Alfonso Cuarón - „Ludzkie dzieci” – recenzja

Trashka
2006/11/16 22:30
9
0

Niepokojący obraz

Niepokojący obraz

Niepokojący obraz, Alfonso Cuarón - „Ludzkie dzieci” – recenzja

Ziemia ogarnięta chaosem rodzącym się z rozpaczy. Ludzie, którzy tkwią w marazmie albo pozbywają się zahamowań i dopuszczają się brutalnych czynów. A wszystko to dlatego, że brak sensu życia. Jakiż może być sens egzystencji, gdy należy się do ostatniego pokolenia ludzkości lub przyszło na nie spoglądać? Dodajmy, że wzrokiem kompletnie pozbawionym nadziei, bo nie ma lekarstwa na tajemniczą bezpłodność. To, że ktoś sięgnie po opatrzone tym samym tytułem dzieło P.D. James, aby ową ponurą, skłaniającą do wielu przemyśleń wizję przenieść na wielki ekran, było jedynie kwestią czasu.

Tego zadania podjął się utalentowany, nominowany do nagrody Akademii, reżyser Alfonso Cuarón. Powstały w efekcie reżyserskiej wizji film zachował podskórny niepokój książkowego oryginału, zarazem epatując widzów “fajerwerkami”, których tam próżno by szukać.

Trzeba przyznać, że twórcy owego niepokojącego obrazu udało się zachować ogólny wydźwięk i przesłanie, choć zupełnie inaczej rozłożył akcenty. Nie tylko jedne rzeczy uwypuklił, a z innych zrezygnował. Przede wszystkim dokonał ogromnych zmian w elementach założonego świata, w tym personalnych. Szczerze mówiąc film ten może wpędzić kogoś, kto zna powieść, w lekką, a może i poważną, konsternację. Podobnie w sytuacji odwrotnej, chociaż być może dysonans poznawczy stanie się większy u tych, którzy najpierw obejrzeli kinowy obraz, a dopiero teraz zamierzają sięgnąć po książkę P.D. James. Zmieniono bowiem charakterystykę, tożsamość, rasę, a nawet płeć istotnych dla opowieści osób, a enigmatyczna przyczyna braku potomstwa ukryta jest w żeńskich organizmach. Zastanawia, dlaczego imiona nie uległy metamorfozie, przecież żeby uzyskać akceptację pisarki, wystarczyłoby umieścić informację na plakatach i w czołówce, że pomysł został zaczerpnięty z tej, a nie innej książki. Generalnie efekt przypomina nieco satyryczną sytuację zaprezentowaną w filmie Hollywood North (2003) w reż. Petera O’Briena, gdzie w miarę postępów prac nad adaptacją pewnej powieści na potrzeby kina, scenariusz coraz mniej przypominał pierwowzór. Powiedzmy więc sobie jasno: historie przedstawione w obu utworach należy traktować jako zupełnie odrębne. Z obiema jednak warto się zapoznać.

Akcja filmu została przesunięta w przyszłość, do roku 2027. Od osiemnastu lat z okładem na Ziemi nie rozległ się krzyk niemowlęcia. Starzejący się ludzie obsesyjnie śledzą najmłodszych, ekscytując się ich życiem. Fabuła rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, która w obliczu nadchodzącej klęski ludzkiego rodzaju całkowicie zrezygnowała ze swobód obywatelskich, przepoczwarzając się w państwo policyjne. Dochodzi do psychologicznych absurdów i politycznej niekonsekwencji, na przykład zachęca się obywateli do samobójstw i ćpania antydepresantów, ale marihuana wciąż znajduje się na liście środków zakazanych... Jednakże dzięki totalitarnym rządom żyje się w dobrobycie. Wszyscy z wyjątkiem imigrantów, którzy traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Zaś nielegalnych imigrantów, rozpaczliwie starających się dotrzeć do Wielkiej Brytanii, by wyrwać się z własnych, pogrążonych w nędzy, ogarniętych anarchią i konfliktami krajów, zamyka się w klatkach i deportuje do specjalnych obozów, gdzie dzieją się rzeczy rodem z piekielnych otchłani.

Główny bohater, Theo Faron (Clive Owen), niegdyś aktywista ruchów społecznych, już nie interesuje się otoczeniem. Pracuje sobie spokojnie w zakładach energetycznych, obojętny na wszystko dookoła. Obojętność ową jest w stanie rozproszyć jedynie Jasper (Michael Caine), dawny przyjaciel, znakomity satyryk, również niegdysiejszy działacz. Podczas okazjonalnych wizyt Theo wspominają dawne czasy i ów odzyskuje resztki radości istnienia. Pewnego dnia do Farona odzywa się Julian (Julianne Moore), z którą łączyła go miłość i wspólna pasja – stare jak ludzkość marzenie, by „zmienić świat”. Kobiety poszukuje obecnie policja bezpieczeństwa, przewodzi ona bowiem FISHES – organizacji walczącej o równe prawa dla imigrantów. Ponieważ Theo jest kuzynem ministra, Julian prosi go o pomoc w załatwieniu dokumentów tranzytowych dla Kee (Claire-Hope Ashitey), młodziutkiej, czarnoskórej dziewczyny. Dawny kochanek zgadza się, częściowo ze względu na więzy z przeszłości, częściowo z powodu sowitej finansowej gratyfikacji za „kłopot”. Kee okazuje się dużo ważniejsza, niż mogłoby się wydawać... Od tego momentu zaczyna się istny kalejdoskop nasyconych akcją wydarzeń. Pościgi, strzelanina, wybuchy... a do tego spora dawka refleksji.

