Alfred Bester – "Gwiazdy moim przeznaczeniem" – recenzja

Trashka
2006/10/06 18:00

Mania wielkości motorem do... wielkości.

Mania wielkości motorem do... wielkości.

Mania wielkości motorem do... wielkości., Alfred Bester – "Gwiazdy moim przeznaczeniem" – recenzja

Kto kiedykolwiek czuł zwierzęcą wściekłość i chęć zemsty palącą niczym spirytus wylany na rany, wie, że jest to stan raczej nie sprzyjający ani rozwojowi osobowości, ani tym bardziej intelektu. Czy zawsze musi tak być? Autor poruszającej powieści „Gwiazdy moim przeznaczeniem”, uznanej za jeden z kamieni milowych literatury fantastycznej, polemizuje z owym doświadczeniem.

Bester nie bawi się jednak w psychologiczne dywagacje, ze swego bohatera czyni bowiem metaforę nieokiełznanej ludzkości - szalonej jako gatunku, co widać, gdy tylko pryśnie mydlana bańka moralności - jej dążenia do ekspansji i przetrwania. Przetrwania wbrew wszystkiemu.

Kim jest nasz bohater? To absolutne zero, robol ze slamsów, który załapał się na etat na kosmicznym transportowcu „Nomad”. Człowiek, którego równie dobrze mogłoby nie być. Silny fizycznie, lecz pozbawiony bodaj promila ambicji. Teoretycznie z dużym potencjałem, a w praktyce z funkcjami intelektualnymi w zaniku. Gulliver Foyle jednak ewoluuje, gimnastykuje umysł, by uratować się z opresji. Można by stwierdzić, że rodzi się ponownie, zmieniony nie do poznania. A bodźcem do owej cudownej przemiany staje się bliskość śmierci i krwiożercze, histeryczne, maniakalne pragnienie unicestwienia tych, którzy odmówili mu ratunku.

Dokonania krwawej pomsty w zapalczywm gniewie na załodze, a także właścicielu statku "Vorga", który z zastanawiającą i przerażają obojętnością "przepłynął" przez kosmiczną pustkę, tuż obok wzywającego pomocy rozbitka.. Imię wybrane dlań przez pisarza zdaje się nie być przypadkiem, gdyż wkrótce Gully zacznie górować nad resztą niczym baśniowy Gulliver w krainie Liliputów. Samo zaś postępowanie do złudzenia przypomina Hrabiego Monte Christo. To, w jaki sposób się uratował oraz jego przysłowiowa „droga przez mękę” ku zemście stanowią istny majstersztyk pisarski. Kiedy trzeba, Bester używa brutalnego, wulgarnego, nacechowanego rozdzierającymi emocjami języka, by następnie zaskoczyć czytelników i czytelniczki chłodnymi, starannie wycyzelowanymi i precyzyjnymi niczym ostrze chirurga sformułowaniami bądź opisami. Wszystko, by dokładnie i przejmująco odmalować obraz rzeczywistości otaczającej bohatera oraz wręcz alchemiczne procesy przemian zachodzące w jego psychice.

GramTV przedstawia:

Niestety, wszelkie inne postacie potraktowane zostały po macoszemu, czy raczej, zważywszy na płeć autora, z estymą godną pijanego ojczyma, a nie troskliwego ojca. Oddał je zaledwie kilkoma kreskami, a tak silne zachwianie proporcji momentami psuje odbiór iście malarskiej, barwnej wizji Bestera. Z drugiej strony, można potraktować to jako oddanie rosnącej megalomanii Gully Foyle’go, który podporządkowując wszystkie dążenia jednemu celowi – swojej zemście – de facto koncentruje się całkowicie na sobie, innym każąc grać rolę narzędzi w diabolicznym planie.

