RPG czyli Rozbój Podkręconej Grafiki
Temat wymagań sprzętowych okazał się być rozległy jak pola popegeerowskie na Warmii. Dziś przyjrzyjmy się temu, jak sprawa wygląda w gatunku cRPG, który od niedawna przeżywa związany z grafiką gruntowny lifting.
Temat wymagań sprzętowych okazał się być rozległy jak pola popegeerowskie na Warmii. Dziś przyjrzyjmy się temu, jak sprawa wygląda w gatunku cRPG, który od niedawna przeżywa związany z grafiką gruntowny lifting.
Pamiętamy oczywiście, jak to było całkiem niedawno. Pięć lat temu pojawiły się w jakichkolwiek liczących się statystycznie ilościach gry cRPG oferujące widok z pierwszej/trzeciej osoby. W zasadzie na upartego można by się tu zaprzeć i powiedzieć, że nie była to żadna rewolucja. Przecież już starocie takie jak Eye of Beholder czy Might and Magic w zasadzie miały widok z pierwszej osoby... Każdy kto je widział na oczy jednak przyzna, ze takie stwierdzenie byłoby sporym nadużyciem semantycznym.
Mówiąc już bardziej poważnie, przez wiele lat w omawianym gatunku królował fałszywy trójwymiar, uzyskiwany za pomocą rzutu izometrycznego. Tłuczono tak tytuły jak świat wielki, zarówno w obszarze cywilizacji zachodu, jak i w obszarze estetyki mangowej, czyli głównie w Japonii. Nikomu to nie przeszkadzało. Ba! Dziś wielu graczy nie jest w stanie przełknąć aktualnego trendu na pełne 3D i oficjalnie oflagowuje się w związku z planami Bethesdy co do trzeciej części Fallouta. Tu można się sprzeczać z fanatykami, twierdzącymi że o istocie tak kultowej gry stanowi izometria i system turowy. W zasadzie można by rzec równie mądrze, że Polska bez komuny i kolejek w sklepach mięsnych nie ma racji bytu. Takie fałszywe skojarzenie dotyczące ograniczeń, bo przecież w grach cRPG najważniejsze są: scenariusz, świat i klimat. Bynajmniej nie grafika.
Właśnie padły ważne słowa: oprawa wizualna cRPG może być czynnikiem miłym, ale nigdy nie koniecznym. Takie MUDy nie posiadały jej w ogóle, a kultowe dla wielu osób dzieło ADOM (Ancient Domain of Mystery) wykonano za pomocą kodu ASCII. Grafika 3D to tylko miły dla oka dodatek. Dodatek, który może zaważyć na decyzji zakupu na dwa sposoby: zachęcić, albo... uniemożliwić.
Tytuły z okresu wielkiej rewolucji erpegowej wprowadziły nową jakość wizualną, ale opierały się na dosyć rozsądnych wymaganiach sprzętowych. Zarówno Gothic jak i Morrowind chodziły płynnie na większości pecetów ze swych czasów. Aktualni ich następcy ledwie są w stanie ruszyć na przeciętnym dzisiejszym sprzęcie. Czy gracze muszą do cen nowych cRPG doliczać stałą w postaci wymiany komputera? Czy przepiękna, wprowadzająca w nastrój świata grafika jest aż tak niezbędna? A może przyczyna przesadzonych wymagań w wypadku cRPG jest zupełnie inna? Otóż to! Istnieją przesłanki za tym by twierdzić, że cena, którą płacimy za nowe technologie graficzne jest zbyt wygórowana.
Już za tydzień, przy okazji innego gatunku, dowiecie się, dlaczego gry mogłyby działać stabilniej i żreć mniej zasobów. Znajdziemy winnych i rozprawimy się z nimi bezlitośnie. Oczywiście nie naprawimy świata, ale może choć przez chwilę poczujemy nadzieję, że może być lepiej. Czego Wam i sobie życzę.