W samo południe

Lucas the Great
2006/05/30 12:00

Elfy i Krasnoludy a sprawa cRPG

Elfy i Krasnoludy a sprawa cRPG

Dyskusja na temat przewag jednego MMORPG nad innym przypomina nieco udowadnianie wyższości świąt Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia. Jest z założenia równie absurdalna i komiczna. Przyczyn można znaleźć wiele, ale głównego źródła zaciętości dyskutantów upatrywałbym w problemie samooceny i potrzebie utrzymywania pewnej higieny psychicznej.

MMORPG nie jest rozrywką doraźną – potrzeba poświęcić wiele czasu, by w fantastycznym świecie przestać stanowić tło, by się wybić ponad tłum przeciętniaków. Na marginesie warto dodać, że oczywiście o niebo łatwiej ten cel osiągnąć niż w realu, ale nie o to mi dzisiaj chodzi. Kluczowy jest właśnie czas poświęcony na zabawę. Takie nakłady potencjalnie cennych roboczogodzin nie są obojętne dla większości graczy, więc siłą rzeczy występuje swoiste sprzężenie zwrotne. Skoro tyle czasu spędza się w wirtualnym świecie, to musi być to debeściak w swojej klasie. Nie ma innego wyjścia – inaczej człowiek przyznałby przed sobą samym, że zmarnował kawał życia na badziewną gierkę. Mechanizmy obronne odpalają się w tle i już nie ma wątpliwości: to jest faktycznie najlepsza gra, hicior mający wszystkie inne pod sobą. Czas nie został zmarnowany, stratni są ci, którzy grają w byle chłam, a nie wybrali równie rozsądnie jak my.

Czasem jednak w dyskusjach o wyższości danych MMORPG pojawiają się inne argumenty - bywa, że merytoryczne, bywa, że jedynie rozkoszne i śliczne. Zdarzają się też takie, od których zalewa mnie krew. Zwłaszcza, gdy dotyczą czegoś znacznie szerszego niż rozrywka MMO, całego komputerowego RPG, a w przypadku, który za chwilę wezmę pod buty de facto również gatunku fantasy we wszystkich jego przejawach.

GramTV przedstawia:

Cóż bowiem, w opiniach niektórych intelektualistów epoki pulpy stosowanej, czyni fantasy odpowiednią i prawdziwą? Otóż proszę Was okazuje się, że są to długie uszy i skudlone brody. W mitologiach rozmaitych krajów pojawiają się istoty typu Elf i Karzeł, dalej zwany Krasnoludem. Część z tych legend posłużyła pewnemu wielkiemu pisarzowi za materiał do konstrukcji własnego, niesamowitego świata - Ardy. Świata obrazującego pewne założenia filozoficzne i moralne, pełnego archetypów i bogatego w intelektualne odniesienia. Niestety, okazało się, że Mistrz zbyt dobrze wykonał swoją robotę. Pojawiła się wkrótce banda darmozjadów, która, nie posiadając podobnego zaplecza intelektualnego, postanowiła skopiować gotowe rozwiązania i zacząć odcinać kupony od cudzej twórczości.

W powyższym kontekście największą krzywdą jawi się powstanie początkowo zupełnie nieszkodliwej gry: Dungeons & Dragons. Ruszyła samonapędzająca się maszyna: gracze siadali do grafomańskich dzieł, przypadkowi czytelnicy zarażali się tematem i zaczynali grać... cholerny wirus przenoszący Elfy i Krasnoludy wszędzie, gdzie się tylko dało. Prawdziwy cyrk zrobił się wtedy, gdy tego paskudnego wirusa złapali twórcy gier komputerowych. Ta branża bowiem, jak mało która, bazuje na uproszczeniach – a po uproszczeniu konstrukcji cepa pozostaje jedynie kawałek kija, nota bene potem wypadałoby się owym kijem mocno huknąć w pusty łeb.

Istniej tyle dróg rozwoju wyobraźni, tyle możliwych do stworzenia światów... trzeba jednak chcieć to zrobić. Po co jednak się szarpać, skoro J.R.R. Tolkien napisał takiego gotowca, że tylko brać i zrzynać? Tłucze się więc kolejne tandetne światy, w których blondasy o wąskich tyłkach szpikują strzałami kurduplowatych rockersów z toporami. Jest pięknie, czasem nawet można poudawać kreatywnego, coś przestawiając w tych klockach, dać elfiarzom matriarchat albo krasnalom bardziej zaawansowaną technologię. Ciemny lud to kupi. Przecież odbiorca jest już sformatowany i nie może sobie wyobrazić życia bez skakania po grobie zmarłego pisarza, który szczęśliwie nie dożył tych czasów. Skoro zaś się wychowało graczy i czytelników, to można potem na nich opierać założenia marketingowe i na zawsze zapomnieć o konieczności twórczego myślenia...

Komentarze
30
SwenG
Gramowicz
31/05/2006 00:28

Nie, żebym się czepiał... no dobra, będę się czepiał. Szlag mnie trafił jak to przeczytałem. Dlaczego ? Bo to jeden z lepszych tekstów tyle, że... zaledwie zaczęty, postawiona jakaś teza i ... koniec. Czuję się zniesmaczony.

Usunięty
Usunięty
31/05/2006 00:09
Dnia 30.05.2006 o 20:41, Raffi napisał:

Nie wmoge sobie przypomniec "ciemnych " elfow u tolkiena wiec było to wymyślone przez kogoś innego

U Tolkiena są elfy nazywane ''ciemnymi'', choć są inne niż w późniejszych światach fantasy (Moriquendi). Są to zwykłe elfy nazywane tak, bo nie przeprawiły się przez Wielkie Morze. U Tolkiena nie ma elfów złych, a z elfów którzy wpadli w ręce Melkora (zwanego później Morgothem) wyhodował on plemię orków. Reszta w Silmarillionie :)

Usunięty
Usunięty
30/05/2006 22:54

Ostatnio te teksty bardzo ciekawe... tak dalej :D




Trwa Wczytywanie