Loadout - betatest

Sławek Serafin
2012/11/19 22:41
0
0

Gdyby połączyć wizualny styl Team Fortress 2 z mnóstwem różnych broni z Borderlands 2 oraz przegiętą kreskówkową brutalnością, to otrzymalibyśmy właśnie Loadout.

Gdyby połączyć wizualny styl Team Fortress 2 z mnóstwem różnych broni z Borderlands 2 oraz przegiętą kreskówkową brutalnością, to otrzymalibyśmy właśnie Loadout. Loadout - betatest

Nie można się nie śmiać przy Loadout. Może nie tak głośno, rechotliwie, że aż książki spadają z półek (jeśli ktoś ma jeszcze coś takiego jak papierowe książki, oczywiście), ale głupi, a wesoły grymas towarzyszyć nam będzie w tej grze bardzo często. Bo nie można się nie śmiać z przepakowanych osiłków wyjętych prosto z kina akcji lat 80., którzy biegają w majtasach w grochy i odstrzeliwują sobie nawzajem ręce, nogi i głowy za pomocą najbardziej absurdalnych broni na świecie? Eee, no dobrze, może nie najbardziej absurdalnych, bo jednak wyrzutnia rekinów z Armed & Dangerous i improwizacje z Dead Rising biją w tej kategorii także zabawki z Loadout, ale mimo wszystko jest w tej grze sporo niedorzecznych i wyjątkowo pociesznych broni. Sporo, czyli ile? Nie wiem, pewnie kilka tysięcy przynajmniej, bo tak na oko pi razy drzwi tyle właśnie jest wszystkich możliwych kombinacji sprzętu.

Na pierwszy rzut oka Loadout to bliski kuzyn Battlefield Heroes (perspektywa trzeciej osoby) i Team Fortress 2 (kreskówkowa grafika). I nie jest to mylne wrażenie bynajmniej, rzeczywiście pokrewieństwo to istnieje, także na poziomie modelu ekonomicznego - podobnie jak tamte gry, Loadout też jest darmowy. A właściwie będzie, gdy zakończy się faza zamkniętych testów bety i do zabawy dopuszczeni zostaną wszyscy chętni. "Zabawa" to zresztą bardzo odpowiednie słowo w kontekście tej gry - ona jest właśnie zabawna. To dobrze. I jednocześnie źle, niestety, że poza zabawnością Loadout nie oferuje zbyt wiele.

Kreskówkowa przemoc ma swój niezaprzeczalny urok. Można się uśmiechać za każdym razem gdy nasz lub wrogi bohater ginie w wesoły, krwawy sposób. Ale takie gry już były. Może nie oferowały aż tyle przesadnej przemocy, ale to akurat szczegół - kreskówkowych strzelanek mamy już dostatek. Tak samo jak gier darmowych, bo ostatnimi laty przestrzeń zarezerwowana dla sieciowego strzelania, za które nie trzeba (ale można) płacić, niby taka obszerna, okazała się być mocno zatłoczona. Żeby się wybić z tłumu trzeba mieć coś więcej niż wesolutką graficzkę, taką jak najpopularniejsza aktualnie darmowa strzelanka - na podobieństwie do Team Fortress 2 kariery się nie zrobi, mówiąc brutalnie. I chciałbym wierzyć, że twórcy Loadout mieli pomysł na swoją wyjątkowość, że odróżniają się od stada w jakiś sposób. Ale niestety, cokolwiek to jest, na razie nie działa.

