Komiks: „Hellboy: Wyspa i inne opowieści”

Trashka
2007/09/17 23:43
3
0

Metafizyka i rozbrajające cyniczne odzywki

Metafizyka i rozbrajające cyniczne odzywki

Metafizyka i rozbrajające cyniczne odzywki, Komiks:  „Hellboy: Wyspa i inne opowieści”

Miłośnicy i miłośniczki kreski oraz „odjechanych”, niczym pociąg kierowany przez pogrążonego w halucynogennych oparach maszynistę, pomysłów nieortodoksyjnego scenarzysty i rysownika, jakim bez wątpienia jest Mike Mignola, na pewno zatrą ręce z radości. Oto bowiem znów mogą obcować ze sztandarowym bohaterem owego twórcy – Hellboyem, gościem z Piekła rodem w dosłownym tego słowa znaczeniu, który jednak z wrodzonym sobie wdziękiem oszalałego drwala w samym środku Lasów Deszczowych postanowił zanegować przeznaczenie. Stał się potworem, który próbuje dać odpór planom wielkich potęg, wieść żywot istoty ludzkiej (czy raczej na tyle ludzkiej, na ile to możliwe w jego przypadku) i bronić ludzi przed (innymi) potworami. Tych zaś w uniwersum Mignoli zawsze pod dostatkiem... Szczególnie że autor z lubością sięga do przeróżnych mitologii i zręcznie czerpie z wielu podań. Niniejszy album – Wyspa i inne opowieści – jest najlepszym tego przykładem.

W komiksie znajdziemy cztery historie, których nie opublikowano dotąd w Polsce: Wyspa, Ghul lub refleksje o śmierci lub poezja robaków, Hydra i lew oraz Makoma. Wszystkie zasługują na miano intrygujących i nader specyficznych – nie tylko na tle większości historii, jakie prezentuje sztuka komiksowa, lecz także na tle wcześniejszych opowieści z czerwonoskórym „antydiabłem” w roli głównej. Bez wahania można pozwolić sobie na stwierdzenie, iż seria ewoluuje – i to w sposób nad wyraz odważny i zdecydowany. Być może kierunek owej ewolucji nie przypadnie do gustu fanom klasycznego komiksu akcji, jak również całkowicie jednoznacznego horroru w amerykańskim wydaniu – takiego, co to na postawione przez widzów pytania podaje konkretne, proste odpowiedzi. W dodatku serwując je, starannie rozłożone, na wielkim talerzu, aby przypadkiem nikt nie przeoczył żadnego dodatku. Ten album taki nie jest, co to, to nie.

Na początku serii Hellboy jawił się jako Arnold Schwarzenegger komiksowych opowieści grozy, a setting, w którym przyszło mu działać, zdawał się dość przejrzysty pomimo niebanalnego stopnia komplikacji. Kolejne zeszyty stawały się jednak coraz bardziej metafizyczne, zagadkowe i zagmatwane, a rola i możliwości naszego bohatera owiane coraz większymi tajemnicami, choć image się nie zmienia (i dobrze, wszak to między innymi za złachany, rozchełstany płaszcz i wredne teksty kochamy Hellboya). Wyspa i inne opowieści wzbogacona została o komentarze i informacje Mignoli odnośnie do tytułowej historii, z których wynika, że poznał już różne sekrety i tajniki funkcjonowania Hellboyowego świata i że pozostaje jedynie pytanie: kiedy i w jaki sposób odsłonić je czytelnikom? Jednakże czytając następujące po sobie utwory, trudno oprzeć się wrażeniu, iż może nie jest tak do końca. Sam autor wciąż zdaje się badać. Przyjrzyjmy się zatem bliżej wspomnianym utworom.

Wyspa to perła owego zbioru. Stanowi opowieść, do której autor czynił aż dwa podejścia, nim w końcu ostateczny efekt ujrzał światło dzienne (fani otrzymują wisienkę na torcie w postaci ośmiu stron pierwszej wersji, a także części szkiców do wersji drugiej). Zainspirowana została ona tematem Morza Sargassowego (znanego z legend o cmentarzysku dryfujących statków) i nieznaną w Polsce powieścią Williama Hope’a Hodgsona. W opowieści pojawiają się liczne odniesienia do poprzednich przygód bohatera, tak że komuś, kto ich nie czytał, trudno będzie wyłowić wszystkie smaczki i w pełni ją docenić. Informacje zawarte w Wyspie korespondują częściowo z kwestiami poruszanymi w adaptacji filmowej komiksu Mignoli. Dowiadujemy się czegoś więcej na temat Ogdru Jahada i Ogdru Hem (wymachujące w filmie mackami, „cthullupodobne” stwory), które w ekranizacji zostały uwolnione i sprawiły tyle kłopotów, oraz mitycznego początku uniwersum, ontologicznego konfliktu, leżącego u podstaw świata Hellboya (tu jednak warto zauważyć, że filmowy Hellboy pozostaje daleko w tyle pod kątem postrzegania roli tej postaci aniżeli komiksowy). Opowieść interesująca, poszarpana fabularnie niczym senny koszmar, o mocno lovecraftowskim klimacie...

Ghul lub refleksje o śmierci lub poezja robaków oraz Hydra i lew to względnie proste historyjki, których siła tkwi nie tyle w wydumanej głębi fabuły, co w szokującym, błyskotliwym pomyśle i niesamowitym onirycznym nastroju. Oględnie rzecz ujmując: obficie okraszony odniesieniami do Hamleta, jak również turpistyczną poezją Ghul... zgrabnie obraca się w tematyce śmierci i życia, przewrotnego wykorzystania jednego przez drugie, zaś oparta na mitach greckich Hydra i lew dotyka problemu winy i kary oraz tak lubianej przez Mignolę ucieczki przed przeznaczeniem.

