MMORPG na polskim podwórku - część pierwsza

Toll
2006/05/24 17:30

Mroki pradziejów

Mroki pradziejów

Diabeł królował. Był wszędzie, w każdym sklepie i domu. Były tam również rzesze jego prześladowców. Cała Polska połączyła siły w krucjacie. I tak właśnie rozpoczął się nasz długi marsz w świat gier MMORPG (Massive Multiplayer Online Role Playing Game).

Błotniste początki Mroki pradziejów, MMORPG na polskim podwórku - część pierwsza

Oczywiście sprawa Diablo dotyczyła gier z interfejsem graficznym, bo prawdziwymi prekursorami MMO byly tzw. MUDy. Wystarczył do tego komputer klasy XT i podłączenie do internetu. Czasy były ciężkie, sprzętu po domach mało, dostęp do sieci znikomy - wiec wielu studentów i im podobnych przesiadywało godzinami w pracowniach komputerowych klepiąc w klawisze. Rozgrywka polegała na wypisywaniu poleceń słownych, które bohater gracza wykonywał. Go right, Go left, Kill all – te były najpopularniejsze.

Światy były zróżnicowane tak bardzo, jak dzisiejsze superprodukcje. Powstawały gry oparte na systemach RPG takich jak WFRP (Warhammer Fantasy Role Play) czy D&D (Dungeons and Dragons). Nie mogło tam zabraknąć map związanych ze Śródziemiem na podstawie prozy Tolkiena czy systemów Science Fiction.

Jako, że rozgrywka polegała na czytaniu i pisaniu, słowo “mapa” nie do końca oddaje prawdę. Gracz MUDowy nie widział, gdzie idzie o ile nie rysował sobie na karteczce swojej przebytej drogi. Po wejsciu na dany obszar dostawał tekstową informację co widzi lub kogo spotkał. Czasami był to NPC (Non Player Character – Bohater Niezależny), z którym można było zamienić kilka słów, a czasami królik – morderca lub inny krwiożerczy potwór i wtedy rozpoczynała się walka.

Oczywiście specyfika tego typu gier szybko spowodowało pojawienie się programów wspomagających. Niewielu było graczy zdolnych do wielogodzinnego wklepywania serii komend i obserwowania rozwoju sytuacji na ekranie, a umieranie z powodu opuchniętych paluszków po dobie stukania też nie należało do najlepszych rozrywek. Oczywiście miało to i dobre strony, bo wielu studentów informatyki wreszcie zaczęło poważnie traktować swoją naukę, wypuszczając coraz to nowe skrypty i mody do upraszczania gry.

Czasy MUDów ciągnęły się jak brazylijska telenowela, jednak niewielka grupa zwolenników tej rozrywki do dziś dzień w zaciszu pokojów administratorów sieci przeżywa swe przygody.

Nadciąga Diablo

Era bursztynowych monitorów powoli mijała. Pojawiły się pierwsze komputery 386 i możliwość zagrania w coś, co graficznie odbiegało od standardu Commodore czy Atari 500. Cały świat czekał jednak na produkt, który pozwoliłby na zabawę w większym towarzystwie.

Polska niezgrabnie podnosiła się z pozycji internetowo – horyzontalnej, co zaowocowało pojawieniem się modemów. To otworzyło bramy na świat, więc powoli zebraliśmy się na kolana. W tej pozycji zastał nas pierwszy Diablo

Było to tak dawno temu, że niektórych z obecnych Mega Killerów jeszcze nie było w planach. Jednak Diablo było hitem ponad wszelką miarę. Możliwość zaproszenia do rozgrywki kumpli zmieniła na zawsze obraz gier na świecie. Wszyscy z zapartym tchem odkrywali nowe lokacje i potwory, jedne z nich najpierw podziwiając, a drugie eliminując od razu, w zależności od upodobań. Mroczne przestrzenie podziemnych korytarzy przepajały niepokojem, a krzyki umierających mroziły krew w żyłach. Rzut izometryczny (czyli patrzenie z góry pod kątem) dawał możliwość podziwiania siebie wraz z resztą drużyny w pełnej okazałości i krasie, w trakcie wykonywania śmiertelnie niebezpiecznych misji. Kto nie pamięta niejakiego Butchera, albo poręcznego toporka Messerschmidta ? Wszyscy grali w Diablo. Ci, którzy twierdzili inaczej, albo nosili berety (wtedy jeszcze niekoniecznie moherowe) albo zwyczajnie wstydzili się przyznać przed kolegami z pracy.