Warto zwrócić uwagę na oryginalny, szokujący świat przedstawiony. Dodajmy, że tyleż interesująco, co ponuro. Mamy XXV wiek, całkowicie opanowany Układ Słoneczny, a stulecie przedtem ludzki umysł raczył w końcu ponad wszelką wątpliwość objawić niezwykłe, parapsychologiczne możliwości. Człowiek opanował sztukę teleportacji. Jak można było się spodziewać, dramatycznie zmieniło to jego sposób życia. Nie zmieniło jednak samego człowieka – jego ambicji, dążenia do dominacji i napełniania kieszeni. Nowa umiejętność umożliwiła skuteczniejszą realizację zamiarów mających swe źródło w najniższych instynktach. Świat zalała fala mordów i grabieży, na skutek bezproblemowego przemieszczania rozpętały się epidemie dawno zapomnianych chorób. Społeczeństwo postanowiło zabezpieczyć się przed moralnym i fizycznym zagrożeniem. Aby ratować swą prywatność przed niepożądanymi wtargnięciami, zamożne rodziny zmieniły swe domy w labirynty (bez znajomości położenia danego miejsca, nie można się w nim znaleźć). Jednym z wyznaczników statusu stała się rezygnacja z podróżowania dzięki sile woli na rzecz wykorzystywania niepotrzebnych już środków lokomocji. W wizji Bestera ów dający niesłychaną wolność dar paradoksalnie zniewolił kobiety - padły ofiarą nowej quasi wiktoriańskiej obyczajowości, która wytworzyła szereg tabu. Członkinie szacownych rodów przestały mieć możliwość niezależnego życia. Z obawy o ich „czystość i bezpieczeństwo” ponownie zamknięto je w domach pod tak zwaną „opieką” męskich domowników. Czytelników i czytelniczki może zdziwić fakt, iż autor kompletnie nie wziął pod uwagę drugiej możliwości – permanentnego zaniku seksualnego tabu. Wszak w miejscu, gdzie można z łatwością podejrzeć, co robi drugi człowiek, ciężko o dziecko ze znanej baśni, które uświadomi wszystkim, że „król jest nagi!”. Nikt nie jest nagi, gdy wszyscy są nadzy. A człowiek to bardzo plastyczne stworzenie. Ponadto kłuje w oczy pewien brak logiki. Teleportacja objawiła się po raz pierwszy u osobnika, którego życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Zatem można by przypuszczać, iż niewiasta zagrożona utratą cnoty bądź integralności fizycznej, szybko zniknie - w dosłownym tego słowa znaczeniu - spod nazbyt nieopanowanego adoratora... Dlaczego kobiety miałyby się zgodzić na ponowne pozbawienie zupełnie oczywistych praw? Na obronę pisarza należy przywołać czas powstania utworu – w 1955 roku nikomu nie śniła się jeszcze rewolucja seksualna, nie nadszedł jeszcze czas Dzieci-Kwiatów nawołujących do wolnej miłości... Bester pokazał jednak w ten sposób drugą stronę nadmiernej troski o moralność – zniewolenie. Zupełnie amoralne w swej istocie.

Przy okazji moralności wróćmy do naszego bohatera. Zwierzęcy impuls zemsty paradoksalnie uczynił z niego istotę prawdziwie ludzką. Destrukcyjna rzecz coś zbudowała. Gdzieś w trakcie nabywania samoświadomości, Gully obudził w sobie sumienie – nie jako moralną mydlaną bańkę, lecz twardą, integralną skorupę. Zaczyna troszczyć się o innych. I tu ukazuje się przewrotna metafora Foyle’go jako całej ludzkości, pojawia się refleksja, że prymitywne namiętności czasem pomagają pokonać ograniczenia. Pod wpływem epokowych odkryć zmienia się ludzka świadomość, a do przydatnych wynalazków jakże często dochodzi się przez niszczenie. Bohater stał się w pewnym sensie nadczłowiekiem, a dokonał tego, wierząc w swą „wielkość”, wierząc, że dorwie winnych pomimo wszystko. Z książki emanuje wielka wiara w człowieka jako takiego, w to, że może zmienić swoje przeznaczenie, że siłą woli sięgnie gwiazd. Bazuje ona przede wszystkim na solidnej dawce emocji i zewie ku wolności.

Na zakończenie trzeba jasno powiedzieć jedno: ta powieść, choć ma kilka niedoróbek, po prostu brutalnie daje w „czapkę”. Po lekturze przez dobrą chwilę siedzi się nieruchomo niczym początkujący superbohater po spotkaniu z lokomotywą, zastanawiając się, co, u diabła, się stało...

Plusy: + ważkie przesłanie + oryginalny pomysł + interesujący, szokujący świat + żywa akcja + wartki, agresywny styl narracji + nastrój Minusy: - kilka nielogiczności w fabule - schematyczne postacie (z wyjątkiem głównego bohatera) Autor: Alfred Bester Tytuł: Gwiazdy moim przeznaczeniem Przekład: Andrzej Sawicki Wydawnictwo: Solaris 2006 Seria: Klasyka Science Fiction Wydanie: Oprawa twarda 324 str. Cena: 39,90 zł

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
09/10/2006 14:07

oczywiście

Usunięty
Usunięty
08/10/2006 22:15

Jak tylko przyszla do naszej hurtowni Wojna Kwiatów, to zaraz qpilem. Wystarczylo mi same nazwisko autora :) ale ciesze sie, ze dostalem potwierdzenie, iz dobra pozycje wybralem

Usunięty
Usunięty
08/10/2006 18:21

tom pierwszy - świetny, aż chce sie dalszego ciągu.najgorsze jest to, że... ten ciąg dalszy nadchodzi.drugi tom bardzo słaby, ekstremalnie psychodeliczny i trudny w odbiorze.przypomnijcie sobie to co czuliści po oglądnięciu pierwszego Matrixa: ciekawy świat, bardzo dobry pomysł. i ciąg dalszy, który wiadomo, że będzie, ale w sumie jest zbędny. tak samo jest z Zakonem - tom drugi to dla mnie bardzo niepotrzebny ciąg dalszy.chociaż trzeba przyznać, że wartałoby przeczytać - chociażby ze względu na to, że Kossakowska to jedna z lepszych polskich autorek.zdecydowanie bardziej polecam jednak ''Siewcę Wiatru'' tej samej autorki.




Trwa Wczytywanie