Reżyser i scenarzysta w jednej osobie położył ogromny nacisk na problemy imigrantów w nowej rzeczywistości, w zasadzie uczynił to głównym tematem swojego utworu. Czyni niedwuznaczne aluzje do obozów koncentracyjnych z okresu II Wojny Światowej i komunistycznych łagrów. Pokazuje, jak łatwo wyzwolić najniższe instynkty, jak wygodnie jest podzielić świat na lepszych i gorszych, pomimo że wszystkich spotkała ta sama przerażająca strata i wyciągnięcie ręki wydaje się oczywistym zachowaniem w oczach społeczników. Co jednak, jeśli lekarstwo na powszechne nieszczęście przyjdzie z pogardzanych nizin? Co wtedy może zrobić rząd? I co zrobią uciskani, którzy wcale nie są tak „szlachetni”, jak by chcieli?

W filmie Ludzkie dzieci nie ma strony, po której tkwi bezwarunkowa słuszność. Są za to zagubieni w chaosie ludzie, którzy próbują zdać egzamin z człowieczeństwa. Są osoby, które wierzą w „coś więcej” i nie chcą dać się wykorzystać, nie chcą stać się narzędziem żadnej grupy nacisku. A także ci, co w imię wyższego dobra robią rzeczy straszne, błędne i nie mogą lub nie chcą zrozumieć skutków swych wyborów i decyzji. Cuarón zdaje się wskazywać jednak, że dla każdego może nadejść czas oczyszczenia, zmazania win własnych i cudzych. Niestety cuda nie biorą się znikąd, czasem potrzeba samopoświęcenia. Dla nowego początku trzeba ofiarować daninę Bogom Śmierci.

GramTV przedstawia:

Film obfituje w wiele symboli i alegorii – płeć, rasa i przeszłość postaci istotnych dla treści nie jest bez znaczenia. Należy pochwalić nastrojowe, ponure zdjęcia, szkoda jednak, że ścieżka dźwiękowa nie stanęła na wysokości zadania. Akcja budzi zainteresowanie, pełno w niej nagłych zwrotów, a kilka scen mrozi krew w żyłach. Lecz pewne rzeczy nie zostały wyjaśnione, niektóre elementy wydają się niespójne, a owe niedopowiedzenia sprawiają wrażenie niedoróbek. Gra aktorska także prezentuje się w sposób zróżnicowany: o ile stary wyga kina, znakomity Michael Caine oraz młoda, wydawałoby się nieopierzona Claire-Hope Ashitey wspaniale wywiązali się z obowiązku przedstawienia przekonujących postaci, o tyle u Clive’a Owena i Julianne Moore brak przysłowiowej ikry. Dziwne, gdyż to bardzo dobrzy i doświadczeni aktorzy.

Film gości na ekranach kin od 27 października, zatem chętni do zapoznania się z obrazem Cuaróna muszą się pospieszyć, a w sumie warto, bo pomimo kilku mankamentów to godne uwagi dzieło.

Plusy: + ważkie przesłanie + nastrój ustawicznego niepokoju + żywa, obfita w nagłe zwroty akcja + dobre zdjęcia + dobra gra aktorska Michaela Caine’a i Claire-Hope Ashitey Minusy: - mdła gra aktorska Clive’a Owena i Julianne Moore - nienajlepiej dobrana ścieżka dźwiękowa - lekka niespójność świata przedstawionego Tytuł: Ludzkie dzieci Reżyseria: Alfonso Cuarón Scenariusz: Alfonso Cuarón i inni Zdjęcia: Emanuel Lubezki Muzyka: John Tavener Obsada: Clive Owen, Julianne Moore, Michael Caine, Claire Hope-Ashitey, Chiwetel Ejiofor, Peter Mullan, Danny Huston Produkcja: Wielka Brytania, USA, Kanada 2006

Komentarze
9
Daimon_Frey
Gramowicz
17/11/2006 12:58

Cieszę się z kolejnych artykułów. Miło, że redakcja słucha czytelników, wielgachny plus za to.A tekst, dobrze się czytało. Czekam na więcej :)

Sephirath
Gramowicz
17/11/2006 12:35

Naprawdę dobry tekst - gratuluję zarówno autorowi jak i gramredakcji za dobór i selekcję (mam dziwne podejrzenie, że moje się po prostu nie dostały :P)

Usunięty
Usunięty
17/11/2006 11:37

Mi się podobała scena, w której bohater biegnie przez pole walki w mieście i wchodzi do budynku. Była cała na jednym ujęciu, bez żadnych cięć, trwała z 10 minut, a efektów pirotechnicznych było w niej zatrzęsienie. Nawet czołg strzelał. Niby nic nowego w kinie, ale fakt, ze wszystko było w jednym ujęciu robi wrażenie. 10 minutowa sekwencja akcji, świetnie wyreżyserowana, świetnie zrobiona, na jednym cięciu...Prawdopodobnie do jej nakręcenia użyli efektów i tak naprawdę to nie było jedno cięcie, tylko później je połączyli, żeby wyglądało jakby kamera ani na chwilę nie przestawała kręcić.. A może jednak nie? Może całe 10 minut kręciła jedna kamera? Bez cięć, bez dubli? Kto wie, tak czy siak, scena niesamowita. Nawet jeśli użyli efektów komputerowych to ich w ogóle nie było widać. I o to chodzi.




Trwa Wczytywanie