Ostatnie opowiadanie, Makoma, także zasługuje na miano klejnotu. Piękny, niepokojący, zanurzony w gęstej atmosferze sennego majaku obraz, sięgający tym razem do podań kolebki ludzkości – Afryki. Afryka to zresztą miejsce, które zdaje się przyzywać bohatera, los pcha go tam nieubłaganie...

Z zaprezentowanych w zbiorze opowieści wyłania nam się już nie tylko obraz „zbuntowanego potwora – osiłka”, który kwituje wszystko prostackimi uwagami, a uderzeniem Prawej Ręki Zniszczenia obraca w perzynę. Owszem, nadal uwagi i riposty naszego bohatera są ostre i wysublimowane niczym „tulipan” z butelki po rumie, a prawy prosty preferowaną opcją dialogową. Dostrzegamy jednak potencjał Hellboya, to, że jest potężnym katalizatorem, który nie ucieknie przed własną mocą. Widząc takie zgromadzenie przeróżnych potęg i sił, przeczuwamy, dlaczego sam przed sobą przybiera pozę totalnego „trepa”. Bohater nie wie, dokąd zmierza, co więcej wcale nie chce wiedzieć. Niestety, wydarzyły się rzeczy nieodwracalne... Czy będzie dalej uciekał?

Historie serwowane przez Mignolę kojarzą się z surrealistycznymi urywkami snów. Są tak oniryczne i zahaczają o tak wiele mitów czy legend, że bardziej przypominają twórcze olśnienia, za którymi podąża się, dopóki nie zbuntuje się wyobraźnia, niż starannie wykoncypowane konstrukcje, które prowadzą czytelników przez geometrycznie wytyczone uliczki. To raczej labirynt, z którego nie wychodzi się tak do końca, pozostając z wieloma możliwościami interpretacji. Ale biorąc pod uwagę niezwykłą atmosferę tych opowiadań, ich specyficzny klimat, to zaleta raczej niż wada.

Na zakończenie warto powiedzieć co nieco o stronie graficznej. Cóż, jak zwykle charakterystyczna kreska tego twórcy robi wielkie wrażenie. Postacie Mignoli, czy to potwory, czy zwykli ludzie, to persony rodem z koszmaru, a barwy i kontrasty – gdzieniegdzie stonowane, bure i szaroniebieskie, gdzieniegdzie atakujące oczy czerwienią i żółcią – użyte przez Dave’a Stewarta jeszcze owo odczucie podkreśla. Poszczególne sceny są bardzo dynamiczne. Ciekawie prezentuje się także układ kadrów, przybliżający oczom czytelnika / czytelniczki newralgiczne szczegóły w małym podkreślonym elemencie na tle większego fragmentu. Problem natomiast leży w nadmiernej groteskowości niektórych rysunków, które są tak udziwnione, że w zasadzie nie wiadomo do końca, co przedstawiają. Pomimo tego komiks niejedną osobę zachwyci.

GramTV przedstawia:

Plusy: + oryginalne pomysły + bogactwo interesujących odniesień + niejednoznaczność (plus w oczach tych, którzy lubują się w metafizycznych dywagacjach i zagadkach) + charakterystyczna kreska Mignoli + kolorystyka Minusy: - niejednoznaczność (minus w oczach miłośników konkretów) - niektóre kadry są tak zagmatwane, że w zasadzie nie wiadomo, co przedstawiają

Rysunki: Mike Mignola ("Makoma": Mike Mignola i Richard Corben Scenariusz: Mike Mignola Kolor: Dave Stewart Tytuł: Hellboy: Wyspa i inne opowieści Przekład: Maciek Drewnowski Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 160 str. Cena: 39,90 zł

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
23/09/2007 21:14

Nie ta ksiąka mi niewpada w oko :(

Usunięty
Usunięty
18/09/2007 11:37

Popieram autora naszego krótkiego felietonu: "Wyspa..." oraz "Makoma" to opowieści genialne, z których dowiadujemy się wielu interesujących faktów nt. mitologii hellboyowego uniwersum (skąd się wziął Ogdu Jahad i czym tak właściwie jest "Prawa Ręka Zniszczenia") oraz, dzięki afrykańskiej wizji, w pewnym stopniu poznajemy los jaki czeka głównego protagoniste - śmierć w walce ze smokiem, chociaż nic oczywiscie nie jest przesądzone. Wspaniałe, jak zwykle zresztą, są teksty Hellboya, np. ten do Hekate na Wyspie "Uważaj piłem ze szkieletami!" oraz krótkie komentarze takie jak ten, że bohater dostał dożywotni wstęp do nowojorskiego klubu odkrywców po tym jak w proch rozpadła się rozmawiająca z nim mumia oraz żony Ghula oglądającej djęcia męża w akcji: "Czy to jakis piknik?"Dla mnie Mike Magnola z wiekiem coraz bardziej się rozwija, a jego historie ( może dlatego, że sam lubię różnorakie mitologie?) poprzez metafizykę staję się coraz głębsze i mroczniejsze, co nie znaczy, że mniej pokręcone ^^Poza tym każdy fan powinien sie przecież cieszyć! Nareszcie po 2(sic!) latach przerwy wydano w Polsce kolejny tom Hellboya.

Usunięty
Usunięty
18/09/2007 07:15

Taak, Hellboy to klasyka - genialna, ale niestety każdy twórca się starzeje.




Trwa Wczytywanie