Electronic Arts udostępniło jeden z najbardziej, o ile nie nawet w ogóle najbardziej, oczekiwanych FPS’ów tego roku dla wszystkich zwiedzających. Jedynym wymogiem było posiadanie czerwonego paska na przegubie dłoni, oznaczającego, że dana osoba jest pełnoletnia i może mieć dostęp do produkcji zawierających przemoc.
Fragment gry, z którym dane nam było się zapoznać, miał miejsce na jednej z wysp znajdujących się na morzu chińskim. Naszymi celami było m.in. ciche przedostanie się we wskazane miejsce. Co ciekawe, sytuacja zmieniała się dynamicznie, i gdy - dla przykładu - poprzez zbyt głośne poczynanie sobie cicha infiltracja przestała być możliwa, to dostaliśmy od dowódców następne wytyczne.
Sam gameplay prezentował się naprawdę godnie. Co prawda z jednej strony już na pierwszy rzut oka widać, że produkcja ma wiele wspólnego z Far Cry – poczynając od oglądanej lokacji, poprzez ogólny system grania (sporo używania lornetki, której interfejs jest także podobny do tego z FC, chowania się w trawie bądź za krzakami i obserwacji terenu), w dowolności co do wyboru ścieżki, którą dotrzemy w interesujące nas miejsce, aż do możliwości/konieczności używania pojazdów itd. - to jednak wyczuwalny jest także spory powiew świeżości. Najbardziej ciekawym pomysłem jest kombinezon bojowy, w który to jesteśmy odziani. Dzięki niemu możemy bardzo szybko biegać i wyżej skakać, być niewidzialnym, korzystać ze zwiększonej siły fizycznej bądź siły ognia, czy być odpornym na pociski. Jednakże ich działanie odbywa się kosztem paska energii. Trzeba na to szczególnie uważać i dawać mu czas na regenerację, by nie doszło do sytuacji, że zwiększona odporność pancerza skończy się w samym środku strzelaniny. Zostalibyśmy wtedy praktycznie bez szans. Crysis bowiem, podobnie jak jego nieformalny poprzednik, cechuje się dość wysokim poziomem trudności, na co w pocie czoła pracuje inteligencja przeciwników oraz ich celne karabiny. By przeżyć, trzeba więc odpowiednio kombinować, wspierając się właśnie możliwościami naszego super kombinezonu. Innym ważnym aspektem gry niewątpliwie jest grafika wraz z fizyką. I będą to naprawdę jej spore atuty – wygląd wyspy, wody i przeciwników; animacja wrogów, strzałów czy wybuchów, prezentują się naprawdę świetnie i na pewno zasługują w pełni na miano next-genowych. Podobnie fizyka - tak jak obiecywali twórcy, bardzo wiele z elementów otoczenia jest interaktywnych i naprawdę można kłaść drzewa za pomocą granatów… Jednakże albo to atmosfera targów, na których ciągle oglądamy wspaniałą grafikę w przeróżnych produkcjach, albo zderzenie z rzeczywistością (teaser/trailer vs. gotowa gra) sprawiły, że odchodząc ze stoiska owszem byliśmy zadowoleni i uśmiechnięci, ale nie osłupieni lub zszokowani. Szczęka nie opadła nam aż do podłogi, oczy nie wyszły z orbit ani ślina nie ciekła po brodzie. Do tego odnieśliśmy wrażenie, że gramy w bardzo ulepszoną wersję Far Cry, a nie zupełnie nową produkcję. Mamy jednak nadzieję, iż zmieni się to w domowym zaciszu w momencie, gdy w nasze ręce wpadnie już gotowy dopracowany przez twórców produkt. A to czeka nas już w październiku.