszej ofiary w krzyżyk celownika, tutaj musimy odpowiednio wyliczyć sobie odległość, różnicę poziomów, prędkość celu... Strzała leci po wyraźnie zarysowanej paraboli, łatwo o przerzut lub strzał zbyt krótki. Początkowo może to niektórych frustrować, jednak po dojściu do wprawy, przyjemność z polowania na choćby jelenie, jest naprawdę wielka. Tym bardziej, że łuk i kusza w tej odsłonie Gothica niepodzielnie rządzą. Wszystko to z powodu kolejnego niedopracowanego elementu gry. Otóż Bezimienny jest w tym świecie jedyną postacią potrafiącą skakać. Wystarczy więc znaleźć choćby większy kamień, wskoczyć nań i potem z zimną krwią wybijać za pomocą strzał i bełtów kłębiący się bezradnie u naszych stóp tłum adwersarzy.

Sam wybór broni i pancerzy nie jest niestety zbyt bogaty. Ot kilka podstawowych wersji mieczy, łuków, po trzy rodzaje z każdej klasy zbroi. Na osłodę możemy sobie jednak taki majcher na ten przykład dodatkowo zaostrzyć, zatruć lub wykonać własnoręcznie wedle posiadanego wzorca. Zmiany nastąpiły również w systemie rzucania czarów. Wraz z zanikiem magii runicznej, której doświadczył świat po eksperymentach Xardasa, zostaliśmy zmuszeni do korzystania z systemu opartego na pierwotnej pradawnej magii. Nie jest to w grze droga usłana różami, szczególnie na jej początku, kiedy zaklęcia są relatywnie słabe i bardziej efektowne, niż skuteczne.

System rozwoju postaci, to już „stary, dobry Gothic”. Zachowano doskonale sprawdzający się system podnoszenia współczynników i zdobywania nowych umiejętności, oparty na naukach pobieranych za opłatą u spotykanych postaci niezależnych. Dla mających styczność z poprzednimi częściami gry, jedno spojrzenie w ekran charakterystyk powinno wystarczyć, aby poczuć się, jak w domu. To jeden z najlepiej dopracowanych i logicznych sposobów opisania postaci za pomocą cyfr i umiejętności, z jakim można spotkać się w grach crpg. "Kochanie, no to wpadłem..."

Poza wspomnianymi wcześniej problemami, gra posiada niestety wiele innych mało przyjemnych aspektów. Ogólnie rzecz biorąc, wynikają one z koszmarnego niedopracowania i zabugowania pierwotnej jej wersji. Polskie wydanie, w swej finalnej wersji, opatrzone co prawda zostało łatką w wersji 1.08, nie udało się jednak wyeliminować wszystkich obecnych w niej błędów. Co gorsza, część z nich dotyczy zadań związanych z główną osią fabuły, co dość skutecznie może zniechęcić niekiedy do dalszej zabawy. Niestety, G3 to jeden z tych tytułów, w których musimy szybko nabrać nawyku częstego zapisywania stanu gry.

Mimo to nowy Gothic wciąga. I to wciąga straszliwie skutecznie. Wykreowany przez Piranha Bytes świat ma w sobie jakiś pierwotny, zwierzęcy magnetyzm, który przyciąga i nie daje nam uciec. Gothic nigdy nie był bajkową opowieścią o wspaniałych bohaterach, to raczej ponura historia pełna okrucieństwa, zdrady, interesowności i kłamstwa. Może właśnie dlatego tak nas pociąga? Bo pokazuje świat spójny i logiczny, choć inny, to jednak tak bardzo podobny do naszego?

Na koniec jeszcze kilka słów o polskim wydaniu gry. Samą formę, w jakiej ukazał się G3 na naszym rynku bez wahania można nazwać ekskluzywną, które to określenie szczególnie pasuje do specjalnej, kolekcjonerskiej jej edycji. Jednak nawet podstawowa wersja wydana została w sposób zasługujący na pochwałę.

Sama lokalizacja, nie pozostawia nam nic do życzenia. Gra jest w pełni udźwiękowiona w naszym ojczystym języku, każdy z rozlicznych dialogów, jakie towarzyszą rozgrywce możemy również wyświetlić w formie słowa pisanego w specjalnym oknie. Co najważniejsze, wypowiadane przez npców i Bezimiennego kwestie brzmią niezwykle naturalnie, doskonała jest nawet synchronizacja dźwięku z ruchami ust poszczególnych postaci. Często możemy mieć wrażenie, że animacja bohaterów została stworzona pod dialogi w języku polskim. To chyba najlepiej świadczy o poziomie i jakości tej lokalizacji. Również pod względem językowym i gramatycznym możemy tu mówić o pełnym profesjonalizmie.

Gothic 3, mimo swoich rozlicznych wad, to jeden z najlepszych komputerowych erpegów na rynku gier. Fabuła, choć nie porywa, to jednak wciąga, świat wokół jest piękny, żywy, rozwój postaci daje satysfakcję, liczba różnorodnych smaczków potrafi przyprawić o zawrót głowy. Przede wszystkim jednak, ta gra ma Klimat. Taki pisany przez duże „K”. I to właśnie on sprawia, że odczekujemy kolejny raz te kilka minut patrząc na mozolnie zapełniający się zielony pasek u dołu ekranu, by znów, na kilka godzin, przenieść się do niekoniecznie lepszego, ale jakże fascynującego wirtualnego świata.

Tytuł: Gothic 3 Gatunek: cRPG Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj + TEN specyficzny "gothicki" klimat + pełen artyzmu design świata + nieliniowość fabuły + schemat rozwoju bohatera + przebogata flora i fauna + 600 questów i zastępy npców + doskonała muzyka i udźwiękowienie + rewelacyjna, pełna lokalizacja Minusy: - zawalona optymalizacja silnika gry, i co za tym idzie... - realne wymagania sprzętowe - zbyt uproszczona walka wręcz - oskryptowanie zachowań towarzyszy podróży - powtarzalność zadań - ciągłe problemy z licznymi bugami Czas na opanowanie: 2h Poziom trudności: w skali: średni Producent: Piranha Bytes Wydawca: JoWooD Polski wydawca: CD Projekt Cena: 129 ZLP Wersja: PL, dubbing Strona www: http://www.gothic3.com/

Komentarze
139
Usunięty
Usunięty
19/06/2012 14:45

hrałem w ghotic 3 ale strasznie mi się cioł

Usunięty
Usunięty
19/06/2012 14:45

hrałem w ghotic 3 ale strasznie mi się cioł

Usunięty
Usunięty
14/12/2008 11:43

ja mam już gothica 3 i dodatek ale ma dużo wymagań ups :(:(




Trwa Wczytywanie