Ian R. MacLeod - „Wieki Światła” - recenzja

Trashka
2006/09/15 22:00

Oba oblicza eteru

Oba oblicza eteru

Oba oblicza eteru, Ian R. MacLeod - „Wieki Światła”  - recenzja

Czy magia może zabić cudowność świata? Chciałoby się powiedzieć, że nie, jednak MacLeod pokazuje coś zupełnie innego. „Wieki Światła” to pełna goryczy i blasku historia, ujęta w świeżą, łączącą kanony konwencję nurtu „New Weird”, czerpiąca także z interesującego „Steampunka”. I choćby z owych względów - istny rarytas dla spragnionych nowych wrażeń czytelników i czytelniczek.

Autor krok po kroku wprowadza nas w industrialny świat rewolucji przemysłowej, ostatnich lat chwały cechowej arystokracji i nadchodzącej rewolty socjalistycznej. To rzeczywistość przepojona zdumiewającą magią – nie tylko na skutek talentu pisarza, ale z powodu podstawowego elementu, jakim jest eter. Substancja ta, poza nazwą, niewiele ma wspólnego z eterem etylowym, naftowym, czy nawet kosmicznym (nad którym w XIX w. usiłowano prowadzić badania): całkowicie nieważka, w dzień generuje dziwomrok, w nocy zaś płonie dziwoblaskiem. Najważniejsze jednak, że reaguje na ludzką wolę, dzięki czemu technologiczne wrota stanęły otworem. Akcja dzieje się w epoce quasi-wiktoriańskiej, a XIX wiek stanowi jedynie pozór. Jeżeli porównamy moment narodzin bohatera powieści ze „starym” kalendarzem, okaże się, iż rzecz traktuje o latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia.

Opowieść snuje Robert Borrows, sterany życiem człowiek z nizin klasowych, urodzony w Trzecim Wieku Przemysłu, któremu przyszło być jednym z prekursorów nowego czasu – Wieku Światła. Bohater żyje nadzieją. Nieustannie marzy, szuka życiowej prawdy, choć nie potrafi jej nazwać, przede wszystkim jednak wolności, którą utożsamia z „prawdziwą magią”. Wychowany w łoskocie eterowych maszyn, w miasteczku, gdzie zapach świeżego chleba walczy o lepsze ze smrodem gnoju na ulicy, tęskni do mitycznej, zielonej krainy Einfell z opowieści matki - gdzie odmieńcy i skrzywdzeni przez Cechy mogą znaleźć spokojną przystań.

Dzięki cudownemu pierwiastkowi rozpoczął się Wiek Przemysłu. Lecz odtąd wystarczy wykonać dowolną fuszerkę, podrasować eterem i zaklęciami, a źle odlane kotły i tryby maszyn będą działać i trwać, choć nie powinny. Podobnie domy i mosty wzniesione z tandetnych materiałów. Eter umożliwił postęp, po czym go zdławił. Ludzie nie potrafią żyć bez dobroczynnych skutków substancji, a egzystencja większości z nich została podporządkowana jej wydobyciu i przetwarzaniu. Tylko nieliczni spijają śmietankę, korzystając z magicznych i niezwykle drogich urządzeń oraz artefaktów. Rewolucja przemysłowa zorganizowała Anglików w niezliczoną rzeszę niższych i wyższych Cechów. Nie należący do nich „partacze” funkcjonują na marginesie społeczeństwa. Całkowicie poza jego nawiasem znajdują się „odmieńcy”, izolowani i badani w domach do złudzenia przypominających XIX-wieczne szpitale psychiatryczne. To ci, co dogłębnie poznali drugie oblicze eteru i zmienili się w potwornie okaleczone istoty, fizycznie zatracając ludzkie cechy. Czasem budzą się w nich niezwykłe moce, przez to jednak cierpią jeszcze bardziej.

Koleje losu Roberta Borrowsa i innych bohaterów książki, śledzenie jego fascynacji poznaną w dzieciństwie Annalise (dziewczynką-odmieńcem) i relacji z matką, uzmysławiają, że niezależnie od najwspanialszej magii człowiek jest trybikiem w wielkiej maszynie – maszynie, która go zmiażdży.

GramTV przedstawia:

Co będzie, jeśli eter się wyczerpie? Czy cała machina społeczna rozpadnie się w pył? W wykreowanym świecie, gdzie toczy się walka o prawa człowieka, ideały utopijnego socjalizmu wydają się jedyną odpowiedzią. Lecz rewolucja ukazuje, że są one tyleż utopijne, co... utopione. Zostają utopione w pragnieniu bogactwa i dominacji, bo ludzkiej natury nie da się oszukać. W utopijnych Wiekach Światła wszystko wraca do „normy”. I tylko odmieńców żal, choć niby jest im lepiej.

Czytelników zainteresuje nie tylko prosta, a jednocześnie niebanalna wizja świata, lecz także sposób, w jaki autor prowadzi tę historię – jak warstwa po warstwie odkrywa upiorny sekret z przeszłości Roberta i Annalise. Książka MacLeoda budzi wiele emocji, przykuwa uwagę i skłania do przemyśleń. Stanowi znakomitą, liryczną opowieść, fascynującą, zarazem jednak niełatwą w odbiorze. To gorzko-słodka historia - smutna, lecz pełna nadziei - pokazująca, że zawsze są dwie strony medalu. Gdyby wszystko było łatwe, życie przyniosłoby tylko wielkie rozczarowania. „Wieki Światła” przypominają nieco „Wielkie Nadzieje” Charlesa Dickensa – i nic dziwnego, gdyż była to jedna z inspiracji powieści MacLeoda. Ukazują ciekawy kontrast pomiędzy możliwościami, a tym, co czynią ludzie.

Autor: Ian R. MacLeod Tytuł: Wieki Światła Przekład: Wojciech M. Próchniewicz Wydanie: oprawa twarda, 400 str. Plusy: + oryginalny pomysł + myśl filozoficzna + nastrój + interesująca konstrukcja utworu + piękny język Minusy: - miejscami nazbyt ciężki styl narracji Wydawca: MAG Rok wydania: 2006 Cena: 35.00 Strona www: http://www.mag.com.pl/

Komentarze
75
Sephirath
Gramowicz
25/09/2006 13:42

Podesłałem właśnie swoją recenzję Mistrza i Małgorzaty... Ciekawe czy się spodoba :D

Usunięty
Usunięty
22/09/2006 10:02

Dzisiaj piatek;)Trashka, mam nadzije, że jesteś w formie,bo spragniony jestem silnych estetycznychdoznań;) Rozdziera mnie ciekawość, co dzisiajzaserwujesz.Chusteczki mam, więc jestem gotowy;)Powiedz kiedy;]

Usunięty
Usunięty
21/09/2006 22:22
Dnia 21.09.2006 o 16:46, Lucas the Great napisał:

> > Szkoda bo ja mam problem z dostaniem się na jaki kolwiek Konwent a co dobiero ruszenie się > z domu .... Szkoda ... Ja do Krakowa nie jeżdżę, on do Wawy sporadycznie, więc widujemy się teraz na konwentach. Było łatwiej, jak mieszkał w stołycy :(

Hmm Kraków :) to już jest w 100 % lepiej ja jestem ze Skawiny 15min Autobusem :) więc jakoś się wyrwę. No ale lekki Offtop się robi :D bać się cza Moderatora :D




Trwa Wczytywanie