Gwóźdź programu w Loadout to edytor wyposażenia. Głównie broni, choć można też obwieszać swoich wojaków w inne zabawki, różne odmiany granatów, tarcz, wieżyczek i tym podobnych. Broń to jednak danie główne - i trzeba przyznać, że system tworzenia nowych gnatów jest niezwykle pomysłowy. Nie modyfikujemy tutaj, jak w innych grach, procentowych premii do trafienia czy obrażeń, ale kształtujemy sam sposób, w jaki dana spluwa "obraża" przeciwnika. Wprawdzie wybieramy kolby, celowniki, magazynki i tym podobne pierdółki, ale możemy też wybierać samą metodę prowadzenia ognia, amunicję i przede wszystkim to, co dzieje się z nią po opuszczeniu lufy. Lub luf, bo wcale nie trzeba się ograniczać do jednej. Chcemy więc automatyczne działko, które będzie pluło płonącym śrutem, lecącym do celu jak korkociąg? Nie ma sprawy. Chcemy granatnik, wyrzucający rykoszetujące od ścian pociski z zapalnikiem zbliżeniowym, które rozpadają się na kilka mniejszych bomb eksplodujących elektrycznością? Ależ proszę. A może mamy ochotę na wielkiej mocy karabin snajperski, który dostarcza naszemu celowi przepotężną... uzdrawiającą strzykawkę? Koledzy z drużyny się ucieszą - jeśli uda nam się trafić, rzecz jasna.

GramTV przedstawia:

Tworząc swoją spluwę w Loadout można zatem popuścić wodze fantazji. A wypróbowywanie nowych, coraz dziwniejszych kombinacji, sprawia naprawdę dużo radości... ale tylko przez pierwsze pół godziny. No, może godzinę. Potem bowiem okazuje się, że nasze szalone kreacje muszą pozostać na strzelnicy. Do normalnej gry ich nie zabierzemy, chyba że w tej normalnej grze spędziliśmy już wiele, wiele godzin i odblokowaliśmy wszystkie potrzebne części lub jesteśmy gotowi zapłacić okrągłą sumkę growej waluty, nabywanej oczywiście za prawdziwe pieniądze. Tak, Loadout pozwala klecić fajne zabawki, ale nie daje się nimi bawić od razu, a dopiero w dalszej perspektywie, gdy już pogramy, odblokujemy i tak dalej. I choć to zrozumiałe, w pewnym sensie, to sęk w tym jednak, że samo granie jest całkowitą odwrotnością kreatywnego edytora broni - jest boleśnie schematyczne i odtwórcze.

Tempo i dynamika przypomina te bardziej zręcznościowe strzelanki w stylu Quake'a i Unreal Tournament, ale mapy, choć niebrzydkie, są nieduże, a tryby rozgrywki, w sumie trzy, kompletnie niczym się nie wyróżniają i są tak standardowe, że aż zęby bolą. Granie nuży i to szybko, bo to już było i to wiele razy. Nawet jeśli uda nam się raz na jakiś czas, za zdobyty gdzieś kupon premiowy, załatwić sobie bardziej fikuśną spluwę, to po dwóch czy trzech rundach strzelanie z niej też zaczyna nudzić. Bo Loadout jest, owszem, zabawny, ale też... strasznie płytki. Wiem, że to dopiero beta, że jeszcze nie czas na ferowanie wyroków, jednak to akurat jest ewidentne - tej grze brak głębi. Jest tylko powierzchowna "zabawność" i niewiele więcej.

Gdy pierwszy raz odpalamy jakąś dobrą grę sieciową, to ona nas przytłacza ilością tego, czego musimy się nauczyć - a raczej tego, co możemy w niej zgłębić, by stać się lepszym graczem. I tak powinno być. W Loadout tak nie jest - tutaj od razu wiadomo, że nie będzie zgłębiania czegokolwiek, tylko odblokowywanie nowych elementów i konstruowanie z nich różnych śmiesznych gnatów. Cała reszta, prosta jak budowa cepa, jest tylko opakowaniem dla centralnego pomysłu. Szybko męczy i nudzi, a przez to nie chce się wracać. I pewnie dlatego liczba osób grających w betę Loadout nie przekracza kilkunastu nawet w szczycie. Reszta pewnie się pośmiała, pobawiła różnymi spluwami na strzelnicy, rozegrała kilka rundek i bez wyrzutów sumienia wyłączyła grę, by już nigdy do niej nie wrócić. Taki jest też mój plan. Loadout jest sympatyczny, ale przez to, że twórcy skupili się nie na rozgrywce, tylko na opcjach dodatkowych, nie ma przed sobą żadnej przyszłości. Cóż, sieciowych strzelanek, takich naprawdę dobrych, mamy w tym roku dostatek, a gdzie drwa robią, tam... czasem jakiś Loadout poleci. Trochę szkoda, ale płakać nie ma co.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!