GramTV przedstawia:

Lecz prawdziwa nagonka na Diabła rozpoczęła się w momencie wydania drugiej części tej gry. Tam dopiero zobaczyliśmy prawdziwe rogi. Rozgrywka do 8 graczy plus spory wybór postaci i możliwość praktycznie nieograniczonego ich rozwijania wprowadziły ten tytuł na szczyty sprzedawalności i miodności. Wtedy również rozpoczął się podział w świecie sieciowych rzeźników. Gracze PvE (Player versus Environment) i PvP (Player versus Player). Niby podobni, a jednak inni. Jedni skupiali się na eliminowaniu składu liczebnego potworów w grze i zdobywaniu nowych przedmiotów, drudzy dążyli co prawda również do powiększenia stanu posiadania, z tą różnicą, że większą frajdę sprawiało im pokonywanie “żywych” przeciwników.

Nadal większość graczy w kraju mordowała się z modemami lub za ich pomocą, ale świat parł naprzód. Kochana TPSA wprowadziła możliwość podłączania się do łącz stałych. Sieci kablowe deptały jej po piętach. Kiełkowała niezależna inicjatywa w postaci sieci blokowych i osiedlowych. Raj był blisko... Polska wstała na jedno kolano i wpięła się w ogólnoświatową sieć. Diablo II było diablo wymagającym programem, co wpłynęło na zwiększenie sprzedaży komputerów i akcesoriów do nich.

Ultymatywne rozwiązanie W międzyczasie na zgniłym zachodzie, bardziej cywilizowani gracze odkrywali nowe światy w hicie wszechczasów. Tytuł powalający na kolana, podnoszący i rzucający o ścianę. Najlepszy produkt MMORPG jaki został wyprodukowany do czasów współczesnych (przynajmniej zdaniem jego licznych fanatyków). Ultima Online. Grafika 2D, bez szaleństw, widok izometryczny bez możliwości “obracania” kamery, czyli nic specjalnego, a jednak...

Ten tytuł odmienił wszystko, co do tej pory gracze mieli w swoich komputerach i głowach. Przede wszystkim jeden, wielki świat i koniec z doczytywaniem lokacji. Nieograniczona ilość graczy (teoretycznie oczywiście, bo każdy serwer ma jakieś limity) oscylująca w okolicach kilku tysięcy na raz. Prawdziwy świat, w którym można było zaistnieć jako wojownik, sprzedawca, bard czy górnik. Opcja posiadania prywatnego lokum, które w zależności od dostępnych zasobów pieniężnych mogło być chatką M1 lub wielkim zamkiem. Własny inwentarz, konna jazda i prawdziwa ekonomia. Świat o nieograniczonych możliwościach, gdzie wreszcie można było rozwinąć skrzydła wyobraźni. Tylko od wyboru gracza zależało, czy chce mordować potwory, czy skupić się na sadzeniu kwiatków lub być mistrzem w wytwarzaniu przedmiotów użytku codziennego czyli młotów, toporów, tarczy, patelni... Powstawały gildie PRO RPG, które nie dość, że skupiały się tylko na odgrywaniu postaci, to jeszcze wymyślały swe własne systemy komunikacji werbalnej (czytaj: mieli swój własny język).

W odróżnieniu od Diablo i podobnych gier, które zaczęły wyskakiwać jak grzyby po deszczu, tutaj nie grało się na komputerze kolegi, który udostępniał łącze (przez długi czas podstawowa forma rozrywki „online” w Polsce). Do dyspozycji była oddana całą sieć specjalnych serwerów - rzesze pracowników firmy Origin trzymały pieczę nad tymi komputerami. To niestety pociągało za sobą pewną kwestię... UO było (i jest) płatne. Jednak prawdziwi gracze nie wahali się ani chwili. Zakup gry pozwalał na miesiąc darmowego buszowania po świecie OSI. Potem trzeba było wysupłać około 10$ na miesięczne opłaty.

Jeżeli tylko miało się kogokolwiek znajomego, to oswojenie gry nie było żadnym problemem. Faktem jest, że UO została wydana w języku angielskim i podstawy komunikacji trzeba było znać, ale zdarzały się przypadki graczy, którzy nie w ząb nie rozumieli zachodniego narzecza, a jednak dawali sobie świetnie radę.

Dzięki tego typu kreacji świata, gdzie kontakty międzyludzkie nie były skrępowane, powstawały często związki na całe życie. Gracze łączyli się w pary małżeńskie nie tylko wirtualnie. Organizowane były przyjęcia tak w grze jak i w świecie realnym. Ludzie poznawali się nie tylko jako zestaw pixeli i kolorowych ubranek, ale również z tej drugiej, prawdziwej strony. Ultimowe zloty do dziś wielu wspomina z łezką w oku.

Polska supremacja

Pozostaje kwestia Polaków w tym świecie. Główne skupiska występowały na trzech serwerach (każdy serwer był oddzielnym światem). Jednym z nich był shard dedykowany dla graczy PvP. Tam Polacy byli znani ze swego profesjonalizmu i znajomości tematu. Gildia Outcast była ceniona na całym świecie. Ich sława wyszła poza grę i była wykorzystywana w komiksach i poradnikach dla zaawansowanych. Potem połączyli siły z Polakami grającymi na mniej hardcorowych serwerach jak Europa i Catskills. Tam też powstał pomysł na stworzenie grupy uderzeniowej składającej się z postaci o tym samym imieniu i tak samo wyglądających. Tak narodziła się idea Vem. Grupy kilku do kilkunastu Vem'ek budziły strach na drogach i często były wynajmowane jako skuteczni najemnicy.

Świat Ultimy rozrastał się. Z czasem powstał dodatek, który nie dość, że zwiększał obszar, który można było zwiedzać, ale również dawał możliwość grania w grafice trójwymiarowej. Niestety - jak to z pierwszymi śliwkami bywa - i ta okazała się być robaczywką. Na szczęście można było nadal korzystać z interfejsu 2D, przy którym pozostała większość graczy.

W czasie, kiedy świat spokojnie grał sobie w UO czy w inne podobne gry, w Polsce wrzało. Nasza Ojczyzna podzieliła się na dwa obozy. Tych, którzy uważali grę na płatnych serwerach jako jedyną i słuszną, oraz tych, którzy z tych lub innych powodów płacić za rozrywkę nie chcieli. Jedni na drugich wieszali psy i obrzucali kalumniami. Wojna ta trwa w zasadzie po dziś dzień. Oczywiście my, jako redakcja poważnego serwisu jesteśmy po stronie uczciwie płacących i pracujących. Nie popieramy działań wywrotowych i godzących w producentów oraz dystrybutorów gier.

Dla tych, którzy jeszcze nie dorobili się swojego źródła utrzymania powstały tytuły, w których nie trzeba płacić miesięcznych opłat i to naszym zdaniem powinno zakończyć lata sporów i waśni dotyczących gier MMORPG w Polsce. A o grach bez opłat i inszych sprawach przeczytacie w następnym odcinku.

Komentarze
67
Usunięty
Usunięty
26/05/2006 08:28

Jaki shard obsługuje UO:AOS? Bo tą właśnie mam u siebie wersje gry :)

Usunięty
Usunięty
25/05/2006 19:45

Hmm... Na Wikipedii znalazłem taką informację:"Wkrótce po wydaniu znalazły się osoby, które metodą reverse engineering utworzyły tak zwane emulatory. Należy zaznaczyć, że granie na emulatorach łamie podstawowe zasady EULA (End User License Agreement) i granie na nich jest surowo wzbronione. Emulatory Ultima Online są bardzo ubogie, dają małe możliwośći w porównaniu z oficjalnym serverem UO, z racji trudnośći w uzyskaniu informacji na temat nowych pakietów oraz funkcji." http://pl.wikipedia.org/wiki/Ultima_Online

MonkOfWar
Gramowicz
25/05/2006 17:31

Wielkie dzięki za pomoc! Jak widzę-ja sam gry nie ściągnę, ale od czego ma się kumpla z Neo i CD-RW :) ?!A jeśli jeszcze mogę prosić o poradę: na którym z tamtych 3 shardów (ze stronki by Lailonn) grać? I jeszcze mi powiedzcie: czy na tego typu serwerach są bugi (występujące na chyba wszystkich serwerach prywatnych innych gier, od MU po WoWa...)? Czy też gra jest w pełni działająca?




Trwa Wczytywanie